Legia - Molde FK 2:0 (1:0) Goncalo Feio
fot. Jan Szurek

Goncalo Feio: Posłużę się słowami trenera najlepszej drużyny na świecie

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Maciej Ziółkowski

Marcin Szymczyk, Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

16.03.2025 19:55

(akt. 16.03.2025 22:41)

– Gratuluję Rakowowi zwycięstwa. Co bym nie powiedział, nie chciałbym mu odbierać zasług – mówił po wyjazdowej porażce z "Medalikami", w 25. kolejce Ekstraklasy, trener Legii, Goncalo Feio.

– Jaki wpływ na naszą dyspozycję miały trzy rozegrane mecze w ciągu tygodnia? Trudno to określić, nie da się tego zrobić procentowo.

– Nie lubię iść w tę stronę, ale posłużę się słowami trenera najlepszej drużyny na świecie – Carlo Ancelotti powiedział w sobotę, po występie Realu Madryt, że jeśli następnym razem wyznaczą im spotkanie, które odbędzie się mniej niż 72 godziny po ich ostatniej rywalizacji w europejskich pucharach, to nie pojadą grać. Jeśli on o tym mówi, to trudno polemizować, że to nie ma wpływu.

– Musimy skupić się na grze. To coś, nad czym nie mieliśmy specjalnego wpływu w niedzielę. Znowu przyjechaliśmy na trudny teren, gdzie Legia jeszcze nigdy nie wygrała w lidze. Strzeliliśmy na wyjeździe dwa gole najlepszej defensywie Ekstraklasy, ale straciliśmy trzy. Jeśli chodzi o naszą drużynę, to jest to namacalne – trzeba nad tym pracować.

– Pierwszy gol stracony? Druga piłka po stałym fragmencie i brak bronienia bramki. Drugi? Przy piłce otwartej i fazie przejściowej powinniśmy zejść niżej, zamknąć przestrzeń za nami – łapanie na spalonego jest dość ryzykowne, to się nie opłacało. Trzeci? Błąd indywidualny, brak asekuracji bramkarza – można było temu zapobiec. Myślę, że w drugiej połowie mieliśmy dobre momenty przy piłce, czego nam zabrakło przed przerwą. To elementy, nad którymi powinniśmy się skupiać.

– Gdy przyjeżdża się grać z jednym z najbardziej intensywnych zespołów w lidze, to czas między meczami ma ogromne znaczenie – pod kątem fizycznym i przygotowania do spotkania. Nie trenowaliśmy, by przygotować się na Raków.

– Myślę, że w pierwszej połowie odstawaliśmy przede wszystkim, jeśli chodzi o pojedynki, tzw. drugie i stykowe piłki – to bezpośrednio się wiąże ze świeżością fizyczną. W tej części gry zabrakło nam też solidniejszych momentów z piłką, lepszych decyzji pod presją, więcej chwil posiadania na połowie przeciwnika.

– Druga połowa? Wiedzieliśmy, że musimy wyjść większym pressingiem niż przed przerwą. Mając mecz w tak krótkim odstępie od ostatniego, częścią planu było to, by trochę odpuścić momenty pressingowe na początku – tylko wtedy nie możesz tracić bramki w taki sposób, w jaki straciliśmy.

– Raków praktycznie nie mógł nic stworzyć przy naszej obronie niskiej. Pierwsza sytuacja to druga piłka po stałym fragmencie, po którym gospodarze trafili na 1:0. Potem pojawiły się fazy przejściowe, po których – mimo naszej szansy – Raków strzelił na 2:0. Musieliśmy trochę ułożyć pressing, na dwa rodzaje struktury budowania miejscowych. Dostaliśmy dość niespodziewany, ciężki cios, na 0:3, ale drużyna się podniosła.

– Rozmawialiśmy, jakie przestrzenie będą otwarte, jak przeładować pewne strefy, by stworzyć pewne problemy Rakowowi. To funkcjonowało. Zdobyliśmy bramkę, potem kolejną, po stałym fragmencie. Jak wspomniałem, na wyjeździe strzeliliśmy dwa gole najlepszej defensywie ligi, ale nie możemy tracić trzech.

– Ewentualne spalone przy golach Rakowa? Muszę być konsekwentny – wiecie, że były momenty, kiedy komentowałem dużo takich sytuacji. Nie spotkała mnie żadna przyjemność, mimo że nigdy nie chciałem w nikogo uderzyć, tylko po prostu podzielić się opinią i perspektywą drużyny – nie tylko moją – na pewne tematy. Od jakiegoś czasu tego nie robię i zamierzam to podtrzymać. Reasumując, nie mogę i nie chcę tego komentować.

O relacji z Markiem Papszunem

– Nie mamy relacji. Co mogę powiedzieć – tylko tyle, że gratuluję mu zwycięstwa. Nic nie powiedziałem o Marku Papszunie przynajmniej przez ostatnie pół roku.

– Można chwalić Raków za organizację, intensywność, przygotowanie do meczu. Zespół z Częstochowy potrzebuje małej liczby błędów przeciwnika, by doprowadzić do korzystnego rezultatu. To wynika z charakterystyki piłkarzy i pracy, dojrzałości, kompleksowości czy zbudowania drużyny opartej o fizyczność, motorykę, dyscyplinę.

– Mógłbym tu siedzieć całą noc i chwalić drużynę, piłkarzy, sztab, trenera Papszuna, Raków Częstochowa jako klub i organizację, która osiąga takie rzeczy. Sam byłem tego częścią i fenomenalnie to wspominam. Mam sentyment do Częstochowy, która dała mi też najważniejszą osobę w moim życiu.

O urazach

– Kovacević? Na piątkowym treningu, po meczu z Molde, dość mocno wybił palec po jednej interwencji. W sobotę nie mógł trenować. Bardzo chciał być gotowy – były podjęte wszelkie starania ze sztabem medycznym, ale to się nie udało. Chciał być z zespołem, więc przyjechał.

– Szczerze mówiąc, miło wracać do Częstochowy – i mnie, i Kovaceviciowi, i Kunowi. To klub, w którym spędziliśmy dobry czas w naszym życiu, nie sposób o tym zapomnieć.

– Jan Ziółkowski i Maxi Oyedele nie wzięli udziału w niedzielnym meczu z powodu urazów. Oczywiście, mógłbym ich wpuścić na boisko, ale wiązałoby się to z ryzykiem, którego nie chciałem podejmować.

O mistrzostwie

– Trudno ocenić sezon. W tak odległym momencie dalej jesteśmy na trzech frontach. Na dwóch z nich spisujemy się bardzo dobrze – jesteśmy w półfinale Pucharu Polski i ćwierćfinale Ligi Konferencji. Ekstraklasa? Nie ma co ukrywać, jesteśmy bardzo niezadowoleni z naszego dorobku punktowego. Nie powinno tak być w idealnym świecie, ale często tak się dzieje, również w kontekście innych drużyn europejskich. Pozostało nam myśleć o każdym kolejnym meczu i nie zbiegać zbyt mocno na temat celów. Co bym teraz nie powiedział, to nie zmieni naszej sytuacji w tabeli – zmieniłaby ją np. wygrana w następnym meczu, po przerwie reprezentacyjnej.

O planach na przerwę reprezentacyjną

– Teraz plan jest taki, by wrócić i dobrze się zregenerować po maratonie – nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Każdy z ostatnich meczów miał bardzo duży ciężar gatunkowy, ciągle gramy o sporą stawkę.

– Potem będziemy myśleć o Pogoni, z którą zagramy pierwszy mecz po przerwie reprezentacyjnej. Niektórzy piłkarze pojadą na kadrę – na pewno nie tylu, ilu zostało powołanych. Jak wspomniałem – są zawodnicy, którzy nie mogli wystąpić w niedzielę z powodu urazów i trudno mi sobie wyobrazić, by pojechali z nimi na zgrupowania. To sprawa, która zostanie dla lekarzy.

– W tym okresie należy też zwrócić uwagę na mikrourazy, przeciążenia, małe lub większe rzeczy, które pojawiają się, kiedy gra się w takim rytmie, jak my. Chodzi o to, by zacząć ostatnią część sezonu – decydującą, o trofea – w pełnej kadrze. To coś, czego najbardziej życzę. Wiem, że jesteśmy mocniejsi, kiedy wszyscy piłkarze są dostępni.

– Oprócz oczywistego rozwoju na boisku, życzę, byśmy weszli w ostatni maraton sezonu ze wszystkimi dostępnymi piłkarzami.

Polecamy

Komentarze (264)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.