Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu w Płocku - nieskuteczność bolączką Legii

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Mikołaj Błażejczyk

Marcin Szymczyk, Mikołaj Błażejczyk

Źródło: Legia.Net

17.10.2022 18:00

(akt. 17.10.2022 18:04)

Piłkarze Legii Warszawa przegrali w Płocku z Wisłą i spadli na trzecie miejsce w tabeli. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Niezły początek meczu – Piłkarze Legii spotkanie w Płocku rozpoczęli inaczej niż pozostałe. – byli ustawieni dość wysoko. Pojawił się skuteczny pressing. Gracze Kosty Runjaicia mieli przewagę w posiadaniu piłki, atakowali większą liczbą piłkarzy. Wahadłowi czyli Paweł Wszołek i Flip Mladenović otrzymywali podania po ziemi, wychodzili na pozycje i z bocznych sektorów kierowali piłkę w pole karne. Choć parę dośrodkowań było naprawdę przednich, to jednak nie było z nich większego pożytku dla zespołu. Walkę o górne piłki zwykle przegrywali Carlitos i Maciej Rosołek, choć ten drugi miał niezłą okazję podbramkową. Legioniści grali niezłym tempem, wydawało się że wkrótce trafią do siatki gospodarzy. Po trzydziestu minutach intensywność gry legionistów nieco osłabła, spotkanie się wyrównało, a w drugiej części gry to Wisła miała niestety więcej z gry.

Skuteczność kontra nieskuteczność – Po zmianie stron piłkarze Wisły Płock wyszli z niskiego pressingu i coraz częściej konstruowali akcje ofensywne, coraz śmielej atakowali. Legioniści też mieli swoje sytuacje i dwie powinny skończyć się bramkami, ale Carlitos uderzył wprost w bramkarza (to już 513 minut bez gola w lidze), a ze strzałem Blaza Kramera poradził sobie bramkarz. Gospodarze nie byli gościnni, a na nieporadność Legii w ofensywie odpowiedzieli skutecznymi i ładnymi dla oka akcjami. Przy pierwszej rywale wymienili aż 15 podań! Podanie, wyjście na pozycje, aż Patryk Sokołowski był zbyt daleko od Rafała Wolskiego i zachował się zbyt biernie, a Mattias Johansson zgubił krycie Mateusza Lewandowskiego i tylko udawał, że próbuje coś zrobić. „Lewy” miał tyle czasu i miejsca, że mógł spytać Kacpra Tobiasza gdzie posłać piłkę i następnie to zrobić. Jakby tego było mało, Szwed wkrótce stracił piłkę w nieodpowiedzialny sposób na własnej połowie, a „Wolak” pokazał pomocnikom Legii jak powinno się wyprowadzać i rozgrywać szybki atak. Podanie wykorzystał Łukasz Sekulski posyłając piłkę na dalszy słupek i było po meczu. To znaczy wynik spotkania mógł podwyższyć jeszcze Damian Warchoł. Legioniści nie byli w stanie przycisnąć przeciwnika i walczyć do końca o remis.

Plusy i minusy – Tym razem największym plusem meczu z punktu widzenia Legii była gra Bartosza Slisza. Odsyłany przez wielu kibiców na trybuny, wymieniany jako najchętniej widziany transfer z klubu, zagrał bardzo dobre spotkanie. Mecz powinien kończyć przynajmniej z jedną asystą – dwukrotnie kapitalnie dogrywał w pole karne – w tym do Blaza Kramera. Pracował w środku pola, przebiegł ponad 10 kilometrów, wykonał 9 sprintów i 44 szybkie biegi – lepszy w tym elemencie był jedynie Paweł Wszołek. 77 procent jego kontaktów z piłka kończyło się sukcesem, na 50 podań aż 48 dochodziło do adresata – 96 procent! Wygrał 11 pojedynków z rywalami, aż 11 razy odbierał piłkę rywalom, w tym 8 raz na połowie przeciwnika. Takiego Slisza chcemy oglądać częściej! Całkiem nieźle wyglądało kilka akcji na skrzydłach – tym razem po dograniach Mladenovicia i Wszołka gola nie było, ale jeśli tak będą grali dalej, to asysty będą. Były trener Legii Aleksandar Vuković żartobliwie stwierdził, że w tym meczu „Mladen” więcej razy dobrze dośrodkował w pole karne, niż podczas całej jego kadencji.

Na przeciwległych biegunach znaleźli się Mattias Johansson i Patryk Sokołowski. Polak grał zbyt biernie, zupełnie inaczej niż Rafał Augustyniak, którego zastępował. Jest współwinnym utraty pierwszego gola, ale ogólnie „Sokół” zagrał za słabo. Wygrał tylko 2 z 9 pojedynków z rywalami – 29 procent, miał 9 strat, w tym 4 na własnej połowie. 3 razy próbował długich podań, ale żadne nie dotarło do adresata. Z Kolei Szwed jest głównym winnym utraty obu goli i tym samym porażki. Inna sprawa, że zagrał jako stoper, z prawej strony trójosobowego bloku defensywnego. Z takiego wyboru szybko zrezygnował będąc w Legii Czesław Michniewicz tłumacząc, że Mattias w tym miejscu popełnia błędy, gubi krycie, nie czuje się najlepiej. Warto dodać, że błędy przy straconych golach, nie były jedynymi, jakie popełnił tego dnia Johansson. to nie jest pozycja dla niego.

Co z tym stylem Legii? – Po meczu z Wisłą trener Kosta Runjaić powiedział, że w ofensywie zagrali najlepszy mecz w tym sezonie. Trudno się ze szkoleniowcem nie zgodzić, choć to też pokazuje, jak nisko była zawieszona poprzeczka – tym najlepszym dotąd momentem z przodu była pierwsza część meczu z Widzewem w Łodzi. Legioniści w Płocku oddali osiem strzałów na bramkę, mieli dwanaście rzutów rożnych, zagrali dwoma napastnikami i trójką stoperów z wahadłowymi i wydaje się, że to jest system, którego możemy się w kolejnych spotkaniach spodziewać częściej. Z tym, że w obronie obok Artura Jędrzejczyka i Maika Nawrockiego powinien grać Lindsay Rose. Przed nimi Bartosz Slisz i Rafał Augustyniak. Na wahadłach Paweł Wszołek i Filip Mladenović. W ataku powinno się zaś stawiać na tych, którzy zaczną trafiać do siatki. Ligowy bilans naszej trójki atakujących to dwa strzelone gole – po jednym Carlitos i Maciej Rosołek. Może więc tym bardziej warto wrócić do pomysłu z Ernestem Mucim w ataku? Na tej pozycji grał w tym sezonie najlepsze spotkania. Tak czy inaczej legioniści coraz częściej powinni grać bardziej ofensywnie, to bowiem sugeruje gra w takim systemie. Jaki będzie tego efekt? Przekonamy się już w meczach z Wisłą Płock w Pucharze Polski i Pogonią Szczecin w Ekstraklasie.

Opaska kapitana – Bardzo cenimy Josue – m.in. za charakter. Jest to gracz niepokorny, facet który nienawidzi przegrywać. Wolimy zdecydowanie takich piłkarzy, którzy nie kryją złości po niepowodzeniach, niż takich, którym jest totalnie wszystko jedno. W ostatnich miesiącach jedna kwestia jednak uległa zmianie. Po tym jak z klubu odszedł Mateusz Wieteska, to właśnie Portugalczyk nosi opaskę kapitana zespołu. A taka funkcja zobowiązuje, reprezentuje się nie tylko siebie, ale i cały zespół i klub. Taki zawodnik w wielu sytuacjach powinien świecić przykładem – choćby młodym zawodnikom. Kamery uchwyciły, że zawodnik Wisły Płock, Łukasz Sekulski podszedł po meczu podziękować za grę i podał rękę Josue. Ten jednak potraktował go jak powietrze, jakby go nie było. I odbiór tego zachowania przez całe środowisko był fatalny. Josue mógł machnąć ręką, coś odpowiedzieć – inaczej byłoby to odebrane, a tak wyszło jak wyszło. Nawet jeśli był prowokowany w czasie meczu, to mógł odpowiedzieć w trakcie trwania spotkania, po jego zakończeniu sportowcy muszą się szanować. Sportowo w meczu w Płocku do Josue nie można mieć większych zastrzeżeń, często groźne akcje Legii zaczynały się właśnie od niego, świetnie współpracował z Filipem Mladenoviciem.

Polecamy

Komentarze (54)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.