Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wojciech Kowalewski: W Spartaku do grudnia

Redakcja

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

27.04.2007 07:34

(akt. 23.12.2018 10:15)

- Nie ukrywam, że chciałbym wrócić na Łazienkowską i zdobyć z nią upragnione Mistrzostwo Polski. Z drugiej strony Legia nie cierpi dziś na brak klasowych bramkarzy. Wątpliwe jest, by zwrócili się do mnie właśnie teraz.Gdzie bym chciał grać najbardziej? Zdecydowanie w lidze angielskiej. Podoba mi się tamtejszy styl gry, jego tempo, zaangażowanie grających tam piłkarzy. Jestem przekonany, że szybko bym się tam zaaklimatyzował - mówi były bramkarz Legii <b>Wojciech Kowalewski</b>
- Prasa donosi, że z powodu utraty miejsca w pierwszym składzie planuje pan odejście ze Spartaka Moskwa. Podobno trwają już rozmowy w tej sprawie z innymi klubami z Moskwy i okolic. Czy to prawda? - Jestem już znużony dementowaniem rewelacji prasowych. Brukowce, bo w takich ukazują się tego rodzaju informacją powołują się na "źródła dobrze poinformowane". Ciekawe, kogo mają na myśli? Chyba nie mnie i mojego menedżera. Powtarzam po raz kolejny - obecnie nie prowadzę rozmów w sprawie transferu do klubów moskiewskich, rosyjskich ani żadnych innych. Na chwilę obecną mam ważny kontrakt ze Spartakiem, który wygasa w grudniu 2007. - I zamierza go pan wypełnić? Bez względu na to, czy odzyska miejsce w składzie? - Letnie okno transferowe jest coraz bliżej... Na dzień dzisiejszy wszystko wskazuje na to, że pozostanę w Spartaku co najmniej do grudnia. Nie mogę jednak wykluczyć, że za 2 - 3 miesiące sytuacja ulegnie zmianie. Nie mam pojęcia, jak dalej potoczy się moja kariera. Skupiam się na tym, by utrzymać wysoką formę, daję z siebie wszystko na treningach i liczę, że wcześniej czy później odzyskam miejsce w pierwszej jedenastce. - Nie obawia się pan, że sytuacja w klubie zagrozi lub wręcz przekreśli szanse na występy w reprezentacji? Leo Beenhakker może postawić na bramkarzy regularnie grających w swoich klubach. - Na pewno moja sytuacja w klubie nie ułatwi mi powołań do kadry. Liczę, że niebawem uda mi się wrócić do gry w klubie. Mam nadzieję, że w międzyczasie nie stracę zaufania selekcjonera. - Zabawmy się w małą spekulację - Spartak przedstawia panu lukratywną ofertę kilkuletniego kontraktu, lecz z perspektywą, że byłby pan drugim w kolejce do stania między słupkami... - Absolutnie nie wchodzi to w grę. Nie pogodzę się z siedzeniem na ławce, bez względu, jak dużo bym za to otrzymywał. - Nie boi się pan powtórzenia błędu Adama Matyska, który odrzucił świetny kontrakt z Bayerem Leverkusen i wrócił do Polski, żeby wyjechać na mistrzostwa świata do Korei i Japonii? (nie zagrał tam nawet minuty i wkrótce zakończył karierę - przyp. red.). - Przede wszystkim nikt nie oferuje mi takiego kontraktu, jaki przedstawiono Matyskowi i nie spodziewam się, by do tego doszło. Jestem zdeterminowany, by wrócić do gry - w Spartaku lub gdzie indziej. - Byłby pan gotów odejść do innego rosyjskiego klubu - jest pan przecież ikoną Spartaka. Nie bałby się pan gniewu kibiców? - Nie obawiam się tego. Prawdziwi kibice wiedzą, jak wygląda moja sytuacja w klubie i jestem przekonany, że zrozumieliby taki krok. Oddałem temu klubowi dużo zdrowia i wiem, że fani są mi za to niezmiernie wdzięczni. Nawet teraz, gdy straciłem miejsce w pierwszym składzie, co chwilę dają wyraz swojej sympatii do mnie. Skandują moje imię na trybunach, czekają na mnie po meczach. Mam wrażenie, że traktują mnie jako filar obecnej drużyny. Choć mój konkurent sprawuje się dobrze, w sercach wielu z nich to ja pozostaję pierwszym bramkarzem. To pomaga. Wierzę, że będę w ich sercach nawet, gdy zmienię barwy klubowe. Wszędzie gdzie grałem do tej pory - w Legii, Groclinie, Szachtarze i Spartaku, dawałem z siebie wszystko. Nie kalkulowałem na boisku, nie grałem na pół gwizdka. Kibice to szanują. - Jeżeli nie zdecyduje się pan na pozostanie w Rosji, to gdzie chciałby pan grać? - Zdecydowanie w lidze angielskiej. Podoba mi się tamtejszy styl gry, jego tempo, zaangażowanie grających tam piłkarzy. Jestem przekonany, że szybko bym się tam zaaklimatyzował. - Bramkarze na Wyspach nie mają łatwego życia - przeciwnicy nie stosują wobec nich taryfy ulgowej. Trzeszczą kości, bramkarze są kopani równie często jak piłka. Peter Cech czy Edwin Van der Sar, schodząc z boiska, przypominają bardziej bokserów po 12-rundowym pojedynku niż piłkarzy... - W Rosji to napastnicy muszą uważać, by w starciu ze mną nie stała im się krzywda (śmiech). A tak całkiem serio - cenię brytyjski futbol za grę na 100 proc., za nieodstawianie nogi, za walkę przez 90 min. Każdy daje z siebie wszystko. - Wspominał pan, że jednym z pańskich niespełnionych marzeń jest powrót na Łazienkowską i zdobycie z Legią mistrzostwa. Czy taki scenariusz jest nadal rozważany? - Nie ukrywam, że chciałbym tego dokonać. Z drugiej strony Legia nie cierpi dziś na brak klasowych bramkarzy. Wątpliwe jest, by zwrócili się do mnie właśnie teraz. - Inna legenda warszawskiego klubu, Artur Boruc, zdecydował się ostatnio na powrót w nieco innym charakterze. Podczas wyjazdowego meczu z Wisłą Płock dyrygował dopingiem uwieszony na ogrodzeniu. - Naprawdę to zrobił? To jest prawdziwy wariat! (śmiech) Artur nie raz dawał wyraz swojemu oddaniu Legii. Może po zakończeniu kariery na stałe zagości na "Żylecie". - Wyobraża pan sobie powrót do polskiej ligi w charakterze trenera? - Mam dopiero 30 lat! To ciut za wcześnie, by myśleć o końcu kariery. Koncentruję się na grze w piłkę. Z drugiej strony jednak fajnie byłoby kiedyś przekazać młodszym piłkarzom to, czego nauczyłem się od wszystkich trenerów, z którymi miałem do czynienia.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.