Goncalo Feio
fot. Jan Szurek

Goncalo Feio: Stać nas na więcej

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net, Canal+ Sport

20.07.2024 23:00

(akt. 21.07.2024 20:58)

– Chciałbym pogratulować moim piłkarzom, naszemu zespołowi, kibicom, którzy popchnęli nas do zwycięstwa, i całej społeczności Legii. Jak wygrywamy, to razem. Wierzę, że w trudnych momentach też tak będzie – mówił po domowym meczu z klubem z Lubina (2:0), w 1. kolejce Ekstraklasy, trener "Wojskowych", Goncalo Feio.

– Doceniam przeciwnika. Uważam Zagłębie za solidną drużynę, opartą głównie na dobrych Polakach, wychowankach. Rywale postawili nam twarde warunki, wiedzieliśmy, że tak będzie.

– Czuję zadowolenie, że zdobyliśmy trzy punkty, ale jestem trenerem, który żyje tym, co się dzieje. Były rzeczy, które robiliśmy dobrze, niektóre elementy mogliśmy wykonać lepiej – umiem to ocenić. W procesie rozwoju musimy nauczyć się przede wszystkim zwyciężać, gdyż to najważniejsze w sporcie.

– W sobotę pokazaliśmy dość dużą nieustępliwość, konsekwencję, wiarę w grę do końca i w to, że drużyna nie składa się tylko z zawodników zaczynających, ale również z piłkarzy kończących mecz. Doprowadziliśmy do zwycięstwa. Pierwsze spotkanie sezonu zawsze jest trudne, tym bardziej, że graliśmy z dobrym rywalem, którego na pewno trzeba docenić.

– Co najbardziej trzeba poprawić? Jest parę takich elementów. Jestem dość wymagający. Myślę, że w każdej fazie gry jest coś, co będziemy omawiać na odprawie pomeczowej w niedzielę, o godz. 13:30. Patrząc na przebieg spotkania, chodzi o to, by tworzyć więcej sytuacji przeciwko niskiemu blokowi. Mamy rozwiązania, które powinniśmy częściej pokazywać, by np. pojawiała się przestrzeń w środku, z której ostatecznie zdobyliśmy bramkę. Wykorzystaliśmy charakterystykę indywidualną Luquinhasa, a potem doszło do dobrego strzału z dystansu Rafała Augustyniaka. Wiemy, że to go wyróżnia. By takich akcji było jeszcze więcej, powinniśmy często atakować "zewnętrznie", mieć ruch "nad piłką". Mogliśmy trochę lepiej dośrodkowywać z boku.

– Powtarzam: przeciwko niskiemu blokowi, stać nas na tworzenie większej liczby okazji, ale przeciwnik obniżył skrzydłowych i pod koniec dobrze zamykał szerokość. Musieliśmy wejść środkiem i w taki sposób trafiliśmy do siatki.

– Pierwszy mecz w sezonie jest jak pierwszy mecz w wielkich turniejach. Nie jest to niewiadoma – bo wiemy, jak chcemy grać, byliśmy dobrze przygotowani na to, co może zaproponować Zagłębie – ale ważne jest wygrywanie. Chciałem tego w pierwszej kolejności, drużyna to osiągnęła, musimy się z tego cieszyć, bo mamy bazę do dalszego budowania, lecz nie lubię się zachwycać, zmieniać rzeczywistości.

– Czy była to najlepsza Legia? Pewnie nie. W wielu fragmentach mogliśmy lepiej operować piłką. Do momentu gry po 11 należało dużo solidniej wykorzystać ustawienie wahadłowych, by dostać się między linie na zewnątrz, a następnie – ruchem "dziewiątki" czy "ósemki" – pojawić się za plecami. Jak nasza "szóstka" obniżała, a "ósemki" robiły ruch na zewnątrz, to "dziewiątka", która zeszła między linie, cały czas była sama. W takich sytuacjach mogliśmy częściej korzystać z napastników.

– Dobrze wykorzystywaliśmy przestrzeń za plecami przeciwnika, mieliśmy z tego groźne okazje. Jeżeli chodzi o grę w obronie, to była Legia, jaką chcielibyśmy oglądać. Dążyliśmy do tego, by mieć przeciwnika pod presją. Zmuszaliśmy rywala do długich podań. Nasza trójka stoperów miała dobry poziom skuteczności pojedynków – mówię o moich odczuciach, gdyż nie patrzyłem jeszcze na statystyki. Mogliśmy wygrać trochę więcej tzw. drugich piłek, poprzez ustawienie w drugim tempie pressingu. Myślę, że nie pozwoliliśmy gościom na zbyt wiele. Zachowaliśmy czyste konto, to baza do zwycięstwa.

– Po czerwonej kartce mecz trochę się zmienił. Nie wiem, czy ta sytuacja ułatwiła nam grę, czy utrudniła. Siłą rzeczy, Zagłębie obniżało linie, a także – czego wcześniej nie robiło – skrzydła. Do momentu walki po 11, przyjezdni często szli skrzydłowymi na naszych stoperów, co dało nam trochę więcej przestrzeni.

– Mamy narzędzie, które pozwoliłoby stwarzać nam jeszcze więcej okazji przeciwko niskiemu blokowi. Mogę wspomnieć tu o różnych rzeczach, np. lepszej współpracy albo dośrodkowaniach z półprzestrzeni, nawet przez środkowych obrońców. W jednej z akcji, kiedy zepchnęliśmy przeciwnika do własnego pola karnego, wykorzystaliśmy charakterystyki indywidualne. Luquinhas skupił na sobie uwagę wielu rywali, doszło do zmiany centrum, piłka pojawiła się na zewnątrz, wróciła do środka, a obecność Rafała Augustyniaka na półprawym stoperze umożliwiła mu większe pokazanie się w ofensywie. Tydzień temu miał asystę przy golu Marca Guala w sparingu z Widzewem, a 20 lipca trafił na 1:0.

– Chcemy być drużyną, która wychodzi na boisko, by wygrać, strzelać gole. Cieszy to, że po bramce na 1:0 byliśmy w stanie w dużej mierze kontrolować mecz z piłką. Trafienie na 2:0 było zespołowe. Myślę, że każdy zawodnik dotknął futbolówkę w tej akcji.

– Wierzyłem, że wygramy. Wydaje mi się, że – patrząc na statystyki – tylko my mogliśmy zwyciężyć.

– Pierwszy krok zrobiony. Chcielibyśmy podchodzić do każdego meczu ligowego, jakby to był finał, a nie martwić się, że decydujące rywalizacje są dopiero na koniec. Wszystkie spotkania takie są. W sobotę wygraliśmy, kibice pomagali nam do ostatniego gwizdka.

O kluczowej roli, drużynowej rozmowie z Elitimem

– Cieszę się, że potwierdziły się moje słowa sprzed meczu. Nieważne, czy zaczynasz od początku, czy wchodzisz z ławki, możesz mieć kluczową rolę. Zmiany miały taki charakter.  Nieustępliwie dążyliśmy do zwycięstwa i dopięliśmy swego.

– Jestem zadowolony, że po meczu drużyna zadzwoniła na wideo do Juergena Elitima, by też mógł się pocieszyć zwycięstwem, gdyż nie może się jeszcze ruszać po operacji.

– Spokój i pokora, dalej robimy swoje. Wracamy do domów, w niedzielę trenujemy, regenerujemy się, mamy odprawę, zamykamy mecz z Zagłębiem i skupiamy się na czwartkowym spotkaniu 2. rundy el. Ligi Konferencji.

O zmianie Ziółkowskiego na Augustyniaka

– Jan Ziółkowski grał bardzo dobrze, wystąpił też przeciwko Zagłębiu w ostatniej kolejce minionego sezonu ligowego. Wówczas linia ataku lubinian okazała się bardzo podobna do tej z soboty. Grali Mateusz Wdowiak i Dawid Kurminowski, Tomasz Pieńko wszedł w drugiej połowie, był też Kacper Chodyna, który jest teraz u nas. Taka ofensywa mocno skupia się na szybkości, ataku przestrzeni.

– "Ziółek" okazał się kluczowy w majowym spotkaniu, jeśli chodzi o ochronę przestrzeni. To obrońca wysoki, ale niezwykle zwrotny, również szybki. W sobotę też czuł się fenomenalnie w tej roli. Nasi stoperzy – po tym, jak zmuszaliśmy Zagłębie do zagrywania tzw. długich piłek – wygrali zdecydowanie więcej pojedynków. Nie daliśmy się zaskoczyć szybkością piłkarzy z ofensywy gości, co należy pochwalić.

– Janek, w wyniku jednego spóźnienia, dostał żółtą kartkę. Ze względu na to, że coraz bardziej przeważaliśmy, praktycznie jedynym zagrożeniem przeciwnika byłyby kontrataki, więc nie chciałem ryzykować i kończyć meczu po 10.

– Rafał Augustyniak ma bardzo dużo jakości w ofensywie. Graliśmy z drużyną, która ustawiła niski blok, dlatego potrzebowałem skupienia i wprowadzenia stoperów, by stworzyć przewagę, dośrodkować z półprzestrzeni czy oddać strzał. "August" ma te walory. One umożliwiły nam rozbicie bloku Widzewa – w sparingu sprzed tygodnia, poprzez centrę do Guala – oraz Zagłębia, za sprawą jego atutu, czyli uderzenia z daleka.

– Janek to ważna część naszego bloku defensywnego. To wartość dodana. Zasłużył na to, zespół też mu pomógł. Ma pełne zaufanie – moje, drużyny i myślę, że kibiców. Każdy młodzieżowiec, którego wyciągamy, jest kolejnym, na którego możemy liczyć. W sobotę mogli zadebiutować Mateusz Szczepaniak i Jordan Majchrzak, ale wydarzył się inny scenariusz. Muszą być gotowi, dalej pracować. Dobrze wyglądali w okresie przygotowawczym, dlatego są z nami.

O nowych piłkarzach

– To będzie długi sezon, w trakcie którego różni piłkarze muszą wziąć odpowiedzialność za drużynę. Wdrażanie graczy do zespołu to proces, trzeba pamiętać, że niektórzy nie odbyli z nami całego okresu przygotowawczego. Należy ich odpowiednio wprowadzać.

– Nie możemy podzielić drużyny na nowych i obecnych od jakiegoś czasu, ani na młodszych i doświadczonych. To dla mnie nie istnieje. Jesteśmy zespołem, po to mamy tyle możliwości, by w różnych meczach – mając na uwadze formę, zdrowie czy charakterystykę – korzystać z danych piłkarzy. W sobotę dokonaliśmy pewnych wyborów, ekipa wywiązała się z zadań.

– Stać nas na więcej, chcemy grać lepiej, więcej dominować, ale ważne jest to, by zwyciężyć na inaugurację. Zrobiliśmy to. Wydaje mi się, że sporo meczów, które w minionym sezonie trzeba było – brzydko mówiąc – przepchnąć, nie zostało przepchniętych. Teraz byliśmy w stanie to zrobić, poprzez konsekwencję. Możemy na tym bazować.

O dyscyplinie, problemach Nsame

– Drzwi do nas są dość otwarte, więc niedopuszczalne jest dla mnie to, że ktoś uważa, iż dzieje się samowolka (to słowo zostało zawarte w pytaniu dot. Jean-Pierre Nsame, którego dopadły problemy zdrowotne na dodatkowych zajęciach – red.). Myślę, że takiego poziomu dyscypliny w drużynie Legii albo nie było od dawna, albo nigdy nie było – nie ze względu na to, że jestem tyranem, tylko z tego powodu, że zasady są jasne. Mamy grupę profesjonalistów, która się z nich wywiązuje. Wartości, jakie posiadamy w zespole, są nadrzędne w procesie funkcjonowania.

– Jean-Pierre jest przyzwyczajony do pracy nad finalizacją. To coś, co często robimy z napastnikami, bo tę pozycję – nie licząc bramkarza – należy najbardziej zindywidualizować, ze względu na to, pod jakim deficytem czasu i miejsca działają. W poprzednim tygodniu, na jednym z dodatkowych treningów po głównych ćwiczeniach, Nsame lekko poczuł mięsień czworogłowy, który – jeżeli chodzi o hamowanie, zmianę kierunku i oddawanie strzału – jest dość ważny dla snajpera. Jeśli w sobotę gralibyśmy np. finał Pucharu Polski, to pewnie by wystąpił. Był to jednak pierwszy mecz sezonu, mieliśmy gotowych innych piłkarzy z formacji ataku, dlatego podjęliśmy decyzję, by nie ryzykować. Należy pamiętać, że obciążenia w okresie przygotowawczym okazały się dość duże i nieraz pojawiają się mikrourazy. Mamy z tym do czynienia, z niczym więcej.

– Nsame jest już na boisku. W sobotni poranek odbył się trening dla piłkarzy niepowołanych na mecz z Zagłębiem. Nie wzięli w nim udziału tylko Juergen Elitim i Marco Burch. Zrobimy wszystko, by wszyscy wrócili jak najszybciej. Im więcej zawodników będzie gotowych, tym staniemy się mocniejsi. To naturalne.

O przekładaniu meczów

– Występowanie co trzy dni to błogosławieństwo, a nie problem. Piłkarze są po to, by grać mecze. Lubię trenować, ale w piłce chodzi o to, by rywalizować z innymi zespołami.  

– Nie będziemy robić problemu z gry co trzy dni. Potraktujemy to jako szansę, by się pokazać, wykorzystać większą część kadry. Oczywiście, to wyzwanie i utrudnienie, zwłaszcza pod kątem przygotowań do meczu oraz układu nerwowego. Mamy plan i narzędzia, które wierzę, że umożliwią nam prezentowanie się z jak najlepszej strony.

– Nie chcę przekładać meczów, ale – co ważne – jeśli np. w czwartek będziemy mieli bardzo daleki wyjazd europejski, a w niedzielę zagramy na innym stadionie Ekstraklasy, to będę się nad tym zastanawiał. Drugi scenariusz, po którym mógłbym pochylić się nad takim rozwiązaniem, byłaby zbyt osłabiona kadra. Cieszmy się, że mamy tyle spotkań, w których możemy się prezentować.

O anulowanym transferze Kramera

– Tomasz Sokołowski zagrał w Legii chyba 10 sezonów, a jak przyjechałem do Polski, pełnił rolę trenera w stołecznej akademii. To jedna z tych osób, które sporo mi pomogły. Kiedyś był bardzo blisko podpisania kontraktu w Izraelu, gdzie spędził bodajże miesiąc. Ostatecznie do transferu nie doszło, trener Dragomir Okuka zgodził się na jego powrót, przyjął go do zespołu. Był to sezon mistrzowski, w którym odgrywał kluczową rolę i otrzymał nagrodę za najpiękniejszego gola.

– Blaz był bardzo bliski odejścia, kluby się dogadały, on też. Poleciał do Turcji, gdzie chciano zmienić jego warunki. Jeśli od razu zaczyna się źle, to jest tzw. red flag (sygnał ostrzegawczy – red.).

– Patrzę na graczy, których posiadam – choćby na młodzieżowców z akademii, zawodników po wypożyczeniach czy Kramera, bo to też piłkarz Legii. Moją rolą jest wykorzystać zasoby ludzkie najlepiej jak potrafię i zwiększać je poprzez rozwój. Blaz jest objęty tym planem, jak każdy, kto ma kontrakt z naszym klubem. Na razie nie mam informacji o jakichś nowych ofertach za Słoweńca.

Polecamy

Komentarze (92)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.