Zbigniew Boniek: Polska piłka umiera
19.07.2010 16:40
- Prawie wszyscy właściciele klubów w Polsce, zanim zainwestowali w kluby, byli osobami zupełnie anonimowymi, mało kto znał ich nazwiska. Na piłce nożnej generalnie bardzo ciężko jest zarobić. Nie można tego nawet nazwać inwestycją, bardziej kaprysem, narkotykiem. Poza tym pamiętajmy, że klub piłkarski to specyficzny interes. Ma wielu udziałowców, którzy nie posiadając ani jednej akcji, czują się - i mają do tego prawo - współwłaścicielami. Mam na myśli kibiców, miasto, dzielnicę. Dlatego system zarządzania klubami jest zupełnie inny, niż klasycznym biznesem.
Niewielu zarobiło na piłkarskim biznesie, ale jednak jacyś szczęśliwcy są.
- Dobrym przykładem jest Gianpaolo Pozzo i jego Udinese. Jedna wizyta w Udinese wystarczy, by przekonać się, ile Pozzo wkłada pieniędzy w skauting. Mają tam specjalną salę audiowizualną dla skautów, w której mieści się około 30 telewizorów, podłączonych do około setki dekoderów. Stworzyli komputerową bazę z wszystkimi piłkarzami z całego świata, jacy pozostają w orbicie ich zainteresowań. Pod względem skautingu Udinese jest numerem "jeden" w Europie, a może i na świecie. O każdym piłkarzu, którego chcą sprowadzić, wiedzą wszystko. Interesują ich przede wszystkim zawodnicy od lat 16 do 19, a w dalszej kolejności sprawdzają tych starszych - od lat 19 do 21. Ten ogrom pracy i nakładów zwraca się. Wystarczy przeliczyć ilu piłkarzy Udinese wykreowało i w ostatnich latach sprzedało, zarabiając na tym krocie.
Jak to wygląda w Polsce?- Najczęściej skauting sprowadza się do tego, że przyjeżdżają menedżerowie z kasetami i każdy próbuje wcisnąć swoich zawodników. A jakie wynikają z tego korzyści, to wystarczy zrobić rachunek ekonomiczny ruchów transferowych polskich klubów na przestrzeni ostatniej dekady. Ilu kupiliśmy wartościowych piłkarzy z zagranicy, którzy w Polsce zrobili wielką karierę i byli gdzieś z zyskiem sprzedawani? Odsetek tych trafionych ruchów transferowych jest naprawdę niewielki.
Dlaczego w innych krajach na piłce udaje się robić biznes, a w Polsce nie?
- Brakuje nam "oligarchów", ludzi bogatych, którzy chcieliby zainwestować w piłkę swoje pieniądze. A jeśli kilku takich się pojawi, to popełniają mnóstwo błędów i ich kroki oparte są na kaprysach, a nie na biznesowym działaniu, jakim musi się kierować każda dobrze obmyślana inwestycja. W perspektywie Euro 2012 szefostwo PZPN-u powinno usiąść do stołu z ministrami sportu i finansów, by stworzyć program działania i strukturę zarządzania polskim sportem na najbliższe 10 lat. Trzeba się zastanowić, czy państwo na polskim sporcie musi zarabiać, czy wręcz przeciwnie, powinno jeszcze więcej do niego dołożyć. Nawet Hiszpania wprowadziła specjalne ulgi podatkowe dla piłkarzy, żeby kluby miały interes w sprowadzaniu największych gwiazd. U nas jest na odwrót. Nasze kluby i ich piłkarze płacą olbrzymie sumy podatku VAT od transferów, od kontraktów. Myślę, że zbiera się z nich większa kwota od tej, którą budżet państwa zasila rozwój piłki.
Rozmawiał: Michał Białoński
Zapis całej rozmowy w portalu interia.pl
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.