Mogę grać lepiej
23.07.2001 20:19
Na Łazienkowską przyszedł ubiegłej zimy. Razem z Marcinem Bojarskim zostali wypożyczeni od Marka Dewódzkiego, byłego sponsora Rakowa Częstochowa. 25-letni pomocnik na razie jednak nie spełnia oczekiwań. Gra poniżej umiejętności, na pewno słabiej, mniej widowiskowo, efektywnie niż choćby w Widzewie i Polonii.<br>
Wywiad z Tomaszem Kiełbowiczem
Na Łazienkowską przyszedł ubiegłej zimy. Razem z Marcinem Bojarskim zostali wypożyczeni od Marka Dewódzkiego, byłego sponsora Rakowa Częstochowa. 25-letni pomocnik na razie jednak nie spełnia oczekiwań. Gra poniżej umiejętności, na pewno słabiej, mniej widowiskowo, efektywnie niż choćby w Widzewie i Polonii.
ROBERT BŁOŃSKI: Dlaczego w Legii wiedzie się Panu słabiej niż w Polonii? Ani jednego gola, bardzo mało asyst...
TOMASZ KIEŁBOWICZ: Mnie też boli ta sytuacja. Wiosna to była jedna z najgorszych rund w moim życiu. Ale może to dlatego, że zimą, podczas obozu przygotowawczego, miałem problemy ze zdrowiem. Potem już nie mogłem dojść do formy. Teraz, cóż.... Mecz we Wrocławiu również był nieudany. Ani ja, ani koledzy nie pokazaliśmy wszystkiego na co nas stać. Teraz może być już tylko lepiej. I to stwierdzenie dotyczy zarówno mojej osoby, jak i drużyny. Ja umiem grać w piłkę.
Co takiego jest w specyfice Legii, że wyróżniający się w innych klubach piłkarze tracą tutaj blask?
- Na pewno jest tu więcej bardzo dobrych zawodników. Wśród tylu gwiazd trudniej błyszczeć. Poza tym na pewno gra się pod dużo większą presją. Wszyscy, obojętnie od sytuacji zespołu, oczekują wyłącznie zwycięstw. A poza tym rywale przeciwko nam z reguły rozgrywają spotkania rundy bądź nawet sezonu.
A może w Legii ma Pan inne zadania niż w Polonii?
- Nie. Wiadomo, czego wymaga się od bocznych pomocników. Biegania wzdłuż linii końcowej, wypracowywania okazji napastnikom, czasem gry kombinacyjnej, strzałów zza pola karnego, wygrywania pojedynków.... W Legii mam takie same zadania, jakie miałem w Polonii. Z poziomem niestety nie jest podobnie. Ale liczę, że to szybko się zmieni.
A dlaczego stałe fragmenty gry w Pana wykonaniu nie są tak efektywne? W Polonii były gole z wolnych, raz nawet z rzutu rożnego, często zdarzały się także asysty...
- I dla mnie to też jest zagadka. Naprawdę nie umiem powiedzieć, co się dzieje. Ćwiczymy różne warianty. A w czasie meczów nam nie idzie.
Dlaczego przegraliście we Wrocławiu?
- Przy stanie 0:0 nie wykorzystaliśmy paru dobrych sytuacji. Zaręczam, że gdybyśmy to my pierwsi strzelili gola, byłoby zupełnie inaczej. Ta przegrana to kubeł naprawdę zimnej wody. Tego nikt się nie spodziewał.
To czwarta z kolei porażka Legii, a siódma w 14 meczach pod wodzą Dragomira Okuki.
- To rzeczywiście trochę dużo. Już dawno w Legii nie było tak fatalnej passy.
Czy liczycie się z kolejną zmianą szkoleniowca?
- Odpowiedzialność spada na cały zespół. O odejściu pana Okuki nie myślimy. Czas zacząć wygrywać, a nie zajmować się myśleniem o zmianie trenera.
Jakie znaczenie przed następnymi meczami będzie miała porażka we Wrocławiu? W sobotę mieliście miny, jakbyście chcieli, żeby sezon się skończył...
- Nie było z czego się cieszyć. A teraz sytuacja jest trudna. Gramy przecież z Amiką i Groclinem u siebie oraz z zawsze groźnym, szczególnie dla nas, Stomilem w Olsztynie. Mecze na Łazienkowskiej odbędą się bez kibiców. To też dodatkowe utrudnienie. Ale skończmy już temat meczu we Wrocławiu. Trzeba myśleć o Amice i o tym, jak pokonać drużynę Mirosława Jabłońskiego.
Czy coś Pana zaskoczyło w pierwszej kolejce?
- Najbardziej porażka Legii we Wrocławiu. Pozostałe wyniki były chyba takie, jakie miały być. Może jeszcze tylko zdziwiły mnie rozmiary porażki Dyskobolii we Wronkach.
Czujecie jeszcze zmęczenie okresem przygotowawczym i treningami Dragomira Okuki oraz Dariusza Kubickiego?
- Nie. Ostatnich parę dni mieliśmy naprawdę luźnych. Odzyskaliśmy świeżość.
Czy trener Okuka, jako trener z zagranicy, zaskoczył Pana swoimi metodami pracy?
- Nie. Mamy typowo piłkarskie treningi. Ćwiczymy sporo z piłkami, wiele czasu poświęcamy na stałe fragmenty gry, są treningi strzeleckie.
Kontrakt z Legią ma Pan do końca grudnia. Co dalej?
- Chciałbym zostać w Warszawie dłużej. Aby tak się stało, muszę zacząć grać zdecydowanie lepiej. Stać mnie na to.
ROBERT BŁOŃSKI: Dlaczego w Legii wiedzie się Panu słabiej niż w Polonii? Ani jednego gola, bardzo mało asyst...
TOMASZ KIEŁBOWICZ: Mnie też boli ta sytuacja. Wiosna to była jedna z najgorszych rund w moim życiu. Ale może to dlatego, że zimą, podczas obozu przygotowawczego, miałem problemy ze zdrowiem. Potem już nie mogłem dojść do formy. Teraz, cóż.... Mecz we Wrocławiu również był nieudany. Ani ja, ani koledzy nie pokazaliśmy wszystkiego na co nas stać. Teraz może być już tylko lepiej. I to stwierdzenie dotyczy zarówno mojej osoby, jak i drużyny. Ja umiem grać w piłkę.
Co takiego jest w specyfice Legii, że wyróżniający się w innych klubach piłkarze tracą tutaj blask?
- Na pewno jest tu więcej bardzo dobrych zawodników. Wśród tylu gwiazd trudniej błyszczeć. Poza tym na pewno gra się pod dużo większą presją. Wszyscy, obojętnie od sytuacji zespołu, oczekują wyłącznie zwycięstw. A poza tym rywale przeciwko nam z reguły rozgrywają spotkania rundy bądź nawet sezonu.
A może w Legii ma Pan inne zadania niż w Polonii?
- Nie. Wiadomo, czego wymaga się od bocznych pomocników. Biegania wzdłuż linii końcowej, wypracowywania okazji napastnikom, czasem gry kombinacyjnej, strzałów zza pola karnego, wygrywania pojedynków.... W Legii mam takie same zadania, jakie miałem w Polonii. Z poziomem niestety nie jest podobnie. Ale liczę, że to szybko się zmieni.
A dlaczego stałe fragmenty gry w Pana wykonaniu nie są tak efektywne? W Polonii były gole z wolnych, raz nawet z rzutu rożnego, często zdarzały się także asysty...
- I dla mnie to też jest zagadka. Naprawdę nie umiem powiedzieć, co się dzieje. Ćwiczymy różne warianty. A w czasie meczów nam nie idzie.
Dlaczego przegraliście we Wrocławiu?
- Przy stanie 0:0 nie wykorzystaliśmy paru dobrych sytuacji. Zaręczam, że gdybyśmy to my pierwsi strzelili gola, byłoby zupełnie inaczej. Ta przegrana to kubeł naprawdę zimnej wody. Tego nikt się nie spodziewał.
To czwarta z kolei porażka Legii, a siódma w 14 meczach pod wodzą Dragomira Okuki.
- To rzeczywiście trochę dużo. Już dawno w Legii nie było tak fatalnej passy.
Czy liczycie się z kolejną zmianą szkoleniowca?
- Odpowiedzialność spada na cały zespół. O odejściu pana Okuki nie myślimy. Czas zacząć wygrywać, a nie zajmować się myśleniem o zmianie trenera.
Jakie znaczenie przed następnymi meczami będzie miała porażka we Wrocławiu? W sobotę mieliście miny, jakbyście chcieli, żeby sezon się skończył...
- Nie było z czego się cieszyć. A teraz sytuacja jest trudna. Gramy przecież z Amiką i Groclinem u siebie oraz z zawsze groźnym, szczególnie dla nas, Stomilem w Olsztynie. Mecze na Łazienkowskiej odbędą się bez kibiców. To też dodatkowe utrudnienie. Ale skończmy już temat meczu we Wrocławiu. Trzeba myśleć o Amice i o tym, jak pokonać drużynę Mirosława Jabłońskiego.
Czy coś Pana zaskoczyło w pierwszej kolejce?
- Najbardziej porażka Legii we Wrocławiu. Pozostałe wyniki były chyba takie, jakie miały być. Może jeszcze tylko zdziwiły mnie rozmiary porażki Dyskobolii we Wronkach.
Czujecie jeszcze zmęczenie okresem przygotowawczym i treningami Dragomira Okuki oraz Dariusza Kubickiego?
- Nie. Ostatnich parę dni mieliśmy naprawdę luźnych. Odzyskaliśmy świeżość.
Czy trener Okuka, jako trener z zagranicy, zaskoczył Pana swoimi metodami pracy?
- Nie. Mamy typowo piłkarskie treningi. Ćwiczymy sporo z piłkami, wiele czasu poświęcamy na stałe fragmenty gry, są treningi strzeleckie.
Kontrakt z Legią ma Pan do końca grudnia. Co dalej?
- Chciałbym zostać w Warszawie dłużej. Aby tak się stało, muszę zacząć grać zdecydowanie lepiej. Stać mnie na to.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.