Domyślne zdjęcie Legia.Net

Nigdy nie mówiłem, że Polacy są słabi.

Cezary Kowalski i Kazimierz Marcinek

Źródło: Super Express

26.02.2002 09:29

(akt. 07.12.2018 12:31)

- <b>Wisła jest niesamowicie silna. Oprócz nowych piłkarzy zatrudniono nawet fizjologa, aby dobrze przygotować zespół. Legia niczym specjalnym nie może się pochwalić - prowokujemy Dragomira Okukę.</b> Wywiad z Dragomir Okuka
- Wisła jest niesamowicie silna. Oprócz nowych piłkarzy zatrudniono nawet fizjologa, aby dobrze przygotować zespół. Legia niczym specjalnym nie może się pochwalić - prowokujemy Dragomira Okukę.
- Przygotowanie fizyczne to żadna filozofia. Mnie pomoc fizjologa nie jest potrzebna. Mam wystarczające doświadczenie. Tak samo nie potrzebuję psychologa. On przydaje się słabym ludziom, którzy nie wierzą w swoje możliwości. Piłka to prosta gra dla zdrowych chłopów.
- Pana poprzednik Franciszek Smuda solidnie oberwał od prasy za sprowadzenie do Legii swoich zawodników. Pan wziął swoich ziomków z Bałkanów.
- Za piłkarzy Smudy Legia zapłaciła wielkie pieniądze. Moi, oprócz Svitlicy, przyszli niemal za darmo.
- Sprowadził pan zawodników z Jugosławii kosztem Polaków: Citki, Kowalczyka, Robakiewicza. Teraz chce odejść Piekarski, bo pan go nie widzi w składzie.
- Nigdy nie mówiłem, że Polacy są słabi. Kowalczyka właśnie ja wprowadziłem do Legii. Pozbyłem się po prostu tych, którzy wciąż narzekali i chcieli decydować, czy trening ma być wieczorem czy rano. Próbowali ustalać skład. Brali wielką kasę i uważali, że muszą grać bez względu na formę i potrzeby zespołu.
- No i plują teraz na pana w gazetach...
- Krytykował Kowalczyk, krytykował Citko. Teraz nie ma ich w Milanie ani Barcelonie, choć tam grają futbolowe gwiazdy.
- Pana asystentem jest Dariusz Kubicki, którego piłkarze bardzo nie lubią...
- To efekt jego dawnej pracy w Legii. Teraz Darek ma więcej doświadczenia, myśli i działa inaczej. Wtedy zapomniał, że musi też akceptować różnice wśród piłkarzy. Jestem bardzo z niego zadowolony.
- Wziąłby go pan na asystenta w innym klubie?
- Nawet do Realu Madryt. Ten facet zna się na futbolu.
- Nie lubi pan niepokornych piłkarzy?
- A co to znaczy niepokorny? Liczył się interes zespołu. Z pewnością zostałby w Legii Giuliano, ale dwa razy schlał się przed ważnymi meczami. Citko pyskował, obrażał mnie i grał słabo. Lekarz mi powiedział, że nie może trenować na sto procent, więc odesłałem go do rezerw. Wtedy wylał na moją głowę kubeł pomyj w gazetach. Kowalczyk nie strzelił gola w 12 meczach, więc usiadł na ławie. Jeśli Svitlica nie strzeli w czterech - też pójdzie na rezerwę.
- Wyrwał pan "chwasty"?
- W lecie mówiono, że Legia spadnie z ligi. Okazało się, że walczymy o mistrzostwo. To znaczy, że coś jednak zrobiłem.
- Vuković czy Piekarski?
- Nie ma takiego problemu, Piekarski rywalizuje o miejsce z Sokołowskim. Możemy dyskutować kto jest lepszy - Piekarski czy Vuković. Teraz Vuković. Byłem zadowolony z Piekarskiego. Widziałem, jak biega i walczy. Bardzo dobrze pracował w Dębicy. Liczyłem na niego. No, ale teraz znowu zaczął robić dziwne rzeczy. Najpierw na dwa tygodnie pojechał do Chin, potem na tydzień na Cypr. Z nami w Hiszpanii trenował jeden dzień i znowu ma kontuzję.
- Nie lubi pan, jak ktoś podskakuje? Wyniósł pan to z Jugosławii, gdy pracował w wojskowym klubie - Obiliciu Belgrad?
- Piłka jest podobna do wojska. Nie może być dwóch komendantów. Nie jestem surowy. Po prostu wymagam. W Jugosławii też na mnie narzekali, ale teraz, gdy się z zawodnikami spotykam, dziękują mi.
- Największy sukces - mistrzostwo Jugosławii - wywalczył pan z Obiliciem Belgrad. Jak poznał pan właściciela tego klubu Arkana, oskarżonego potem o zbrodnie wojenne?
- Byłem trenerem Cukaricki Belgrad. Arkan chciał zdobyć mistrzostwo. Obilić jednak zajmował trzecie miejsce i nikt nie oczekiwał, że zostanie mistrzem. Crvena Zvezda była bardzo mocna i miała przewagę sześciu punktów. Siedziałem w domu, gdy on zadzwonił. Usłyszałem: "Jestem Arkan. Czekam na ciebie w hotelu Intercontinental, zaraz przyjedzie po ciebie samochód". Pojechałem, nie wiedziałem czego chce.
- Bał się pan?
- Jego bał się nawet prezydent Miloszević. Arkan siedział w towarzystwie żony i uzbrojonych po zęby ochroniarzy. Wprowadzili mnie, a on oznajmił: "Ty jesteś trenerem Obilicia. Mów co chcesz, czego potrzebujesz". Nawet nie dyskutowałem: "Dasz to co uważasz" - odpowiedziałem. Byłem bardzo zdenerwowany, bo żądał mistrzostwa.
- Jak się pracowało w Obiliciu?
- Przez dwa i pół miesiąca byliśmy zgrupowani w hotelu Intercontinental. Dyscyplina jak w wojsku. Piłkarze nic nie mówili. Nie mieli prawa być nie ogoleni, nosić kolczyków czy mieć żel na włosach. Tylko biegali i walczyli. Arkan wierzył, że wygramy ligę, obiecał mi bardzo dobre pieniądze. I udało się. W końcu Crvena Zvezda straciła punkty, a my wygraliśmy z nią na jej stadionie 1:0.
- Arkan wtrącał się do składu?
- Kiedy siadał ze mną na ławce rezerwowych, był spokojny, ale gdy musiał być na trybunach, to dzwonił bez przerwy. Miał wokół siebie wielu doradców i ciągle przekazywał uwagi. Znał się na futbolu, bo był kiedyś szefem kibiców Crvenej Zvezdy.
- Dlaczego pana zwolnił?
- Za nieposłuszeństwo. Chciał, aby przeciwko Bayernowi grało dwóch kontuzjowanych piłkarzy, których zamierzał sprzedać. Nie zgodziłem się. Odstawiłem ich już w meczu ligowym i to go zdenerwowało. Podziękował mi za pracę, płacąc co do grosza. Może to dobrze, że mnie zwolnił. Zabili go przecież w hotelu, w tym miejscu, gdzie często z nim siadywałem.
- Było panu żal tego człowieka?
- Pewnie, choć słyszę, co się mówi o nim w Europie. Nie wiem, czy zabijał ludzi, ja go znam jako człowieka, który zbudował piękny stadion, wspaniałe sportowe centrum, wyszukiwał w Jugosławii młodych zawodników, promował ich i potem sprzedawał za duże pieniądze. Był to bardzo wykształcony człowiek, znał pięć języków, wychował się w Szwecji, ale trzy razy siedział za granicą w więzieniu.
- Wciąż nosi pan złoty zegarek od Arkana...
- Dostałem go za wygranie ligi, ma wygrawerowaną dedykację.
- Czy dotknęła pana wojna?
- Wszyscy byliśmy na wojnie. Belgrad był bombardowany, nad głowami latały rakiety Tomahawk. NATO zrobiło błąd bombardując Jugosławię. Były środki, aby inaczej zniszczyć Miloszevicia. A tak cierpieli niewinni ludzie. Nigdy tego nie zrozumiem.
- Miał pan propozycję pracy z reprezentacją Jugosławii?
- Zadzwonił do mnie niedawno Dusan Bajević, który został selekcjonerem. Chciał, abym został jego asystentem. Uznałem, że jestem za młody. Choć wykształcenie mam. Skończyłem szkołę trenerską w Niszu, a także prawo na uniwersytecie w Sarajewie.
- Będzie pan bohaterem Warszawy, jeśli Legia zdobędzie tytuł.
- W Legii były wielkie pieniądze i nic się nie udawało. Teraz jest biedniej i to może być nasz atut. Wszyscy mówią, że wygra Wisła. Krakowianie mogą być zbyt pewni siebie, a to często szkodzi. Obiektywnie mają najlepszych zawodników. Dla mnie nie będzie jednak niespodzianką, gdy wygra Ruch lub Amica.
- .Powiedział pan kiedyś, że na boisku był pan lepszy niż Bartek Karwan.
- (śmiech). Prostuję to. Powiedziałem, że byłem szybszy. Bartek jest lepszym piłkarzem.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.