Oceny piłkarzy Legii za mecz z ŁKS-em – udana inauguracja ligi
25.07.2023 19:35
Gra zespołu 7 (6,94 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Legioniści od początku meczu przejęli inicjatywę, utrzymywali się przy piłce, konstruowali ataki, podczas gdy goście głównie bronili się na własnej połowie. Nie można powiedzieć, że łodzianie nie próbowali grać w piłkę, tyle że gospodarze im na to zwyczajnie nie pozwalali, odbierając rywalom piłkę w środku pola lub zmuszając pressingiem do gry długim podaniem. Plus dla łodzian, że do końca meczu nie wpadło im do głowy zamienić piłki nożnej na karate i sędzia nie pokazał nikomu żółtej kartki. Takie mecze w Ekstraklasie chcemy oglądać jak najczęściej, ale niestety trafiają się rzadko. Do przerwy „Wojskowi” prowadzili jednym golem, wynik mógł być wyższy, ale Josue zmarnował rzut karny, podczas gdy goście nie oddali ani jednego strzału, nawet niecelnego. Po zmianie stron łodzianie zaatakowali, stworzyli jedną bardzo dobrą sytuację, ale skończyło się trafieniem w słupek. Chwilę potem oddali jedyny swój celny strzał z dystansu, po czym Legia w odpowiedzi strzeliła dwa kolejne gole, co rozstrzygnęło losy meczu. Potem trener Runjaić zdejmował po kolei podstawowych piłkarzy wpuszczając coraz to młodszych zmienników i w ostatnim kwadransie mecz został dograny do końca bez większych emocji. Cała Legia zaprezentowała się w piątek bardzo dobrze – obrona popełniła tylko jeden poważny błąd, środek pola zdominował zupełnie łodzian, wahadłowi w odróżnieniu od meczu o Superpuchar stworzyli sporo dogodnych okazji do zdobycia bramki, a Tomas Pekhart znakomicie te okazje wykańczał. Wynik mógł być zdecydowanie wyższy, ale bramkarz łodzian uratował gości przed kilkoma kolejnymi straconymi golami, broniąc też „jedenastkę”, a beniaminek zagroził bramce Tobiasza ledwie raz w całym meczu, co dobrze świadczy o obrońcach. Żaden z legionistów nie zagrał w piątek słabego meczu, a jako drużyna Legia zaprezentowała się równie dobrze, jak każdy piłkarz indywidualnie z osobna. Można ponarzekać co najwyżej na to, że w ostatnim kwadransie po wejściu rezerwowych gra „Wojskowych” nieco siadła. Jeśli tak będzie grać w tym sezonie Legia, to będzie na co patrzeć, inauguracja przy Łazienkowskiej przy ponad 26,5 tys. kibiców wypadła naprawdę okazale. Należy jednak pamiętać, że rywal w piątkowym meczu nie był z najwyższej ligowej półki.
Kacper Tobiasz 6 (7,23 - ocena Czytelników). Przed przerwą był bezrobotny, tuż po przerwie uratował go słupek w sytuacji sam na sam, do tego złapał jeden łatwy strzał z dystansu i raz obronił, gdy sędzia odgwizdał spalonego – wszystko to w dziesięć minut po przerwie. Potem znów nudził się aż do końca spotkania, pograł trochę nogami, ale bez specjalnej presji ze strony łodzian. Chcielibyśmy, żeby w każdym meczu miał taki spokój jak w piątek. Ocena wyjściowa.
Radovan Pankov 7 (7,51). Zaczął ostrożnie, rzadko wchodził do przodu, nie szukał skomplikowanych rozwiązań ani przy wyprowadzaniu piłki, ani w defensywie. Nic dziwnego, skoro był to jego pierwszy mecz w Legii. Im dłużej trwał mecz, tym Serb był pewniejszy. Bez błędów w obronie, kilka niedokładnych podań, jedno dobre wejście do przodu zakończone wywalczenie rzutu rożnego. Dobry debiut, zobaczymy, jak się będzie prezentował w kolejnych meczach i czy wywalczy sobie na stałe miejsce w podstawowym składzie.
Rafał Augustyniak 6 (7,43). To on przez cały mecz toczył pojedynki z Kayem Tejanem i wygrywał wszystkie starcia, uniemożliwiając Holendrowi utrzymanie się przy piłce lub dojście do niej. Popełnił jednak jeden bardzo poważny błąd, widzieliśmy już raz podobny w zeszłym sezonie – poszedł na połowę przeciwnika i nie skontrolował potem Holendra, który uciekł mu za plecy jeszcze na połowie łodzian. Augustyniak musi w przyszłości uważniej patrzeć, gdzie jest linia środkowa i nie wchodzić za rywalem tak głęboko, żeby napastnicy nie mogli w ten sposób unikać spalonego. Na szczęście w sytuacji sam na sam Tejan trafił w słupek. Operowanie piłką bez zarzutu, zapamiętaliśmy tylko dwa niecelne podania. Niezły mecz Augustyniaka, choć tym razem bardzo poważnego błędu się nie ustrzegł i ma sporo szczęścia, że w tej sytuacji nie padł gol dla gości.
Yuri Ribeiro 7 (7,09). Jedna strata na własnej połowie, poza tym zadziwiająco wręcz spokojny występ, z bardzo solidną grą w obronie. Wyprowadzanie piłki poza tym jednym opisanym wyżej przypadkiem z pierwszej połowy też bez zarzutu. Miał szansę nawet na zdobycie bramki po rzucie rożnym, ale uderzył głową niecelnie. Wydaje się, że występ Portugalczyka był nieco dyskretny, ale to właśnie oznacza, że swoje obowiązki defensywne wypełniał w należyty sposób i rywale przy nim w ogóle sobie nie mogli pograć, stąd i ocena wysoka.
Paweł Wszołek 8 (7,75). Nie mieliśmy pewności po meczu z Rakowem, jak będą grać wahadła w nowej taktyce, po piątkowym meczu mamy odpowiedź – bez zmian w stosunku do poprzedniego sezonu, czyli bardzo ofensywnie. Dwie asysty, mogły być jeszcze kolejne, gdy strzały Pekharta i Guala obronił Bobek, a jednego dobrego podania Wszołka nie wykorzystał Kun. Mógł też sam strzelić gola, ale jego uderzenie głową też obronił bramkarz ŁKS-u. Niemal każde wejście ofensywne Wszołka kończyło się dobrym podaniem w pole karne albo wywalczonym stałym fragmentem gry, raz ledwie zepsuł akcję niepotrzebnie zwalniając ją i dwa razy niedokładnie dośrodkował. W defensywie, zwłaszcza na własnej połowie, specjalnie pracować nie musiał, bo obrońcy i środkowi pomocnicy radzili sobie często bez pomocy wahadłowych. Bardzo mecz Wszołka i zasłużone miejsce w jedenastce kolejki.
Bartosz Slisz 8 (7,79). Po latach narzekań na „drewno za prawie dwa miliony euro” narzekania na Slisza dobiegły końca. Dziś widać, że został kupiony potencjał, bo pomocnik Legii w ostatnim roku niesamowicie się rozwinął. Już nie tylko przebiega kilometry i przechwytuje i odbiera piłkę, ale w nią gra. Zero strachu przy prowadzeniu piłki, dokładne rozgrywanie, wiara we własne umiejętności, pokazywanie się do gry i brak strat. A jeśli dojdzie do tego taki rajd zakończony asystą jak w piątek, to zaczynamy się raczej zastanawiać, kiedy kluby z lepszych lig z dużymi pieniędzmi zgłoszą się po pomocnika Legii. Na razie Slisz staje się kluczowym piłkarzem zespołu, od którego zaczął zależeć poziom gry całej drużyny. W piątek oglądaliśmy tą najlepszą dotychczas wersję Slisza, jaka nieczęsto zdarzała się nawet w zeszłym, całkiem udanym przecież sezonie.
Juergen Elitim 7 (7,01). Kolumbijczyk z marszu wszedł do pierwszego składu, w piątek zagrał solidnie, choć bez błysku. Podobała nam się przede wszystkim jego gra w destrukcji, gdzie nie ustępował Sliszowi, sześć odbiorów to naprawdę dużo, jak na piłkarza o charakterystyce teoretycznie ofensywnej. Elitim podawał bardzo dokładnie, niezbyt często natomiast włączał się do akcji ofensywnych, gdy jednak to raz zrobił przed przerwą, to wywalczył rzut karny. Kolejne jego wejście po zmianie stron zakończyło się rzutem rożnym po zablokowanym strzale. Zmieniony został po godzinie. Dobry mecz Elitima, który pewnie przez jakiś czas będzie się uczył współpracy z partnerami, ale już teraz widać, że będzie cennym nabytkiem dla drużyny.
Josue Pesqueira 6 (6,29). Początek meczu przypominał trochę jego grę z Rakowem, bo kilka podań było niedokładnych. Tym razem jednak trwało to tylko dwadzieścia minut, a potem było już „po staremu”. To jego doskonałe podanie do Wszołka napędziło akcję przy pierwszym golu, zresztą współpraca obu panów od długiego już czasu jest jednym z najskuteczniejszych sposobów na złamanie obrony przeciwników. Oddał też w pierwszej połowie dwa dobre strzały, jednak w ważnym momencie kapitan Legii zawiódł, nie wykorzystując rzutu karnego. Na szczęście nie miało to tym razem wpływu na wynik, a do tego mocno zmotywowało Portugalczyka, który jeszcze przed przerwą próbował uderzać z dystansu. A po zmianie stron wszedł wreszcie na ten poziom gry, który znaliśmy z zeszłego sezonu, zarówno jeśli chodzi o dokładność podań, jak i odbieranie piłki i to niezależnie od tego czy grał ustawiony wyżej, czy w środku pomocy po zejściu Elitima. Ze względu na zmarnowaną „jedenastkę” pozostaniemy jednak przy ocenie wyjściowej.
Patryk Kun 8 (7,90). Motorek działa. Kun biega dużo i szybko, był po prostu upierdliwy dla rywali prowadzących piłkę czy szukających wolnej pozycji po lewej stronie Legii, bo nigdy nie wiedzieli, czy ten mały gość nagle skądś nie wyskoczy i nie zabierze im piłki, co gorsze dla rywali, robił to od pierwszej do ostatniej minuty, bo kondycję ma solidną. Efekt był taki, że łodzianie swoją prawą stroną w ogóle nie atakowali. Kun jednak zgodnie ze swoimi zapowiedziami nie ograniczał się do obrony, ale bardzo dużo dawał też w ataku, zwłaszcza po przerwie. To jego dośrodkowanie dało Legii drugiego gola, miał też szansę na asystę, ale po jego wrzutce Wszołek trafił w bramkarza. Sam też próbował strzałów, ale najczęściej był blokowany. Jak na razie udanie zastąpił Mladenovicia na lewej flance, choć z pewnością przydałby mu się jakiś zmiennik biorąc pod uwagę spodziewaną liczbę spotkań w tym sezonie.
Ernest Muci 6 (6,81). Albańczyk rwał się do gry od początku meczu, starał się wyprowadzać piłkę, problem jednak w tym, że prowadził ją czasem zbyt długo – czasem kończyło się to faulem rywala, ale czasem też stratą. Efekty gry Muciego w pierwszej połowie to dwa stałe fragmenty gry i jedna próba strzału, grał jednak całkiem nieźle. Niestety po zmianie stron widzieliśmy go przy piłce dużo rzadziej, zapamiętaliśmy go z dwóch strat i jednej znakomitej akcji, zakończonej dobrym dograniem w pole karne do Pekharta, Czech jednak tym razem w bramkę nie trafił. Niezły mecz, ale oczekujemy więcej, bo potencjał Albańczyk ma ogromny.
Tomas Pekhart 10 (9,18). Taki to napastnik drewniany, że trzeba go trafić w głowę albo w konar… ile my takich niesprawiedliwych tekstów o Pekharcie czytaliśmy. Kluczową umiejętnością Czecha jest znalezienie się w polu karnym i oderwanie się od obrońcy. A jak to mu się uda, to bramkarze mają się czego bać. Jak widać Pekhart może strzelać gole nie tylko głową, ale i obydwoma nogami, w dodatku żadna z tych bramek nie była efektem „trafienia w napastnika”, tylko jego ruchu do strzału. A mógł strzelić jeszcze więcej bramek, jeden jego strzał wybronił Bobek, kolejne uderzenie przy kontrataku minęło słupek. Praktycznie każdy kontakt czeskiego napastnika z piłką w polu karnym dawał szansę na gola, a do tego trzeba dodać dobre utrzymywanie się przy piłce, uruchamianie pozostałych napastników i interwencje we własnym polu karnym przy stałych fragmentach gry. Hat-trick, „dycha” i czapki z głów przed czeskim snajperem.
Marc Gual 6 (6,03). Dostał pół godziny i znów niespecjalnie tą szansę wykorzystał, jeden dobry, celny strzał i jeden wywalczony rzut rożny to trochę mało. Wygląda na to, że Hiszpan potrzebuje czasu by zrozumieć się z kolegami i odnaleźć w taktyce Legii i ten czas z pewnością dostanie. Na pewno było lepiej niż przed tygodniem, bo zdecydowanie mniej miał strat, ale trudno ocenić ten występ wyżej niż przeciętnie. Starał się, czasem aż za bardzo chciał się pokazać.
Maciej Rosołek (5,54), Jurgen Celhaka (5,84), Blaz Kramer (5,87) i Filip Rejczyk (5,79) grali zbyt krótko, by ich oceniać, po ich wejściu jednak w końcówce tempo meczu wyraźnie spadło.
Najlepszym legionistą piątkowego meczu w zgodnej opinii Czytelników i redaktorów był oczywiście strzelec wszystkich trzech goli, Tomas Pekhart, ale na pochwały zasłużył cały zespół.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.