Zmiany w sporcie w TVP: Basałaj zrobi porządek?
18.07.2002 14:07
- Nie jestem killerem, który przychodzi i najpierw strzela, a potem zadaje pytania - mówi "Gazecie" nowy szef sportu w TVP Janusz Basałaj. Jednak w redakcji sportowej TVP spodziewane są duże zmiany. Niewykluczone, że odejdzie Dariusz Szpakowski.
Basałaj jest twórcą działu sportowego Canal+. Od 1 września rozpoczyna pracę w TVP. Ponoć na Woronicza - choć oficjalnie nikt tego nie chce potwierdzić - zrozumiano wreszcie, że sport nie jest prezentowany najlepiej.
- Mamy prawa do wielu ciekawych wydarzeń sportowych. Janusz Basałaj będzie odpowiedzialny za zrobienie z nich dobrych relacji, które byłyby przeprowadzane z szacunkiem dla widzów - mówi "Gazecie" dyrektor generalny TVP Maciej Kosiński.
Basałaj nie chce zdradzić swoich planów. Jak się jednak dowiedzieliśmy nieoficjalnie, w trakcie rozmów z szefami telewizji publicznej dostał przykaz, by zrobić wreszcie porządek ze sportem. Z pracą może pożegnać się m.in. Dariusz Szpakowski. Także Włodzimierz Lubański raczej nie będzie komentował meczów. Podobnie jak Jan Tomaszewski, który najprawdopodobniej nie będzie już piłkarskim ekspertem TVP.
TVP chce też kupić wspólnie z Polsatem - podobnie jak w przypadku MŚ w 2006 r - prawa do kolejnych edycji piłkarskiej Ligi Mistrzów (Polsat traci możliwość pokazywania LM w 2003 r.).
Jacek Adamczyk: Odchodzi Pan z Canal+ w dość trudnym momencie dla europejskich telewizji kodowanych. Boi się Pan, że Canal+ zniknie z polskiego rynku?
Janusz Basałaj: Nie można za daleko posuwać się w łączeniu faktów. Problemy, jakie ma właściciel platformy, bezpośrednio nie dotykały ani mnie, ani polskiej redakcji. Dostałem propozycję z TVP, nie pierwszą z innej stacji, i po ośmiu tłustych latach pracy w Canal+ przyszedł czas na zmianę. Nie była to ani ucieczka z tonącego okrętu, ani opuszczenie ludzi w potrzebie. Może niektórych to zaskoczyło, stacja była utożsamiana przecież z moją osobą, ale ja nie brałem ślubu z Canal+. Pozostała tam grupa ludzi, którzy razem ze mną pracowali nad tym, aby sport w Canal+ był postrzegany bardzo dobrze.
Nikt z tej grupy nie dołączy do Pana?
- Podpisałem czteroletnią umowę. Idę do TVP 1 września. Tego dnia nikogo z Canal+ ze sobą nie zabieram.
Warto się przenosić? W Canal+ sport był bardzo ważny, w Telewizji Polskiej traktowany jest czasami jak piąte koło u wozu. Przerywa się w decydujących momentach transmisje, magazyny pokazuje po północy.
- Canal+ jest jak wielki, zdobywający trofeum za trofeum klub. TVP jest jak reprezentacja - każdy się na niej zna, każdy od niej wymaga, każdy ja ogląda, ale czy akurat z sympatią kibicuje, to już inna sprawa. Dla mnie jest to jednak krok do przodu.
Oczywiście, przerywanie transmisji jest naganne, albo dopuszczanie do tak dziwnych wydarzeń, jak słynna relacja z Wisły przy okazji startów Adama Małysza. Podobnych rzeczy nie mógłbym zaakceptować. Nie wyobrażam sobie, bym nie miał nic do powiedzenia w kwestiach transmisji z MŚ czy ME. Chciałbym, żeby po czterech latach mojej pracy ludzie oglądający sport w TVP nie przełączali się na inne kanały, tak jak kiedyś prezydent Aleksander Kwaśniewski oglądający występy naszego najlepszego skoczka. I żeby nie denerwował ich sposób relacjonowania meczu, żeby nie wyciszali głosu.
Ponoć szefowie TVP nakazali Panu zrobienie porządku w redakcji sportowej.
- Nie jestem killerem, który przychodzi i najpierw strzela, a potem zadaje pytania. Jestem świadom pracy, jaka mnie czeka. I jestem pod wrażeniem praw do transmisji, jakie ma telewizja publiczna - igrzyska zimowe i letnie, mistrzostwa Europy w piłce nożnej, najprawdopodobniej MŚ w 2006 roku, mecze polskich drużyn w europejskich rozgrywkach, a przede wszystkim spotkania reprezentacji.
Unika Pan odpowiedzi. Czyli nie będzie tak oczekiwanej sportowej rewolucji w TVP?
- Świat potrzebuje ewolucji, nie rewolucji. To słowo źle mi się kojarzy.
Czyli jednak myśli Pan o zmianach?
- Cały czas. Nie chcę stosować uników. Coś tam sobie w głowie ustawiam, coś przesuwam. Z paroma ludźmi się nie zgadzam, na paru liczę. Ale na razie zachowuję to dla siebie. Wszystko ujawnię po 1 września. Szef redakcji sportowej w tak wielkiej telewizji ma swoje ambicje, chciałby ustawić coś po swojemu, coś zmienić. To oczywiste.
Czy więc Włodzimierz Szaranowicz i Dariusz Szpakowski będą pracować w TVP po wsze czasy?
- Nikt nie może mieć stałego miejsca w telewizji. To kwestia dobrze wykonywanej pracy. Przy całym szacunku dla tych komentatorów mam o nich zdanie, jakie mam. Nikt nie ma etatu do emerytury. Ja też mogę po wygaśnięciu kontraktu z TVP szukać pracy.
Nie obawia się Pan, że wybrał zły moment na przeprowadzkę? Głośno mówi się o zdominowaniu TVP przez jedną opcję polityczną. A Pan na dodatek jest kolegą Roberta Kwiatkowskiego. Zaraz ktoś przypnie Panu polityczną łatkę.
- Jaką łatkę? Że jestem człowiekiem SLD czy PSL? Ja jestem bezpartyjnym fachowcem. Mój "układ" to 17 lat pracy dziennikarza: w "Przeglądzie Sportowym", TVP i Canal+. Jestem absolwentem nauk politycznych, to prawda, ale to całkiem inna historia.
Czy uważa Pan, że np. liga polska powinna być w TVP? Bardzo prawdopodobne, że skróty ze spotkań ekstraklasy trafią do TVN.
- Liga rusza 3 sierpnia, a ja nie będę jeszcze pracował w tym czasie w TVP. W trakcie rozmów na temat swego przejścia nie wspominałem o tym. To mogłoby być odebrane jako dalece posunięta niezręczność - dyskutujemy o sublicencji, którą musimy kupić od Canal+, z którego właśnie odchodzę. Ja przez tyle lat miałem ligę, że na pewno nie będę tęsknił za rozmowami z działaczami, prezesami czy federacją, nie będę użerał się z niektórymi ludźmi. Natomiast zachowam abonament Cyfry+ i będę oglądał mecze. Jeśli to TVN wykupi prawa do sublicencji, to cóż... Trudno. Na pewno jednak chciałbym wyjaśnić ostatecznie kwestię prawa do newsów i żebyśmy mogli pokazywać bramki z jednego-dwóch wybranych meczów.
Z różnych względów zdecydowałem się na przyjęcie pracy właśnie od 1 września. Może gdybym wziął ją od 1 lipca, inaczej byśmy dziś rozmawiali, może chciałbym walczyć o ligę.
Dla TVP polskie rozgrywki ligowe - które mają swoich wiernych kibiców - stanowią ogromny kłopot. Niechętnie je pokazują.
- To telewizja otwarta, która zwraca uwagę na oglądalność i walczy ze stacjami komercyjnymi. Osobiście uważam, że powinna - tak jak BBC - wypełniać swoją misję z pieniędzy ludzi, którzy płacą abonament. Ale dziś ramówkę ustawia przede wszystkim oglądalność. Nie wydaje mi się, by do telewizji otwartych wróciły gremialnie polskie ligi i np. w piątek była transmitowana piłkarska, w sobotę siatkarska, a w niedzielę koszykarska. W całej Europie ligi to domena telewizji kodowanych.
Ma Pan pomysł na jakiś autorski program sportowy - ciekawy, atrakcyjny dla widzów? Dotychczas nie udało się takiego telewizji publicznej stworzyć. Może np. ligowy magazyn w stylu niemieckiego RAN?
- Jeśli ktoś nie chce czegoś podobnego stworzyć, mówi, że to jest be, nigdy sportu dobrze nie sprzeda. Trzeba mieć wewnętrzne przekonanie, że taki magazyn można zrobić. Trzeba znaleźć sponsora takiego magazynu, dobrego producenta, środki techniczne. Ja podchodzę do pracy z entuzjazmem. Będę zabiegał, by sport był pokazywany w TVP jak najlepiej.
Dla Gazety Maciej Kosiński, dyrektor generalny TVP:
- Janusz Basałaj został szefem tzw. kolegium sportowego, czyli jest szefem całego sportu w TVP. Czy ma zrobić rewolucję w redakcji sportowej? To złe słowo. Mamy prawa do wielu ciekawych wydarzeń sportowych. Basałaj będzie odpowiedzialny za zrobienie z nich dobrych relacji, które byłyby przeprowadzane z szacunkiem dla widzów. Dlaczego akurat on, a nie np. ktoś inny, związany z redakcją sportową Telewizji Polskiej? Ponieważ kiedyś już z nami współpracował, a jako szef sportu w kodowanej stacji był bardzo wysoko oceniany.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.