Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Górnikiem - rozjechani przez lidera

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

23.09.2020 17:00

(akt. 23.09.2020 17:35)

W sobotę w kolejnym meczu ligowym Legia przegrała u siebie 1:3 z Górnikiem. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 3 (3,16 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). To, że Legia grając tak, jak w Płocku ze świetnie przygotowanym motorycznie i taktycznie Górnikiem sobie nie poradzi pisaliśmy przy ocenie poprzedniego spotkania. Niestety przez tydzień nic się w Legii nie zmieniło i w związku z tym przebieg meczu i porażka z liderem Ekstraklasy nie mogą stanowić żadnego zaskoczenia. Legioniści, jak zwykle ostatnio, biegali dużo mniej i wolniej od rywali. Ponieważ zabrzanom od początku sezonu przygląda się wielu ekspertów, w zasadzie każdy wie, jak podopieczni Marcina Brosza grają - wysoki pressing już pod bramką rywala, mnóstwo przebiegniętych kilometrów i bardzo wysoko ustawiona linia obrony, czyli dokładnie to, co w Legii zaszczepiał Stanisław Czerczesow, tyle że w wersji nieco bezpieczniejszej, z trójką obrońców z tyłu. Z takim pressingiem na razie nie radzi sobie żadna drużyna w Ekstraklasie, a do tego po przechwycie piłki na połowie rywala następuje szybkie przejście pod bramkę niezorganizowanego przeciwnika  - to też z czasów rządów rosyjskiego szkoleniowca przy Łazienkowskiej pamiętamy. Najlepszym sposobem na rozmontowanie takiego wysoko ustawionego zespołu jest po przeprowadzeniu piłki w pobliże linii środkowej rzucanie zagrania za linię obrony na wolne pole do szybkich napastników lub skrzydłowych. To wszystko było wiadomo przed meczem, a jednak przed przerwą Legia takich akcji nie grała. Dopiero po zmianie stron zaczęła wdrażać to rozwiązanie w życie, tyle że już przy wyniku nie do odrobienia. Problemy Legii zaczynały się już przy wyprowadzaniu piłki, po którą nie zgłaszali się bardzo statyczni pomocnicy i de facto na rolę wyprowadzających piłkę byli skazani boczni obrońcy. O ile w ogóle do nich piłka docierała, bo równie często bramkarz lub któryś ze stoperów przy bierności pomocników był po prostu zmuszony wykopać piłkę daleko do przodu. Do tego szybko poruszający się goście w ataku regularnie gubili krycie całej czwórki obrońców wspieranych przez parę środkowych pomocników - niekiedy, jak przy pierwszych dwóch golach, trzech zabrzan wymanewrowywało pięciu lub sześciu legionistów. Niestety, tak często kończy się zderzenie „chodzonego” z futbolem opartym na ruchu. O ile podobnie grający Raków nie miał na tyle dobrych piłkarzy w ofensywie, by przy podobnym stylu gry nastrzelać Legii więcej goli, to zabrzanie byli pod tym względem bezlitośni. Gołym okiem nawet najwięksi optymiści zobaczyli to, co fachowcy widzą już od maja, że legioniści po prostu odstają wybieganiem i szybkością od znacznej części ligowych rywali. Wszelkie pomysły zmiany jednego piłkarza na drugiego, czy przesunięcia go na inną pozycję, nie rozwiążą problemów, bo wszyscy legioniści przy budowaniu akcji po prostu muszą być bardziej ruchliwi, wychodzić do gry, szukać wolnych przestrzeni, a przede wszystkim nie chować się za rywalami przy jej wyprowadzaniu. Zaś w obronie całą drużyną atakować rywali wyżej i zmuszać ich do błędów, jak to raz - zaledwie raz - zrobił Jose Kante w sobotnim meczu. Pytanie, czy są na to odpowiednio fizycznie przygotowani, bo w niemal wszystkich rozgrywanych od wznowienia rozgrywek po przerwie spowodowanej koronawirusem meczach nie było tego dobrego przygotowania widać. Nie odpowie nam na to to pytanie Aleksandar Vuković, który po sobotnim meczu stracił posadę trenera stołecznego zespołu.

Artur Boruc 4 (2,84 - ocena Czytelników). Od jego złego wybicia rozpoczęła się akcja, która przyniosła gola Górnikowi - było to jedyne niecelne podanie Boruca w całym meczu. Od tego wybicia do gola była jednak daleko, bo przecież byli jeszcze obrońcy i środkowi pomocnicy, którymi piłkarze Górnika później kręcili, jak chcieli. Kilka minut później bramkarz Legii uratował zespół przed utratą kolejnego gola, broniąc strzał z kilku metrów, obronił też jeden strzał z dystansu. Przy drugim golu nie miał nic do powiedzenia, przy trzecim z pewnością powinien się lepiej ustawić, bo choć strzał był mocny i precyzyjny, to przy krótkim słupku wpaść nie powinien. Generalnie był to słaby mecz Boruca, ale dalecy jesteśmy od przypisywania mu jakiejś szczególnej winy za porażkę, a nawet za utratę goli. Zawiedli przede wszystkim piłkarze z pola.

Paweł Stolarski 3 (2,69). Wszyscy obrońcy Legii pogubili kompletnie krycie przy dwóch pierwszych golach i Stolarski nie był tu wyjątkiem. Zwłaszcza przy drugim golu można mieć do niego sporo pretensji. Napastnicy z Zabrza poruszali się najwyraźniej zbyt szybko dla ociężałych legionistów. W pierwszej połowie odnotowaliśmy aż pięć wejść ofensywnych prawego obrońcy Legii, w tym jeden strzał, ale skończyło się to tylko dwoma rzutami rożnymi. Po zmianie stron Stolarski jako jeden z pierwszych zaczął stosować pomył szukania podań na wolne pole, których adresatem był Paweł Wszołek i tak zainicjował akcję bramkową mistrzów Polski. Strat miał niestety bardzo dużo, w tym jedną w pierwszej połowie bardzo poważną. Bardzo słaby występ.

William Remy 2 (2,21). Bardzo wysoką ocenę wystawił mu InStat za wygrywane pojedynki, zwłaszcza powietrzne oraz liczbę odzyskanych piłek, co tylko świadczy o tym, że algorytmy meczów nie oglądają. Remy miał walny udział przy dwóch pierwszych golach, zwłaszcza przy pierwszym, a po jego zagraniu ręką sędzia spokojnie mógł podyktować rzut karny. Raz uratował go przed zawaleniem gola Boruc. Francuz zadziwiająco często przy akcjach zabrzan krył powietrze zamiast rywali i znajdował się poza akcją, bardzo wolno zbierał się do interwencji i poruszał się bardzo majestatycznie i powoli. Doszedł raz w polu karnym rywala do strzału głową, w drugiej połowie zagrał świetną długą piłkę do Lopesa, ale Portugalczyk był na spalonym. Jeden z najsłabszych aktorów sobotniego widowiska.

Artur Jędrzejczyk 3 (2,58). Przy pierwszych dwóch bramkach był jedynym obrońcą, który był w miarę poprawnie ustawiony, za to przy trzeciej dał się ograć Jimenezowi jak junior i jest głównym winnym jej utraty. Generalnie ze wszystkich obrońców był najmniej zdezorientowany, ale to zdecydowanie za mało. Przegrał zadziwiająco dużo pojedynków w powietrzu, choć Górnik nie miał przecież jakiegoś szczególnie wysokiego napastnika. Bardzo słaby mecz kapitana Legii.

Filip Mladenović 3 (3,36). Miał udział przy pierwszym golu, podobnie jak spora grupa legionistów. Jednak nie to nam się rzuciło najbardziej w oczy, a ogromna ilość strat. Wiadomo, że w sobotę boczni obrońcy nie mieli łatwego życia, bo wskutek bierności pomocników to oni odpowiadali głównie za wyprowadzanie piłki, z całą pewnością nie powinno się to jednak odbywać z taką nonszalancją, jaką prezentował przy tym Mladenović. Przed przerwą zmarnował stuprocentową sytuację po dobrym zgraniu piłki przez Pekharta, pod koniec pierwszej połowy koledzy nie potrafili wykończyć jego jedynej dobrej akcji zakończonej dograniem w pole karne. Ocena identyczna, jak dla Stolarskiego.

Bartosz Slisz 5 (4,69). Pierwsza połowa bardzo zła, miał swój udział podobnie jak obrońcy przy golach, do tego kilka strat i unikanie wyprowadzania piłki. Po zmianie stron, jak to często u Slisza bywa, prezentował się lepiej, był obok Wszołka najlepszym piłkarzem Legii. Zaczął włączać się do akcji ofensywnych, strzelił gola, po odbiorze przeprowadził znakomity rajd zakończony strzałem, choć pewnie lepiej by było, gdyby szukał jeszcze na koniec podania, ale nie będziemy przecież narzekać na młodzieżowca, za to, że zaczął brać sprawy w swoje ręce. W sumie wypadł mocno przeciętnie, ale zdecydowanie lepiej niż niemal wszyscy koledzy  z drużyny.

Domagoj Antolić 2 (2,75). Chorwat był zamieszany również w utratę jednego gola, ale nie o to mamy do niego największe pretensje. Pomocnik powinien wychodzić do piłki, wyprowadzać ją i rozgrywać do przodu, tymczasem Antolić raczej chował się przy jej wyprowadzaniu, a gdy ją dostawał, bezzwłocznie zwracał obrońcom. Dość często niestety Chorwat wyglądał na boisku jak trener pokazując rękami obrońcom, gdzie mają zagrać, ale byle nie do niego. Naszym zdaniem jednak trener jest na ławce trenerskiej. Z rzutu wolnego tuż sprzed linii pola karnego oddał strzał wysoko nad bramką. Nawet trener Vuković stracił do niego cierpliwość i zdecydował się posadzić go na ławce nieco po godzinie gry.

Bartosz Kapustka 3 (2,65). Jeśli szukać jakiegoś piłkarza w ofensywie w pierwszej połowie, który próbował grać w piłkę, to był nim Kapustka. Tyle, że jego próby kończyły najczęściej na mało dokładnych dośrodkowaniach, z których tylko jedno udało się zgrać Pekhartowi głową do Mladenovicia. Wywalczył dwa rzuty rożne, zagrał jedno dobre otwierające podanie do Mladenovicia pod koniec pierwszej połowy, za to sam przegrał niemal wszystkie pojedynki. Szkoda, że nie szukał możliwości wychodzenia na wolne pole, jak robił to po przerwie Wszołek, byłoby więcej pożytku z jego występu. Na drugą połowę już nie wyszedł, choć nie grał wcale gorzej niż inni pomocnicy Legii.

Luquinhas 4 (4,13). Brazylijczyk zagrał wręcz fatalną pierwszą połowę, gdy piłki głównie tracił i raził niecelnymi podaniami, do tego nie wykorzystał niezłej okazji po podaniu Pekharta trafiając w obrońcę. Luquinhas zdecydowanie poprawił się po przerwie, zagrał kilka bardzo dobrych podań na wolne pole, jak choćby do Wszołka w sytuacji, gdy tuż przed polem karnym faulowany był Lopes. Dużo jak zwykle dryblował, ale jak zwykle ostatnio wszystkie te kółeczka są zazwyczaj bardzo daleko od bramki, w pobliżu pola karnego wywalczył tylko jeden rzut wolny. Słaby w sumie mecz Luquinhasa, w szczególności pierwsza połowa.

Jose Kante 3 (2,78). Kilka razy utrzymał się przy piłce, raz odebrał piłkę na połowie rywala i zakończył akcję słabym strzałem. To wszystko z pozytywów, bardzo mało jak na ponad osiemdziesiąt minut gry. Nie rozumiemy, czemu Kante nie szukał wychodzenia za linię obrony na wolne pole. Miał okazje do oddawania strzałów głową, ale to nie jest mocna strona Gwinejczyka. Naszym zdaniem powinien opuścić boisko znacznie wcześniej, bo nie było widać perspektyw, by mógł zagrozić poważniej bramce zabrzan. Dodajmy, że Kante mógł wylecieć z boiska za wyeliminowanie z gry Alexa Sobczyka. W jego przypadku byłaby to redycywa, za podobny faul pauzował przecież kilka spotkań wiosną.

Tomas Pekhart 3 (2,46). Nie jest to napastnik, który sprawdziłby się w wychodzeniu za linię obrony, bo nie ma takiej szybkości. Trzeba przyznać, że Czech robił, co mógł, raz zgrał piłkę na czystą pozycję do Mladenovicia, w drugim przypadku odegrał ją na strzał Luquinhasowi. To nie do Pekharta należy mieć pretensje za przebieg pierwszej połowy, a do pomocników, którzy nie potrafili przeprowadzić piłki na połowę przeciwnika. Czech wypadł bardzo słabo, ale wcale nie gorzej na pewno niż inni zawodnicy ofensywni. Na drugą połowę już nie wyszedł, ale jego zmiennik wcale nie wniósł do gry więcej.

Paweł Wszołek 5 (4,76). Jedyny piłkarz, który nie tylko rozumiał jak minąć obronę Górnika i wychodził na wolne pole, ale w dodatku robił to w odpowiednim tempie, dzięki czemu stwarzał dogodne sytuacje pod bramką zabrzan. Zaczął od wywalczenia rzutu wolnego, potem świetnie uciekł rywalom i zagrał piłkę do Lopesa, który był faulowany, wreszcie kolejna jego podobna akcja zakończyła się asystą przy golu Slisza, następnie wywalczył jeszcze dwa stałe fragmenty gry. Niestety po dobrym początku drugiej połowy Wszołek mocno spuścił z tonu i ostatnie dwadzieścia minut miał równie słabe, jak reszta kolegów. Najlepszy piłkarz Legii w sobotnim meczu, ale z oceną jedynie mocno przeciętną.

Rafael Lopes 3 (3,22). Tak, jak Legia mogła w dziesiątkę kończyć mecz po faulu Kante, tak i Górnik nie powinien kończyć tego meczu w komplecie. Skoro Rafael Lopes był faulowany przed polem karnym, to Wiśniewski powinien z boiska wylecieć. Niestety, było to jedyne dobre wyjście Lopesa za linię obrony, w pozostałych przypadkach sędzia słusznie odgwizdywał spalonego. Portugalczyk zastraszająco mało miał kontaktów z piłką i wcale nie wniósł do gry więcej, niż przed przerwą dawał mistrzom Polski Pekhart.

Walerian Gwilia 3 (2,75). Wydawało się, że po zejściu Antolicia Gruzin weźmie na siebie przeprowadzanie piłki z obrony do ataku. Nic takiego niestety nie nastąpiło. Owszem, Gwilia biegał w środku pola nieco więcej od Antolicia, ale rozgrywania piłki do przodu i włączania się do akcji ofensywnych też w jego wykonaniu zabrakło.

Maciej Rosołek (3,22) i Josip Juranović (3,45) grali zbyt krótko, by ich oceniać.


Najlepszym legionistą sobotniego meczu Czytelnicy i redaktorzy zgodnie wybrali Pawła Wszołka.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

4.76 Paweł Wszołek

4.69 Bartosz Slisz

4.13 Luquinhas

3.45 Josip Juranović

3.36 Filip Mladenović

3.22 Rafael Lopes

3.22 Maciej Rosołek

2.84 Artur Boruc

2.78 Jose Kante

2.75 Domagoj Antolić

2.75 Walerian Gwilia

2.69 Paweł Stolarski

2.65 Bartosz Kapustka

2.58 Artur Jędrzejczyk

2.46 Tomas Pekhart

2.21 William Remy

Polecamy

Komentarze (9)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.