Zagłębie Lubin – najbliższy rywal Legii
15.03.2008 21:19
Po sosnowieckiej kompromitacji „Wojskowi” będą próbować zrehabilitować się w kolejnym ligowym meczu. Problem w tym, że poprzeczka będzie zawieszona tym razem bardzo wysoko – do Warszawy przyjeżdża mistrz Polski, czyli Zagłębie Lubin. „Miedziowi” są w doskonałej formie, dysponują znakomitą i szeroką kadrą i aż dziwne jest, że zajmowali przed rozpoczęciem kolejki dopiero piąte miejsce w tabeli, gdyż potencjał sytuuje ich w gronie drużyn, które powinny walczyć przynajmniej o tytuł wicemistrza kraju.
Lubinianie wiosną z meczu na mecz prezentują się coraz lepiej. Zaczęli od pokonania GKS-u Bełchatów 1:0, zremisowali 0:0 w Poznaniu, by w ostatniej kolejce rozbić 3:0 Odrę. Patrząc na grę „Miedziowych” widać znakomite przygotowanie fizyczne oraz wzajemne zrozumienie, w efekcie czego Zagłębie obok Dyskobolii prezentuje aktualnie najlepszy futbol spośród wszystkich ligowych drużyn.
Zagłębie gra niespotykanym w polskiej lidze ustawieniem 4-1-4-1 z dwójką ofensywnych środkowych pomocników i tylko jednym defensywnym, niekiedy przechodząc na 4-4-2. Zespół ustawiony jest bardzo ofensywnie, linia obrony gra wysoko, skrzydłowi starają się schodzić do środka pełniąc rolę napastników, a ich pozycje dublują niezwykle ofensywnie ustawieni boczni obrońcy. Lubinianie potrafią rozgrywać atak pozycyjny, długo utrzymują się przy piłce, a dzięki dużej ruchliwości pomocników ich akcje są szybkie, płynne i nieszablonowe, co daje bardzo widowiskowy jak na polskie warunki futbol.
Bramkarz to jeden ze słabszych punktów lubinian. Aleksander Ptak, zastępujący kontuzjowanego Michala Vaclavika przyzwoicie prezentuje się na linii, dobrze też broni strzały z dystansu i ma nie najgorszy refleks, jednak im dalej od bramki, tym większe ma problemy. Szczególną trudnością jest dla niego przystosowanie się do wysoko ustawionej linii obrony i jej asekurowanie poza polem karnym, przez co czasami zdarza mu się zaliczyć pusty przelot. W powietrzu też nie imponuje, trzeba jednak pamiętać, że przy doskonale grających głową obrońcach rzadko kiedy musi wychodzić do górnych piłek.
Obrona Zagłębia to najsilniejsza formacja defensywna w całej polskiej lidze. Tylko lubinianie chyba mogli pozwolić sobie na odesłanie do rezerw najlepszego defensora ligi, Manuela Arboledy. Oprócz Kolumbijczyka w meczu z Legią zabraknie też Grzegorza Bartczaka, co jest sporym osłabieniem. Jednak nawet bez nich obrona Zagłębie będzie niezwykle trudna do sforsowania. Jej trzon stanowi para środkowych defensorów - Michał Stasiak i Sreten Sretenović. Stasiak nie imponuje szybkością ani zwrotnością, jednak doskonale się ustawia i kryje oraz kapitalnie gra w powietrzu. Z kolei wysoki, potężny i niezwykle silny Sretenović przerasta pod każdym względem polską ligę – imponuje nie tylko parametrami fizycznymi, ale również sprawnością, techniką i wiedzą taktyczną i aż dziwne, że piłkarza takiej klasy w ogóle udało się do gry w polskiej lidze namówić. Za Bartczaka na prawej obronie zagra zapewne Vidas Alunderis i będzie to na pewno najsłabszy punkt defensywy „Miedziowych”. Litwin jest waleczny i silny, ale powolny i mało zwrotny, a jego wyszkolenie techniczne jest dość marne. Alunderis pomimo swego doświadczenia potrafi się niekiedy zagapić przy ustawianiu się i kryciu, nie nadąża też przy szybkim rozgrywaniu akcji przez rywala, a i w ofensywie też nie błyszczy, choć bardzo się stara. Lepiej prezentuje się po lewej stronie Mate Lacić, również potężne chłopisko, jednak o przyzwoitej dynamice i wyszkoleniu technicznym – i z jego strony grozi Legii znacznie więcej, a na ławce jest jeszcze szybki i zwinny, choć bardzo chaotyczny Tiago Gomes. Wszyscy defensorzy poza Gomesem znakomicie grają w powietrzu i każdy z nich ma minimum 185 cm wzrostu, więc gra przeciw nim górną piłką, a nawet górne dośrodkowania są skazane na niepowodzenie.
Druga linia swoim potencjałem nie ustępuje defensywie. Rolę jedynego defensywnego pomocnika pełni Dariusz Jackiewicz, jeden z najbardziej niedocenianych zawodników polskiej ligi. Ogromne doświadczenie pozawala mu znakomicie ustawiać się i przerywać większość akcji rywala. Jackiewicz jednak to nie typowy, waleczny „przecinak”, ale zawodnik o przyzwoitym wyszkoleniu technicznym i bardzo dobrym przeglądzie pola, prawdziwy przywódca i organizator drużyny – to właśnie od niego rozpoczyna się niemal każda akcja lubinian. Pozostali dwaj środkowi pomocnicy odpowiadają przede wszystkim za ofensywę. Zabraknie co prawda Rui Miguela, ale parę rozgrywających Maciej Iwański i Michał Goliński chciałby mieć w składzie każdy trener w Polsce. Pierwszy z nich wyrósł już ponad polską ligę – jest dobrze wyszkolony technicznie, dynamiczny, wytrzymały i ma silne i precyzyjne uderzenie z prawej nogi, ale nie są to najważniejsze atuty Iwańskiego. Piłkarz ten ma bowiem przede wszystkim znakomity przegląd pola i doskonałe podanie, zarówno prostopadłe, jak i krzyżowe. Nie robi mu różnicy, czy wymiana podań jest na małej przestrzeni, czy też piłka ma być zagrana precyzyjnie na dalszą odległość. Wspiera go Goliński, zawodnik o dobrej technice, umiejący również obsłużyć partnera precyzyjnym podaniem oraz mocno uderzyć z dystansu, dla odmiany z lewej nogi, jednak od Iwańskiego różni go brak przyspieszenia, słaba koordynacja ruchowa i mała wydolność, dobrze za to gra głową. Obaj ci piłkarze do tego kapitalnie wykonują stałe fragmenty gry. Na prawym skrzydle lukę po Wojciechu Łobodzińskim szybko wypełnił utalentowany Szymon Pawłowski, zawodnik przypominający bardzo parametrami i stylem gry Jakuba Błaszczykowskiego, choć na pewno nie mający jeszcze takich umiejętności. Jest szybki, dobrze wyszkolony technicznie, ma duże przyspieszenie i dobry drybling, nie boi się też walki kontaktowej. Na lewej flance pewne miejsce ma z kolei Robert Kolendowicz, zawodnik o niewiarygodnej szybkości i równie imponującym przyspieszeniu, do tego zwinny i przyzwoicie wyszkolony technicznie, lubujący się w rajdach po skrzydle. Kolendowicz ma jednak dwie poważne wady – po pierwsze mało widzi na boisku i z rzadka dostrzega partnerów, po drugie każdy kontakt powoduje natychmiastowe przewrócenie się byłego piłkarza ŁKS-u. Obaj skrzydłowi, a zwłaszcza Kolendowicz specjalizują się też w „jaskółkach”, czyli wymuszaniu rzutów wolnych przy kontakcie z rywalem. Znacznie gorzej prezentuje się ławka rezerwowych – przez kartki i kontuzje z wartościowych zawodników do Warszawy przyjadą tylko Mateusz Bartczak i Dawid Plizga.
Średniej klasy, ale mający mało pracy bramkarz, doskonała defensywa i druga linia – czego więc brakuje Zagłębiu, by walczyć o obronę mistrzowskiego tytułu? Napastnika. Na szpicy gra bowiem doskonale znany kibicom z Łazienkowskiej Piotr Włodarczyk. „Nędza” jest jeszcze wolniejszy i gorzej skoordynowany ruchowo niż kiedyś i pudłuje równie często jak pudłował, ma jednak kilka atutów – umie ustawić się w polu karnym, uderzyć głową, a także minąć rywala zwodem w prawą stronę. Co z tego, skoro strzały „Włodara” zwykle lecą w bramkarza, a jeszcze częściej obok bramki lub nad nią. Jego zmiennikiem jest będący w kiepskiej formie Michał Chałbiński, dość mocno przypominający „Nędzę” pod względem stylu gry, a zwłaszcza skuteczności. Chałbiński nieco lepiej od Włodarczyka gra tyłem do bramki, jednak jego dyspozycja po urazach jest na dzień dzisiejszy bardzo słaba.
Trener Rafał Ulatowski ma jeszcze jeden potężny atut do dyspozycji – stałe fragmenty gry. Każdy korner oraz rzut wolny w pobliżu bramki to śmiertelne zagrożenie dla każdego rywala. Prawonożny Iwański i lewonożny Goliński potrafią zarówno uderzyć bezpośrednio na bramkę, jak i doskonale dośrodkować. A w polu karnym czekają na takie centry kapitalnie grający głową Stasiak, Sretenović i Lacić, a dzielnie sekundują im Alunderis i Włodarczyk. Wiele goli dla Zagłębia pada właśnie po stałych fragmentach gry, o czym boleśnie przekonali się w poprzednim meczu z Zagłębiem na Łazienkowskiej piłkarze i kibice Legii.
Legia jest wyżej w tabeli, Legia gra u siebie, ale to nie „Wojskowi” są faworytem niedzielnego meczu. Kadrowo Zagłębie przewyższa stołeczną jedenastkę, a aktualną formę obu drużyn dzieli przepaść. Lubinianie wiosną nie tylko nie przegrali meczu, ale nawet nie stracili gola. Patrząc na grę obu zespołów w wiosennych meczach wydaje się, że zdobycie choćby jednego punktu będzie dla Legii bardzo korzystnym wynikiem.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.