Znalezione na blogach: Wnioski z raportu Deloitte
06.08.2012 10:24
Raport firmy Deloitte jest do pobrania pod tym adresem. Nie powielając szczegółowych treści zawartych w opracowaniu, warto zastanowić się jakie wnioski możemy wyciągnąć z zaprezentowanych w nim rzędów słupków i liczb.
Rok spokoju, a potem?...
Autorzy raportu podkreślają rzecz, której jako kibice Legii nie mogliśmy nie zauważyć. Oddanie do użytku stadionu w jego pełnej funkcjonalności otworzyło drogę do szybkiego zwiększenia klubowego przychodu, przy czym oczywiście nie chodzi tu tylko o trybuny zapełniające się tysiącami kibiców, ale też o elitarne loże biznesowe. Z nowym stadionem niezwykle szczęśliwie zbiegł się sukces w Lidze Europy, który pozwolił w szybki sposób wykorzystać potencjał obiektu.
Niestety, kombinacja frekwencja plus sukces nie będzie powtarzać się co rok. Legia jako przedsiębiorstwo musi, po prostu musi walczyć o utrzymanie poziomu przychodu z dni meczowych. Jeżeli zatem rozmawiamy na przykład o sytuacji na linii klub - kibice, natychmiast widać w jak nadzwyczaj delikatnej sytuacji znajduje się Legia. Kolosalne szkody klubowemu budżetowi mogłaby wyrządzić zarówno wojna z kibicami i radykalne obniżenie frekwencji przy Łazienkowskiej, jak i dopuszczenie do sytuacji, w której wiadome instytucje mogłyby skorzystać z pretekstu do zamknięcia naszego stadionu.
Również brak sukcesów w europejskich pucharach będzie oznaczał natychmiastowy krok wstecz i prawdopodobnie kilkanaście milionów złotych mniej po stronie klubowego przychodu. Widać teraz jak na dłoni jak ogromną szkodą było przepuszczenie okazji na zdobycie mistrzostwa Polski. Wszak droga do Ligi Mistrzów jest obecnie prostsza niż do Ligi Europy, zainteresowanie nieporównywalne, pieniądze również znacznie większe. Być może sportowy sukces nie jest środkiem do natychmiastowego zwiększenia zainteresowania piłką nożną w ogóle i Legią w Warszawie w szczególności, ale bez regularnych sukcesów niesłychanie ciężko będzie nam łatać klubowy budżet.
Rok 2012 jest najprawdopodobniej finansowo uratowany dzięki przedłużeniu do wiosny występów w minionej edycji Ligi Europy i (zwłaszcza!) transferom Borysiuka, Rybusa i Komorowskiego. Jednak już - realny niestety - brak Legii w fazie grupowej europejskich pucharów w tym sezonie, w nieunikniony sposób pociągnie nasz budżet w dół, w sposób taki, jaki stało się choćby udziałem Lecha, którego przychody spadły raptownie do niecałych 40 milionów złotych przez słabszy sezon poza Europą. Z Riedem w najbliższy czwartek i ewentualnie z kolejnym przeciwnikiem będziemy grać być może o przyszłość Rafała Wolskiego czy Michała Żyro w Legii, być może także o kontrakty Ljuboi, Żewłakowa czy Sulera. Jeżeli przepadniemy, system może się zachwiać się już zimą.
Czy ITI wyciąga pieniądze z Legii?
Bodaj najbardziej drażniąca kibiców kwestia jest z pewnością skrzętnie ukryta w zakamarkach klubowej księgowości. Można jednak próbować odpowiedzieć na to pytanie, zwracając uwagę na budżet płacowy. Zgodnie z raportem Deloitte, budżet płacowy Legii konsumuje obecnie 60% naszego przychodu, co jest, nawiasem mówiąc, uważane przez analityków Deloitte za wartość dla polskiej piłki optymalną. Gwoli ciekawości, raport przypomina, że w poprzednich latach płace w Legii potrafiły stanowić... 100% generowanego przychodu, co pozwala dość łatwo wyobrazić sobie stratę, jaką pokrywał właściciel przez poprzednie lata zarządzania klubem, a bodaj jeszcze lepiej ilustruje fakt, że goniący za sukcesem właściciele polskich klubów zwykli traktować klubowe budżety z niebezpiecznym na dłuższą metę przymrużeniem oka. Zakładając, że wyliczenia Deloitte sporządzone na podstawie danych przesłanych przez kluby, są wiarygodne i rzetelne, owe sześćdziesiąt procent da nam ponad 38 milionów złotych rocznie, kwotę jak na nasze warunki ogromną, która w przypadku zmniejszenia przychodu, z pewnością będzie musiała być drastycznie ograniczona. Jeżeli dodamy do tych niemal czterdziestu milionów czynsz za obiekt, koszty jego utrzymania, organizację obozów, koszty utrzymania klubowej administracji, wydatki związane z Akademią, nietrudno będzie dojść do wniosku, że ITI raczej nie ma w tym momencie czego z klubu 'wysysać'.
Powiem więcej, jeżeli ITI chce kiedykolwiek odzyskać swoje pieniądze bez sprzedaży klubu nowemu właścicielowi, Legia musi zarabiać więcej niż obecnie, wyraźnie więcej. Bez awansu do Ligi Mistrzów (co mówię, nie awansu, tylko regularnych występów w Lidze Mistrzów) to po prostu, zwyczajnie... niemożliwe.
Sto lat za... Belgami
Raport podkreśla, że łączny przychód wypracowany przez polską Ekstraklasę rośnie w sposób powolny lecz systematyczny, w związku z czym nasz dystans do lig zachodnioeuropejskich ulega stopniowemu zmniejszeniu. Autorzy przytomnie zwracają jednak uwagę na fakt, że ten dystans jest wciąż znaczny, nawet gdy nie bierzemy pod uwagę lig 'topowych' w rodzaju Premier League, lecz również te uznawane za umiarkowanie atrakcyjne. O ile polska Ekstraklasa wypracowała w 2011 roku łącznie 88 milionów euro przychodu, o tyle Austriacy (10 drużyn w lidze, stadiony pokroju Keine Sorgen Arena!) wypracowali 155 milionów euro przychodu, zaś Belgowie 219, czyli około 250% polskiej normy. Nie trzeba dodawać, że jest to różnica dotkliwie zauważalna, zwłaszcza biorąc pod uwagę rosnącą zdawałoby się koniunkturę na piłkę w Polsce podyktowaną niedawnymi mistrzostwami Europy i budową oraz modernizacją piłkarskich obiektów w naszym kraju. Autorzy są jednak ostrożnymi optymistami, wierząc, że polska piłka i polskie kluby mają przed sobą dalsze perspektywy rozwoju.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.