Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wisła kontra Legia - pojedynek inwestorów

Redakcja

Źródło: dziennik.pl

06.11.2009 03:39

(akt. 16.12.2018 22:56)

Wystarczy rzut oka na tabelę, by stwierdzić, jak ważny jest dzisiejszy mecz Wisły z Legią. Jeśli wygrają krakowianie, będą mieli już 10 punktów przewagi nad stołecznym zespołem. Taką stratę rywalom byłoby niezwykle trudno odrobić. Legioniści walczą więc o pozostanie w grze o mistrza, wiślacy o wykluczenie z niej najgroźniejszego - przynajmniej teoretycznie - rywala. <span class="bbtext">To ważna gra. Mistrz Polski zagra w eliminacjach Ligi Mistrzów. W obecnej edycji zakończyły się one katastrofą (Wisła została wyeliminowana przez estońską Levadię Tallin), ale w nowej formule europejskich pucharów przedstawicielowi naszej federacji jest łatwiej awansować do elitarnych rozgrywek niż do tej pory. A tam czekają wielkie pieniądze - w najgorszym przypadku 8 mln euro, czyli niemal tyle, ile wynoszą budżety najbogatszych polskich klubów. </span>

Mecz Wisły z Legią to nie tylko konfrontacja Pawła Brożka z Janem Muchą, Radosława Sobolewskiego z Maciejem Iwańskim i Mariusza Pawełka z Takesurem Chinyamą. To także pojedynek właścicieli klubów - Tele-Foniki z Grupą ITI. Oni, podobnie jak ich piłkarze, rywalizują od lat. Na razie zdecydowanie górą jest Bugusław Cupiał, właściciel Wisły. Odkąd w 1998 r. przejął podupadły wówczas klub, "Biała Gwiazda" zdobyła mistrzostwo Polski aż siedem razy (wcześniej miała ich na swoim koncie tylko pięć). Cztery z tych tytułów zdobyła w rywalizacji z Legią już po przejęciu jej przez ITI. Właściciele warszawskiego klubu wygrali z Cupiałem tylko raz - w 2006 r.

 

Będzie zmiana warty?

 

Niewykluczone, że niedługo może się to zmienić. Tele-Fonika, największy w Europie Środkowo-Wschodniej producent kabli, przeżywa ostatnio spore problemy. Po latach prosperity, której szczyt przypadł na 2008 rok (przychody ze sprzedaży wyniosły wówczas 5 mld zł), teraz przyszła bessa. Liczba zamówień drastycznie spadła, pod koniec ubiegłego roku firma ograniczyła produkcję o 30 proc. i zwolniła 1/5 załogi - około 900 osób. Według niektórych analityków w ogóle nie wiadomo, czy imperium Cupiała przetrwa.

 

W tej sytuacji trudno się dziwić, że właściciel Wisły Kraków bardzo ograniczył wydatki na drużynę. Klub jest zadłużony względem Tele-Foniki na 80 mln zł, i to mimo że sprzedaż czołowych zawodników z Maciejem Żurawskim na czele przyniosła kilka milionów euro. Przed obecnym sezonem, choć wiślacy rywalizowali o Ligę Mistrzów, nie pokuszono się o żadne drogie transfery.

 

A w tym sezonie przychody klubu będą mniejsze niż do tej pory. Wstępne szacunki wskazują, że spadną o 6 - 8 mln zł. - Powoduje to oczywiście remont naszego stadionu. Skutkuje on drastycznym spadkiem przychodów ze sprzedaży biletów, a także kosztami, jakie musimy ponosić w związku z wynajmem stadionu w Sosnowcu - wyjaśnia rzecznik prasowy Wisły, Adrian Ochalik.

 

Cierpliwość ma granice

 

Kłopoty Wisły to szansa dla Legii. Interesy Grupy ITI idą znacznie lepiej niż Tele-Foniki. W ubiegłym roku koncern zanotował ponad 40-procentowy wzrost dochodów. Straty przynosi za to Legia. W ubiegłym sezonie wyniosły one 32,7 mln zł. Łączne zadłużenie sportowej spółki akcyjnej wobec ITI przekroczyło już dawno 100 mln zł i według raportu firmy Ernst & Young jest o 3,5 razy większe niż majątek klubu.

 

Między innymi z tego powodu Legii szczególnie zależy na zdobyciu w tym roku tytułu mistrzowskiego, bowiem na przełomie maja i czerwca otwarte zostaną trzy nowe trybuny stadionu. Konflikt zarządu z najbardziej zagorzałymi kibicami wydaje się nie mieć końca, jedyną nadzieją na zwiększenie przychodów spółki jest więc zapełnienie 26-tysięcznej widowni przez nową publiczność. A tę może przyciągnąć jedynie sukces sportowy.

 

W środowisku krąży pogłoska o tym, że porażka z Wisłą może mieć bardzo poważne konsekwencje dla trenera Jana Urbana, którego pozycja w klubie jest ponoć niezbyt mocna. - Byliśmy już w takiej sytuacji i zdobyliśmy wicemistrzostwo oraz puchar kraju i był to udany sezon. - twierdzi szkoleniowiec "Wojskowych".  Teraz cierpliwość klubu na pewno nie będzie taka sama, ale to nie moja spraw. Ktoś decydował o tym, żeby mnie zatrudnić i zdecyduje o tym, żeby mnie zwolnić. Nie będę sobie zaprzątał tym głowy, bo świat się nie kończy na piłce - mówi Urban.

 

Kto kogo?

 

Kluczem do mistrzostwa będzie jednak dzisiejszy mecz. - Zagramy bez Arkadiusza Głowackiego i Radosława Sobolewskiego, a więc naszych czołowych piłkarzy. Przygotowania do tego meczu były takie same jak zazwyczaj. Po konferencji prasowej drużyna wyjechała na minizgrupowanie do Katowic, aby w spokoju w pobliżu stadionu przygotowywać się do meczu - opowiada Adrian Ochalik. - Oczywiście nie znaczy to, że traktujemy ten mecz jak każdy inny. Wiadomo, jak ważne i prestiżowe jest to wydarzenie. Obydwie drużyny niezbyt się lubią, znane są smaczki rywalizacji Krakowa z Warszawą, Wisły z Legią, ale lubią ze sobą grać - dodaje rzecznik Wisły.

 

W trudniejszej sytuacji jest Legia. - Wisła w meczu z nami ma więcej do zyskania niż do stracenia. Jeśli przegra, pozostanie liderem, jeśli wygra zrobi przedostatni krok do zdobycia tytułu - ocenia Urban.

 

- To dla nas dodatkowa motywacja. Nie gramy w Krakowie, więc Wisła wcale nie może być taka pewna siebie i zapewniam, że też się nas obawia - zapewnia Maciej Rybus, młody pomocnik warszawskiej drużyny.

 

Urban będzie musiał dokonać kilku roszad w składzie. W Sosnowcu nie zagrają kontuzjowani Bartłomiej Grzelak i Marcin Mięciel. "Szkoda szczególnie Marcina, który jest w bardzo dobrej formie, jego nieobecność będzie dla nas dużą stratą" - żałuje Rybus.

 

Za strzelanie bramek ma dziś odpowiadać Chinyama, który wraca na boisko po krótkiej przerwie spowodowanej drobnym urazem.

 

autor: Robert Piątek

 

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.