Grano dzisiaj, czyli mecze Legii z 31 maja – Bramka Rzeźniczaka

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

31.05.2020 20:00

(akt. 31.05.2020 21:49)

31 maja gracze Legii Warszawa rozegrali dziewięć spotkań. Tego dnia padło choćby sześć goli w spotkaniu z Ruchem Chorzów.

Gol Rzeźniczaka

Minęło pięć lat od ostatniego spotkania Legii Warszawa, które odbyło się 31 maja. „Wojskowi” zwyciężyli 1:0 z Wisłą Kraków po golu Jakuba Rzeźniczaka. - Wydaje mi się, że dobrze weszliśmy w mecz. Mieliśmy swoje szanse w pierwszej i w drugiej połowie. Na szczęście bramkę strzeliliśmy wcześniej, nie w samej końcówce spotkania, jak ostatnio. Teraz czekamy na to, co stanie się w Poznaniu. Wisła oprócz sytuacji Stilicia, gdzie świetnie interweniował Lewczuk, nie stworzyła sobie sytuacji. Czy Jakub Rzeźniczak był bohaterem? Wszyscy w jakiś sposób byliśmy bohaterami, nie tylko on. Jasne, strzelił gola, ale Tomasz Brzyski też popisał się świetną centrą. Zagraliśmy na swoim, dobrym poziomie – mówił Dominik Furman, ówczesny pomocnik Legii, który aktualnie gra dla Wisły Płock. 

Fotoreportaż ze spotkania jest dostępny tutaj. W sezonie 2014/2015, drużyna prowadzona przez Henninga Berga zdobyła wicemistrzostwo Polski i krajowy puchar.

Z Ruchem na remis

Minęło 17 lat od remisu „Wojskowych” z Ruchem Chorzów (3:3). Legia przez całe spotkanie przeważała, już w pierwszych pięciu minutach bramki mogli zdobyć Stanko Svitlica i Marek Saganowski. Pierwszego gola strzelił jednak zawodnik gości, Edward Cecot. W drugiej połowie, po bramkach Saganowskiego i Svitlicy z rzutu karnego, legioniści wyszli na prowadzenie. Ale chwilę potem wyrównał Damian Gorawski, a na 3:2 podwyższył Krzysztof Bizacki. Po raz kolejny Legię "ratował" Saganowski. Ostatecznie padł remis 3:3. 

Wówczas piąty raz w ostatnich dziesięciu latach, Legia nie zakwalifikowała się do europejskich pucharów. Na pocieszenie został tytuł króla strzelców Svitlicy (24 gole), zarazem pierwszego obcokrajowca, który wygrał tę klasyfikację.

Tytuł dla Legii

31 maja 1970 roku doszło do długo wyczekiwanego meczu z Górnikiem Zabrze. Po porażce Legii w Rzeszowie, miał on bardzo duże znaczenie. W przypadku wygranej zabrzanie mogli zmniejszyć dystans do punktu. "Wojskowi" mieli jednak podwójny handicap – po pierwsze grali na własnym boisku, po drugie rywale przystępowali do meczu zaledwie dwa dni po finale Pucharu Zdobywców Pucharów (1:2 z Manchesterem City w Wiedniu).

Ranga meczu była więc tym większa, że naprzeciw siebie stawał półfinalista Pucharu Mistrzów i finalista mniej prestiżowych europejskich rozgrywek. Piłkarskie święto trochę zepsuła pogoda – w Warszawie spadł obfity deszcz i pewnie tylko dlatego na trybunach zasiadło 20 tys. widzów, a nie komplet. Na śliskim boisku od początku lepiej grali zawodnicy Legii. Zaprezentowali ciekawy i szybki futbol. Po kwadransie zdarzyła się jednak sytuacja, o której mówiono jeszcze długo po meczu. Zabrzanie przeprowadzili wtedy akcję, w której pierwszy raz zagrozili Władysławowi Grotyńskiemu. Najlepszy wśród gości Włodzimierz Lubański głową posłał piłkę w kierunku bramki legionisty. Grotyński zdołał ją złapać, ale kibicom wydawało się, że był gol. Piłkarze byli niezdecydowani. W końcu sędzia Wiesław Karolak uznał, że trafienia nie było. - Nie mogłem uznać Górnikowi gola, ponieważ piłka całym obwodem nie przekroczyła linii bramkowej. Moim zdaniem Grotyński zdążył chwycić piłkę tuż przed linią – tłumaczył po meczu arbiter. Podobnego zdania był Grotyński.

Po przerwie przewaga piłkarzy Legii wzrosła. Niewidoczny początkowo Jan Pieszko zaczął wykazywać więcej wigoru pod bramką Jana Gomoli i w 52. minucie po podaniu od Roberta Gadochy, który w indywidualnej akcji minął trzech obrońców, wreszcie trafił do siatki. Mistrz poszedł za ciosem i 4 minuty później Władysław Stachurski potężnie strzelił z dystansu, Gomola wypuścił śliską piłkę wprost pod nogi Gadochy i Legia prowadziła już 2:0. Wydawało się, że nic jej nie zagrozi. Ale 10 minut przed ostatnim gwizdkiem uderzeniem z daleka bramkę dla Górnika zdobył Erwin Wilczek i do końca gospodarze nie mogli być pewni zwycięstwa. Ostatecznie jednak mecz skończył się wynikiem 2:1. Po meczu w szatni Legii panowała ogromna radość. Powagę zachowywał Kazimierz Deyna opatrywany przez doktora Henryka Soroczkę.

Dwa tygodnie później Legia zapewniła sobie mistrzostwo przy okazji wyjazdowego spotkania z Cracovią (2:0, gole Deyny i Gadochy), jednocześnie zapewniając sobie mistrzowską koronę i przesądzając o degradacji Pasów. W związku z tym 16 czerwca przed meczem z Polonią Bytom odbyły się uroczystości, podczas których piłkarzom Legii gratulowano sukcesu. W takich okolicznościach o angażowaniu się w grę w piłkę nie mogło być mowy i spotkanie zakończyło się remisem 0:0.

Mecz

Sezon

Strzelcy

Legia Warszawa – Wisła Kraków (1:0)

2014/2015

Rzeźniczak

Legia Warszawa – Ruch Chorzów (3:3)

2002/2003

Saganowski II, Svitlica

Legia Warszawa – Raków Częstochowa (3:0)

1994/1995

Mandziejewicz II, Podbrożny

Legia Warszawa – ŁKS (0:1)

1979/1980

 

Legia Warszawa – Górnik Zabrze (2:1)

1969/1970

Pieszko, Gadocha

Zagłębie Sosnowiec – Legia Warszawa (0:0)

1968/1969

 

Legia Warszawa – Polonia Bytom (1:0)

1963/1964

Brychczy

Legia Warszawa – AKS Chorzów (3:1)

1953

 

Ruch Chorzów – Legia Warszawa (0:1)

1931

Nawrot

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.