News: Komentarz: Szambo

Znalezione na blogach: Bielik a sprawa Polska

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

27.12.2014 09:52

(akt. 21.12.2018 15:11)

W zeszłym tygodniu na łamach "Przeglądu Sportowego były napastnik naszego klubu Dariusz Dziekanowski stwierdził, że sprzedanie Krystiana Bielika to "porażka całej polskiej piłki, policzek dla naszych piłkarskich akademii. Będzie to dowód, że na poziomie klubowym wciąż jesteśmy europejską prowincją". Dziś w ciekawie odpowiada mu, również na łamach najstarszego dziennika sportowego w Polsce, Krzysztof Stanowski.

- Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego w sprawę Bielika wplątano akademię Legii, jej reputację i możliwości szkolenia, skoro Bielik nie ma zupełnie nic wspólnego z ową akademią - jest przecież piłkarzem pierwszej drużyny, który do Warszawy trafił z Poznania. A jeszcze bardziej dziwi mnie, że transfer 16-letniego zawodnika (4 stycznia skończy 17 lat) miałby być "policzkiem dla całej naszej piłki" i dowodem, iż "na poziomie klubowym wciąż jesteśmy daleką prowincją". Zdaje mi się, że 16 lat miał Cesc Fabregas, gdy Arsenal wyciągał go ze szkółki Barcelony, co wcale nie oznaczało, że szkółka nie działa (zawodnicy z tego rocznika, którzy w Katalonii zostali, po kilku latach podbili cały świat) i co z całą pewnością nie zepchnęło Barcelony na daleką piłkarską prowincję. Z prowincją nie kojarzy mi się też Paris Saint-Germain, z którego w swoim czasie Arsene Wenger wyciągnął młodziutkiego Nicolasa Anelkę. Obecnie członkiem pierwszej drużyny Kanonierów jest Hector Bellerin, który w wieku 16 lat został "porwany" z Barcelony oraz Serge Gnabry, w identycznym momencie wypatrzony w VfB Stuttgart. Wenger lata temu przyjął taki model funkcjonowania i jest konsekwentny. Na zarzuconą przez niego wędkę dają się złowić zawodnicy tak z klubów wielkich, jak i z malutkich.


- Zamożność Legii, robiąca wrażenie w Polsce, wzbudza politowanie na salonach dla rzeczywistych krezusów. Gigantyczne różnice w budżetach sprawiają, iż powstaje piłkarski łańcuch pokarmowy. Arsenal zawsze był i zawsze będzie u góry, a my - jakikolwiek polski klub - zawsze u dołu. Duże kluby od lat zjadały to, co wyprodukowały mniejsze i paradoksalnie... nobilitacją jest dostać się do paszczy wielkiego potwora. Jeśli on zwróci uwagę, jeśli zanęci go zapach albo smak - to już jest dobrze. Najgorzej stać z boku i czekać, aż pojawi się drapieżnik na horyzoncie - i być tak nieatrakcyjnym, że ów drapieżnik woli głodować niż skubnąć.


- Ciągle mówimy o piłkarzu - ja wiem, że za moment skończy dopiero 17 lat, co stanowi dużą okoliczność łagodzącą - który nie tylko nie wygryzł ze składu Jodłowca i Vrdoljaka, ale ich nawet nie postraszył, że może to zrobić. Na razie dużo pracy przed chłopakiem. I wydaje mi się, że to jednak lepiej, jeśli tę pracę wykona będąc oczkiem w głowie trenera, niż jednym z wielu dzieciaków przyciągniętych do Anglii mglistymi obietnicami. Bo na każdego chłopca, któremu udało się w Arsenalu zagrać, przypada kilkudziesięciu anonimowych, którym w Londynie udało się tylko poznać mapę metra i zaprzyjaźnić z rodziną zastępczą.


Cały komentarz można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego oraz w serwisie "przegladsportowy.pl".

Polecamy

Komentarze (17)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.