Wszystkie drogi prowadziły do Warszawy
06.08.2008 23:11
- W moim przypadku okazuje się, że wszystkie drogi w końcu prowadziły do Warszawy. Niewiele przecież brakowało, bym został w Groclinie i w piątek znalazłbym się po przeciwnej stronie, niż teraz jestem. W Polonii zagrałem w ekstraklasie w sezonie 1993/94 i wtedy po raz pierwszy miałem przyjemność grać przeciwko Legii. Oni szli po mistrzostwo. My spadaliśmy z ligi. W Polonii przeważała młodzież. Graliśmy o nazwiska. Ten mecz to była przygoda, wyzwanie. Nie przestraszyliśmy się jednak - mówi zawodnik Legii <b>Piotr Rocki</b>.
Z piłkarzem Legii Piotrem Rockim rozmawia Maciej Weber.
Cieszy pana start ekstraklasy?
- Po południu przejeżdżałem obok siedziby PKOl. Z daleka widziałem kamery i światła reflektorów. Od razu pomyślałem: Oho, nareszcie. Nie wiedziałem wtedy, jaka była decyzja, miałem wyłączony telefon. Dowiedziałem się dopiero wieczorem. Nie mogłem się już doczekać.
Dla pana pierwszy mecz będzie miał szczególne znaczenie. Gracie z Polonią, a to w jej barwach zadebiutował pan w ekstraklasie 14 lat temu. Latem Polonia z kolei przejęła Groclin, w którym występował pan przez trzy sezony.
- W moim przypadku okazuje się, że wszystkie drogi w końcu prowadziły do Warszawy. Niewiele przecież brakowało, bym został w Groclinie i w piątek znalazłbym się po przeciwnej stronie, niż teraz jestem. W Polonii zagrałem w ekstraklasie w sezonie 1993/94 i wtedy po raz pierwszy miałem przyjemność grać przeciwko Legii. Oni szli po mistrzostwo. My spadaliśmy z ligi. W Polonii przeważała młodzież. Graliśmy o nazwiska. Ten mecz to była przygoda, wyzwanie. Nie przestraszyliśmy się jednak. Do przerwy prowadziliśmy, zresztą po moim strzale. To była moja pierwsza bramka w ekstraklasie. Przegraliśmy 1:2, ale wymęczyliśmy Legię. Dziś siły są wyrównane. Groclin... przepraszam, Polonia to naprawdę mocna drużyna. Nie mogę jeszcze się przyzwyczaić, bo przecież trzy czwarte tej drużyny stanowią zawodnicy Groclinu.
Ma pan przekonanie, że w końcu w derbach Warszawy znalazł się pan po właściwej dla siebie stronie?
- Zawsze kibicowałem Legii, ale doceniam to, co zrobiła dla mnie Polonia. Bez niej nigdy nie zadebiutowałbym w ekstraklasie. Nie strzeliłbym też tego pierwszego gola. Jestem takim zawodnikiem, który grając dla danego klubu, daje z siebie absolutnie wszystko. Tak było w Górniku, tak samo w Odrze i Groclinie. Obiecuję, że tak samo będzie w Legii.
Grał pan w kilku meczach derbowych. W Wielkopolsce były to mecze Lecha Poznań z Groclinem, na Śląsku Odry Wodzisław z Górnikiem Zabrze czy Górnika z Ruchem Chorzów. Jakie ma pan wspomnienia z tych spotkań?
- Wszędzie mecz derbowy jest świętem. Sytuacja wszędzie też wygląda podobnie jak w Warszawie, jeżeli chodzi o siłę kibiców. W Wielkopolsce przychodzi 20 tys. ludzi na Lecha, a na Groclin przychodziło kilka tysięcy. Tak samo było na Śląsku. 20 tys. szło na Górnika Zabrze i najwyżej 5-6 tys. na stadion w Wodzisławiu. W Warszawie jest podobna różnica pomiędzy Legią a Polonią.
Czy ze względu na frekwencję pana zdaniem prawdziwe derby to te przy Łazienkowskiej?
- Zobaczymy, ilu kibiców przyjdzie na mecz w piątek wieczorem i jak będą dopingowali. Wiadomo, jak to ostatnio wygląda. W Warszawie na Łazienkowskiej brakuje dopingu, na wyjazdach bywa tak, że aż chce się grać dla tych kibiców. Teraz gramy u siebie i nie wiadomo, jak będzie, ale na taki mecz jak derbowy doping powinien być mocny.
Jaka jest szansa, że jedyny warszawiak wystąpi w podstawowym składzie Legii?
- Szansa jest zawsze. Trudno powiedzieć. Rywalizacja jest duża. Mamy tak "wypasioną" kadrę, że trener ma mnóstwo możliwości, może wybierać z 25 zawodników. Bardzo bym chciał nie tylko dostać szansę, ale jeszcze spiąć to wszystko klamrą i znowu strzelić bramkę. Tym razem dla Legii. Inaczej podchodzi się do meczu, gdy gra się od początku. Ale można wejść na pięć minut i też strzelić gola. No, wystarczy, jak dogram. Każdy kij ma dwa końce. Kiedyś cieszyłem się, jak strzelałem Legii, teraz bardzo bym chciał strzelić dla niej. Tym bardziej że grając w przeciwnych drużynach, jeszcze nigdy nie zdobyłem gola przy Łazienkowskiej.
Polonia i Legia w ostatnich rozegranych u siebie sparingach zaprezentowały się bardzo słabo. Czy to znaczy, że obie drużyny jeszcze nie są przygotowane do sezonu?
- Inaczej podchodzi się do sparingów w samo południe, gdy jest "lampa", 40 stopni i gdy ważne jest tylko to, żeby się pokazać. A co innego zagrać "przy świeczkach", przy jupiterach, o punkty. Trening to trening, sparing to sparing. A mecz jest świętością. Zwłaszcza taki jak ten z Polonią.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.