Kilka uwag po meczu w Chorzowie
21.09.2015 14:23
Srogi szpil dla Legii
Czyli Wielki mecz dla Legii. W niedzielę na stadionie Ruchu można było dostać mały słowniczek śląsko-polski. Spiker Ruchu Jakub Kurzela do mikrofonu mówił właśnie w tych językach, na co z okazji osiemdziesięciolecia istnienia stadionu przy Cichej zgodziła się Ekstraklasa. Poza tym przed i w przerwie na murawie pojawiła się orkiestra górnicza. Nawiązań do tradycji i historii Śląska nie brakowało. Chorzowianie zagrali z warszawiakami w strojach w barwach Śląska oraz z herbem regionu na koszulkach. Torman „Niebieskich” puścił jednak cztery gole i wielki srogi szpil padł łupem Legii. Ruch mógł być bamontny (oszołomiony).
Zaskakująca przemiana
Kiedy wydawało się, że piłkarze Legii są w głębokim kryzysie, gdy nie było żadnych oznak na to, że wkrótce może być lepiej, gdy przydarzyła się podróż trwająca blisko 20 godzin, legioniści nagle zaskoczyli. Zagrali lepiej niż w ostatnich tygodniach. Warszawiacy słusznie wyszli z założenia, że mecz trzeba wygrać w pierwszych minutach, gdyż upływający czas będzie sprzymierzeńcem bardziej wypoczętych gospodarzy. Przez pierwsze 25 minut prezentowali bardzo duże zaangażowanie, ambicję i grę z pomysłem, wszyscy dążyli do ofensywnej gry. Efekt? 12 minut i wynik 3:0, a później sposobność do kontrolowania przebiegu konfrontacji. Wygrana „Wojskowych” nie była zagrożona ani przez chwilę. Teraz pozostaje nadzieja, że kolejne tygodnie bez wygranej w lidze nie będą się już przydarzać.
Czterech napastników na boisku
Henning Berg dał w Chorzowie szansę gry czterem napastnikom z kadry Legii. Spotkanie na placu gry od pierwszej minuty zaczęli Nemanja Nikolić oraz Aleksandar Prijović. Pierwszy zdobył gola i zanotował dwie asysty, drugi musiał się zadowolić jednym trafieniem i jednym kluczowym podaniem. Pod koniec konfrontacji zastąpili ich Marek Saganowski oraz Arkadiusz Piech. Obaj mieli mało czasu, by pokazać się z dobrej strony. Obaj powalczyli przez około dziesięć minut, ale nie utrzymywali się dłużej przy piłce. W każdym razie już dawno w barwach Legii na murawie w jednym meczu nie zobaczyliśmy czterech nominalnych napastników. Choćby z takiego powodu, że tylu dawno w kadrze nie było.
Podania z pierwszej piłki
To co się w Legii mogło w niedzielę podobać, to zagrania z pierwszej piłki. Majstersztykiem było podanie Prijovicia przy trzecim golu, który przechwycił piłkę, ale nie przyjmował jej ale od razu zagrał z pierwszej piłki do Nikolicia w pole karne. „Niko” też bez przyjęcia zagrał do Kucharczyka, który już tylko dopełnił formalności – akcja palce lizać. Nikolić kilka minut wcześniej też po zagraniu z pierwszej piłki podał do „Prijo”, a ten huknął nad poprzeczką. Ale kwintesencją gry z pierwszej piłki była czwarta bramka - Nikolić odegrał do tyłu, do rozpędzonego Guilherme, który od razu zagrał do Prijovicia. Obrona została rozmontowana, trafienie do siatki było formalnością. Podania otwierające drogę do bramki były w tym spotkaniu zabójczą bronią Legii.
Co z tą ligą?
Legia wygrała po serii pięciu meczach bez zwycięstwa i od razu stała się wiceliderem tabeli mając sześć punktów straty do liderującego Piasta. To tylko pokazuje, że legioniści grając cały czas na swoim poziomie wypracowaliby już sobie taką zaliczkę, której obecny mistrz Polski nie odrobiłby nawet przy podziale punktów. Warto być skoncentrowanym, grać z polotem i gromadzić punkty. Pozostaje mieć nadzieję, że teraz gracze Henning Berga zaczną serię wygranych meczów i wrócą na swoje miejsce. Tego sobie i wszystkim kibicom Legii życzymy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.