Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu w Radomiu: Zawiedli zmiennicy

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

02.08.2021 15:10

(akt. 02.08.2021 15:23)

Piłkarze Legii Warszawa pojechali do Radomia na mecz z beniaminkiem i przegrali z Radomiakiem 1:3. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Zawiedli zmiennicy – Piłkarze Legii Warszawa w pierwszej połowie meczu w Radomiu prezentowali się przyzwoicie. Gospodarze jedyne zagrożenie stworzyli po rzucie rożnym, kiedy piłka dość przypadkowo trafiła w słupek. Legioniści sami wykreowali trzy dobre okazje – po zagraniu Ernesta Muciego pojedynek z bramkarzem przegrał Luquinhas, później był strzał Filipa Mladenovicia po którym piłka leciała do bramki ale została po drodze zatrzymana wślizgiem przez obrońcę, zaś Kacper Skibicki będąc w polu karnym zamiast podawać zdecydował się na nieudany strzał. Do przerwy Radomiak nie oddał żadnego celnego strzału, Legia jeden. Spotkanie było wyrównane z lekką przewagą ekipy z Warszawy. Po zmianie stron na murawie pojawili się Josip Juranović i Josue. I trzeba przyznać, że „Jura” był poza meczem, momentami jakby go na boisku nie było. Ale i tak, nie to było kluczowe. Póki na murawie był Andre Martins, to gra środka pola jakoś wyglądała. Gdy opuścił boisko, zrobił się dramat. Josue nie podołał zadaniu, do momentu czerwonej kartki grał słabo, przegrywał pojedynki tak na ziemi jak i w powietrzu i swoją frustrację i złość wyładował na rywalu. Potem weszli Mahir Emreli i Rafael Lopes – pierwszy nie pokazał nic, nie radził sobie, zaś drugi miał asystę przy golu Maika Nawrockiego, ale poza nią też był nieobecny. A mamy przecież jeszcze innego zmiennika - Filipa Mladenovicia, który zastąpił kontuzjowanego Joela Abu Hannę. Serb miał ochotę do gry, ale nieodpowiedzialnym zachowaniem osłabił zespół. 

Czerwone kartki – Jeśli piłkarz dostaje czerwoną kartkę w ferworze walki, ratując zespół przed stratą gola, popełniając faul taktyczny, to można to zrozumieć. Jednak obie czerwone kartki w spotkaniu z Radomiakiem były wynikiem nieodpowiedzialnego zachowania. W przypadku Filipa Mladenovicia było tak, że miał odpocząć, oglądać mecz z ławki rezerwowych. Jednak zastępujący go Joel Aby Hanna dostał w głowę, źle się czuł i musiał opuścił boisko. „Mladen” po wejściu na murawę miał ochotę do gry, był aktywny, uderzał na bramkę, wypracował sytuację Muciemu. Nie wyglądał źle, ale w pewnym momencie urywając się rywalowi zupełnie niepotrzebnie machnął ręką. Trafił rywala i sędzia po obejrzeniu sytuacji na wideo wyjął z kieszeni czerwony kartonik.  Josue po wejściu na boisko grał słabo, przegrywał pojedynki, rywale byli dla niego za szybcy. Podawał niecelnie, notował straty, gdy dogrywał z rzutu rożnego piłkę, ta lądowała na głowie pierwszego rywala. Nieco zły, może nawet sfrustrowany, atakując Dawida Abramowicza najpierw nadepnął mu na staw skokowy, a po chwili uderzył łokciem twarz. Zachowanie nieodpowiedzialne i całkowicie bez sensu. Sędzia Jarosław Przybył słusznie pokazał Portugalczykowi czerwoną kartkę. 

Pomoc dla Slisza – Nie wiemy co się dzieje z Bartoszem Sliszem, ale dzieje się coś złego. W trakcie obozu przygotowawczego miał kontuzję, nie mógł normalnie trenować, grać w sparingach. Od początku sezonu jest pod kreską z formą. W Radomiu do momentu gdy u boku miał Andre Martins, jeszcze jakoś to wyglądało. Dramat zaczął się gdy po przerwie miał być liderem środka pola. Nie udźwignął tego ciężaru. Przy pierwszym golu zbyt łatwo poradził sobie z nim Filipe Nascimento, przy drugim stracił piłkę przed własnym polem karnym i dał się jeszcze ograć rywalowi, przy trzecim nawet nie próbował gonić Dominika Sokoła, jakby nie wiedział, że jest w tym momencie ostatnim obrońcą. Słabo wychodziła też gra ofensywna, nie potrafił przeprowadzić piłki z obrony do ataku, spowalniał grę długim zastanawianiem się, a wybory i tak często były błędne – podania pod nogi przeciwnika lub niedokładne zagrania do partnerów. Coś złego dzieje się ze Sliszem i potrzebna jest mu pilna pomoc. Tym bardziej, że konkurencji na tej pozycji w zasadzie nie ma.  

Wyniki eksperymentów – Spotkanie w Radomiu miało dać odpowiedzi na kilka pytań. Pierwszą próbą był występ Maika Nawrockiego na lewej stronie trójosobowego bloku defensywnego. I ten chłopak pokazał się z dobrej strony, grał poprawnie. Nie ustrzegł się błędów, ale nie były one poważne, nie miały konsekwencji. Zdobył bramkę kontaktową. Pokazał, że może grać na tej pozycji. Na lewym wahadle próbowany był z kolei Joel Any Hanna. Zanim został uderzony w głowę, w defensywie grał skutecznie, ale atakować praktycznie nie atakował. Nie ma takich walorów ofensywnych jak Filip Mladenović. Kolejnym testem było ustawienie pomocników Martins, Slisz, Muci, Luquinhas – już pod kątem spotkania z Dinamem Zagrzeb. Dopóki ta czwórka była na murawie było poprawnie. Bez szału, ale i większych błędów. Wydaje się jednak, że pomysł nie do końca wypalił i być może trzeba będzie dokonać korekt. 

Przerwane serie – Mistrzowie Polski zakończyli serię 772 minut bez straty gola w lidze. Legia pobiła swój własny klubowy rekord. Passę przerwał Mateusz Radecki. Pomocnik Radomiaka strzelił gola w 46. minucie spotkania. Radecki mocnym strzałem pokonał Kacpra Tobiasza. Poprzedni rekord drużyny wynosił 759 minut bez straty gola. Legioniści poprzedniego gola w rozgrywkach PKO Ekstraklasy stracili 3 kwietnia w starciu z Pogonią Szczecin przy Łazienkowskiej. Bramkę z rzutu karnego strzelił Kamil Drygas, a Legia wygrała z „Portowcami” 4:2. Był to też pierwszy przegrany mecz zespołu Czesława Michniewicza od 31 stycznia! Wtedy „Wojskowi” przegrali z Podbeskidziem Bielsko-Biała 0:1. 

Polecamy

Komentarze (61)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.