Wspomnienia o Kazimierzu Deynie
01.09.2011 14:28
Andrzej Strejlau – Miałem przyjemność pracować razem z Kazimierzem Deyną. Najpierw na obozach centralnych juniorów, potem w reprezentacji narodowej kiedy współpracowałem z Kazimierzem Górskim i wreszcie jako trener Legii do momentu jego wyjazdu do Manchesteru City. Opinia o nim może być tylko jedna – genialny piłkarz. Fakt, że po Cruyffie i Beckenbauerze został trzecim piłkarzem świata mówi sam za siebie. Miał podobnie jak Lucjan Brychczy znakomite przewodzenie nerwowo-mięśniowe. Doskonale wyczuwał dystans, potrafił zmienić fantastycznie kierunek gry czego nie dostrzegał ani kibic ani wielu trenerów. Miał swoje dramatyczne chwile jako sportowiec. Ja pamiętam mecz z Portugalią w którym strzelił bramkę dającą nam awans na mistrzostwa świata, a cały stadion go wygwizdał. On po meczu zadeklarował, że więcej na tym stadionie nie zagra i z tego co pamiętam słowa dotrzymał.
Wiktor Bołba – Kustosz muzeum Legii Warszawa – Kazik nie był błyskotliwym dryblerem, ani sprinterem. Czasem ludzie się denerwowali, że on kręci sobie kółeczka na środku boiska, ale on kręcąc te kółeczko myślał i jak kończył to już wiedział co zrobić z piłką. I wtedy zagrywał niekonwencjonalnie, zaskakiwał wszystkich. Kazik często się zastanawiał czemu poza Warszawą ludzie go tak nienawidzą, przecież grał tez dla Polski i tyle bramek zdobył w reprezentacji, tyle sukcesów z kadrą odniósł. Zastanawiał się czemu nienawidzą go z Poznaniu skąd pochodziła jego żona. Dlaczego nienawidzą go na Wybrzeżu skąd sam pochodził. Odpowiedzi były dwie. Grał dla Legii, która nie była lubiana i doprowadzał kibiców innych drużyn do rozpaczy. Później skomplikowało mu się życie, nie dawał sobie z tym wszystkim rady, nie był tak mocny psychicznie w życiu jak na boisku. Zaczął nadużywać alkoholu i to go zgubiło. Wersje śmierci są różne wypadek – mógł zasnąć za kierownicą lub samobójstwo.
Stefan Szczepłek –To był bardzo uczciwy człowiek. Nie miał dużego wykształcenia, był prostym człowiekiem, ale bardzo uczciwym i prawym. Był normalnym chłopakiem do końca jak wtedy gdy przyszedł do Legii mając lat 19. Później niestety życie dało mu w kość. A on jako człowiek pokazał wszystkie słabości charakterystyczne dla osób, które mają problemy. Zaczął więcej pić, kolejnym etapem był hazard – w ten sposób chciał odbić sobie to wszystko co stracił. A warto wspomnieć, że przez działania nieuczciwego menedżera stracił około miliona dolarów – to jak na tamte czasy była fortuna. Siłą rzeczy w tych kasynach topił kolejne pieniądze i to go doprowadziło do skrajnego wyczerpania psychicznego. Gdyby nie to wszystko to dziś stałby tutaj sam i wspominał jak pięknie było 30 lat temu.
Jakub Konarski – kibic – Deyna był kimś w kim możemy zobaczyć samych siebie. Kiedy jeździmy za Legią po całym kraju czujemy jak jesteśmy znienawidzeni jako warszawiacy, jako ludzie identyfikujący się z warszawskim klubem. On jako piłkarz czuł coś podobnego, jako nieliczny gracz w historii. Dowodem na to jest rok 1977 i mecz z Portugalią na stadionie w Chorzowie. Jako genialny piłkarz miał też zwykłe ludzkie słabości. Te słabości i zbytnia wiara w ludzi zrujnowały mu życie.
Inne wspomnienia o Kazimierzu Deynie - kliknij tutaj
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.