Goncalo Feio
fot. Marcin Szymczyk

Goncalo Feio: Jakość gry Legii zdecydowanie się poprawiła

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

18.10.2024 23:30

(akt. 19.10.2024 04:15)

– Mecz wygrała drużyna, która bardziej na to zasłużyła, za co gratuluję moim piłkarzom – mówił po spotkaniu z Lechią Gdańsk w 12. kolejce Ekstraklasy trener Legii, Goncalo Feio.

– W pierwszej połowie moglibyśmy zachować trochę więcej spokoju w ofensywie, lepiej wybierać ostatnie podanie, co doprowadziłoby nas do klarowniejszych okazji, większej liczby sytuacji.

– To był trudny mecz, znam to już z czasów II oraz I ligi. Szymon Grabowski i Radosław Bella to trenerzy, którzy dobrze układają zespoły i trudno gra się przeciwko nim. W pierwszej połowie, gdyby nie bardzo duża konsekwencja naszej linii obrony i nasza asekuracja ataku, to Lechia mogłaby nam zagrozić kontrami.

– Potem pojawił się jeden z dwóch fragmentów piątkowego meczu, który najmniej mi się podobał. Chodzi o końcówkę pierwszej połowy. Mieliśmy trochę problemów z identyfikacją momentu pressingu. To trochę zmieniło obraz spotkania. W początkowych 20 – 25 minutach nasz pressing działał, praktycznie cały czas zmuszaliśmy Lechię do dalekich podań, zbieraliśmy tzw. drugie piłki. Uważam, że w fazach przejściowych, po zebraniu tzw. drugiej piłki, zbyt dużo razy niepotrzebnie spowalnialiśmy grę. I Ryoya Morishita, i Kacper Chodyna ciągle byli gotowi, by dostać futbolówkę w przestrzeń.

– W końcówce pierwszej odsłony straciliśmy kontrolę na połowie przeciwnika. Co prawda Lechia nie miała z tego jakichś wielkich sytuacji, przynajmniej sobie nie przypominam, ale nie wyglądało to tak, jak byśmy chcieli.

– Na początku drugiej połowy gospodarze mieli trochę stałych fragmentów. Potem przejęliśmy kontrolę, a jeden z kolejnych ataków pozycyjnych przełożył się na bramkę Morishity. Rzadko wyróżniam poszczególnych piłkarzy, ale uważam, że jego piątkowy występ jest godny dużej pochwały. Myślę, że jeśli ta drużyna będzie tak grać pod względem indywidualnym, to mamy jeszcze paru kandydatów na kadrowiczów. Gol Japończyka dał większą pewność zespołowi, by iść po kolejne trafienia.

– Kacper Chodyna strzelił pierwszego gola w Legii. Potem drużyna złapała dużo luzu. Poprzez konsekwencję mogliśmy zdobyć kolejną bramkę.

– Później pojawił się drugi momentu meczu, który mniej mi się podobał. Z drugiej strony, doceniam go. Chodzi o końcówkę. Chciałbym, byśmy trochę więcej bronili z piłką, dalej dominowali i grali, ale zamykaliśmy dostęp do bramki. Zmiany były ukierunkowane na grę z kontrataku – w tym elemencie stworzyliśmy dogodne sytuacje, by podwyższyć wynik. Oddaliśmy nieco futbolówkę przeciwnikowi, co nigdy nie jest zamierzone, ale potrafiliśmy się bronić. Nawet wtedy, w moim odczuciu, byliśmy groźniejsi.

O tym, czy ma patent na trenera Grabowskiego

– Nie. Mam wielki szacunek do pracy, jaką wykonuje w każdych warunkach, praktycznie w każdym klubie. Szkoleniowcy nie grają, tylko drużyny. To prawda, że bodajże cztery nasze ostatnie mecze wygrał zespół prowadzony przeze mnie. Pierwszy raz, kiedy spotkałem się z trenerem Grabowskim, zwyciężyła jego ekipa.

O zmianie w bramce

– Wiem, że wszyscy pamiętają, w jaki sposób straciliśmy gola z Jagiellonią, ale Kacper Tobiasz zagrał wówczas dobre spotkanie. Nie mogę i nie będę potępiał piłkarzy za tego rodzaju straty.

– Analizując występ z zespołem z Białegostoku, Kacper zagrał bardzo dobrze na linii. Jeśli chodzi o rozegranie, podejmował odpowiednie decyzje. Niestety, w jednej akcji się pomylił, co skończyło się stratą gola. Błędy są wkalkulowane. Zmiana w bramce nie była związana z tą stratą, to nie była kara.

– Mieliśmy rozmowę ze wszystkimi bramkarzami i trenerami bramkarzy. Po pierwsze, chodziło o docenienie Gabriela Kobylaka, jego etosu pracy, profesjonalizmu, poziomu na treningu i meczu, w którym drużyna go potrzebowała. We Wrocławiu, po zderzeniu Tobiasza z Arturem Jędrzejczykiem, "Kobi" pojawił się między słupkami i spisał się bardzo dobrze. Zasłużył na to spotkanie i zaufanie.

– Po drugie, wszyscy bramkarze pracują na formę Tobiasza, na jego powrót do takiej dyspozycji, w jakiej jest. To kapitan reprezentacji U-21, której pomógł w awansie na młodzieżowe mistrzostwa Europy. Mecz z Niemcami, który zagrał ok. 48 godzin temu, był z gatunku życiowych.

– Bramkarze o tym wiedzą, więc od razu powiem, że w czwartek Tobiasz wraca między słupki. Jeśli chodzi o bramkę Legii, to nic się nie zmieniło. Uważam, że decyzja, podejmowana z trenerami bramkarzy, była rozsądna i uczciwa wobec pracy, jaką zawodnicy wykonują. Mamy kolejnego golkipera w rytmie meczowym i wiemy, że poradzi sobie, może pomóc klubowi.

O poprawie skuteczności

– Chciałbym, byśmy skupili się na tym, że jakość gry Legii zdecydowanie się poprawiła.

– Na konferencjach pomeczowych wiele razy byliśmy smutni, źli, sfrustrowani, zmartwieni jakością gry Legii. Ten element zdecydowanie się polepszył, ale musi się dalej poprawiać, bo to niekończący się proces.

– Stworzyliśmy sporo sytuacji już przeciwko Jagiellonii, w piątek znowu. Pierwszy krok w kontekście tego, by drużyna strzelała mnóstwo goli, to kreowanie wiele szans. W Gdańsku je mieliśmy – zgadzam się, że mogliśmy prowadzić po pierwszym kwadransie. Tak się złożyło, że bramki padły w drugiej odsłonie. Pozostaje nam pracować.

– Często tzw. skuteczność nie jest związana tylko z ostatnim kontaktem, ale też z jakością sytuacji czy pozycją do strzału, stworzoną przez drużynę. Chodzi też o jakość ostatniego podania, wypełnienie pola karnego. To coś, co poprawiamy w procesie treningowym.

– Chciałbym, byśmy strzelali więcej goli, finalizowali praktycznie wszystkie okazje. Wierzę, że będą takie mecze. Pozostaje nam pracować, pomóc indywidualnościom być lepszym w tym konkretnym elemencie.

O Chodynie

– Czy zrobił największy postęp w ostatnich tygodniach? Trudno powiedzieć. Nie chciałbym robić rankingu. Legia jest środowiskiem, w którym piłkarze się rozwijają. Jest wiele przykładów zawodników, którzy czynią indywidualny progres w stołecznym klubie.

– Wygranie meczu to najważniejszy cel – pod kątem sposobu, w jaki widzę pracę trenera – ale chodzi też o rozwój graczy.

– Kacper został sprowadzony do Legii w letnim oknie, po dotychczas najlepszym sezonie w Ekstraklasie. Występując w Zagłębiu Lubin, miał świetne liczby w klasyfikacji kanadyjskiej.

– Gra w Legii to coś innego niż w innym klubie – nie będę mówił dlaczego, myślę, że wszyscy się domyślacie. Chodyna potrafił cierpliwie pracować na moment gotowości, teraz to wykorzystuje. Występuje, pomaga drużynie. Myślę, że ciągle się rozwija. To jeden z przykładów.

– W piątek mieliśmy też inne przykłady na boisku – Morishitę, Wojciecha Urbańskiego, Maximilliana Oyedele czy Bartosza Kapustkę, który wrócił do kadry po ośmiu latach. Para stoperów (Radovan Pankov i Steve Kapuadi – red.) też może zaraz wylądować w reprezentacjach – zaczynają być takie sygnały. Paweł Wszołek długo nie grał na prawej obronie. O Kobylaku już mówiliśmy. Ruben Vinagre ma już więcej minut niż w minionym sezonie. Można by dalej wymieniać… Nasi zawodnicy się rozwijają. Cieszę się, taki mamy obowiązek.

– Mamy zespół, w którym piłkarze chcą się rozwijać. To kapitalna sprawa. Jestem osobą, która wierzy, że ciężka praca zawsze przyniesie rezultaty, wiedząc, że będą góry i doły.

O Urbańskim

– To świetny przykład pracowitości, dyscypliny w młodym wieku. Uważam też, że sztuką trenera, który wpuszcza młodych zawodników, nie jest wpuszczanie ich dlatego, że są młodzi, tylko gotowi. Wojtek to udowodnił. Mógłby pewnie zagrać trochę więcej, żółta kartka – plus forma Morishity – trochę wpłynęła na to, że został zmieniony.

– Jestem bardzo zadowolony z gry "Urbiego". Pokazał jakość z piłką, dyscyplinę taktyczną, intensywność. Uwierzcie mi, to chłopak, którego stać na wiele, ale wszystko musi się dziać etapowo.

– Dwa miesiące temu – ze względu na to, że jego okres przygotowawczy okazał się trochę zachwiany, jeżeli chodzi o sytuację zdrowotną – był niegotowy, ale pracował. Od jakiegoś czasu, poprzez jakościowe zmiany, pokazywał, że jest piłkarzem, który może być wartością dodaną. W piątek udowodnił, że to kolejny zawodnik, który może pomóc. Takich osób jest coraz więcej.

– Gdy zaczynaliśmy projekt, to Jan Ziółkowski był, ale nikt na niego nie liczył – teraz jest pełnoprawnym graczem. Tęsknię za nim na boisku, lecz forma naszych dwóch stoperów jest jaka jest. On wie, że jest ważny. Co więcej, jest Maxi Oyedele – to trochę inna historia, młodzieżowiec dołączył do nas na zasadzie transferu. Dokooptowaliśmy zatem kolejnego, teraz Urbańskiego. Tak się pracuje.

– Trzeba przygotować młodych i – jak są gotowi – wrzucić ich na murawę. Nawet jeśli coś pójdzie nie tak, to należy poprawiać, pomagać w zrozumieniu, wspierać. I będą następni, bo pracuje z nami duża grupa młodych piłkarzy. Możemy się tylko cieszyć.

O problemach zdrowotnych Oyedele i wejściu Augustyniaka

– Maxi wrócił z kadry z dolegliwościami w okolicy stawu skokowego. Boisko było dość grząskie, czasami trudno zmieniało się kierunek. W jednej z akcji mocno to odczuł.

– To gość, który zrobiłby wszystko, by grać, czuje odpowiedzialność za drużynę, wie w jakim jest momencie, ale powiedział w przerwie, że nie da rady. W związku z tym na boisko wszedł Rafał Augustyniak, który – z punktu widzenia ustawienia pozycji "szóstki", równowagi zespołu, balansu, asekuracji ofensywnej, zbierania tzw. drugiej piłki – był jedną z kluczowych postaci do osiągnięcia tego wyniku.

– W kontekście Oyedele chodzi o kwestie zdrowotne. Od razu wszystkich uspokajam – one nie wydają się być czymś, z czym byśmy nie dali sobie rady na dniach. Przy okazji chciałbym dowartościować występ Augustyniaka, który był bardzo pozytywny dla drużyny.

O Morishicie

– Kończy się jego okres wypożyczenia, a klauzula wykupu jest ustalona. Występ Japończyka nie jest dla mnie zaskoczeniem. Trzy – cztery tygodnie temu rozmawiałem z Ryoyą. Powiedziałem mu: "Mori – gdyby to zależało ode mnie, to chcę, byś tu został". Przekazałem to też osobom odpowiedzialnym za to w klubie, po piątkowym meczu zaznaczyłem to raz jeszcze.

– Wierzę, że Morishita z nami zostanie, gdyż po prostu na to zasługuje, wywalczył to na boisku. To Japończyk, który ma niesamowity etos pracy, odwagę. Krok, który wykonał prawie rok temu, po przeprowadzce do Polski, nie jest oczywisty, łatwy kulturowo. Cały czas zderza się z pewnymi rzeczami, ale podchodzi do tego kapitalnie, otwarcie, ze zrozumieniem.

– W czwartek, w drodze do Gdańska, zatrzymaliśmy się na 15 minut. Większość piłkarzy wyszła z autokaru, by nieco pochodzić, a on został. Podszedłem do niego, był wpatrzony w tablet, na którym oglądał dokument o Auschwitz. To trochę pokazuje, jaki to człowiek i jak mu zależy na zrozumieniu kontekstu, który jest wokół niego.

– Zrobił ogromny postęp z językiem angielskim, by móc coraz lepiej się komunikować. Gra w piłkę tak, jak zachowuje się w życiu – odważnie i radośnie. Jak trzeba wziąć odpowiedzialność, poświęcić się i pracować bez piłki, to robi to.

– Mam nadzieję, że go kupimy. Każdy kibic powinien chcieć, by taki człowiek i zawodnik reprezentował Legię. To przykład pracy, odwagi. Najlepszy moment w stołecznym klubie jest przez niego wypracowany.

O poprzednich meczach, Premier League, docelowej Legii

– Z Górnikiem zabrakło nam gola, by wygrać, ale był to pozytywny występ. Betis? Nie trzeba nic mówić. Dobrze zagraliśmy z Jagiellonią, powinniśmy zwyciężyć – taka jest prawda.

– Odniosę się teraz do – według mnie – najlepszej ligi na świecie, czyli Premier League. To nie jest przypadek, że najlepsze drużyny mają tych samych trenerów od dłuższego czasu. Pep Guardiola pracuje w Manchesterze City od dziewięciu lat, Mikel Arteta jest w Arsenalu od pięciu. Arne Slot prowadzi Liverpool od lata, ale wiemy, jak dużo odziedziczył po Juergenie Kloppie. Te zespoły funkcjonują razem latami, mimo że mają najlepszych piłkarzy.

– Czy jesteśmy blisko docelowej Legii? Uważam, że margines progresu – przy odpowiedniej pracy, wspierany wieloma innymi rzeczami, które musimy robić dobrze – jest ogromny.

Chcemy mieć więcej czystych kont, kontroli pozycji, kultury gry, lepszych decyzji w ostatniej tercji. Pragniemy jeszcze bardziej zamykać mecz z punktu widzenia kompaktu – zarówno w wysokości, jak i szerokości boiska.

– Z punktu widzenia zrozumienia gry pozycyjnej czy obrony strefowej, chcę zrobić tysiąc kroków do przodu. Jeżeli chodzi o zachowania indywidualne na poszczególnych pozycjach, pragnę wiele wdrożyć.

– Dużo przed nami, ale pracujemy na żywym organizmie. Pewnie możemy być znacznie lepsi, ale doceniam kroki, które robi ta drużyna. Proces jest dobry – czy indywidualnie, czy zespołowo.

– Piłka nożna, mimo że czasami bywa niezbyt sprawiedliwa, jest nam winna parę punktów w tym sezonie. Musimy patrzeć w przód.

O przejściu na czwórkę z tyłu

– Czy poleciłbym Michałowi Probierzowi przejście na czwórkę obrońców? Mój szacunek do selekcjonera reprezentacji Polski nie umożliwia mi polecania czegokolwiek. Oczywiście, jestem do dyspozycji – jeśli trener kadry będzie chciał, to możemy rozmawiać o piłce godzinami, dniami. Uważam, że każdy z nas, będący częścią tego środowiska, ma obowiązek robić wszystko, by pomóc drużynie narodowej, która nas reprezentuje.

– Wiemy, nawet statystycznie, że poprawiliśmy grę w obronie – nie tylko, jeśli chodzi o własną połowę i niedopuszczanie przeciwnika do sytuacji, ale też o dominację pozycyjną, wygrywanie pojedynków, wysokość naszej linii defensywnej.

– Fenomenalna forma Kapuadiego i Pankova to coś, co jest widoczne – musimy to bardzo docenić. Przy tym ustawieniu kompaktowość całego zespołu jest lepsza, tak jak timing momentów pressingowych. Jest mniej wątpliwości w kwestii tego, kiedy i gdzie pressować, jak przesuwać, by odpowiednio zamykać linie podań.

– Grając tym ustawieniem, jesteśmy solidniejszą drużyną. Wierzę, że da nam to więcej czystych kont. Tracenie jednego gola na mecz nie jest czymś, co nas urządza.

Polecamy

Komentarze (97)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.