Goncalo Feio: Chcę być przykładem
10.04.2024 09:45
Marcin Herra: – We wtorkowy poranek, razem z Jackiem Zielińskim, spotkaliśmy się z Kostą Runjaiciem. Było to pokłosie tego, że jako zarząd Legii Warszawa, zaakceptowaliśmy rekomendacje i decyzje dyrektora sportowego o tym, by nie kontynuować współpracy z trenerem.
– Trener Runjaić zapisał piękną kartę w historii Legii. Wspólnie, przez blisko dwa lata, osiągnęliśmy bardzo wiele. Towarzyszyły nam kapitalne momenty i wspaniałe emocje, w trakcie takich meczów, jak np. finał Pucharu Polski na Stadionie Narodowym. Wszyscy pamiętamy zdobycie Superpucharu, niesamowite chwile podczas Ligi Konferencji Europy – zarówno w eliminacjach, jak i fazie grupowej. Za to wszystko, w imieniu całego klubu i zarządu, podziękowaliśmy szkoleniowcowi Koście. Myślę, że będzie okazja, by na spokojnie wyciągnąć wszystkie wnioski. Mieliśmy także spotkanie ze sztabem i drużyną, by przekazać decyzje.
Ankieta
Jak oceniasz decyzję o zatrudnieniu Goncalo Feio?
– Jednocześnie zarząd zaakceptował decyzję dyrektora Jacka Zielińskiego o tym, by nowym trenerem Legii Warszawa został Goncalo Feio. Z prawdziwą przyjemnością obserwuję, jak Portugalczyk od rana wita się w klubie. Jest bardzo wiele osób, które pamiętają szkoleniowca sprzed kilku lat i ze współpracy przy Łazienkowskiej. Czuć bardzo dobrą, pozytywną energię. Teraz towarzyszą nam spore wyzwania związane z pozycją sportową. Przed nami 7 meczów, 21 punktów do zdobycia. Może się wydarzyć mnóstwo rzeczy.
– Legia to duża organizacja. Nigdy nie twierdzę, że jesteśmy doskonali, ale staramy się działać jak najbardziej profesjonalnie. Wszystko, co robimy, jest nakierowane na to, by pierwszy zespół, sztab, obszar sportowy i trener mieli jak najlepsze warunki do pracy.
– Ten rok jest wyjątkowy, dlatego że towarzyszą nam piękne emocje na trybunach. Mamy zaufanie naszych kibiców, za co zawsze chcę im dziękować. Wspólnie, jako klub i fani, dokładamy cegiełkę, by frekwencja na każdym meczu była doskonała. Ani na moment nie przychodzi nam do głowy, by dziś odpuścić. Gramy do końca, najbliższe tygodnie również będą tego dowodem.
– Kontrakt Goncalo Feio jest standardowy. Mamy określone zasady i wartości, które przyświecają nam w Legii. Będziemy je pielęgnowali w codziennej współpracy. Czyny będą świadczyły o tym, jakimi jesteśmy ludźmi.
Goncalo Feio: – Zacznę od tego, o czym wspomniał już wiceprezes. Pierwszą rzeczą, która spotkała mnie w środę, było spotkanie ludzi, których nie widziałem około 7 – 8 lat i dzieliłem z nimi moje pierwsze 5 lat w Polsce. Różne osoby – m.in. były piłkarz i wychowanek stołecznego klubu Bartek Kalinkowski, ludzie na boisku, w biurach, działach – wspominały, że mówiłem, iż będę pracował po to, by być kiedyś pierwszym trenerem Legii. Nadszedł ten dzień. To dla mnie ogromne wyróżnienie i odpowiedzialność.
– Chciałbym podziękować prezesowi Mioduskiemu, wiceprezesowi Herze, dyrektorowi Zielińskiemu, mojemu menedżerowi. Dziękuję zarządowi Legii za zaufanie, menedżerowi za to, że uwierzył we mnie jak mało kto. I Jackowi Zielińskiemu, który podjął decyzję, by postawić na mnie. Podziękowania także dla klubów, instytucji, które w trakcie mojego niebytu przy Łazienkowskiej umożliwiły mi pracę, wykształcenie, rozwój. Dziękuję trenerom, z którymi współpracowałem – Henningowi Bergowi, Stanisławowi Czerczesowowi, Kiko Ramirezowi, Markowi Papszunowi. W ostatniej kolejności chciałbym podziękować Motorowi Lublin – nie tylko prezesowi Jakubasowi, ale również piłkarzom, sztabowi, pracownikom klubu i kibicom. Motor dał mi szansę jako pierwszy trener i część życia zawodowego, bez którego teraz na pewno bym się tu nie znalazł.
– Jestem trenerem wymagającym, który chce wygrywać, być lepszym i pragnie, by wszyscy dookoła byli lepsi – piłkarze, sztab, pracownicy, chodzi też o to, by legijna społeczność rozwinęła się jeszcze bardziej. Zdaję sobie sprawę, że na stanowisku, które teraz obejmuję, muszę i chcę być przykładem. Ciąży na mnie taka odpowiedzialność. Z jednej strony jestem historią, która może inspirować – zarówno trenerów, jak i zawodników akademii. Ciężką pracą można dojść do pierwszej drużyny Legii.
– Wierzę we współpracę między ludźmi – oczywiście, najważniejsza będzie ona z osobami, z którymi będę przebywał na co dzień. Mam na myśli sztab, piłkarzy, dyrektorów, zarząd, różne działy i narzędzia, a także dziennikarzy. Media są częścią społeczności Legii, największego klubu w Polsce – z mojej strony, mogą liczyć na otwartość. Mam nadzieję, że współpraca będzie dobra dla każdej ze stron.
– Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Patrzę w przyszłość z dumą ze względu na to, co robiłem. Znalazłem się w tym miejscu dzięki osobom, które spotkałem na swojej drodze i które dały mi szanse. Wiem, że w życiu najważniejsze jest to, co mamy przed sobą. Czyny są ważniejsze niż słowa. Od tego momentu będę skupiał się tylko na pracy w Legii.
– Legia ma jakościowych piłkarzy, ale w piłce jest rzecz, która jest przed jakością – to umiejętność rywalizacji. To sport zespołowy, więc pierwsze dni, tygodnie będziemy poświęcać na to, byśmy – jako drużyna – rywalizowali w jak najlepszy sposób i w jak najlepszym stopniu. Jak przejmuje się zespół, to najpierw trzeba nadać mu projekt drużynowy – mam na myśli dużo zasad, fundamentów, tożsamość, DNA, które chcemy, by nas charakteryzowały. Mówię "chcemy", bo powtarzam, że to nigdy nie będzie mój zespół, tylko nasz zespół. To będzie zespół ludzi, którzy go tworzą i wspierają. Wiem, że zawodnicy Legii potrafią grać. Nie przyszedłem uczyć nikogo gry w piłkę. Trzeba starać się o to, by Legia była mocna jako drużyna.
– Ricardo Sa Pinto, Paulo Sousa, Fernando Santos to duże nazwiska w piłce portugalskiej, w przeciwieństwie do mnie. Co zrobić, by lepiej zapisać się w historii polskiego futbolu? Myślę, że część rzeczy już zrobiłem. Nauczyłem się języka polskiego, najlepiej jak potrafię, ze świadomością, że czasami są ciężary z deklinacją i akcentem. Do tego dochodzi nauka historii Polski, która jest bogata – mało który kraj musiał tyle walczyć, by istnieć. Ma to spore znaczenie, jeżeli chodzi o mentalność, podejście do pewnych spraw. Zrobię wszystko – i sądzę, że nikt mi nie może tego odmówić – by być wartością dodaną w polskiej piłce. Nigdy nie unikam żadnego pytania nt. futbolu, spraw taktycznych. Od pierwszego dnia w Legii, kiedy pracowałem jako wolontariusz z dziećmi, w piłce 11-osobowej w akademii, w dziale analiz czy na treningu wyrównawczym z piłkarzami pierwszej drużyny, a potem w innych klubach – zawsze byłem osobą, która starała się maksymalnie rozwijać ludzi, zawodników, kolegów, trenerów dookoła. Będąc szkoleniowcem "Wojskowych", mam szansę na wpisanie trofeów do CV – to cel klubu, dobrze znam jego specyfikę i wymagania. Myślę, że to spore punkty, które otwierają przede mną okazje, by lepiej zapisać się w historii polskiej piłki, niż wspomniane wielkie nazwiska.
– Czy nastąpi zmiana kapitana? Nie mogę na to odpowiedzieć, jeszcze nawet nie rozmawiałem z drużyną. Kwestie kapitanów, liderów, rady drużyny to nie moje kwestie, tylko zespołu, klubu. Josue, obecny kapitan Legii, to człowiek, który chce wygrywać i wpisuje się to w moje wyobrażenie nt. rywalizacji. Znam innych liderów szatni, z którymi po prostu muszę porozmawiać. Muszę poznać drużynę. Jakiekolwiek zmiany lub ich brak to coś, o czym piłkarze zawsze będą wiedzieć pierwsi. Mam na myśli np. skład, decyzje, dynamikę drużyny.
– Gdy powiedziałem w przeszłości, że zostanę kiedyś trenerem Legii, to wiedziałem, że to proces, który nie stanie się tu i teraz. Moje nastawienie – nieważne, gdzie jestem – zawsze jest takie, by wyciągać maksimum z każdego dnia i pomóc moją pracą najlepiej jak potrafię. Uwierzyłem we wspomniane marzenie, tak jak wierzę teraz w wygrywanie tytułów i ważnych meczów z Legią. Powtarzam, że droga do marzeń i celów jest codziennością. Wiara jest potrzebna, a marzenia mogą zmotywować do konsekwencji w wymagających momentach.
O planie na grę, celach, stałych fragmentach
– Bycie przy Łazienkowskiej zobowiązuje nas nie tylko do wygrywania, ale też do prezentowania pewnego stylu – do kontrolowania meczu z piłką jak i bez niej, do pokazywania intensywności, która jest ważną częścią, zwiększającą szanse na dzisiejszą rywalizację w piłce nożnej, gdyż ta specyfika mocno się zmieniła w perspektywie ostatnich dekad. Takiej Legii możemy się spodziewać. Jestem trenerem, który wierzy w rozwój codzienny. Wierzę, że razem ze sztabem i drużyną będziemy w stanie wyciągnąć wszystko z każdego dnia. Mam nadzieję, że trzy dni i trzy treningi do meczu z Rakowem, plus odprawy, rozmowy indywidualne, działania z zespołem i sztabem, spowodują, że będzie widoczna jakaś skala postępu, zmiany. Czy od razu będzie to docelowa Legia? Pewnie nie, bo to nie jest takie proste, ale już teraz chciałbym odcisnąć piętno w drużynie.
– Oczywiście, mamy plan na grę. Konspekt na dziś jest gotowy i zamknięty. Szczegóły omówimy ze sztabem, na który mocno liczę jako wsparcie. W jakim systemie będziemy występować? Nie powiem, bo – znając sztab i podejście Rakowa – byłaby to podpowiedź, którą mógłby wykorzystać nasz najbliższy przeciwnik. Wykorzystując jakość i charakterystykę piłkarzy Legii, dając im zasadę zespołowości czy struktury drużynowe, moim celem będzie wykorzystanie ich do maksimum i rozwijanie wszystkich po kolei, pomoc we wszystkim, w czym będę mógł.
– Stałe fragmenty to faza gry, która – w mojej wizji piłki nożnej – jest tak samo ważna jak cztery inne elementy, czyli obrona, przejście z defensywy do ofensywy, atak i przejście z ofensywy do obrony. To razem pięć dużych faz, które podzielimy na kolejne subfazy. Moje wyobrażenie futbolu polega na posiadaniu jak największej kontroli nad grą, która jest dość nieprzewidywalna i nieraz bywa przypadkowa. By mieć jak największą możliwą kontrolę, musisz starać się wypracować zachowania, automatyzmy z drużyną w różnych scenariuszach, kiedy musisz gonić, przegrywasz, grasz w dziesięciu itp. Robi się to poprzez proces, treningi. Stałe fragmenty to też faza gry, w której można wygrać lub przegrać w sposób nagły i brutalny. Mogę zapewnić, że nie będziemy tego lekceważyć. Wręcz przeciwnie, będziemy chcieli, by była to nasza mocna strona.
– Przejmuję zespół, który jest bezpośrednio związany z dotychczasowym szkoleniowcem. To trener i człowiek, którego szanuję. Wygrał Puchar Polski i Superpuchar, awansował do Ligi Konferencji Europy, przyczyniał się do rozwoju klubu, więc moimi wypowiedziami nie chcę w jakikolwiek sposób uderzyć w pracę, która została wcześniej wykonana. Są pewne rzeczy, które widzę inaczej, jak np. wypełnienie niektórych stref, sposób obrony czy asekuracji niektórych przestrzeni, sposób poruszania poszczególnych piłkarzy, kwestie strukturalne. Będziemy się starali wprowadzić pewne elementy.
– Celem będzie rozwój każdego piłkarza. Chodzi o to, by starać się wyciągać maksimum ze wszystkich, a także wdrożyć zawodników akademii – to ważna część tożsamości klubu – i pomóc młodym graczom w nabraniu zachowań, które zbliżą ich do piłki na poziomie Legii, czyli do poziomu europejskiego i najwyższego szczebla w Polsce.
– Procesem treningowym chcemy doprowadzić do tego, że taktyka, ustawienie, poruszanie się to coś, co z czasem będzie automatyzmem. Będzie się tym zajmowała nieświadoma część mózgu, mówimy teraz o sprawie mocno metodologicznej, by jej świadoma część była wolna, kreatywna i podejmowała decyzje, tworzyła nieoczywiste rozwiązania. To sport zespołowy, w danym momencie wszyscy piłkarze muszą widzieć piłkę podobnie – taki będzie cel, by potem zawodnicy, mający DNA, mogli pokazać najlepszą wersję siebie i maksymalnie wykorzystać umiejętności.
O zasadach i rozmowach z zawodnikami
– Zaczyna się nowy rozdział. Jako trener pracuję z piłkarzami, ale najpierw z ludźmi. Będę robił wszystko, bo opierać swoje przywództwo w drużynie na takich wartościach, jak sprawiedliwość czy konsekwencja. Trudno tego dokonać wchodząc do zespołu i mając jakieś stworzone opinie – wtedy określenie "czysta karta" nie jest prawdziwe. Teraz będę miał pierwszy kontakt z drużyną, przeprowadzę pierwszy trening. Zaczynam współpracę z ludźmi i tworzymy nową historię, nowy poziom relacji i interakcji, taktyki zespołowej, formacyjnej, indywidualnej. Od dziś będzie się to kształtowało.
– Niektórzy piłkarze, którzy wcześniej grali, pewnie dalej będą występować. Ci, którzy nie grali, być może dostaną minuty. Wszystko zależy od tego, jak to będzie wyglądało na treningach, w każdym obszarze. Staram się podejmować decyzje oparte o bardzo konkretne rzeczy. Żyjemy w erze informacji. Ilość danych, które ma trener, by podejmować decyzje, jest duża.
– Jedną z pierwszych rzeczy, które zrobię, będą rozmowy indywidualne z każdym z piłkarzy. Pewnie do meczu z Rakowem nie uda mi się to ze wszystkimi, ale takie dyskusje będą się odbywać. Muszę nawiązać z nimi relacje. Potem, jeżeli chodzi o sprawy merytoryczne, jest parę zasad. Musisz pozwolić osobom zrozumieć, zauważyć i podzielić twoją wizję. Trzeba spowodować, by ludzie byli częścią drogi. Musisz być przy nich w trudnych momentach. Jak zawodnik gra, jest szczęśliwy, nie ma problemów w domu, to potrzebuje tylko dobrego treningu. Ale kiedy nie występuje, ma jakieś kłopoty, to wtedy musisz być blisko. Jest szereg zasad, których mocno się trzymam, jeżeli chodzi o zarządzanie ludźmi, bo to coś, w co wierzę jako lider, i to, kim jestem jako człowiek. I będę się tego trzymał.
O sprawach pozaboiskowych, wyciąganiu wniosków, żółtych kartkach
– Czyny znaczą dużo więcej niż słowa. Mimo że teraz mogę mówić różne rzeczy o przyszłości, to najważniejsze i najbardziej wartościowe będą moje zachowania. Jako trener nie spotkałem się zbyt często z negatywnymi opiniami mediów na mój temat, jako człowiek bywało różnie. Rozumiem to, akceptuję, tak jak rozumiem błędy. Myślę, że nie ma lepszego stanowiska, niż bycie szkoleniowcem Legii, by swoimi czynami udowodnić, że ludzie potrafią się zmienić, rozwijać i uczą się na błędach.
– Jestem człowiekiem, który popełnił błędy – jeden duży. Nie zmienię tego. Nie ucieknę od tego. Poniosłem różne konsekwencje błędu. Wyciągam wnioski, najpierw wymagam od siebie, by potem wymagać od innych. Moja droga w Legii, po odejściu z niej i powrocie była bardzo ciężką pracą nad sobą, by być codziennie lepszym.
– Nie mam immunitetu. Zostałem dość surowo ukarany. Wystarczy porównać to do kary, którą otrzymał trener Bielica, w zupełnie innych okolicznościach, bo w trakcie meczu Bundesligi, uderzając piłkarza. Oprócz oficjalnej kary, wokół mojej osoby krążą opinie i artykuły, co też jest karą. Jeśli chcesz być trenerem, to musisz się odciąć zarówno od pochwał, jak i krytyki, bo w przeciwnym razie możesz nie dać rady funkcjonować. Jestem na tyle odporny na bodźce zewnętrzne, że działam i pracuję dalej.
– Mobbing w trakcie pracy w Motorze? Akurat do tej kwestii jest dość prosto się odnieść, gdyż zostałem uniewinniony. Cały sztab był przesłuchiwany. Komisja Dyscyplinarna PZPN umorzyła sprawę. Absolutnie mnie to nie martwi, bo wiem, że nie doszło do niczego, nie zrobiłem nic złego. Jestem człowiekiem, który zanim zacznie jakiekolwiek współprace, doprowadzi do przedstawienia wymagań i oczekiwań, a także wysłuchania ich z drugiej strony. Wydaje mi się, że wówczas nie zostało to zrobione na tyle dobrze – kultura i etos pracy na tyle się różniły, że doszło do takiego oskarżenia wobec mojej osoby. Jak wspomniałem, to mnie nie martwi, bo ta kwestia nie miała miejsca.
– Odnosiłem się już do odpowiedzialności, która na mnie ciąży, ale traktuję ją jako szansę. Myślę, że nie ma lepszego stanowiska – jeżeli chodzi o bycie na świeczniku, zachowanie, szczegóły pracy, podejście do ludzi, komunikację z nimi – niż to, na którym od teraz się znajduję. To dla mnie szansa, by zmazać opinie na mój temat, być przykładem dla młodych trenerów i piłkarzy w Legii, w Polsce. W tej chwili tylko ode mnie zależy, co zrobię z tą okazją. Jestem świadomy odpowiedzialności w 100 procentach, gdyż znam specyfikę i wielkość tego klubu. Każdy kolejny mój czyn musi udowodnić, że kredyt zaufania, który otrzymałem, jest słuszny.
– W tym sezonie otrzymałem trzy żółte kartki w ciągu pierwszych trzech kolejek I ligi, a potem – aż do mojego ostatniego dnia w Motorze – nie byłem już napominany. W dotychczasowej karierze trenerskiej zostałem ukarany jedną czerwoną kartką, którą była konsekwencją dwóch żółtych. Jeżeli chodzi o wypowiedzi nt. sędziów, to wyraziłem się raz, po meczu z Polonią Warszawa, w kwestii sytuacji z ręką w polu karnym, która ewentualnie mogła się przełożyć na rzut karny dla nas i potencjalnego gola na 2:0. I to tyle. Jestem otwarty, by rozmawiać o wszystkim, ale to akurat niezły przykład, jak jest tworzona rzeczywistość, która nie istnieje. Sędziowie to też ludzie, z którymi ma się kontakt, są częścią piłki nożnej – tak, jak dziennikarze, mający odpowiedzialność za zbudowanie kultury piłkarskiej w Polsce. Rozmawiając z arbitrami, nieraz dostawałem informacje – minimum z trzech źródeł – że jestem podawany na szkoleniach jako przykład zachowania trenera na ławce. Oczywiście, to jest do potwierdzenia, bo sam nie mogę tego udowodnić. Otrzymywałem takie wiadomości od sędziów z Ekstraklasy oraz I ligi. To są fakty. Wspomniałem już, że to bardzo dobry przykład w kwestii tego, jak jest tworzona narracja wokół mnie – to po części moja wina – która często nie jest do końca zgodna ze stanem rzeczywistym. Wiele osób było u mnie na stażu – łatwo dopytać ich o to, by dowiedzieć się, jak pracujemy, jaki był poziom.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.