Znalezione na blogach: Tylko spokój może nas uratować
28.02.2012 08:50
Legia zagrała we Wrocławiu zawody niemal perfekcyjne, które należy klasyfikować w ścisłej czołówce występów za kadencji Macieja Skorży, a może nawet w całym okresie rządów ITI. Lider i wiosenny faworyt do mistrzostwa został na swoim lśniącym nowością obiekcie rozbity w pył, a wynik 4:0 dla gości z Warszawy musi uznać za najniższy wymiar kary. Ogromny wpływ na takie rozstrzygnięcia miały jednak detale, co jest normą w naszej niezwykle zaciętej lidze: błąd Dariusza Pietrasiaka już w pierwszej minucie meczu wywracający taktykę Śląska do góry nogami; znajomość przepisów przez sędziego Huberta Siejewicza (czy ktoś ma wątpliwości, że Robert Małek nie potrafiłby lub nie chciał podjąć w identycznej sytuacji właściwej decyzji?); nader szczęśliwa interwencja Rafała Wolskiego na własnej linii bramkowej jeszcze przy stanie 0:1. Takie same detale potrafią przy zbiegu niekorzystnych okoliczności i nieznacznie gorszej formie zespołu dawać drastycznie inne rezultaty; warto zauważyć, że Legia nie grała jakoś znacząco inaczej niż w przegranym ostatecznie dwumeczu ze Sportingiem.
Potęga piłkarskiego szczegółu to dla stołecznych kibiców zarazem okoliczność pozytywna, jak i negatywna. Pozytywem jest fakt, że - wbrew temu, co z pewnością będą pisać różni zawistnicy - Legia na swoje szczęście solidnie zapracowała efektowną grą, niemal perfekcyjną realizacją słusznych założeń taktycznych oraz ograniczeniem do minimum błędów własnych przy jednoczesnym dość bezlitosnym korzystaniu z błędów rywala. Negatywem jednak jest to, że niewiele, jeśli w ogóle, gorzej grali legioniści także we wcześniejszych, znacznie mniej udanych pod względem wyniku, meczach. We Wrocławiu po prostu "zaskoczyło", ale nie można niestety liczyć na to, że "zaskakiwać" będzie w każdym meczu.
A meczów tych do końca ligi zostało nam jeszcze jedenaście - i żaden z nich nie będzie łatwy. Łatwe nie będzie spotkanie z naszpikowanym rutyniarzami szalonym gangiem menedżera "Świra"; łatwy nie będzie wyjazd do rewelacyjnego beniaminka z Bielska-Białej; łatwe nie będą mecze z pałającymi żądzą udobruchania wściekłych kibiców Lechem czy Wisłą (kiedy ostatnio Legia wygrała w lidze przy Reymonta?); łatwy nie będzie z pewnością mecz z Ruchem, z którym nawet prowadzenie 2:0 u siebie potrafi nie wystarczyć, o czym boleśnie się przekonaliśmy rok temu.
Dobrze by było, żeby legioniści przestali popełniać stare błędy i żadnego meczu nie uznali już - przynajmniej w tym sezonie - za łatwy. Ani Legia nie jest taką potęgą, jaką chcieli by w niej widzieć upojeni sukcesem kibice, ani Śląsk nie jest tak nędzną zbieraniną piłkarzyn, jaką sugerują jego wylewający dziś żale na licznych forach kibice. W batalii o ligowe laury bardzo groźne mogą też być powszechnie niedoceniane ekipy z Cichej czy Konwiktorskiej... Prawdziwa walka dopiero się zaczyna. Na pewno będzie dla nas łatwiejsza, jeśli nie damy się zwariować dzisiejszemu sukcesowi.
Tylko spokój może nas uratować.
Autor: Garm
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.