Czesław Michniewicz

Czesław Michniewicz: Legia musi przez to przejść, ze mną lub beze mnie - wideo

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

17.10.2021 20:40

(akt. 18.10.2021 00:34)

- Przegraliśmy bardzo ważny mecz. Mam świadomość, że tabela wygląda tak, jak wygląda. Ale po spotkaniu już nic nie zmienimy - mówił, po rywalizacji z Lechem Poznań (0:1), trener Legii Warszawa, Czesław Michniewicz.

- Dobrze rozpoczęliśmy spotkanie. Utrzymywaliśmy się przy piłce, mieliśmy rzut wolny, po którym trafiliśmy do siatki. VAR jednak gola nie uznał, widocznie coś było nie tak. Później mieliśmy fantastyczny rzut wolny – Josue uderzył w spojenie słupka z poprzeczką. Wydawało się, że mecz jest pod kontrolą. Potem Lech doszedł do głosu, miał sytuacje. Pierwsza połowa zakończyła się, tak myślę, sprawiedliwym remisem.

- Drugą połowę zaczęliśmy bardzo dobrze. W 47. minucie powinniśmy prowadzić. Po dośrodkowaniu Luquinhasa, Mahir miał piłkę na głowie. W podobnej sytuacji, jak przeciwko Rakowowi – strzelił obok bramki. Mecz był wyrównany. Uważam, że pierwsze 15 minut drugiej połowy było dobre w naszym wykonaniu. Straciliśmy gola po stałym fragmencie gry. Dobre zagranie na zamknięcie do Ishaka, który uderzył z bardzo trudnej pozycji, lecz trafił idealnie. Dokonaliśmy kilku zmian, chcieliśmy ożywić boczne sektory boiska. Wszedł Mladenović, liczyliśmy na jego dośrodkowania do Pekharta i Lopesa, którzy dobrze grają głową. Wszedł Kostorz, ale nie przyniosło to efektu bramkowego. Były jeszcze sytuacje w polu karnym Lecha, gdzie niewiele brakowało, abyśmy doszli do strzału, i mogli zdobyć bramkę. Tak się nie stało. Rywal w końcówce miał jeszcze rzut karny po naszym błędzie. Na szczęście dla nas, Kacper Tobiasz obronił strzał, z czego się bardzo cieszę. To młody, zdolny zawodnik, który w tak ważnym spotkaniu wybronił „jedenastkę”. Wprawdzie nie dało to punktów, ale przerwało serię rzutów karnych wykonywanych przeciwko Legii, które kończyły się bramkami. Chwała dla Kacpra.  

- Z czego to wynika, że Emreli zachwyca w europejskich pucharach, a w lidze rozczarowuje? Trudno powiedzieć. Dziś miał swoje sytuacje, gdyby wykorzystał jedną w drugiej połowie, to pewnie nie zadawalibyśmy sobie tego pytania. To nie jest tak, że wybiera sobie mecze, w których gra dobrze, a w których źle. Po prostu, w niedzielę zagrał tak, jak zagrał. W przerwie powiedziałem mu, że ma być bardziej aktywny, wypełniać wolne przestrzenie, które tworzyły się po prawej i lewej stronie środkowych obrońców Lecha. Wydawało się, że po przerwie zaczął grać bardziej intensywnie. Gdyby w drugiej odsłonie sfinalizował akcję, to pewnie rozmawialibyśmy w innym tonie. Mahir musi strzelać gole, z tego go rozliczamy. Jeśli tego nie robi, to nie może być zadowolony ze swojego występu.

- Nie martwię się o swoją przyszłość, martwię się szóstą porażką. Co będzie, to będzie. Pracuję najlepiej jak potrafię. Początek sezonu mieliśmy trudny, walczyliśmy w pucharach. Cel nadrzędny, jaki postawiono przede mną, jak tutaj przychodziłem, był taki, że Legia ma grać przynajmniej w Lidze Konferencji albo Lidze Europy. To się udało. Lipiec i sierpień, to były dla nas trudne miesiące, potraciliśmy dużo punktów, zespół tworzył się na nowo. Odeszło wielu piłkarzy, dziś to kompletnie nowa drużyna, która jest cały czas w budowie. Mam świadomość, co się dzieje w takich sytuacjach. Ale co będzie, to będzie.

- Yuri Ribeiro? Pozytywnie oceniam występ tego chłopaka. Trafił do nas pod koniec sierpnia, nie trenował z zespołem przez trzy miesiące. Na początku nieźle wyglądał, potem przyszło naturalne zmęczenie. Tydzień temu zagrał w rezerwach, może nie był to olśniewający mecz, ale przez ostatnie dwa tygodnie regularnie z nami pracował. Filip Mladenović pojechał na reprezentację, nie pograł w niej za dużo, wszedł na końcówkę drugiego spotkania, i wiedziałem, że nie będzie w idealnej formie. Stąd pomysł z Ribeiro. Pierwszy tak ważny mecz, w którym Yuri wystąpił od początku, wypadł przyzwoicie. Może nie pokazał jeszcze wszystkiego, co wcześniej, w poprzednim klubie i w kadrze. Myślę, że ten chłopak ma przyszłość.

- Zmiana ustawienia wynika z zawodników, jakich mamy do dyspozycji. Przyczyną tego są, przede wszystkim, Josue i Kastrati. W poprzednim systemie - który praktycznie nie istnieje, bo nie ma wykonawców, którzy byli – nie ma dla nich pozycji. Kastrati, to nie wahadłowy, a Josue nie jest Kapustką. Stąd plan, aby Portugalczyk grał jako ofensywny pomocnik, obok Bartka Slisza, mając przed sobą Muciego.

- Powiedziałem w szatni zawodnikom, że nie możemy mieć do siebie pretensji, że ktoś nie chciał, nie angażował się. Zaangażowanie było na odpowiednim poziomie. Stwarzaliśmy okazje, Lech również. Mecz był wyrównany, na 1:0 – równie dobrze mogliśmy wygrać. Jest jednak taki element, którego nie można wytrenować - szczęście. Łut szczęścia nie był po naszej stronie. W meczu z Lechią w Gdańsku strzałem życia popisał się Maciej Gajos, wcześniej – w spotkaniu z Rakowem – zrobił to Ivi Lopez.

- Trzeba przez to przejść – czy ze mną, czy beze mnie, to już nie ma znaczenia. Myślę, że Legia jest na tyle silnym zespołem, klubem, że poradzi sobie z tą trudną sytuacją. To kolejne doświadczenie dla każdego z nas. Mamy pierwsze miejsce w grupie Ligi Europy, to jest miłe, ale na koniec dnia wszyscy spoglądają na tabelę ligową - ja też to robię. Wiem, jaka jest nasza sytuacja. I zdaję sobie sprawę, że nie jest ona fajna.

 

Polecamy

Komentarze (222)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.