Nie klęczeć na trawie
15.10.2001 22:43
<b>Maciej Weber: W niedzielę komentował Pan w telewizji Canal ligowy mecz Barcelony z Valencią. Dobrze się komentowało?</b><br>
Wywiad z Maciejem Murawskim
Maciej Weber: W niedzielę komentował Pan w telewizji Canal ligowy mecz Barcelony z Valencią. Dobrze się komentowało?
Maciej Murawski: Normalnie. Patrzyłem na mecz i robiłem uwagi. Chociaż specjalnie do tego zadania przygotowany nie byłem. Valencię w tym roku oglądałem po raz pierwszy, a Barcelonę po raz drugi. Ten zespół widziałem wcześniej w meczu Ligi Mistrzów z Olympique Lyon.
Nas jednak z naturalnych przyczyn bardziej interesuje Valencia. Przyjemniej oglądać tę drużynę czy zmierzyć się z nią na boisku?
- Na pewno przyjemniej oglądać. Przynajmniej człowiek się nie nabiega.
Mówi się, że największym atutem Valencii jest gra defensywna.
- Tak rzeczywiście było w ubiegłym sezonie. Ostatnio nasi rywale przeszli na klasyczne ustawienie 4-4-2, jakim grają np. Anglicy, Włosi, Francuzi, Szwedzi, Norwegowie, Hiszpanie. Dla nas to nie jest dobre, bo my gramy 3-5-2. Stawia to niesamowite wyzwanie przed naszymi bocznymi pomocnikami, którzy będą mieli przeciwko sobie po dwóch przeciwników - po jednym w obronie i jednym ofensywnym. To wymaga pomocy ze strony naszych środkowych obrońców i rozgrywających. Poza tym Hiszpanie grają świetnie nie tylko w defensywie, ale także i z przodu. Ich siła uderzeniowa jest naprawdę bardzo duża. Skoro tacy zawodnicy jak Pablo Aimar czy John Carew nie wychodzą na boisko nawet na chwilę, to już o czymś świadczy. Piłkarze Valencii rewelacyjnie prezentują się w grze z kontry. Do w ten sposób przeprowadzanych ataków podłącza się nie jeden, nie dwóch, ale od razu czterech czy pięciu zawodników. Tam każdy potrafi grać w piłkę, ale nic w tym dziwnego, bo przecież liga hiszpańska jest jedną z najlepszych, o ile nie najlepszą na świecie.
Słuchając tych słów, można dojść do wniosku, że Legia powinna uklęknąć na trawie i czekać tylko na łagodny wymiar kary.
- Nic podobnego. My też mamy dobrych piłkarzy i szeroką kadrę. Na pewno nie będziemy myśleli, jak najniżej przegrać z Valencią, tylko jak ją pokonać. Legia to taki zespół, któremu w lidze zdarza się nie zachwycać, ale gdy przychodzą europejskie puchary, to każdy prezentuje maksimum możliwości. Oczywiście, to może nie wystarczyć, ponieważ, jak mówiłem wcześniej, zmierzą się z nami znakomici piłkarze. Z drugiej strony, po meczu z Barceloną taka Valencia może być jakby trochę uśpiona. Najważniejsze już przecież za nimi, a konfrontacja z Legią na pewno ich przecież aż tak bardzo nie ekscytuje jak gra z Barceloną czy np. Realem. Nas natomiast możliwość spotkania się z Valencią elektryzuje i to bardzo. W tym widzę szansę dla naszego zespołu. Poza tym kontuzji doznał reprezentacyjny bramkarz Canizares. Trudno jednak powiedzieć, czy to osłabienie. Wszystko zależy od tego, ile sytuacji stworzymy i czy nie trafimy na świetny dzień rezerwowego bramkarza.
Polscy piłkarze zawsze przed takimi meczami mówią, że sławni rywale to też tylko ludzie, że jest szansa i powalczymy. A gdy przychodzi co do czego, to często jest tak jak z Wisłą w Barcelonie. Strach przed przekraczaniem środka boiska.
- Wisła na Camp Nou zagrała tak, żeby wysoko nie przegrać. Ale ja to rozumiem, bo przecież z taką drużyną jak Barcelona nie można grać na wariata. Oczywiście, można się porywać z siekierką na czołgi, tylko jakie to daje efekty? Wisła zagrała systemem 4-4-2, takim samym, z jakim do Barcelony przyjechała Valencia. Oglądałem tamten występ Wisły i niedzielny Valencii i mogę powiedzieć, że Valencia zagrała identycznie jak Wisła. Tyle że efekt był lepszy, bo Valencia ma jednak lepszych piłkarzy.
Czy grał Pan już kiedyś przeciwko tak wymagającym rywalom?
- Grałem z Holandią i Udinese. Holandia prezentuje klasę porównywalną do Valencii, a może nawet jest trochę lepsza. Włosi natomiast są nieznacznie gorsi. Wychodzi na to, że w czwartek zmierzę się z drugim co do siły rywalem.
Do tego meczu przygotowujecie się inaczej niż do spotkań ligowych?
- Mamy zmienić godziny treningów. Na 19, bo wtedy gramy w czwartek z Valencią. Trenerzy planowali dwudniowe zgrupowanie zamiast zwyczajowo jednodniowego. Zrezygnowali jednak z tego pomysłu. Ostatnio gramy bardzo często i praktycznie nie ma nas w domach. To wywołuje stresy. Dlatego uznano, że wystarczy, byśmy zaczęli się koncentrować na dzień przed meczem. Każdy z nas zdaje sobie sprawę, czym jest to spotkanie, dlatego można być pewnym, że dołożymy starań, by przygotować się jak najlepiej.
Jakie są nastroje w Legii po meczu z Groclinem? Wszyscy są zdrowi?
- Nie ma już kontuzjowanych. Tomek Jarzębowski zagrał w rezerwach, Adam Majewski i Stanko Svitlica normalnie trenują, mogą więc być brani pod uwagę. Od wtorku wraca do nas Sylwek Czereszewski, co niedługo zwiększy i tak sporą konkurencję w drugiej linii. Są przecież Aleksandar Vuković, Mariusz Piekarski, Adam Majewski, Tomek Sokołowski, Radek Wróblewski, Tomek Kiełbowicz i Jacek Magiera. I ja - najbardziej z wszystkich defensywny. Nie ma już Tomka Mazurkiewicza, który pojechał do duńskiego Aarhus na testy, ale on jednak był rezerwowym. Skład mamy coraz lepszy i gdyby jeszcze doszedł "Zielek" w obronie, to byłoby naprawdę dobrze. Zobaczymy, czy wystarczy to na Valencię.
Maciej Murawski: Normalnie. Patrzyłem na mecz i robiłem uwagi. Chociaż specjalnie do tego zadania przygotowany nie byłem. Valencię w tym roku oglądałem po raz pierwszy, a Barcelonę po raz drugi. Ten zespół widziałem wcześniej w meczu Ligi Mistrzów z Olympique Lyon.
Nas jednak z naturalnych przyczyn bardziej interesuje Valencia. Przyjemniej oglądać tę drużynę czy zmierzyć się z nią na boisku?
- Na pewno przyjemniej oglądać. Przynajmniej człowiek się nie nabiega.
Mówi się, że największym atutem Valencii jest gra defensywna.
- Tak rzeczywiście było w ubiegłym sezonie. Ostatnio nasi rywale przeszli na klasyczne ustawienie 4-4-2, jakim grają np. Anglicy, Włosi, Francuzi, Szwedzi, Norwegowie, Hiszpanie. Dla nas to nie jest dobre, bo my gramy 3-5-2. Stawia to niesamowite wyzwanie przed naszymi bocznymi pomocnikami, którzy będą mieli przeciwko sobie po dwóch przeciwników - po jednym w obronie i jednym ofensywnym. To wymaga pomocy ze strony naszych środkowych obrońców i rozgrywających. Poza tym Hiszpanie grają świetnie nie tylko w defensywie, ale także i z przodu. Ich siła uderzeniowa jest naprawdę bardzo duża. Skoro tacy zawodnicy jak Pablo Aimar czy John Carew nie wychodzą na boisko nawet na chwilę, to już o czymś świadczy. Piłkarze Valencii rewelacyjnie prezentują się w grze z kontry. Do w ten sposób przeprowadzanych ataków podłącza się nie jeden, nie dwóch, ale od razu czterech czy pięciu zawodników. Tam każdy potrafi grać w piłkę, ale nic w tym dziwnego, bo przecież liga hiszpańska jest jedną z najlepszych, o ile nie najlepszą na świecie.
Słuchając tych słów, można dojść do wniosku, że Legia powinna uklęknąć na trawie i czekać tylko na łagodny wymiar kary.
- Nic podobnego. My też mamy dobrych piłkarzy i szeroką kadrę. Na pewno nie będziemy myśleli, jak najniżej przegrać z Valencią, tylko jak ją pokonać. Legia to taki zespół, któremu w lidze zdarza się nie zachwycać, ale gdy przychodzą europejskie puchary, to każdy prezentuje maksimum możliwości. Oczywiście, to może nie wystarczyć, ponieważ, jak mówiłem wcześniej, zmierzą się z nami znakomici piłkarze. Z drugiej strony, po meczu z Barceloną taka Valencia może być jakby trochę uśpiona. Najważniejsze już przecież za nimi, a konfrontacja z Legią na pewno ich przecież aż tak bardzo nie ekscytuje jak gra z Barceloną czy np. Realem. Nas natomiast możliwość spotkania się z Valencią elektryzuje i to bardzo. W tym widzę szansę dla naszego zespołu. Poza tym kontuzji doznał reprezentacyjny bramkarz Canizares. Trudno jednak powiedzieć, czy to osłabienie. Wszystko zależy od tego, ile sytuacji stworzymy i czy nie trafimy na świetny dzień rezerwowego bramkarza.
Polscy piłkarze zawsze przed takimi meczami mówią, że sławni rywale to też tylko ludzie, że jest szansa i powalczymy. A gdy przychodzi co do czego, to często jest tak jak z Wisłą w Barcelonie. Strach przed przekraczaniem środka boiska.
- Wisła na Camp Nou zagrała tak, żeby wysoko nie przegrać. Ale ja to rozumiem, bo przecież z taką drużyną jak Barcelona nie można grać na wariata. Oczywiście, można się porywać z siekierką na czołgi, tylko jakie to daje efekty? Wisła zagrała systemem 4-4-2, takim samym, z jakim do Barcelony przyjechała Valencia. Oglądałem tamten występ Wisły i niedzielny Valencii i mogę powiedzieć, że Valencia zagrała identycznie jak Wisła. Tyle że efekt był lepszy, bo Valencia ma jednak lepszych piłkarzy.
Czy grał Pan już kiedyś przeciwko tak wymagającym rywalom?
- Grałem z Holandią i Udinese. Holandia prezentuje klasę porównywalną do Valencii, a może nawet jest trochę lepsza. Włosi natomiast są nieznacznie gorsi. Wychodzi na to, że w czwartek zmierzę się z drugim co do siły rywalem.
Do tego meczu przygotowujecie się inaczej niż do spotkań ligowych?
- Mamy zmienić godziny treningów. Na 19, bo wtedy gramy w czwartek z Valencią. Trenerzy planowali dwudniowe zgrupowanie zamiast zwyczajowo jednodniowego. Zrezygnowali jednak z tego pomysłu. Ostatnio gramy bardzo często i praktycznie nie ma nas w domach. To wywołuje stresy. Dlatego uznano, że wystarczy, byśmy zaczęli się koncentrować na dzień przed meczem. Każdy z nas zdaje sobie sprawę, czym jest to spotkanie, dlatego można być pewnym, że dołożymy starań, by przygotować się jak najlepiej.
Jakie są nastroje w Legii po meczu z Groclinem? Wszyscy są zdrowi?
- Nie ma już kontuzjowanych. Tomek Jarzębowski zagrał w rezerwach, Adam Majewski i Stanko Svitlica normalnie trenują, mogą więc być brani pod uwagę. Od wtorku wraca do nas Sylwek Czereszewski, co niedługo zwiększy i tak sporą konkurencję w drugiej linii. Są przecież Aleksandar Vuković, Mariusz Piekarski, Adam Majewski, Tomek Sokołowski, Radek Wróblewski, Tomek Kiełbowicz i Jacek Magiera. I ja - najbardziej z wszystkich defensywny. Nie ma już Tomka Mazurkiewicza, który pojechał do duńskiego Aarhus na testy, ale on jednak był rezerwowym. Skład mamy coraz lepszy i gdyby jeszcze doszedł "Zielek" w obronie, to byłoby naprawdę dobrze. Zobaczymy, czy wystarczy to na Valencię.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.