Łazienkowska Tszy: „Żyleta” pod klucz, nie było ognia...
24.09.2012 13:11
Legia jak owca
Zamknięcie trybuny północnej po piątkowych derbach wydaje się przesądzone. Podczas meczu zostały złamane przepisy ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych - odpalono race, blokowano przejścia ewakuacyjne, w dodatku doszło do starć z policją i służbami porządkowymi. Derby miały być testem dla kibiców z Żylety i dla klubu. Niestety, oblali go i jedni i drudzy. Kibice test potraktowali jak pokaz siły, a klub pokazał, że już niewiele może w walce o przestrzeganie prawa. Legia dostosowała się do zaleceń organów bezpieczeństwa: wzmożono kontrolę przy wejściu, zatrudniono ochronę na przejściach ewakuacyjnych, zmieniono regulamin stadionu. I jeśli coś „Żyletę” uratuje przed zamknięciem to właśnie będą to te działania. Niestety te same działania łagodząc spojrzenie wojewody wzmogły złość kibiców. A samą Legię postawiły w roli bezpośredniego ich przeciwnika, co tylko pogorszy sytuację. Dantejskie sceny przed meczem przy wejściu na „Żyletę” czy potraktowanie dopingujących gazem przez ochronę – pójdą na konto klubu. Ten jest w położeniu nie do pozazdroszczenia, bo chcąc uniknąć zamknięcia trybuny decyduje się na współpracę i stanowcze przeciwdziałanie łamaniu prawa, ale jednocześnie wzmaga złość i bunt wśród własnych kibiców. Legia przypomina w tej chwili owcę pędzoną przez wojewodę i policję na wojnę z kibicami, strzyżoną w dodatku – zamiast z wełny – z pieniędzy. Tych może już wkrótce zabraknąć na bieżące funkcjonowanie klubu, jeśli „Żyleta” rzeczywiście zostanie zamknięta do końca roku, pomijając już kary za incydenty.
Zamknięcie „Żylety” nie tylko jednak wyrządzi szkodę finansową klubu, a co się z tym wiąże źle wpłynie na drużynę. Wywoła jeszcze większy bunt w środowisku kibicowskim, które będzie chciało udowadniać swoje racje w sposób alternatywny, poza trybuną. W końcu czyste pogodzenie się z sytuacją oznaczałoby z psychologicznego punktu widzenia podporządkowanie się – a przecież z tym kibice walczą i walczyć będą. Zamknięcie trybuny północnej może tylko wzmóc złość i przenieść konflikt poza stadion, a dodatkowo zniechęcić pozostałą część kibiców do przychodzenie na mecze. Obrazki z meczu derbowego takie jak zdemolowane krzesełka czy mdlejący ludzie przed bramkami nie zachęcają do przychodzenia na stadion - na przykład tych, którzy chcieli zrobić to po raz pierwszy. A szkoda. Wielka szkoda, bo mecz Legii przy współudziale żywiołowych kibiców z „Żylety” to nie tylko benefit dla piłkarzy, ale także wydarzenie sportowe, które dla sympatyka drużyny jest warte każdych pieniędzy.
Ogień nie tam gdzie trzeba
Trzeba jednak napisać także słowo o samej drużynie. Po trzech kolejnych zwycięstwach, przyszły dwa remisy – z Górnikiem i Polonią. Trochę ironicznie można powiedzieć, że w piątkowym meczu zabrakło Legii tego, co było na „Żylecie” – ognia. Z pięciu ofensywnie nastawionych piłkarzy, tylko Ljuboja i Kosecki zaprezentowali się na miarę możliwości. Szkoda Łukasika, który prezentuje się na starcie sezonu bardzo dobrze, ale w piątek podarował gola rywalowi z Konwiktorskiej. Marek Saganowski chyba za bardzo chciał coś ustrzelić na derbach, bo spotkanie mu kompletnie nie wyszło. Według mnie słabo zaprezentowali się także środkowi obrońcy – Inaki Astiz i Michał Żewłakow. Choć akurat Hiszpan wyraźnie odżył przy Janie Urbanie i z biegiem sezonu powinien być coraz pewniejszym punktem w obronie Legii. Natomiast Żewłakow prezentuje się na starcie sezonu przeciętnie i jeśli rezerwowy Słoweniec Marko Suler ma kogoś zmienić na stoperze, to szybciej zmieni Żewłakowa niż Astiza, oczywiście wykluczając – odpukać – kontuzje. Trzeba także wspomnieć o Paragwajczyku Jorge Salinasie. Salinas zadebiutował na pozycji skrzydłowego, ale widać, że lepiej czuje się w środku boiska i tam jest pożyteczniejszy. Mecz z Polonią był okazją, żeby Paragwajczyka obejrzeć w akcji dłużej. I pokazał, że Salinas musi popracować jeszcze nad siłą, bo w polskich warunkach będzie sponiewierany przez mocniejszych przeciwników, podobnie jak Jakub Kosecki. A jak to mawiał mój trener z osiedla: jak nie masz w nogach siły, to nic ci po technice.
Co słychać u Rogera?
A propos techniki, kiedyś był w Legii piłkarz, który techniką imponował. Nazywał się Roger Guerreiro. Brazylijczyk z polskim paszportem ma obecnie 30 lat i występuje w greckim AEK Ateny. Miał z Grecji odejść, ale pozostanie tam jeszcze przynajmniej na rok, bo nie znalazł innego klubu w Europie. Roger ostatnio udzielił wywiadu dla brazylijskiej prasy, w którym powiedział, że liczy na powołanie do reprezentacji Polski. – Chcę zagrać dobry sezon w AEK i wrócić do reprezentacji Polski. Zmienił się trener, mam więc drzwi otwarte – powiedział. Roger przyznał, że jeśli nie dostanie szansy gry w reprezentacji Polski, w 2013 roku wróci do Brazylii.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.