Kolano wytrzyma
14.03.2002 13:47
- Na pewno mecz Legii z Wisłą nasi kibice potraktują jako święto. Podejdą do niego bardziej emocjonalnie niż zwykle, oprawa będzie wspaniała - stwierdził trener Legii, Dragomir Okuka. - Piłkarze też będą z pewnością umotywowani w szczególny sposób. Żaden wynik nie będzie jednak niespodzianką, nie ma wyraźnego faworyta. Przeglądałem ostatnio statyki poprzednich konfrontacji. Niestety, nie są dla Legii najlepsze. Wypadało by więc je poprawić. Moje kontuzjowane kolano jest już na tyle sprawne, że wytrzyma radosne podskoki.
Wywiad z Dragomirem Okuką
- Na pewno mecz Legii z Wisłą nasi kibice potraktują jako święto. Podejdą do niego bardziej emocjonalnie niż zwykle, oprawa będzie wspaniała - stwierdził trener Legii, Dragomir Okuka. - Piłkarze też będą z pewnością umotywowani w szczególny sposób. Żaden wynik nie będzie jednak niespodzianką, nie ma wyraźnego faworyta. Przeglądałem ostatnio statyki poprzednich konfrontacji. Niestety, nie są dla Legii najlepsze. Wypadało by więc je poprawić. Moje kontuzjowane kolano jest już na tyle sprawne, że wytrzyma radosne podskoki.
- Bardzo spokojnie podchodzi pan do piątkowego meczu. Tymczasem po ewentualnej porażce strata do Wisły znów niebezpiecznie by wzrosła.
- Nie powiedziałem, że nie będzie to ważne spotkanie dla Legii. Będzie bardzo ważne. Po nim rywalizacja w lidze jeszcze się jednak nie skończy. Jestem przekonany, że będziemy świadkami jeszcze kilku nieoczekiwanych rozstrzygnięć. A Wisła i Legia nie będą odnosić samych zwycięstw.
- Dlaczego Legia w dwóch poprzednich spotkaniach, z Amiką i Pogonią, kiepsko prezentowała się w pierwszych połowach?
- Gra się zawsze tak, jak przeciwnik pozwala. A i Amica, i Pogoń zaczęły w bardzo dobrym tempie, walczyły konsekwentnie, rywale byli ustawieni blisko nas. Każdemu trudno gra się przy presingu przeciwnika. Potrafiliśmy jednak w drugich połowach narzucić swój styl. To najlepszy dowód, że jesteśmy dobrze przygotowani.
- Legioniści rzeczywiście mogą zaimponować kondycją. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że brakuje im dynamiki i świeżości. Nie przesadził pan z treningami siłowymi?
- Nie ćwiczyliśmy wcale mocno, tylko tyle, ile było potrzebne. Szybkość nie jest jeszcze taka jakiej oczekujemy, ale wkrótce i ten parametr będzie zadowalający. I niech nikogo nie zmyli fakt, że Pogoń jest biedna. Piłkarze wychodząc na boisko nie myślą o zaległościach.
- To może w Szczecinie legioniści się rozluźnili, bo wreszcie otrzymali zaległości z trzech poprzednich miesięcy? Może nie trzeba było wypłacać pieniędzy już teraz?
- Każdy człowiek pracuje dla pieniędzy, więc nie dziwię się zawodnikom, iż nie byli szczęśliwi z powodu poślizgów. Ta kasa po prostu im się należała.
- Nie lubi pan Marka Jóźwiaka? Czemu zdjął pan byłego reprezentanta Polski już po pierwszej połowie?
- Jóźwiak nie grał źle, ale do niego mam najmniejsze zaufanie. Być może potrafi nawet więcej od takich zawodników jak Tomasz Jarzębowi czy Wojciech Szala, ale nie grał u mnie dotąd. Coś musiałem zmienić w środku pola, więc uznałem, że za Marka - który w Polonii grał w ustawieniu z czterema obrońcami, a nie takim jaki my stosujemy - wejdzie agresywny i szybki Adam Majewski. No i miałem rację. Do Jóźwiaka nic nie mam, ale już widzę, że mogą z nim być pewne kłopoty.
- Stanko Svitlica gra bardzo słabo, a mimo to uparcie wystawia go pan w podstawowym składzie. Z kolei Sylwester Czereszewski jest skuteczny, ale nie cieszy się pana uznaniem. Dokona pan zamiany przed meczem z Wisłą?
- W sparingach Stanko był najskuteczniejszy. Dlatego postawiłem właśnie na niego. Jeśli jednak nadal będzie bez formy, odstawię go. Fakt, że jest z Jugosławii nie będzie miał znaczenia. Dotąd nie miałem przekonania, iż "Czereś" będzie dobrze spisywał się przez całe 90 minut. Są tacy piłkarze, którzy lepiej czują się w roli dżokera.
- Natomiast Moussa Yahaya zagubił się zupełnie? Wie pan, co dzieje się z tym zawodnikiem?
- Yahaya zawiódł nawet w meczu rezerw. To mnie nie bardzo zdziwiło, bo od dłuższego czasu jest w kiepskiej formie. I nie robi nic, żeby ją poprawić. Miał dużo szans, zimą grał często i nie wykorzystał szansy. Teraz nie widzę go więc nawet w roli zmiennika.
- Spotka się pan wreszcie z Franciszkiem Smudą? W Dębicy nie miał pan na to ochoty.
- Myślę, że przed piątkowym spotkaniem, a już na pewno podczas konferencji prasowej, spojrzymy sobie w oczy i być może zamienimy kilka słów. Nigdy nie miałem nic przeciw Smudzie, szanuję jego dokonania - trzech tytułów mistrza Polski nie zdobyłby przecież frajer. Nigdy też publicznie go nie krytykowałem. Nie wiem więc dlaczego on miał do mnie jakieś wątki.
- Zdecydowałby się pan na pracę w Wiśle?
- A są takie plany? Nic nie słyszałem. Inna sprawa, że nigdy nie uda się zbudować wielkiego klubu bez kibiców. W Polsce obecnie tylko dwa zespoły mogą aspirować do Europy: Legia i właśnie Wisła. Cóż z tego, że dobrze gra Polonia, a wielki potencjał ma Amica. Moim zdaniem te kluby nigdy nie będą grały w Lidze Mistrzów. Więc gdybym miał zmieniać klub w Polsce, to w grę wchodziłaby tylko Wisła. Teraz jestem jednak związany kontraktem w Legią i zrobię wszystko, żebyśmy wywalczyli mistrzostwo. A gdyby tak się stało, to prawdopodobne, że zostałbym na Łazienkowskiej także na przyszły sezon.
- Bardzo spokojnie podchodzi pan do piątkowego meczu. Tymczasem po ewentualnej porażce strata do Wisły znów niebezpiecznie by wzrosła.
- Nie powiedziałem, że nie będzie to ważne spotkanie dla Legii. Będzie bardzo ważne. Po nim rywalizacja w lidze jeszcze się jednak nie skończy. Jestem przekonany, że będziemy świadkami jeszcze kilku nieoczekiwanych rozstrzygnięć. A Wisła i Legia nie będą odnosić samych zwycięstw.
- Dlaczego Legia w dwóch poprzednich spotkaniach, z Amiką i Pogonią, kiepsko prezentowała się w pierwszych połowach?
- Gra się zawsze tak, jak przeciwnik pozwala. A i Amica, i Pogoń zaczęły w bardzo dobrym tempie, walczyły konsekwentnie, rywale byli ustawieni blisko nas. Każdemu trudno gra się przy presingu przeciwnika. Potrafiliśmy jednak w drugich połowach narzucić swój styl. To najlepszy dowód, że jesteśmy dobrze przygotowani.
- Legioniści rzeczywiście mogą zaimponować kondycją. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że brakuje im dynamiki i świeżości. Nie przesadził pan z treningami siłowymi?
- Nie ćwiczyliśmy wcale mocno, tylko tyle, ile było potrzebne. Szybkość nie jest jeszcze taka jakiej oczekujemy, ale wkrótce i ten parametr będzie zadowalający. I niech nikogo nie zmyli fakt, że Pogoń jest biedna. Piłkarze wychodząc na boisko nie myślą o zaległościach.
- To może w Szczecinie legioniści się rozluźnili, bo wreszcie otrzymali zaległości z trzech poprzednich miesięcy? Może nie trzeba było wypłacać pieniędzy już teraz?
- Każdy człowiek pracuje dla pieniędzy, więc nie dziwię się zawodnikom, iż nie byli szczęśliwi z powodu poślizgów. Ta kasa po prostu im się należała.
- Nie lubi pan Marka Jóźwiaka? Czemu zdjął pan byłego reprezentanta Polski już po pierwszej połowie?
- Jóźwiak nie grał źle, ale do niego mam najmniejsze zaufanie. Być może potrafi nawet więcej od takich zawodników jak Tomasz Jarzębowi czy Wojciech Szala, ale nie grał u mnie dotąd. Coś musiałem zmienić w środku pola, więc uznałem, że za Marka - który w Polonii grał w ustawieniu z czterema obrońcami, a nie takim jaki my stosujemy - wejdzie agresywny i szybki Adam Majewski. No i miałem rację. Do Jóźwiaka nic nie mam, ale już widzę, że mogą z nim być pewne kłopoty.
- Stanko Svitlica gra bardzo słabo, a mimo to uparcie wystawia go pan w podstawowym składzie. Z kolei Sylwester Czereszewski jest skuteczny, ale nie cieszy się pana uznaniem. Dokona pan zamiany przed meczem z Wisłą?
- W sparingach Stanko był najskuteczniejszy. Dlatego postawiłem właśnie na niego. Jeśli jednak nadal będzie bez formy, odstawię go. Fakt, że jest z Jugosławii nie będzie miał znaczenia. Dotąd nie miałem przekonania, iż "Czereś" będzie dobrze spisywał się przez całe 90 minut. Są tacy piłkarze, którzy lepiej czują się w roli dżokera.
- Natomiast Moussa Yahaya zagubił się zupełnie? Wie pan, co dzieje się z tym zawodnikiem?
- Yahaya zawiódł nawet w meczu rezerw. To mnie nie bardzo zdziwiło, bo od dłuższego czasu jest w kiepskiej formie. I nie robi nic, żeby ją poprawić. Miał dużo szans, zimą grał często i nie wykorzystał szansy. Teraz nie widzę go więc nawet w roli zmiennika.
- Spotka się pan wreszcie z Franciszkiem Smudą? W Dębicy nie miał pan na to ochoty.
- Myślę, że przed piątkowym spotkaniem, a już na pewno podczas konferencji prasowej, spojrzymy sobie w oczy i być może zamienimy kilka słów. Nigdy nie miałem nic przeciw Smudzie, szanuję jego dokonania - trzech tytułów mistrza Polski nie zdobyłby przecież frajer. Nigdy też publicznie go nie krytykowałem. Nie wiem więc dlaczego on miał do mnie jakieś wątki.
- Zdecydowałby się pan na pracę w Wiśle?
- A są takie plany? Nic nie słyszałem. Inna sprawa, że nigdy nie uda się zbudować wielkiego klubu bez kibiców. W Polsce obecnie tylko dwa zespoły mogą aspirować do Europy: Legia i właśnie Wisła. Cóż z tego, że dobrze gra Polonia, a wielki potencjał ma Amica. Moim zdaniem te kluby nigdy nie będą grały w Lidze Mistrzów. Więc gdybym miał zmieniać klub w Polsce, to w grę wchodziłaby tylko Wisła. Teraz jestem jednak związany kontraktem w Legią i zrobię wszystko, żebyśmy wywalczyli mistrzostwo. A gdyby tak się stało, to prawdopodobne, że zostałbym na Łazienkowskiej także na przyszły sezon.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.