Korona Kielce - Legia Warszawa 0:1 Goncalo Feio
fot. Kasia Dżuchil

Goncalo Feio: Bardzo cenię trzy punkty

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

28.07.2024 22:50

(akt. 29.07.2024 03:28)

– Zacznę może nietypowo. Bardzo cenię trzy punkty, które zdobyliśmy, bo Korona trenera Kuzery jest przeciwnikiem, który – szczególnie w Kielcach – stawia naprawdę niezwykle twarde warunki, ma jego charakter – mówił po wygranej w 2. kolejce Ekstraklasy (1:0) szkoleniowiec Legii, Goncalo Feio.

– Jestem przekonany, że im dłużej trener Kuzera tu zostanie, to inne drużyny będą traciły punkty w Kielcach. Niezwykle cenię trzy "oczka", które zdobyliśmy w niedzielę, a także pracę wspomnianego szkoleniowca. Uważam, że bez niego, Korony mogłoby już nie być w Ekstraklasie. To mój hołd dla przeciwnika.

– Gratulacje dla moich piłkarzy. To punkty wyrwane, które na koniec – w ostatecznym rozrachunku – liczą się jak każde inne. W mojej ocenie, za nami kolejny, poważny mecz. Przeciwnik miał jedną, dużą szansę – doszło do strzału w poprzeczkę, od razu po naszej stracie przed własnym polem karnym. Wiemy, że Korona bardzo dobrze czuje się w takich akcjach. Myślę, że mieliśmy cztery klarowne okazje. Cieszę się, że sfinalizowaliśmy jedną z nich.

– Co sprawiło nam największą trudność? Sądzę, że warunki, jakie postawił przeciwnik. Korona to drużyna wybiegana, agresywna, napędzona swoimi kibicami – nie ma piłki i akcji, w której by odpuściła czy zwolniła tempo. To bardzo trudna sprawa, nawet dla tak jakościowych zespołów, jak nasz. EURO pokazało, że nawet dobre reprezentacje, grające pod mocnym pressingiem, nie mają łatwo.

– Skupiając się na naszej drużynie, kluczowe było to, co zrobiliśmy przy bramce, czyli znaleźliśmy "diagonalną ósemkę" przy zmianie centrum, lecz nie przez linię stoperów, tylko przez "szóstkę", "ósemkę" lub "dziewiątkę", między liniami przeciwników. To źródło gola. Oczywiście, że chcielibyśmy to robić częściej i lepiej. To trzeci mecz w sezonie, trzecie czyste konto. Na tę chwilę Korona miała największą sytuację przeciwko nam, ale jedną. To baza do bycia poważną drużyną.

– Trener Kuzera – analizując jego słowa, bo to też część przygotowań do meczu – powiedział, że jeśli skupisz się tylko na pracy bez piłki, to prędzej czy później stracisz gola. Korona posiadała plan na grę w piłkę. W niedzielę miała pięciu zawodników w linii obrony, w tym trzech stoperów, a w ataku budowała czwórką. Nie powiem, że to sprawiło nam problemy, bo z tego nie było nic wielkiego, kielczanie nie stworzyli sytuacji po nieudanym pressingu czy ataku pozycyjnym. Mieliśmy jednak nieco kłopotów z punktu widzenia identyfikacji w kwestii tego, kiedy pressować na trójkę, czwórkę. Wiązało się to trochę z tym, że – mimo wszystko – jesteśmy dość młodą drużyną, jeśli chodzi o funkcjonowanie, lecz z czasem wyglądało to coraz lepiej. W dalszym ciągu musimy pracować nad ustawieniem wahadłowych, w różnych momentach gry. To kompleksowa pozycja, niełatwo to opanować.

O Luquinhasie

– Jak nie będziemy chronić takich piłkarzy, to będziemy mieć problem z jakością w Ekstraklasie.

– To liga fizyczna, coraz bardziej intensywna. Lubię futbol z werwą, z kontaktem, co nie zmienia faktu, że Luquinhas to artysta, którego musimy chronić. Czy to główny mózg operacji? Nie, to sport zespołowy – żeby np. mógł strzelić gola, ktoś musi mu podać, by dostał piłkę jako "diagonalna ósemka".

– Chodzi o to, by wykorzystać charakterystyki indywidualne poszczególnych piłkarzy, by zespół funkcjonował jak najlepiej. Oczywiście, nie trzeba dodawać, jaką jakość ma Luquinhas, pokazuje to na murawie. To, co może nieco różnić jego pierwszy pobyt w Legii od obecnego, to konkret, czyli liczby. Wcześniej mówiono, że dużo kreuje, jest często faulowany, ale strzela trochę mało goli. Na razie ma dwa mecze ligowe i dwie bramki. Porusza się w kluczowych przestrzeniach, by je zdobywać. Cieszę się z tego.

O braku rzutu karnego

– Szczerze mówiąc, mocno spadł mi kamień z serca, kiedy sędzia cofnął decyzję o rzucie karnym dla Korony. To były okolice 80. minuty, ale "jedenastka" to jeszcze nie gol. Jesteśmy ludźmi, którzy wierzą do końca. Mamy dobrego bramkarza, który mógłby zatrzymać strzał z 11. metra, lecz wiadomo, że byłaby to duża sytuacja dla gospodarzy.

Polecamy

Komentarze (120)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.