Oceny piłkarzy Legii za mecz z Midtjylland – ofensywna gra z obu stron
28.08.2023 18:40
Gra zespołu 6 (6,04 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Opowieści o równorzędnych drużynach na papierze wsadźmy między bajki – Duńczycy od trzech lat regularnie wydają co rok co najmniej dziesięć milionów euro na transfery, czyli więcej niż cała Ekstraklasa razem wzięta. Jest to więc drużyna z o wiele większym budżetem niż Legia i to Duńczycy byli i nadal są faworytem tego dwumeczu, choć mniejszym niż przed czwartkowym meczem. Na boisku tej różnicy widać nie było, oba zespoły były nastawione bardzo ofensywnie, atakowały dużą liczba piłkarzy, a obrońcy byli wysoko ustawieni. Trzy razy Duńczycy wychodzili na prowadzenia, trzykrotnie „Wojskowi” odrabiali straty – często polskie drużyny, w tym i Legia po stracie goli godziły się łatwo z wyrokiem losu, na szczęście Legia pod wodzą Runjaicia najwyraźniej nie poddaje się w żadnej sytuacji i chwała jej za to. Sporą wagę w tej strzelaninie miały stałe fragmenty gry, Legia straciła po nich dwa gole, a gospodarze jeden. Pierwszy stracony gol obciąża sztab szkoleniowy nie mniej niż samych piłkarzy, bo nie można dopuszczać by dwóch piłkarzy nabiegało z głębi pola bez próby ich wybloku, nawet najwyższy obrońca skacząc z miejsca nie wygra pojedynku powietrznego z rywalem atakującym górną piłkę z rozbiegu. Drugi to błąd indywidualny Wszołka przy kryciu. W stratę trzeciej bramki zamieszanych było kilku piłkarzy, był to jedyny gol z akcji, więc nie można mówić, że Legia nie wygrała tego meczu przez zbyt ofensywne nastawienia, skoro dwa gole straciła po stałych fragmentach. I od razu powiedzmy – Legia tego sposobu gry nie zmieni, więcej piłkarzy będzie atakować niż bronić, krzywić się na to oczywiście będą dziesiątki ekspertów polskiej piłki ceniący wyłącznie autobus, lagę i kontrę, którymi co prawda niczego w swoim życiu piłkarskim czy trenerskim nie osiągnęli, niemniej za wielkich znawców uchodzą. Dla normalnego kibica oglądanie takich meczów jak w Danii czy tydzień wcześniej w Wiedniu to przyjemność i ogromne emocje, a o to w widowiskach piłkarskich też chodzi. Pochwalić trzeba nie tylko skutecznych napastników, ale też parę środkowych pomocników, którzy w czwartek byli najlepszymi naszym zdaniem piłkarzami „Wojskowych”. Podobać się mogli też w rozgrywaniu ataku obaj wahadłowi, dużo gorzej natomiast Wszołek i Kun grali w obronie. Generalnie zespół należy po czwartkowym meczu pochwalić za remis na trudnym terenie, bo polskie kluby ostatnio dość regularnie w Danii przegrywały. A wiadomo, że na 3:3, jak sami piłkarze po meczu podkreślali, patrzy się lepiej niż na 0:0.
Kacper Tobiasz 5 (3,56 - ocena Czytelników). Jedna dobra interwencja na początku drugiej polowy, gdy wyszedł z bramki i rzucił się rywalowi pod nogi. Za pierwsze dwa gole winy nie ponosi, przy trzecim zapewne mógł odbić piłkę lepiej, ale główną winę i tak ponoszą koledzy z pola. Chwilę wcześniej wyratował go Slisz wybijając piłkę z bramki. Poza tym jedno wyjście miał niezbyt udane, pomógł mu na szczęście Kun, kilka podań dłuższych było w aut lub do rywala. Tobiasz niczego nie zawalił, ale z pewnością i drużynie nie pomógł, wszystko co trudniejsze wpadło do siatki. Nie można ocenić tego występu jako złego, po prostu bramkarze Legii przez lata przyzwyczaili nas do tego, że bronili w takich meczach w dwóch czy trzech niemal beznadziejnych sytuacjach. Tobiasz w czwartek tego nie robił i tak jest zresztą od początku tegorocznej przygody Legii w europejskich pucharach - choć utrzymał Legi w grze w meczu z Austrią w Warszawie.
Artur Jędrzejczyk 4 (4,36). Taką piłkę, z którą Jędrzejczyk wyjechał na róg, po którym padł pierwszy gol dla Duńczyków opanowałaby pewnie bez problemu znaczna część graczy, tyle że od rzutu rożnego do gola daleko i nie w tym zagraniu upatrujemy winy za straconą bramką, a w samym zachowaniu przy rzucie rożnym. Nie bardzo rozumiemy to, jak się „Jędza” poruszał w tej sytuacji, czemu dołączył do reszty piłkarzy tuż przed bramką zamiast utrudniać rywalom wejście pod pole bramkowe, zostawiamy to do oceny sztabowi szkoleniowemu. W pierwszej połowie dwa razy dobrze interweniował w obronie, ale też popełnił jeden błąd, a do tego jeszcze trzy razy piłkę stracił. Po zmianie stron było nie lepiej. Współpraca z Augustyniakiem chwilami wyglądała źle, warto zobaczyć sytuację przy trzecim golu, gdy Slisz wybijał piłkę z bramki, jak we dwóch z Augustyniakiem są przy jednym rywalu, a Olsson stoi sobie niekryty na dalszym słupku. Słabszy mecz „Jędzy”, który w tym sezonie jest jak na razie gorszej formie niż w poprzednim.
Rafał Augustyniak 4 (4,88). Sinusoida, jeden mecz dobry, jeden mecz zły. W europejskich pucharach wypadają niestety te gorsze. Obiektywnie patrząc, to przy pierwszym golu ciężko mu było wygrać walkę powietrzną z rozpędzonym Juninho, ktoś powinien Brazylijczyka przyblokować, by nie mógł tak łatwo nabiec na piłkę, niemniej gol padł z pilnowanej przez niego strefy. Od początku meczu zresztą grał wyjątkowo niepewnie, miał kilka niezbyt udanych interwencji i zagrań, przy drugim golu należał wraz z Jędrzejczykiem i Sliszem do grona piłkarzy, którzy mogli przeciąć lecącą w poprzek pola karnego piłkę, jednak i w tym przypadku nie on za straconego gola odpowiada. Po zmianie stron Augustyniak nieco poprawił swoją grę, spokojniej grał w obronie, niemniej był to jeden ze słabszych jego występów w tym sezonie. Tyle, że rywal też był z wyższej półki, niż dotychczasowi.
Yuri Ribeiro 5 (4,65). W pierwszej połowie był najlepszym z obrońców, nie popełniał błędów w obronie, raz tylko niecelnie zagrał długie podanie, wywalczył też jeden rzut wolny. Niestety po przerwie nie utrzymał tego poziomu, to jego stroną parę razy łatwo wbiegli w pole karne piłkarze Mitdjylland. Niemniej akurat Portugalczyk, wbrew temu co opowiadali w czasie meczu eksperci, nie był wcale najgorszym z obrońców. Mecz mocno przeciętny, ale z całej defensywy to i tak Ribeiro wypadł naszym zdaniem najlepiej, a do tego nie był zamieszany w utratę żadnego z goli.
Paweł Wszołek 6 (6,82). Próbował wychodzić jak zwykle na wolne pole, ale bez efektów, w większości przypadków kończyło się stratą piłki albo spowolnieniem akcji. Wszołek w dryblingi jeden na jednego nie wchodził, przy jednym tylko przeciwniku do minięcia często wolał piłkę podać do tyłu. Ogromny plus za asystę przy golu, nie było tu żadnego przypadku, wrzutka na głowę Guala była idealna. Minus za zawalonego gola numer dwa, trudno to zrozumieć zresztą – od początku statycznej przecież akcji krył Franculino, trwało to długo, nie było żadnego elementu zaskoczenia, a jednak Gwinejczyk jakoś do celnego strzału doszedł. Zastrzeżenia mamy też zresztą i do zachowania przy trzecim golu, gdy w kluczowym momencie wyłączył się z gry obronnej – gdyby zamiast biernie stać przejął krycie Gigovicia od Elitima, który musiał wyjść do przeciwnika, gola by nie było. Po zmianie stron wywalczył jeden rzut wolny w doliczonym czasie gry, parę razy dobrze wyprowadził piłkę, dwa razy kiepsko dośrodkował, w obronie poza jednym odbiorem grał nie najlepiej pozwalając na dośrodkowania. No i dochodzi sprawa „kasacji” Paulinho - w Ekstraklasie Wszołek prawdopodobnie opuściłby boisko z czerwoną kartką, tu jednak sędzia był wyjątkowo kiepski – najpierw sam sprowokował sytuację nie zatrzymując gry w trakcie trwającego kilka sekund faulu Brazylijczyka i nie pokazując mu żółtego kartonika, a gdy sfrustrowany i uderzony w tył głowy Wszołek się odmachnął, ukraiński arbiter naprawił błąd błędem, a Paulinho boisko musiał z rozbitym nosem opuścić. Asysta i zawalony gol, w sumie wychodzi na remis. Widzieliśmy jego zdecydowanie lepsze mecze w tym sezonie.
Bartosz Slisz 8 (7,46). Jeszcze pół roku temu czytaliśmy co tydzień w komentarzach, jak to Slisza należy się koniecznie pozbyć i jak fatalnym interesem było wydanie na niego ponad półtora miliona euro. Dziś od niego buduje się podstawową jedenastkę. Każdy kolejny trener zresztą robił to i wcześniej, tyle że nikt nie rozumiał dlaczego. Dziś Slisz to jedno z najważniejszych ogniw zespołu trenera Runjaicia. Pomocnik Legii przestał być tylko odbierającym i zbierającym piłki długodystansowcem, ale też odważnie i bardzo dobrze gra w piłkę. Kto mógł sobie wyobrazić na przykład rozrzucające zewnętrzną częścią stopy podanie na skrzydło do Kuna? Slisz w czwartek piłki odbierał, wyprowadzał, wybił futbolówkę z własnej bramki i wpakował do bramki przeciwnika. A dodajmy do tego dośrodkowanie do Kuna przy pierwszym golu – powinna to być bezpośrednia asysta. Oddał też jeszcze jeden strzał oprócz tego, po którym padł go, został zablokowany przez obrońcę Midtjylland. Oczywiście nie wszystko było doskonałe, raz stracił piłkę na swojej połowie, dwa razy z połowy przeciwnika w obawie przed stratą przeholował piłkę aż do Tobiasza, ale pamiętamy zdecydowanie więcej zagrań dobrych i ważnych niż złych. Gol i bardzo dobry mecz Slisza. Kartka z meczu z Kazachami się skasowała, więc w rewanżu na szczęście zagra.
Jurgen Elitim 8 (7,19). Można nie mieć liczb, ale zagrać bardzo dobrze. Kolumbijczyk znakomicie wyprowadzał piłkę, praktycznie nie miał strat w pierwszej połowie, a do tego często wracał się pod własną bramkę i odbierał rywalom piłki przed polem karnym. Po świetnej pierwszej połowie nastąpiła nie gorsza druga, imponował dokładnością rozegrania, małą liczbą strat, zaangażowaniem i skutecznością w obronie. Próbował też dwa razy uderzać na bramkę, ale bez efektów. Najlepszy mecz Elitima w Legii. Jeżeli już po dwóch miesiącach odnalazł się w taktyce trenera Runjacicia, to może w przyszłości stać się naprawdę kluczowym elementem drużyny. Zapowiadało się, że aklimatyzacja zajmie mu znacznie więcej czasu.
Patryk Kun 6 (6,24). Coraz częściej Kun znajduje sobie wolne miejsce na lewej stronie, dośrodkowuje lub próbuje oddawać strzały, ale bez rezultatów. Niemal wszystkie dośrodkowania miał nieudane, włączając to przy akcji bramkowej, Mladenović po prostu strzeliłby w takiej sytuacji gola. Raz uratował zespół od utraty gola po niezbyt udanym wyjściu Tobiasza, jednego gola niestety też zawalił – mógł albo szczelnie pokryć Franculina i uniemożliwić mu dobitkę albo zostawić go na spalonym, nie zrobił ani jednego ani drugiego. W ofensywie wywalczył jeden rzut wolny, ale przede wszystkim zapamiętaliśmy go głównie właśnie z kiepskich dośrodkowań. W sumie dużo zaangażowania, zwłaszcza w obronie, sporo kontaktów z piłką, ale efektów brakło.
Josue Pesqueira 6 (5,98). Kilka bardzo dobrych podań w pierwszej połowie – świetna wrzutka do Wszołka, podanie prostopadłe, wystawienie koledze piłki do strzału, dobre przerzuty, ale też i kilka podań niedokładnych, generalnie miał więcej zagrań dobrych niż złych. Sędzia pokazał mu żółtą kartkę za nadpobudliwą rekację, ale Portugalczyk nic rywalowi nie zrobił, a jedynie próbował po faulu za nim pobiec. Po zmianie stron asystował przy golu Slisza, ale było to jedno z niewielu dobrych podań w drugiej połowie, raz próbował też uderzać na bramkę, ale zagrożenia nie stworzył, jedną piłkę też rywalom odebrał. Musi trzymać nerwy na wodzy, bo był naprawdę blisko drugiej żółtej kartki. Dośrodkowanie z rzutu wolnego na głowę Slisza świetne, ale należało oczekiwać więcej. W wielu meczach tego sezonu Legia jest mniej zależna od Josue niż kiedyś, w sumie to dobrze, bo wyłączenie jednego Portugalczyka z gry nie paraliżuje już dziś legijnej ofensywy.
Marc Gual 7 (7,50). Zaczął od zmarnowanej stuprocentowej sytuacji, potem wywalczył rzut wolny, a kilkanaście minut później trafił do siatki po dośrodkowaniu Wszołka, tuż przed końcem pierwszej połowy oddał jeszcze celny, ale lekki strzał po zwiedzeniu aż trzech obrońców Midtjylland. Po zmianie stron zobaczyliśmy całą serię odbiorów, po których następowały dokładne podania, musi się jednak nauczyć, że Pekhartowi na dobieg prostopadłych piłek raczej się nie gra. Hiszpan asystował też przy golu Czecha, jednak sędzia słusznie w tej sytuacji pokazał pozycję spaloną Guala. Na koniec swojego pobytu na boisku zarobił głupią żółtą kartkę. Trzeba przyznać, w tym sezonie jest to niestety stały problem w grze większości legionistów. Gol i dobry mecz Hiszpana.
Tomas Pekhart 5 (5,42). Nieco nam zgasł Czech po świetnym początku sezonu, rzadko był przy piłce, nie potrafił się oderwać od rywali w polu karnym ani nie znajdował sobie wolnego miejsca przed nim, Ledwie trzy razy dobrze utrzymał się przy piłce, dobrze wykończył też akcję Guala, ale Hiszpan był wcześniej na spalonym. Mocno przeciętny występ mało aktywnego w tym meczu Pekharta, jego zmiennik tym razem zaprezentował się dużo lepiej.
Ernest Muci 6 (6,26). Jeden nieudany drybling, jedno dobre wyprowadzenie piłki, groźny strzał „nożycami”, dobra interwencja w obronie. Nie było może takich fajerwerków, jak przy występie Guala czy Kramera, ale zmiana całkiem solidna.
Blaz Kramer 7 (7,58). Spore, pozytywne zaskoczenie ze strony Słoweńca, dwa razy dobrze utrzymał się przy piłce i ją odegrał, miał jeden odbiór, wywalczył jeden rzut rożny, a przede wszystkim strzelił gola, popisując się dobrym ruchem bez piłki i kapitalnym wykończeniem. Szkoda, że nie zrewanżował się Rosołkowi podobnym podaniem kilka minut później, Kramer jednak wolał w tej sytuacji wdać się w mało perspektywiczny drybling przeciw trzem rywalom. Gol i dobra zmiana.
Maciej Rosołek (6,62) grał zbyt krótko, by ich oceniać, dał dobrą zmianę asystując przy trzecim golu.
Najlepszym legionistą czwartkowego meczu według Czytelników był Blaz Kramer, a według redaktorów Bartosz Slisz.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.