News: Znalezione w sieci: Legia taktycznie z TNS

Znalezione w sieci: Legia taktycznie z TNS

Marcin Szymczyk

Źródło: taktycznie.net

20.07.2013 15:24

(akt. 09.12.2018 14:53)

- Jan Urban postawił w spotkaniu Walijczykami na ustawienie wyjściowe 4-4-2. W teorii i Dwaliszwili i Saganowski mogliby wcielić się w zawodników, którzy mogliby schodzić głębiej i wspierać pomocników w rozegraniu. W praktyce jednak okazało się, że obaj będą grali bardzo wysoko, bardziej czekając na piłki niż uczestnicząc w ataku pozycyjnym. Boczni obrońcy nie byli bardzo aktywni w ofensywie, nie ustawiali się zbyt wysoko, przynajmniej w początkowych momentach rzadko wychodząc poza linię piłki - czytamy na stronie taktycznie.net.

Gospodarze wyszli w 4-3-3, które w defensywie bardzo szybko zmieniało się w głębokie 4-5-1, choć nie brakowało i momentów, kiedy całość ekipy znajdowała się za linią piłki. Ofensywni zawodnicy byli ustawieni głęboko, często nawet na połowie Legii czekając na dłuższe piłki na wolne pole. Z uwagi na trzymanie niewielkich odległości przez piłkarzy, zdarzało się i że głębiej grający zawodnicy TNS byli adresatami podań, podczas gdy Ci teoretycznie czekający na szpicy absorbowali uwagę defensywy.


Zgodnie z oczekiwaniami od początku TNS schowało się głęboko na własnej połowie. Należało się jednak spodziewać, że Legia zamknie rywala w pobliżu własnego pola karnego. Stało się jednak inaczej, Napastnicy Legii byli schowani w linii z obroną TNS, rzadko schodząc w głąb pola. Musiało to ograniczać podania do nich do ryzykownych dłuższych piłek, które w tym gąszczu były i trudne do opanowania i często przecinane. W środkowej strefie z kolei Legia grała bardzo rachitycznie, nie potrafiąc stworzyć przewagi ani ruchliwością, ani dynamiczniejszymi indywidualnymi akcjami. Gospodarze przesuwali krycie bardzo przytomnie, nie wymagało to jednak specjalnych zabiegów przy tym tempie gry Legii.


Pressing Legii


Tytuł tego akapitu zachęcałby do tego, żeby pozostawić go pustym. Legia prawie zupełnie nie starała się odbierać piłki wyżej. Samotnie w pressing angażował się Saganowski, pozostali zawodnicy nie kwapili się zbytnio do odbierania piłki rywalom. Przyniosło to i gola (choćby Wawrzyniak nie próbujący odebrać piłki, a tylko czekający żeby zablokować dośrodkowanie na róg) i niewielką liczbę odzyskanych piłek na połowie rywala. Problem był jednak jeszcze jeden – nawet po odzyskaniu piłki legioniści nie spieszyli się z rozegraniem. Zamiast próbować rozegrać jakąś szybką akcję, spokojnie ją stopowali, często wręcz odgrywając piłkę do tyłu, dając rywalom spokojnie czas na cofnięcie się do obrony. Później obraz gry wracał do normy. Kilka rozegrań wszerz pola, po których następowało dłuższe zagranie do przodu i strata. Bez większych problemów gospodarze dotrwali do końca pierwszej połowy, marnując jeszcze dobre szanse na podwyższenie prowadzenia.


Uproszczeniem byłoby jednak twierdzenie, że szanse TNS wynikały tylko z braku aktywności i ruchliwości. Faktem jest, że piłkarze w wielu miejscach byli zostawieni samymi sobie. Można to próbować usprawiedliwiać faktem, że przy tym poziomie znaczna większość pojedynków indywidualnych powinna być wygrana przez Legionistów. Kiedy jednak Marriott i Seargeant przedzierali się lewą flanką gości, Wawrzyniak nie miał odrobiny wsparcia ze strony Koseckiego. Przy rozegraniu z kolei jedynym graczem, który wycofywał się po piłkę był Vrdoljak. Wystarczyło jednak, że pomocnicy TNS podchodzili odrobinę wyżej, utrudniając dogranie do niego, trzeba było szukać piłek dłuższych. Jako się rzekło – niecelnych, rozpoczynających kontry, co przy dużej liczbie zawodników za linią piłki, tworzyło groźne sytuacje.

Dziwił bardzo brak jakiejkolwiek odpowiedzi Urbana na grę podopiecznych w pierwszej części. Nawet przy bardzo słabym rywalu tak słaba gra mogła się skończyć źle, o czym świadczyły kolejne szanse TNS. Na drugą połowę wybiegł już jednak zupełnie inny zespół. Taktycznie pod kątem ustawienia zmiany były minimalne (głębiej i częściej schodzący napastnicy, wyższa gra linii obrony), znacznie zmieniło się jednak podejście mentalne. Legia w końcu przystąpiła do pressingu, odzyskiwała piłkę wyżej i rozgrywała ją szybciej. Kluczowa była w tym przypadku gra skrzydłowych. Wreszcie odpuścili oni dalekie wrzutki, skupiając się na częstszym łamaniu akcji do środka. Pozwalało to w końcu i na krótsze rozegrania dzięki większej liczbie zawodników na małej przestrzeni i na aktywniejszą grę bocznych obrońców, którzy mieli więcej miejsca na obieganie. Odżył Bereszyński, często blokowany w pierwszej połowie przez szeroko grającego Radovicia. Węższa gra pozwalała na forsowanie podwójnych zasieków, w czym pomagali boczni obrońcy Legii, nie pozwalając swoim vis-a-vis szeroką grą na zbytnie wspieranie partnerów ze środka pola


Złe miłego początki


Każda drużyna, która ma kłopoty na tym etapie rozgrywek tłumaczy się trudami sezonu przygotowawczego. Pierwsza połowa wyglądała dość podobnie jak mecz Śląska z Helsingborgiem. Jeden z piłkarzy ze Szewcji powiedział wtedy “przyjechaliśmy się bronić, może wywieźć remis, ale jak zobaczyliśmy jacy oni są słabi…”. To samo TNS mogłoby powiedzieć o Legii. Klasa obu drużyn była tu jednak zbyt różna, żeby Legia nie miała odnieść przekonującego zwycięstwa. W kolejnych jednak rundach poprzeczka będzie wyżej, oby i forma warszawian rosła w wystarczająco szybkim tempie.


Więcej analiz taktycznych można znaleźć na stronie taktycznie.net

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.