Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Widzewem - Legia grająca do końca

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

05.11.2024 13:30

(akt. 06.11.2024 09:46)

Piłkarze Legii Warszawa wiedzieli o potknięciu lidera, pokonali na własnym stadionie Widzew Łódź i zmniejszyli stratę do prowadzącego Lecha Poznań. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Klasyk ze znakomitą oprawą — Mecze Legii i Widzewa mają swoją historię. Widzew ostatni raz wygrał w Warszawie 27 lat temu — wtedy w doliczonym czasie zwyciężył 3:2 i zdobył mistrzostwo Polski. Drużynę z Łodzi prowadził wówczas św. pamięci Franciszek Smuda. Od tego momentu wiele się zmieniło, Widzew był kilka lat poza najwyższą klasą rozgrywkową, ale to mecz, którym wciąż żyją kibice. Klub zadbał o odpowiednią oprawę spotkania — był efektowny pokaz świateł, fajerwerki, gitarzysta, a piłkarze wyszli na spotkanie w nowych strojach — IV komplet. Kibice nawiązali do historycznej oprawy „Witamy w piekle” i poprzez odpalenie na dwóch trybunach rekordowej liczby rac stworzyli wrażenie piekła. Na boisku było nieco gorzej, nie brakowało boiskowych spięć, ale przeważała taktyka i piłkarskie szachy. Pierwsza groźna sytuacja miała miejsce dopiero w 26. minucie gdy Marc Gual zagrał z pierwszej piłki do Kacpra Chodyny a ten uderzył na dalszy słupek, ale pomylił się. Ale liczy się to, że punkt zostały w Warszawie, że zespół odniósł piąte zwycięstwo z rzędu i zmniejszył stratę do prowadzącego Lecha Poznań.

Legia grająca do końca — Piłkarze Legii zagrali w starciu z Widzewem podobnie jak w poprzednich spotkaniach — mieli swój pomysł na grę i starali się kontrolować sytuację na boisku poprzez długie utrzymywanie się przy piłce i spokojne rozgrywanie piłki. Kiedy objęli prowadzenie, po strzale Bartosza Kapustki wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Niestety rywale wyrównali po serii błędów w defensywie — strata Luquinhasa, „nieporadność Kapiego”, złe ustawienie i brak krycia przez Vinagre i Kapuadiego. I zaczęły się problemy, bo zespół Widzewa nastawił się na głęboką defensywę przypominającą momentami autobus w pobliżu własnego pola karnego, na wykorzystaniu faz przejściowych, czyli korzystaniu z ewentualnych błędów i błyskawicznym ruszaniu do kontrataków. Sytuacje Legia miała, ale były tworzone z trudem i mozołem — nie było łatwo znaleźć skutecznego sposobu na tak grający Widzew. W dodatku goście mieli swoje dwie znakomite okazje — jedną po złym piąstkowaniu piłki przez Kacpra Tobiasza i drugą po strzale w słupek z rzutu wolnego. Legioniści byli jednak konsekwentni i grali to, co zaplanowali do samego końca. To zostało nagrodzone w 83. minucie. Wprawdzie rezerwowy Jurgen Celhaka chciał uderzać na bramkę, ale źle trafił w piłkę i wyszło z tego idealne podanie do Pawła Wszołka, który strzałem głową, z bliskiej odległości, ustalił wynik spotkania.

Kadra wąska jakościowo, słaba ławka rezerwowych — Legia w ostatnich tygodniach każdy mecz zaczyna niemal w identycznym zestawieniu. Jedynymi zmianami był bramkarz — raz bronił Kacper Tobiasz, a raz Gabriel Kobylak oraz pozycja w linii środkowej — raz grał Wojciech Urbański, a raz Luquinhas. Legioniści, grając co trzy dni, na dość dużej intensywności, dużo biegając w każdym z meczów, zaczynają odczuwać trudy terminarza i zmęczenie. Pomóc może rotacja i odciążenie najbardziej eksploatowanych graczy, ale z przodu nie bardzo są odpowiedni zawodnicy do tej rotacji. Patrząc na ławkę rezerwowych w ostatnim spotkaniu, można być pewnym, że Artur Jędrzejczyk czy Jan Ziółkowski, wchodząc na boisko, nie zaniżą poziomu. Ale dalej już tak dobrze nie jest. Jurgen Celhaka zmienił Rafała Augustyniaka i był widoczny spadek na jakości — dość szczęśliwa asysta nie zmienia stanu rzeczy. Wojciech Urbański zmienił Luquiego, ale tym razem wypadł poniżej oczekiwań. Jean Pierre Nsame tylko snuł się po boisku, naprawdę lepiej dawać szanse gry Jordanowi Majchrzakowi. Mateusz Szczepaniak wydaje się ciekawą alternatywą dla Kacpra Chodyny, ale powinien być wprowadzany na boisko w sytuacji gdy zespół prowadzi, a sytuacja jest pod kontrolą. Claude Goncalves jakość powinien mieć, ale na razie jej nie pokazuje — wszyscy wciąż czekają, aż wróci do dyspozycji z obozu przygotowawczego. Na ławce był jeszcze Patryk Kun, który może być zmiennikiem Rubena Vinagre — z tyłu powinno być bezpiecznie, ale z przodu jakości ofensywnej Portugalczyka będzie brakowało. Trener Goncalo Feio dał do zrozumienia po meczu, czemu sytuacja tak wygląda. - Moim celem nie jest rotowanie, tylko wygrywanie każdego meczu. Wystawiam skład, który w naszym odczuciu – bo nie pracuję sam, dużo analizujemy i dyskutujemy ze sztabem – jest idealny, by zwyciężać. Próbujemy zarządzać sytuacją, jeśli chodzi o wysiłek, żółte flagi pod kątem urazowości, lecz rywalizacja odbywa się na jasnych zasadach. Ci, którzy grają dobrze, bronią pozycji. Ci, którzy nieźle prezentują się po wejściach z ławki, mają szansę pojawić się na boisku w kolejnym spotkaniu — skomentował szkoleniowiec.

Zasłużone zwycięstwo — Po meczu trener Widzewa Daniel Myśliwiec powiedział, że jego zespół zrobił wystarczająco dużo by wygrać, ale robił to nieskutecznie. Jego słów nie potwierdzają jednak statystyki — Legia miała większe posiadanie piłki, oddała więcej strzałów na bramkę, miała więcej uderzeń celnych, a także strzałów zablokowanych, wykonała więcej podań, miała lepszą celność tych podań, więcej dośrodkowań w pole karne, więcej rzutów rożnych czy odbiorów piłki. Co istotne Legia pozwoliła Widzewowi na najmniejszą liczbę akcji w polu karnym ze wszystkich jego dotychczasowych meczów, a zespół z Łodzi miał drugi wśród najsłabszych w tym sezonie, współczynnik goli oczekiwanych.

Legia w nowym systemie — Trener Goncalo Feio wraz ze swoim sztabem zmienił ustawienie zespołu na czterech obrońców i skrzydłowych od meczu z Górnikiem Zabrze 1:1. W kolejnych spotkaniach legioniści wygrali z Betisem 1:0, zremisowali z Jagiellonią 1:1, a następnie zwyciężali kolejno z Lechią Gdańsk 2:0, FK TSC Backa Topola 3:0, GKS-em Katowice 4:1, Miedzią Legnica 2:1 i Widzewem Łódź 2:1. Daje to 6 wygranych i 2 remisy, w bramkach 16:5. Dodatkowo w nowym systemie znakomicie odnaleźli się Ruben Vinagre, Paweł Wszołek i Kacper Chodyna. Bardzo dobrze funkcjonują stoperzy w postaci Radovana Pankova i Steve'a Kapuadiego, a poniżej dobrego poziomu nie schodzi Bartosz Kapustka, który stał się liderem zespołu na boisku i poza nim. Pracowity i pożyteczny jest w nowym systemie Ryoya Morishita. Wydaje się też, że nieco inną rolę, ale odpowiednią dla zespołu, znaleziono dla Marca Guala, który pracuje z korzyścią dla drużyny. To wszystko jest efektem zmiany systemu i pracy sztabu szkoleniowego wykonanej wraz z piłkarzami. Progres jest widoczny i oby nadal postępował.

Polecamy

Komentarze (105)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.