
Mateusz Kamuda: Pascal Mozie jest inny
28.04.2025 18:00
(akt. 28.04.2025 18:01)
– Moim zdaniem, w klubie, w sztabie pierwszej drużyny powinien być trener, który realnie odpowiada za młodych zawodników, ale nie jest stricte częścią sztabu, która odpowiada za wyniki. Powinna być niezwykle blisko pierwszego szkoleniowca i informować tu i teraz, jak wygląda sytuacja z młodym piłkarzem, czego potrzebuje, jakie są symptomy, perspektywy i możliwości. Uważam, że ta sytuacja jest zaniedbana. Nie da się doprowadzić do tego, że młody zawodnik prezentuje określony poziom, którego oczekujemy, jeśli nie gra. Czy mówiąc to, mam w głowie Filipa Rejczyka? Mogę tak to ująć, ale mam też nowsze przykłady. Sytuacja Wojtka Urbańskiego jest dość istotna.
– Robiłem bardzo wiarygodną analizę, obejmującą szerokie bazy danych. Chciałem zweryfikować możliwości wprowadzania zawodników do pierwszych drużyn, jak to wygląda minutowo. Wyszło ciekawe podsumowanie, które pokazuje dość jasno, że zawodnicy, żeby być istotni z punktu widzenia wartości ekonomicznych – jeśli opuszczają klub jako transfery wychodzące – w pierwszym okresie przed wejściem do "jedynki", w okresie przejściowym wchodzenia do pierwszej drużyny oraz w pierwszym, pełnowymiarowym sezonie w "jedynce", powinni zagrać minimalnie ok. 7500 minut przez te trzy sezony. Czyli ok. 2500 min na rok. Nie wliczamy w to okresu sparingowego. To zatem mecze o coś, np. młodzieżowej Ligi Mistrzów, reprezentacji i ligi – niezależnie czy to I czy III liga.
– Wojtek Urbański pojechał do Londynu, kiedy grały rezerwy, w których mógł mieć pełne 90 minut. Pierwsza drużyna rozgrywała istotne mecze z Chelsea, w których nie mógł występować (nie był zgłoszony do Ligi Konferencji – red.), a w weekendy wchodzi w drugiej połowie. Wydawałoby się, że to osoba, która wypełnia przestrzeń, jeśli któryś zawodnik jest zmęczony. Mieliśmy sytuację, że występował piłkarz kontuzjowany, a Wojtek mimo to nie znalazł się w podstawowym składzie.
O Janie Ziółkowskim
– Czy jakikolwiek skaut jest w stanie powiedzieć, że Janek nadaje się do ligi angielskiej jako projekt? Tak. Po pierwsze, ma talent. Jest wyjątkowo dynamiczny, patrząc na jego warunki somatyczne, szczególnie wzrost. Dobrze interpretuje wydarzenia boiskowe – często je wyprzedza i jest jeszcze przy tym mądry. Jest skoczny. Jedyne, czego potrzebuje, to obudowania mięśniowego.
– To naprawdę silny gość. Ma bardzo mocno zbudowane nogi. To trochę jak z Robertem Lewandowskim, zachowując pewne proporcje, bo to inna pozycja na boisku. Ale to nie jest odosobniony przypadek.
– Łydka Ziółkowskiego wygląda solidnie. To tzw. kielichy, które miał kiedyś jeden z napastników Legii. Tam jest się z czego odbić. Górne partie mięśniowe? Nie do końca chodzi o to, by wyglądał jak gladiator, choć pewnie dojdzie do takiego momentu.
O Pascalu Mozie
– Myślę, że Pascal Mozie może być bardzo blisko tego, by zapaść w pamięć, bo jest inny, a inność jest pożądana w piłce nożnej. Problemem obecnego futbolu jest równanie wszystkich do jednego szeregu – to jest kaplica, zastrzelenie idei tego, by ludzie się rozwijali w różnym tempie, w różny sposób, byli różnorodni. Wiele europejskich akademii doszło do tego, że tworzenie drużyn nie jest najistotniejsze. Najważniejsze jest tworzenie różnorodnego środowiska, które ma wpływ na to, żeby rozwijali się wyjątkowi zawodnicy. Muszą być bodźcowani na różne sposoby.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.