Legia Warszawa - Cracovia 3:2 Wojciech Urbański
fot. Łukasz Wiśniewski

Wojciech Urbański: Wierzę, że w tym sezonie możemy wiele zdziałać

Redaktor Krzysztof Muszyński

Krzysztof Muszyński

Źródło: Legia.Net

20.01.2025 09:00

(akt. 20.01.2025 11:51)

- Jestem przekonany, że strata punktowa do Lecha Poznań jest do odrobienia. Szczególnie jeśli utrzymamy naszą dobrą grę i naszą pracę. Bardzo wierzę w naszą drużynę, uważam, że jest wyjątkowa i jesteśmy w stanie to zrobić — mówi w rozmowie z legijnymi mediami Wojciech Urbański.

Nie było z tobą jeszcze dłuższej rozmowy, więc opowiedz o tym, jak trafiłeś z Wisły Kraków do Legii Warszawa? To dość nieoczywisty kierunek.

- Ostatnio z tatą rozmawiałem na ten temat i wspominaliśmy, że jak miałem 12 lub 13 lat, pierwszy raz zagrałem w meczu sparingowym Legii — z Zagłębiem Sosnowiec na ich obiektach. Nawet mam zdjęcie z tego spotkania, tata ostatnio mi wysyłał. To był mój pierwszy występ w Legii. Jednak na tamten czas, rodzina była dla mnie bardzo ważna. Miałem problemy gdy rozstawałem się z najbliższymi, jak wyjeżdżałem z domu, ciężko mi było mi sobie z tym poradzić. Tym bardziej że mam brata bliźniaka, z którym mam silne relacje. Zdecydowaliśmy wtedy, że lepszym miejscem dla mnie coś bliżej domu. Miałem znajomych trenerów w Wiśle Kraków. Oni pomagali mi w rozwoju. Później, jak kończyła się moja umowa, to Legia cały czas pamiętała o mnie. Jak usłyszałem, że 'w Warszawie mnie wciąż chcą — to długo się nie zastanawiałem, by tutaj przyjść. Zwłaszcza że wtedy byłem już gotowy na opuszczenie domu.

Brat bliźniak też gra w piłkę?

- Mam w sumie trzech braci i wszyscy grają w piłkę, w domu jest ciekawie. Jak jemy obiad, to już mama i tata mówią - ''przy jedzeniu nie gadamy o piłce, tylko o czymś innym''. Zawsze wszystko kręciło się wokół futbolu. Przez dłuższy czas grałem z bratem z bliźniakiem w jednej drużynie, ale on teraz poszedł w naukę, choć gry w piłkę nie porzucił. Nie wyglądamy z bratem identycznie, ale podobni jesteśmy. W szkole bywały takie sytuacje, że nie wszyscy nauczyciele nas rozróżniali i czasem Szymek szedł za mnie do odpowiedzi, gdy był lepiej przygotowany. To były śmieszne sytuacje, ale jak wspomniałem, mieliśmy i mamy głębokie relacje. Gdy miałem mecze, obozy, wyjazdy to bardzo mi pomagał, bym nie miał zaległości.

Nie miałeś nieprzyjemnych komentarzy od kibiców Wisły po tym transferze?

- W internecie pewnie takie komentarze się pojawiały, ale nie skupiałem się dłużej na tym. Wiem, co w Wiśle zrobiłem i wiele zawdzięczam tym ludziom, którzy tam byli. Bardzo mi pomogli w rozwoju osobistym i piłkarskim. Ale ta historia potoczyła się tak, że teraz jestem w Legii i na tym chcę się skupić. Chcę zrobić wszystko, co najlepsze w tym miejscu. Wracając jednak do pytania, nie miałem nigdy osobiście żadnych dziwnych przygód, a to, co w sieci nie przykuwało mojej uwagi.

Jakim klubem była Wisła w momencie, w którym odchodziłeś? To był czas, że trzeba było stamtąd uciekać?

- W tamtym okresie sporo chłopaków odeszło, w tym moi przyjaciele. Każdy starał się patrzeć na swoją przyszłość pod kątem piłki seniorskiej. W Wiśle ta drużyna rezerw dopiero zaczynała się tworzyć od IV Ligi. Chłopaki mieli większe ambicje i chcieli grać wyżej. W moim przypadku było inaczej bo zgłosiła się po mnie Legia Warszawa. A to jest już zupełnie inna historia.

Wojciech Urbański Widzew Łódź - Legia Warszawa 1:0

Legia, ale drugi zespół. Z tym że długo w rezerwach miejsca nie zagrzałeś. Zdołałeś strzelić gola, miałeś dwie asysty, potem uraz i...  odezwali się do ciebie ludzie z ''jedynki''.

- Tak, miałem kontuzję barku i kilka meczów mi uciekło. Jak przyszedłem do Legii, zawsze moim celem było to, żeby trafić do pierwszej drużyny, starałem się na to pracować. Uważam, że dużo mnie kosztowała pierwsza runda w Legii — to był pierwszy moment, gdy musiałem opuścić dom i samemu żyć z dala od rodziny. Zmieniłem zupełnie swoje otoczenie, pod względem kolegów i trenerów. Wszystko w Warszawie czy Książenicach było dla mnie czymś, ale teraz jestem z tego zadowolony. Uważam, że sobie poradziłem, a swoją pracą zasłużyłem, żeby jechać na obóz zimowy.

Dojrzałeś do tego, żeby opuścić dom?

- Kiedy byłem dużo młodszy często płakałem gdy opuszczałem dom, na przykład jak były obozy. Nawet jak były wyjazdy na kadrę na tydzień, czy na dłużej, to na początku miałem problemy. Później się zahartowałem. Bardzo mi pomogło opuszczenie domu rodzinnego. Grając w Wiśle, mieszkałem w internacie, ale miałem tylko 40 minut do domu. To był pierwszy krok, może przejściowy, ale niezwykle istotny. Z czasem dojrzewałem i później byłem gotowy.

W Legii mieszkałeś cały czas w LTC?

-Tak, mieszkałem w LTC będąc w drugim zespole i później jak przeszedłem do pierwszej drużyny również. Ale po obozie, to było chyba w kwietniu, uznałem, że fajnie byłoby mieć swoje miejsce, tylko dla siebie. Chodziło mi o to, że jak wracałem z treningu, nie chciałem być przebodźcowany wszystkimi piłkarskimi kwestiami w ośrodku treningowym. Chciałem mieć miejsce, w którym mogłem odpocząć oraz się odciąć, czegoś się pouczyć. Dobrze nie być ciągle w jednym miejscu.

Z bursy legijnej mogłeś jechać do domu po meczu?

- Niby mogłem wrócić do domu, ale kosztowało mnie to dużo czasu. Jestem spod Krakowa, mieszkam w Tymbarku — tym od fabryki soków, mam do Krakowa półtorej godziny. Musiałem dojechać do miasta i potem busem do domu. Chyba że tata miał czas i po mnie przyjeżdżał. Na początku, jak byłem w drugiej drużynie, tego czasu było trochę więcej i spędzałem czas z rodziną, jeździłem do domu. A jak opuściłem LTC, to była możliwość, żeby rodzina do mnie przyjeżdżała.

Legia - Caernarfon Jakub Żewłakow Wojciech Urbański Jan Leszczyński

Cały rok 2024 był dla ciebie przełomowy na wielu polach, wszystko poszło do przodu? Najpierw zgrupowanie z jedynką. Potem debiut na Widzewie. To moment, który zapamiętasz do końca życia?

- Na pewno był to wyjątkowy mecz. Kryje się za tym ciekawa historia. W dniu meczu urodził się mój brat, więc mieliśmy dwa wydarzenia w rodzinie do świętowania. Na pewno był to wyjątkowy moment. Całe życie pracuje się, żeby zaistnieć w piłce, później te cele się zwiększają. Postawiłem wtedy pierwszy krok w karierze i byłem bardzo zadowolony. Ale potem pojawiły się kolejne cele i już tak bardzo nad tym debiutem nie rozmyślałem. Po tym meczu wróciłem do gry w "dwójce" i nie zmieniło się to do końca kadencji trenera Kosty Runjaicia. Gdy przyszedł trener Goncalo Feio to przywrócił mnie do "jedynki", sięgnął po mnie już w swoim drugim meczu.

Pierwszy gol z Radomiakiem to kolejna chwila, która się mocno wryła w pamięć?

- To był moment, który najbardziej zapamiętałem. Po strzeleniu gola, jak trybuny skandują twoje nazwisko, to aż ciarki przechodzą. To było fajne uczucie. Wtedy akurat starałem się skupić na zajęciach na poprawieniu strzałów. Przyszedł mecz, oddałem strzał. Wiem, że to uderzenie nie było idealne, ale wpadło. To mi pokazało, że jak będę nad czymś pracował, to nawet szczęście mi pomoże.

Jak to było wygryźć Luquinhasa, który trochę tu osiągnął, a latem powrócił jako duża nadzieja?

- Nie starałem się myśleć w ten sposób. Tylko bardziej, o tym, że jak dostanę jakąś szansę, to muszę ją wykorzystać. Od ''Luqiego'' można się bardzo wiele nauczyć, starałem się to robić na treningach. Nie skupiałem się, na tym, że muszę go wygryźć. Patrzyłem raczej na to, co on ma lepszego ode mnie i starałem się w tym podciągać.

Na jakiej pozycji czujesz się najlepiej, bo grałeś w środku, na skrzydle, a w akademii też na wahadle.

- Najlepiej czuję się w środku pola, ale mogę grać na kilku pozycjach. Czasem z tego korzystamy, rozumiem niuanse różniące grę na różnych pozycjach. Chcę mieć otwartą głowę i chęć do rozwoju, bo wiem, że jeszcze dużo przede mną.

Jak duży wpływ ma na ciebie Goncalo Feio? Pytam, bo twoi nieco młodsi koledzy na tym obozie, bardzo go chwalą.

- Od każdego trenera można coś wyciągnąć. Od wszystkich trenerów, których miałem w karierze, czegoś się nauczyłem. Trener Feio pokazał mi rzeczy, jakich jeszcze nie widziałem. Zwrócił uwagę na szczegóły, na które nikt wcześniej nie zwracał uwagi. Są to rzeczy, na które mało kto zwraca uwagę, ale wiele zmieniają.

Wojciech Urbański Claude Goncalves Gra wewnętrzna: Zieloni - Biali 0:1

Możesz podać jeden taki szczegół?

- Dla mnie ważne jest ustawienie ciała w sytuacjach boiskowych. Czasami nie zwraca się na to uwagi, a trener mi to pokazał i to daje mi na boisku więcej czasu.

Przygoda w Lidze Konferencji niby już tam byłeś, ale jeszcze nie zagrałeś.

- Jeszcze czekam na tę przygodę. Wydaje mi się, że przez pół roku miałem czas, żeby poprawić parę rzeczy i być przygotowanym na rundę wiosenną. Byłem na meczach i widziałem jak wygląda to wszystko od środka. Myślę, że dla każdego jest to marzeniem. Jestem pewny, że jeśli dalej będę tak pracował, jak ostatnio, to ten czas w końcu dla mnie nadejdzie.

Jak wygląda sytuacja twojego kontraktu?

- Jest ważny jeszcze przez pół roku i następny sezon, czyli do czerwca 2026 roku.

Sześć punktów straty do Lecha, to jest do odrobienia?

- Jestem przekonany, że to jest do odrobienia. Szczególnie jeśli utrzymamy naszą dobrą grę i naszą pracę. Bardzo wierzę w naszą drużynę, uważam, że jest wyjątkowa i jesteśmy w stanie to zrobić.

Stadion Narodowy czy Śląski? Gdzie wolałbyś zagrać finał Pucharu Polski?

- Zdecydowanie na Stadionie Narodowym. Już miałem okazję grać na nim finał Pucharu Tymbarka. Pamiętam, że byłem wtedy bardzo zestresowany. Chciałbym tam jechać jeszcze raz, żeby pokazać w pełni swoje umiejętności, bez żadnych hamulców. Wtedy oglądaliśmy mecz Legia - Lech, Legia wygrała 1:0 i bramkę zdobył Prijović.

A kolejny rywal w Lidze Konferencji? Na kogo chciałbyś trafić — Baćka, Molde, Shamrock czy Jagiellonia?

- Gdyby to była Jagiellonia, zagralibyśmy z nimi cztery mecze w krótkim odstępie czasu. Mielibyśmy takie nasze "el clasico" (śmiech). Nie zastanawiałem się nad tym. Dla mnie najważniejsze jest to, by zagrać w Lidze Konferencji i wygrać. A z kim, to już ma drugorzędne znaczenie.

Wojciech Urbański Prezentacja Legii przed sezonem 2024/2025

 

Polecamy

Komentarze (17)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.