Zagłębie - Legia 2:3 (0:1) - Na kłopoty Radović
09.02.2018 20:30
Relacja na żywo (kliknij tutaj)
Legia Warszawa w trakcie zimowego okresu przygotowawczego testowała kilka różnych rozwiązań taktycznych. Trener Romeo Jozak w pierwszym oficjalnym meczu o punkty w 2018 roku, zdecydował się na skorzystanie z ustawienia 4-3-3.
W początkowych fragmentach potyczki goście byli stroną dominującą i nie pozwalali „Miedziowym” na zbyt wiele. Ekipa z Łazienkowskiej grała odpowiedzialnie, mądrze i trzymała się założeń przedmeczowych. Przechodząc do ofensywy, skrzydłowi, czyli Sebastian Szymański i Kasper Hamalainen próbowali zagęszczać środek pola, natomiast boczni defensorzy chętnie włączali się do ataku i byli wysoko ustawieni. Na jednego z liderów wyrastał Philipps. Luksemburczyk biegał w centralnej części boiska, wystawiał się do podań. Często również schodził niżej, aby asekurować obrońców. Nowy nabytek dokładnymi podaniami starał się obsługiwać kolegów z przodu.
Legioniści nie zwalniali tempa i korzystając z nieporadności lubinian, odważniej podchodzili do rywali i kreowali dogodne sytuacje. Po dochodzącym dośrodkowaniu Szymańskiego z rzutu wolnego, bliski szczęścia był William Remy. W 16. minucie centra „Szymiego” zapewniła warszawiakom prowadzenie. Po rzucie rożnym, trochę zagotowało się w „szesnastce”, a Jarosław Niezgoda zdołał głową skierować futbolówkę do siatki. Warto podkreślić, iż atakujący przyjezdnych znajdował się pod kryciem dwóch zawodników Zagłębia, ale w powietrzu spisał się bezbłędnie.
Po stracie gola miejscowi zaczęli się stopniowo otwierać i przebywać na połowie Legii. W defensywie, stołeczny klub działał błyskawicznie, przez co oddalał zagrożenie bądź kasował akcje w zarodku. Nawet po stracie gości, reszta graczy szybko reagowała wracając do obrony i tworząc przewagę liczebną. Na wyprzedzenie starał się grać Pazdan, co mogło się podobać. Spokojem i rozwagą imponował Remy. Z biegiem czasu gospodarze wrzucali piąty bieg i stworzyli sobie kilka groźnych sytuacji, głównie po dośrodkowaniach z bocznych sektorów boiska. W polu karnym za wygraną nie dawał Arkadiusz Malarz. 37-latek, nawet po przegranych pojedynkach główkowych przez warszawską defensywę, popisywał się skutecznymi interwencjami.
Zespól Mariusza Lewandowskiego przede wszystkim szukał zagrożenia po skrzydłach, ponieważ środek pola został znacząco opanowany przez mistrzów Polski. Tuż przed przerwą do wyrównania powinni doprowadzić lubinianie. Filip Jagiełło zagrał w pole karne do wybiegającego Jakuba Maresa, natomiast w kluczowym momencie Remy ofiarnym wślizgiem przeszkodził napastnikowi, który fatalnie chybił.
Po zmianie stron na placu gry pojawił się Eduardo da Silva. Chorwat zastąpił kontuzjowanego Szymańskiego i powędrował na jego pozycję nie zmieniając ustawienia. Drużyny dopiero co ponownie wybiegły na murawę, a „Miedziowi” cieszyli się już z trafienia. Bartłomiej Pawłowski zwiódł Artura Jędrzejczyka i dośrodkował z lewej nogi. W polu karnym pazerność pokazał Mares, który wyprzedził Pazdana i pokonał Malarza. Po chwili gospodarze chcieli pójść za ciosem. Alan Czerwiński przebojem ruszył środkiem pola i będąc na skraju „szesnastki” potężnie kropnął. Bramkarz gości wybił piłkę w kierunku nadbiegającego Jagiełły i przy dobitce również wyszedł z opresji ratując zespół. Trzeba przyznać, ze to była interwencja meczu, kolejki, a może i sezonu. „Wojskowi” stracili trochę pewności siebie i rzadziej tworzyli dogodne sytuacje strzeleckie. Piłkarzom Jozaka w niektórych sytuacjach puszczały nerwy, które wynikały z bezradności i dużej liczby strat w niemal każdym sektorze. Naczelnym wodzem w linii defensywnej stał się Remy. Francuz ratował i gasił praktycznie wszystko, co paliło się w jego obrębie.
Sygnał do walki starali się także dać Philipps wespół z Niezgodą. Ten pierwszy groźnie kropnął z dalszej odległości zmuszając Leciejewskiego do gimnastyki między słupkami. Z kolei „Jaro” w 68. minucie, indywidualnym rajdem, zszedł do środka i płaskim strzałem zza pola karnego drugi raz umieścił futbolówkę w siatce.
W 86. minucie na murawę, po 250 dniach nieobecności, wtargnął Miroslav Radović. „Bratko” zmieniając Niezgodę spowodował, iż Eduardo zaczął pełnić rolę typowej „dziewiątki”. W doliczonym czasie gry, sędzia Mariusz Złotek, po weryfikacji wideo, przyznał Zagłębiu rzut karny. Wcześniej arbiter dopatrzył się ręki Pazdana. „Jedenastkę” na gola pewnie zamienił Mares. Gdy mecz nieuchronnie zbliżał się do końca, boleśnie powalony w polu karnym rywali został Eduardo. Złotek wskazał na „wapno”, a zwycięską bramkę zdobył Radović. Co to był za powrót! Wynik już nie uległ zmianie, a trzy punkty zapewnił Legii ten, który tak mocno walczył o powrót na boisko. Brawo!
Autor: Maciej Ziółkowski
Zagłębie Lubin - Legia Warszawa 2:3 (0:1)
Mares (46. min. i 90. min. (k.) - Niezgoda (17. min. i 68. min.), Radović (90. min.)
Żółte kartki: Balić, Janus, Guldan - Malarz, Hlousek, Antolić
Zagłębie: Leciejewski - Czerwiński, Guldan, Kopacz, Balić - Janoszka (46' Janus), Matuszczyk, Jagiełło, Kubicki (78' Żyra), Pawłowski (68' Moneta) - Mares
Legia: Malarz - Jędrzejczyk, Remy, Pazdan, Hlousek - Antolić, Philipps, Mączyński - Hamalainen, Niezgoda (86' Radović), Szymański (46' Eduardo)
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.