Domyślne zdjęcie Legia.Net

Zawinił przepalony kabel

Redakcja

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

15.10.2007 09:00

(akt. 22.12.2018 00:26)

Takiej kompromitacji dawno nie było. W sobotę trzy minuty po rozpoczęciu drugiej polowy meczu Polska - Kazachstan, gdy przegrywaliśmy 0:1, jakby jeszcze nerwów było mało, na stadionie Legii zgasło światło. Spotkanie trzeba było przerwać na prawie pół godziny. Natychmiast pojawiły się komentarze: jak my mamy dobrze zorganizować Euro 2012, skoro na stołecznym stadionie po prostu wysiada światło?
- Nagle zrobiło się ciemno - opowiada Michał Mozyrko, pracownik działu reklamy jednej z rozgłośni radiowych, który oglądał mecz na krytej trybunie. - Zostało tylko dość mizerne oświetlenie tunelu dla piłkarzy. Nie było żadnej paniki, dominowały raczej żartobliwe komentarze, że ktoś poprzecinał kable, bo przegrywamy - opowiada. W internecie niemal natychmiast zaroiło się od komentarzy. Wszyscy zadawali sobie pytanie: jak mogło do tego dojść? Jedna z hipotez mówiła, że awarię spowodowały farelki dodatkowo zainstalowane w sektorze dla VIP-ów, które doprowadziły do przeciążenia sieci. Byli też tacy, co psioczyli na przestarzałą infrastrukturę stadionu. Ci trafili. - Jeden z kabli się upalił - tłumaczy Tomasz Strzyga, pracownik techniczny na stadionie Legii Warszawa, który usuwał awarię. - To był stary kabel, jeszcze z lat 60. Zrobiła się ogromna nerwówka. Nie pamiętam, kiedy zgasło światło, nie pamiętam, o której piłkarze ponownie zaczęli mecz. Wiedziałem tylko, że UEFA daje na takie naprawy określony czas. Szczęśliwie udało nam się w tym czasie zmieścić - dodaje Strzyga. Wyjaśnia, że awaria nastąpiła w jednej z dwóch rozdzielni. Była na tyle poważna, że odcięła dopływ energii do obu. - Musieliśmy usunąć uszkodzony kabel zasilający i odczekać, aż lampy na masztach się ochłodzą, dopiero wówczas można było ponownie uruchomić dostawę prądu - opowiada. Wszystko zajęło 29 minut. A czas miał w tym przypadku ogromne znaczenie. Gdyby przerwa w meczu trwała dłużej niż pół godziny, Kazachowie mogliby nie zgodzić się na dalszą grę, a kontynuację spotkania trzeba byłoby przełożyć na inny termin. Na szczęście do tego nie doszło. Jak twierdzi Michał Listkiewicz, prezes PZPN, pretensji nie mieli też ani delegat UEFA, ani sędziowie. - Spotkałem się z nimi po meczu. Nie ma mowy o żadnych karach dla federacji lub organizatorów meczu. Takie rzeczy się zdarzają i nic nie można poradzić. Nie było w tym perfidnego działania żadnego człowieka - podkreślił. Także Leo Beenhakker, trener polskiej reprezentacji, uspokaja: - Nie płakałbym specjalnie nad tym wydarzeniem. Przecież wszystko, co tworzą ludzie, nawet najdoskonalsze auta, prędzej czy później się psuje. Nie pierwszy raz w mojej karierze spotykałem się z tym, że w trakcie meczu nagle zgasły reflektory. Selekcjoner dodaje, że najważniejsze w takim momencie dla zawodników jest to, by nie stracić koncentracji, zostać w grze. - Nie można odpłynąć myślami za daleko, trzeba ciągle myśleć o czekającym człowieka meczu, o tym, jak go wygrać - mówi Beenhakker. Czy można było uniknąć wpadki? Zdaniem rzecznika prasowego Legii - nie. - Instalacja na wszystkich polskich stadionach była dobra w latach 60. czy 70. W meczu Polska - Kazachstan, przy tak wielkiej liczbie odbiorników energii, nastąpiło przesilenie i kable po prostu nie wytrzymały - mówi Paweł Wargenau. Jego zdaniem problemy z dostawą energii nie mogły zagrozić bezpieczeństwu kibiców, bo bardzo szybko włączono obowiązkowe zasilanie awaryjne. Niestety, takie sytuacje mogą się nadal zdarzać, i to nie tylko w Warszawie. - To nie jest problem tylko Legii. Nie ma w Polsce stadionu, który miałby wystarczające zasilanie. Trzeba jak najszybciej zacząć budować nowe obiekty według międzynarodowych standardów - dodaje Wargenau. Także jeden z najnowocześniejszych stadionów - Lecha Poznań - czeka modernizacja. - Wprawdzie mamy instalacje z lat 90., ale nigdy nie można wykluczyć podobnych awarii - przyznaje Janusz Rajewski, dyrektor Poznańskich Ośrodków Sportu i Rekreacji. Choć marna to pociecha, takie sytuacje zdarzały się też w innych krajach. - Dwa lata temu podczas meczu Bundesligii zgasło światło, wtedy na pół godziny trzeba było przerwać mecz. Jednak powodem nie było przeciążenie instalacji. Winowajcami byli robotnicy, którzy podczas prac modernizacyjnych w pobliskiej elektrowni nieopatrznie przecięli kable - opowiada Patrick Krull, dziennikarz zajmujący się futbolem w "Die Welt". Również w Wielkiej Brytanii kilkakrotnie dochodziło do podobnych sytuacji. - Wtedy też pojawiły się spekulacje, że ta awaria wcale nie była dziełem przypadku czy zwykłego przeciążenia sieci. Kilka osób zostało oskarżonych o celowe wyłączenie światła. Wiadomo, w zakładach bukmacherskich przerwane mecze nie są uwzględniane - mówi Matt Tench, dziennikarz sportowy z "The Independent". Zdaniem zagranicznych ekspertów to jednak niepokojące, że do takiego zdarzenia doszło w Polsce podczas ważnego meczu. - To w końcu eliminacje do Euro 2008. Nie pamiętam, by kiedykolwiek zgasło światło w Wielkiej Brytanii podczas równie istotnych spotkań - mówi Tench. - Macie jeszcze pięć lat. Musicie się dobrze przygotować - radzi Krull. Marcin Roszkowski, rzecznik ministra sportu, zapewnia, że taka sytuacja jak w sobotę w Warszawie nie ma prawa wydarzyć się w czasie mistrzostw Europy. - Stadiony będą nowoczesne i spełnią najwyższe światowe standardy - obiecuje.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.