Czekamy na lepsze czasy
29.01.2002 09:45
<b>Kibice Legii się niepokoją. Mija połowa przygotowań do rundy wiosennej, a w klubie z Łazienkowskiej nic się nie dzieje. Nie ma żadnych transferów... </b>
Wywiad z Leszkiem Miklasem
Kibice Legii się niepokoją. Mija połowa przygotowań do rundy wiosennej, a w klubie z Łazienkowskiej nic się nie dzieje. Nie ma żadnych transferów...
- Jak to? Właśnie okazało się, że prawdopodobnie odejdzie od nas Mariusz Piekarski. Wynegocjował już warunki wypożyczenia do I-ligowego klubu chińskiego. Ma tam grać rok. Wiem, że jest zadowolony przede wszystkim z tego, ile zarobi. Liga chińska na pewno jest atrakcyjna jeśli chodzi o kwoty, jakie się tam płaci, a Mariusz przyzwyczajony jest do zarabiania sporych pieniędzy. Takie miał w Brazylii, Bastii... Legię też zadowala kwota, jaką Chińczycy nam za niego zapłacą. Jest liczona w setkach tysięcy dolarów. Jeśli na papierze potwierdzą ofertę ustną, Piekarski odejdzie.
Ale mnie chodziło raczej o transfery do klubu... Wszyscy dookoła się wzmacniają.
- W Legii skończyły się czasy, gdy co pół roku beznamiętnie kupowano po kilku zawodników, a odchodził jeden albo nikt. Na to może sobie obecnie pozwolić Wisła czy Amica, bo za nimi stoją potężni sponsorzy - Telefonika i Amica. U nas też tak było za czasów Daewoo. Teraz Koreańczyków już nie ma, musimy więc liczyć na środki, które sami sobie wypracujemy. Tylko na tym opieramy budżet.
Czyli w Legii nie ma pieniędzy na transfery?
- Nie ma. Nie możemy pozwolić sobie na kupienie kogokolwiek, nim ktoś nie odejdzie, a nawet transfer Piekarskiego nie oznacza, że kogoś kupimy w jego miejsce. Nie mamy wolnych kilkuset tysięcy marek, a tyle mniej więcej kosztują polscy piłkarze. Tyle np. Pogoń chciała za Bartosza Ławę.
Czy są zaległości wobec piłkarzy Legii?
- Tak. Nie zapłaciliśmy im za ostatni miesiąc, czyli grudzień. Nie dostali ani kwot transferowych, ani premii za występy w Pucharze Ligi oraz wygraną z GKS w meczu ligowym. Do 20 lutego zaległości nadrobimy. Pieniądze obiecał Pol-Mot.
Dlaczego są zaległości?
- Mamy problemy z płynnością finansową. Poprzedni zarząd nie miał takich zmartwień, bo płaciło Daewoo. Teraz nie mamy takiego sponsora, Pol-Mot to inwestor. Odkupił udziały od Koreańczyków i czeka, aż mu się zwrócą. W połowie ubiegłego roku podniósł kapitał spółki i zapłacił trzy miliony złotych. Ale my od niego nie będziemy dostawali pieniędzy. Pomagają nam w inny sposób. np. odciążają nas za płatności w obsłudze prawnej.
Daewoo było sponsorem, było w nazwie drużyny, miało swoje logo na koszulkach. Płaciło mniej więcej 10 mln zł rocznie. Do tego dochodziły inne pieniądze i budżet wynosił 20-25 mln zł. Teraz zamyka się w kwocie jednocyfrowej.
Co się składa na budżet Legii?
- Nie przekracza on 10 mln zł. Wpływy z biletów to jakieś 10-15 proc. tej kwoty. Prawa do transmisji telewizyjnych stanowią około 35 proc. budżetu. Reszta to przychody z udziałów w: Pucharze Polski, Pucharze Ligi, lidze, Pucharze UEFA, od sponsorów i reklamodawców.
A na co liczy Pol-Mot?
- Nie wiem. Na razie ma 80 proc. akcji. Wydał na nie pieniądze i, jak każdy inwestor, liczy na to, że to kiedyś mu się zwróci.
Czyli - bieda w Legii?
- Po prostu dostosowujemy się do warunków rynkowych. Nie możemy i nie będziemy wydawać więcej niż mamy. Będziemy działać jak przedsiębiorstwo. Każdy chyba wie, co - na dłuższą metę - dzieje się ze spółkami, które wydają więcej niż mają. Bankrutują.
Jaki ma Pan pomysł na powiększenie kapitału spółki?
- Najpierw, przynajmniej na jakiś czas, musimy zapomnieć o budżetach z poprzednich lat. Nie stać nas na rozrzutność. Mam nadzieję, że już niedługo wyjaśni się sprawa gruntów przy Łazienkowskiej i będziemy ich właścicielami. Może to pozwoli nam pozyskać kolejnych inwestorów albo sponsorów? Nie ma jednak na to żadnej gwarancji. To nie jest tak bardzo atrakcyjne i wspaniałe miejsce, jak komuś mogłoby się wydawać.
Wciąż prowadzimy rozmowy z dziesiątkami potencjalnych reklamodawców na stadionie. Musimy oprzeć się na sponsoringu i tym, co zbierzemy na rynku. Ale obecnie nie są zbyt dobre czasy na pozyskiwanie sponsorów... Rynek jest trudny. Wszyscy mają kłopoty i czekają na lepsze czasy. My także.
Trzecia rzecz to uszczuplanie kadry zespołu. Jeśli nic się nie zmieni, z Legii będą odchodzić najlepiej opłacani piłkarze. Oczywiście nie zanosi się na razie na totalną wyprzedaż, ale kadra będzie musiała być dostosowana do naszych możliwości płacowych. A to będzie wymagało sprzedania kilku zawodników. Nie od razu oczywiście, ale jeśli się nic nie zmieni, to w niedalekiej przyszłości. Po prostu jeśli chcemy normalnie funkcjonować, nie możemy płacić więcej. Nie ma pieniędzy.
To znaczy, że kibice mają zapomnieć o tytule mistrza Polski?
- A skądże znowu! Czy ja coś takiego powiedziałem? Nikomu nie obieram nadziei. Sam bardzo liczę na ten tytuł, w to, że go zdobędziemy mimo kłopotów finansowych. Bo o wszystkim będzie decydowała gra na boisku. Powiem więcej - uważam, że w tym sezonie mamy większe szanse na tytuł niż w latach poprzednich. Jak na razie skład się prawie w ogóle nie zmienił. Prawdopodobne jest, że zostaną u nas przynajmniej do końca sezonu Bartek Karwan i Sylwek Czereszewski, który miał propozycję wyjazdu do USA. I jedynym, który odejdzie, może być Mariusz Piekarski. A i to nie jest przesądzone. Uważam, że wiosną Legia będzie przynajmniej tak samo mocna, jak jesienią. Jeśli nie mocniejsza.
Już niedługo w polskiej lidze będą obowiązywały licencje. Czy Legia je dostanie?
- Spełniamy wszystkie warunki. Mamy stadion, oświetlenie, boiska treningowe, jawny budżet. Ja się nie wstydzę tego, ile i za co płacę, oraz ile dostaję. Budżet każdej spółki musi być do sprawdzenia. Poza tym my nie zalegamy z żadnymi płatnościami wobec państwa. Nie ściga nas ZUS, nie ma groźby odcięcia ciepłej wody, wyłączenia światła albo telefonów. A takie kłopoty ma większość polskich klubów.
Marek Jóźwiak zgłosił się do Legii z własną kartą. Pan powiedział, że klubu nie stać na niego. A Polonię było stać...
- Może pan Jóźwiak przemyślał pewne sprawy, zorientował się w realiach polskiej ligi? Bo oferta, jaką przedstawił Legii, była dla mnie nie do przyjęcia. Nie było nas na niego stać. A nie sądzę, by Polonia była w tym momencie lepszym płatnikiem od Legii.
Prezes Polonii Janusz Romanowski powiedział, że Legia jest winna Polonii 1,6 mln zł.
- To nie jest prawdą. Będziemy tyle winni panu Romanowskiemu, ale najwcześniej w czerwcu tego roku, jeśli do skutku dojdzie transfer definitywny Marcina Mięciela do Borussii Mönchengladbach. Wtedy rzeczywiście pan Romanowski dostanie od nas tyle pieniędzy. Na razie nie ma o czym mówić. Poza tym jeśli Legia rzeczywiście byłaby tyle winna prezesowi Polonii, to nie rozpowiadałby o tym w gazetach, tylko dochodził swoich praw w sądzie. Na pewno nie darowałby nam tak łatwo i nie poprzestał na rozmowach z dziennikarzami.
Czy trener Dragomir Okuka przedłużył kontrakt z Legią?
- Nie. Ma umowę do 30 czerwca, a sezon kończy się 5 maja. Będzie dużo, bardzo dużo czasu na rozmowy o nowej umowie.
- Jak to? Właśnie okazało się, że prawdopodobnie odejdzie od nas Mariusz Piekarski. Wynegocjował już warunki wypożyczenia do I-ligowego klubu chińskiego. Ma tam grać rok. Wiem, że jest zadowolony przede wszystkim z tego, ile zarobi. Liga chińska na pewno jest atrakcyjna jeśli chodzi o kwoty, jakie się tam płaci, a Mariusz przyzwyczajony jest do zarabiania sporych pieniędzy. Takie miał w Brazylii, Bastii... Legię też zadowala kwota, jaką Chińczycy nam za niego zapłacą. Jest liczona w setkach tysięcy dolarów. Jeśli na papierze potwierdzą ofertę ustną, Piekarski odejdzie.
Ale mnie chodziło raczej o transfery do klubu... Wszyscy dookoła się wzmacniają.
- W Legii skończyły się czasy, gdy co pół roku beznamiętnie kupowano po kilku zawodników, a odchodził jeden albo nikt. Na to może sobie obecnie pozwolić Wisła czy Amica, bo za nimi stoją potężni sponsorzy - Telefonika i Amica. U nas też tak było za czasów Daewoo. Teraz Koreańczyków już nie ma, musimy więc liczyć na środki, które sami sobie wypracujemy. Tylko na tym opieramy budżet.
Czyli w Legii nie ma pieniędzy na transfery?
- Nie ma. Nie możemy pozwolić sobie na kupienie kogokolwiek, nim ktoś nie odejdzie, a nawet transfer Piekarskiego nie oznacza, że kogoś kupimy w jego miejsce. Nie mamy wolnych kilkuset tysięcy marek, a tyle mniej więcej kosztują polscy piłkarze. Tyle np. Pogoń chciała za Bartosza Ławę.
Czy są zaległości wobec piłkarzy Legii?
- Tak. Nie zapłaciliśmy im za ostatni miesiąc, czyli grudzień. Nie dostali ani kwot transferowych, ani premii za występy w Pucharze Ligi oraz wygraną z GKS w meczu ligowym. Do 20 lutego zaległości nadrobimy. Pieniądze obiecał Pol-Mot.
Dlaczego są zaległości?
- Mamy problemy z płynnością finansową. Poprzedni zarząd nie miał takich zmartwień, bo płaciło Daewoo. Teraz nie mamy takiego sponsora, Pol-Mot to inwestor. Odkupił udziały od Koreańczyków i czeka, aż mu się zwrócą. W połowie ubiegłego roku podniósł kapitał spółki i zapłacił trzy miliony złotych. Ale my od niego nie będziemy dostawali pieniędzy. Pomagają nam w inny sposób. np. odciążają nas za płatności w obsłudze prawnej.
Daewoo było sponsorem, było w nazwie drużyny, miało swoje logo na koszulkach. Płaciło mniej więcej 10 mln zł rocznie. Do tego dochodziły inne pieniądze i budżet wynosił 20-25 mln zł. Teraz zamyka się w kwocie jednocyfrowej.
Co się składa na budżet Legii?
- Nie przekracza on 10 mln zł. Wpływy z biletów to jakieś 10-15 proc. tej kwoty. Prawa do transmisji telewizyjnych stanowią około 35 proc. budżetu. Reszta to przychody z udziałów w: Pucharze Polski, Pucharze Ligi, lidze, Pucharze UEFA, od sponsorów i reklamodawców.
A na co liczy Pol-Mot?
- Nie wiem. Na razie ma 80 proc. akcji. Wydał na nie pieniądze i, jak każdy inwestor, liczy na to, że to kiedyś mu się zwróci.
Czyli - bieda w Legii?
- Po prostu dostosowujemy się do warunków rynkowych. Nie możemy i nie będziemy wydawać więcej niż mamy. Będziemy działać jak przedsiębiorstwo. Każdy chyba wie, co - na dłuższą metę - dzieje się ze spółkami, które wydają więcej niż mają. Bankrutują.
Jaki ma Pan pomysł na powiększenie kapitału spółki?
- Najpierw, przynajmniej na jakiś czas, musimy zapomnieć o budżetach z poprzednich lat. Nie stać nas na rozrzutność. Mam nadzieję, że już niedługo wyjaśni się sprawa gruntów przy Łazienkowskiej i będziemy ich właścicielami. Może to pozwoli nam pozyskać kolejnych inwestorów albo sponsorów? Nie ma jednak na to żadnej gwarancji. To nie jest tak bardzo atrakcyjne i wspaniałe miejsce, jak komuś mogłoby się wydawać.
Wciąż prowadzimy rozmowy z dziesiątkami potencjalnych reklamodawców na stadionie. Musimy oprzeć się na sponsoringu i tym, co zbierzemy na rynku. Ale obecnie nie są zbyt dobre czasy na pozyskiwanie sponsorów... Rynek jest trudny. Wszyscy mają kłopoty i czekają na lepsze czasy. My także.
Trzecia rzecz to uszczuplanie kadry zespołu. Jeśli nic się nie zmieni, z Legii będą odchodzić najlepiej opłacani piłkarze. Oczywiście nie zanosi się na razie na totalną wyprzedaż, ale kadra będzie musiała być dostosowana do naszych możliwości płacowych. A to będzie wymagało sprzedania kilku zawodników. Nie od razu oczywiście, ale jeśli się nic nie zmieni, to w niedalekiej przyszłości. Po prostu jeśli chcemy normalnie funkcjonować, nie możemy płacić więcej. Nie ma pieniędzy.
To znaczy, że kibice mają zapomnieć o tytule mistrza Polski?
- A skądże znowu! Czy ja coś takiego powiedziałem? Nikomu nie obieram nadziei. Sam bardzo liczę na ten tytuł, w to, że go zdobędziemy mimo kłopotów finansowych. Bo o wszystkim będzie decydowała gra na boisku. Powiem więcej - uważam, że w tym sezonie mamy większe szanse na tytuł niż w latach poprzednich. Jak na razie skład się prawie w ogóle nie zmienił. Prawdopodobne jest, że zostaną u nas przynajmniej do końca sezonu Bartek Karwan i Sylwek Czereszewski, który miał propozycję wyjazdu do USA. I jedynym, który odejdzie, może być Mariusz Piekarski. A i to nie jest przesądzone. Uważam, że wiosną Legia będzie przynajmniej tak samo mocna, jak jesienią. Jeśli nie mocniejsza.
Już niedługo w polskiej lidze będą obowiązywały licencje. Czy Legia je dostanie?
- Spełniamy wszystkie warunki. Mamy stadion, oświetlenie, boiska treningowe, jawny budżet. Ja się nie wstydzę tego, ile i za co płacę, oraz ile dostaję. Budżet każdej spółki musi być do sprawdzenia. Poza tym my nie zalegamy z żadnymi płatnościami wobec państwa. Nie ściga nas ZUS, nie ma groźby odcięcia ciepłej wody, wyłączenia światła albo telefonów. A takie kłopoty ma większość polskich klubów.
Marek Jóźwiak zgłosił się do Legii z własną kartą. Pan powiedział, że klubu nie stać na niego. A Polonię było stać...
- Może pan Jóźwiak przemyślał pewne sprawy, zorientował się w realiach polskiej ligi? Bo oferta, jaką przedstawił Legii, była dla mnie nie do przyjęcia. Nie było nas na niego stać. A nie sądzę, by Polonia była w tym momencie lepszym płatnikiem od Legii.
Prezes Polonii Janusz Romanowski powiedział, że Legia jest winna Polonii 1,6 mln zł.
- To nie jest prawdą. Będziemy tyle winni panu Romanowskiemu, ale najwcześniej w czerwcu tego roku, jeśli do skutku dojdzie transfer definitywny Marcina Mięciela do Borussii Mönchengladbach. Wtedy rzeczywiście pan Romanowski dostanie od nas tyle pieniędzy. Na razie nie ma o czym mówić. Poza tym jeśli Legia rzeczywiście byłaby tyle winna prezesowi Polonii, to nie rozpowiadałby o tym w gazetach, tylko dochodził swoich praw w sądzie. Na pewno nie darowałby nam tak łatwo i nie poprzestał na rozmowach z dziennikarzami.
Czy trener Dragomir Okuka przedłużył kontrakt z Legią?
- Nie. Ma umowę do 30 czerwca, a sezon kończy się 5 maja. Będzie dużo, bardzo dużo czasu na rozmowy o nowej umowie.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.