News: Komentarz: Szambo

Znalezione na blogach: Linia Maginota

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

27.03.2012 09:10

(akt. 21.12.2018 15:11)

- W siedem dni Legia rozegrała trzy mecze u siebie i żadnego nie wygrała. Klasowej drużynie może się nie udać jeden mecz. Trzy słabiutkie spotkania z rzędu to za dużo. Rozśmieszyła mnie pokazówka z porannym treningiem po blamażu z niebywale groźnym Gryfem Wejherowo. Trener Maciej Skorża wystarczająco długo zajmuje się zawodowymi piłkarzami, żeby wiedzieć, iż jedyną formą represji, która na nich działa, jest kara finansowa. Kwotę, którą ewentualnie powinni zapłacić piłkarze, łatwo policzyć. Na meczu z Bełchatowem było jedynie 16 tys. widzów. Legia była liderem, pogoda ładna. Teoretycznie więc powinno ich być 25 tys. Klub stracił około pół miliona złotych. Tyle powinni oddać piłkarze, którzy swoją postawą wygonili tych, którzy nie przyszli. Szkoleniowiec też powinien się dołożyć - pisze felietonista "Gazety Wyborczej" Rafał Zarzycki.

Na jego usprawiedliwienie działa bezprecedensowe osłabienie drużyny (będę do niego wracał jeszcze długo). Tuż przed ciężką kampanią generał Skorża stracił silne, zaprawione w bojach oddziały. To tak, jakby Winston Churchill powiedział do Montgomery'ego przed bitwą pod El Alamein: ,,Zabieram panu czołgi, w zamian dam szkockich kobziarzy". Legia bez Borysiuka i Rybusa to nie jest drużyna z jesieni. Inna sprawa, że Skorży daleko do Montego pod względem odwagi i skłonności do ryzyka. Jeśli miałbym porównywać taktykę trenera z jakąś doktryną wojenną, to najbardziej mi pasuje ta, którą wprowadził w życie Maurice Gamelin. Nasz trener lubi zbudować na boisku Linię Maginota, wystawiając pięciu obrońców. Obserwowałem Rzeźniczaka w meczu z Bełchatowem ­ w ofensywie nie zrobił nic. O ile na początku rundy przynajmniej celnie podawał do tyłu, o tyle w ostatnim meczu zatracił i tę umiejętność. Ponieważ trener lubi, żeby Rzeźniczakowi towarzyszył Gol, to bardzo często Legia atakuje jedynie czterema zawodnikami. Na murarzy typu Polonia, Bełchatów, a nawet Gryf to nie wystarczyło. Dodatkowo, nawet jeśli boczni obrońcy decydują się na akcje ofensywne (Wawrzyniak ­ częściej, Jędrzejczyk ­ rzadko), to za każdym razem ktoś się cofa, by ich asekurować. Rzadko się zdarza, by Legia miała przewagę liczebną na skrzydle, chyba że tworzy ją Ljuboja. Ale wtedy nie ma nikogo w środku.


Oprócz małego zaangażowania liczebnego w ofensywę i niewielkiej wymienności pozycji zastrzeżenia budzi sposób budowania ataku pozycyjnego. Nie mam nic przeciwko cierpliwemu zdobywaniu pola przy użyciu dużej liczby podań, ale niech będą one dynamiczne. Wszystko można powiedzieć o sposobie, w jaki obrońcy wymieniają między sobą piłkę, z wyjątkiem tego, że robią to szybko i są w stanie kogokolwiek zaskoczyć. Gdyby chociaż ofensywna czwórka składała się z wybitnych piłkarzy w wielkiej formie, to może ta taktyka by działała? Wolski trzyma poziom, ale Żyro jest niechlujny, Kucharczyk kontynuuje staczanie się w dół, a Ljuboja przestał zachwycać, chociaż pozostaje groźny. Radović? Gdyby jakimś cudem w jedenastce Legii znalazł się trypod Marsjan, to nie pomogłoby mu ani pole siłowe, ani miotacz promieni śmierci. Zostałby i tak zmieniony przed Serbem, który coraz bardziej przypomina piłkarza z okresu jego ,,wielkiej smuty". Na siedem kolejek przed końcem można było oczekiwać od pretendenta do mistrzostwa dobrej gry, wypracowanych schematów i zwycięstw przy Łazienkowskiej. Tymczasem trener Skorża i jego chłopcy leniwie siedzą w cieniu Linii Maginota i wierzą, że nic złego im się nie przydarzy. Jakby nie zdawali sobie sprawy, że ktoś może ich obejść przez Ardeny.


Autor: Rafał Zarzycki

Polecamy

Komentarze (20)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.