News: PS. Jan Urban zostanie trenerem Lecha Poznań?

Jan Urban: Czuję się mistrzem Polski

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

21.07.2014 15:55

(akt. 04.01.2019 13:34)

Z trenerem Janem Urbanem spotkaliśmy się przed startem rozgrywek. Od razu postanowiliśmy nie rozmawiać o obecnej Legii, cofnęliśmy się jednak odrobinę wstecz, a na niektóre sprawy obecny szkoleniowiec spojrzał z obecnej perspektywy. Zapraszamy do lektury kilku krótkich przemyśleń byłego szkoleniowca stołecznego klubu, który zdobył dwa mistrzostwa Polski z legionistami.

Staż w Atletico:


- Większość trenerów z naszej ligi jeździ po różnych drużynach i krajach, nawet w trakcie ligi. Utarło się, że taką osobę stawia się za płotem, ale jeśli już ktoś załatwia sobie taki staż to na ogół za pośrednictwem kogoś i na takiej zasadzie, by być blisko tego wszystkiego. Trudno jednak żeby się przebierać i razem z nimi być na boisku. Chodzi jednak o zobaczenie mikrocyklu i tego, jak tam się ćwiczy. Najważniejszą kwestią jest jednak rozmowa z kimś i dowiedzenie się o tym, na jakim w tym zespole są etapie. Ważne jest też czy to początek, środek, a może koniec sezonu – w danym czasie zajęcia są inne.


- Akurat trafiłem na moment, gdy Atletico odnosiło sukcesy, ale to przypadek, bo trener jedzie wtedy, kiedy może. Pracując nie ma się czasu pojechać na staż. Niesamowicie ważna w piłce jest własna inicjatywa, bo kopiowanie nie przyniesie skutków. Są ogólne zasady treningu i metodologii, każdy inaczej wypracowuje siłę w inny sposób. Dlatego rodzą się dyskusje: - ja bym to zrobił tak,  a inny mówi, że wykonałby swoją robotę inaczej. Mówi się, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, ale z jakiegoś powodu jest kilka tych dróg. W Madrycie nie rozmawiałem z Simeone, lecz z trenerem od przygotowania fizycznego. Nie ma sekretu w ich grze, bo wiemy co robią na boisku. Nad tym też normalnie pracują na placu gry.


- Pod każdym względem ludzie mają różny punkt widzenia. Kopiować nie można, bo wiadomo, że jest pewna różnica pomiędzy poziomem piłkarzy. Gdyby nasza liga była mocna, to do marca gralibyśmy w europejskich pucharach.


Odpoczynek od Legii:


- Dostosowałem się do takiej sytuacji, bo od mojego zwolnienia z Legii minęło już ponad pół roku. Łatwo wtedy nie było, bo stołeczny klub jest najlepszy w Polsce i dla każdego trenera są tutaj dobre perspektywy pracy. Da się tutaj osiągnąć cel jakim jest Liga Mistrzów, a obecnie „Wojskowi” mają swój czas i mogą dominować w ekstraklasie tak, jak kiedyś chociażby Wisła Kraków. Potencjał i ten moment trzeba umieć wykorzystać.


- Fajnie się pracuje w takim klubie, ale godzę się z tym, jak jest. Wiadomo, że inaczej się przyjmuje zwolnienie w momencie gdy nie idzie, a inaczej w chwili, gdy lideruje się w lidze.


Hipotetyczna przyszłość:



Wspomniał kiedyś trener, że tak czy tak, po sezonie 2013/14 nie przedłużyłby kontraktu z Legią – zagaduję Urbana. – To jest w tej chwili nieważne. Co by było później? Nie wiem… Może bym przedłużył, a może nie. Pojawił się moment, że nie zrobiłbym tego, ale w przeciągu pół roku wiele zmienia się w piłce, a nawet w ciągu miesiąca.


Bez żalu:


- Taka jest ta praca. Jeśli porównamy moje oba okresy w Legii, to ostatnio wyniki były jednak lepsze, zdobyłem też doświadczenie. Najmocniej dostało nam się za występy w Lidze Europy. Wcześniej tego elementu nie było, bo w ogóle nie zakwalifikowaliśmy się na ten poziom rozgrywek. Oby takie lanie jak my dostawały dwie polskie ekipy. Czasami miałem wrażenie, że lepiej byłoby odpaść wcześniej, jak Lech i reszta, bo po nich spłynęły takie rzeczy.


- Dostało nam się, choć byliśmy jednak trochę słabsi od naszych rywali. Różnie było – dobrze zagraliśmy z Lazio na wyjeździe, ale znacznie gorzej było z nimi przy Łazienkowskiej. Analogiczna sytuacja była z Trabzonsoporem – w Turcji szło nieźle, w Warszawie słabo. Zawaliliśmy mecz z Apollonem na własnym terenie. Powinniśmy wtedy wygrać i nie ważne jest to czy z kibicami czy bez. Od tego momentu zaczęło się nasze nieszczęście.


Cierpliwość:


-
Może i brakuje cierpliwości szefom polskich klubów, ale jest jedno fundamentalne pytanie: dlaczego? Niektórym brakuje umiejętności realnej oceny potencjału i możliwości klubu oraz drużyny. Dzisiaj wszyscy grają o pierwszą „ósemkę” Ekstraklasy… Ok, marzenie każdy może mieć, ale same słowa nie robią wyników. Nikomu nic by się nie stało jeśli powiedziałby, że chcemy jedynie utrzymania – to od razu powoduje inny odbiór u kibiców, a z presją trzeba też umieć grać. Takimi słowami samemu dokłada się ciśnienia.


- W Zagłębiu Lubin powinienem pracować dalej, ale działaczom zabrakło cierpliwości. Gdyby zostawili nas dłużej, to opanowalibyśmy sytuację i zrobilibyśmy to, co założyliśmy sobie przed sezonem. Bez dwóch zdań utrzymalibyśmy tamtą ekipę w Ekstraklasie. W stolicy sytuacja była kontrowersyjna, ale tak się stało.


Jan Urban mistrz?


- Czuję się mistrzem Polski. Wiesz, nie wyobrażałem sobie, że nie obronimy tytułu. Ostatecznie nie ja go broniłem do końca, a kto inny, podzieliliśmy się tym. Gdybym jednak odchodził z klubu, a ten plasowałby się na drugim miejscu w tabeli, to nie miałbym już podobnego odczucia. Wtedy ktoś po mnie poprawiłby wynik i tylko on mógłby się czuć mistrzem. Hipotetycznie, nawet gdyby Berg zastąpił mnie po 30 spotkaniach i wyciągnął stołeczną ekipę na czoło tabeli, to tylko on, mógłby czuć się mistrzem. Cały czas twierdziłem, że z rywalizacji odpadnie Górnik. Nad Lechem mieliśmy z kolei dziewięć punktów przewagi.


- „Bereś” stwierdził, że ja zrobiłem świetną robotę, a Berg ją dokończył? Można tak powiedzieć, choć Norweg też zrobił to, co do niego należało, ale w zupełnie innych warunkach. Nie można w ogóle porównywać drużyny mojej i jego. On spokojnie pracował, mecze były raz na tydzień, a wszyscy zawodnicy pozostawali do dyspozycji, bo nie było wysypu kontuzji.


Medal:


- Prezes ustalił, że spotkamy się na oficjalnym obiedzie i dostaniemy wtedy medale. Tak się stało, byliśmy też na meczu i w loży prezesa. Nie wyszliśmy na boisko, ale dlaczego mamy zabierać protagonizm nowego sztabowi trenerskiemu? Miło nam było i wypada podziękować, że doceniono nasz wkład w mistrzostwo. Radosne jest też to, że kibice pamiętali i również podziękowali oklaskami. Nie szukajmy dziury w całym, a dziennikarze lubią sensacje.


Legia wiosenna:


- Zespół grał troszkę inaczej – bardziej zwracał uwagę na defensywę. Ta drużyna szukała bramki rywala i była bezpośredniejsza. Wiadomo, że swoje zrobili też nowi piłkarze, którzy dali pole manewru. Teraz Legia może grać i czterema napastnikami. My takiego komfortu nie mieliśmy, a po kłopotach ze zdrowiem Saganowskiego były większe komplikacje. To był jednak nasz błąd, że nie załataliśmy w odpowiedniej chwili dziury po Ljuboi. Nie ma co wracać do tego, co teraz można zmienić? Z piłkarzami jest różnie – Duda od razu wskoczył do składu i zaczął grać, a Sa widać potrzebuje czasu na adaptację, ale nie można mówić, że już jest stracony.


Życie bez pracy:


-
Bez pracy robi się to samo co Maciek Skorża, Jacek Zieliński i inni. Trzeba wtedy uzbroić się w cierpliwość i wykorzystywać czas do innych celów. Czekanie – to takie słowo klucz. Oferty bywają w takich chwilach, lepsze i gorsze. Prasa zawsze przy zmianach szkoleniowców włącza do gry tych, którzy są bez zatrudnienia. Po odejściu z Legii mogłem pracować w Ekstraklasie, ale miałem inne plany… O zatrudnieniu trenera rozmawia się zawsze, jak o transferach. Nigdy nic wprost.


Osasuna:


Przed rozpoczęciem pracy w Pampelunie, już po zatwierdzeniu go na trenera, Urban pojawił się jeszcze przy Łazienkowskiej, a tak o nowym wyzwaniu mówił na legia.com. - Zobaczymy, czy uda nam się wrócić z zespołem do hiszpańskiej ekstraklasy. Sytuacja jest w tym momencie dość skomplikowana, ale każde wyzwanie ma swój urok. W Osasunie traktują mnie jak swojego, wiem że wielu ludzi chciało, abym to właśnie ja był trenerem. Doświadczenie z Legii zaprocentuję, a ja będę kibicował stołecznemu klubowi.

Polecamy

Komentarze (118)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.