Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Motorem – solidne zlanie beniaminka

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

03.09.2024 21:20

(akt. 04.09.2024 18:15)

W niedzielę Legia, w kolejnym meczu Ekstraklasy, pokonała przy Łazienkowskiej Motor 5:2. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Piłkarze grający krócej niż dwadzieścia minut nie byli oceniani. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 7 (5,90 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Ponad miesięczny maraton grania co trzy dni Legia kończyła na własnym boisku po powrocie z gorącej Prisztiny. W odróżnieniu od gości, legioniści mieli prawo być zmęczeni, a Motor nie przegrał ostatnich czterech meczów i nie stracił do tej pory gola na wyjeździe – nic dziwnego, że lublinianie przyjechali z nadzieją na przynajmniej jeden punkt. I przez pierwsze pół godziny stawili czoła legionistom, objęli prowadzenie po stałym fragmencie gry, ale potem dość szybko stracili dwa gole, a mogło być ich więcej - gdyby np. Pekhart wykorzystał rzut karny. Zaraz po zmianie stron do bramki trafił Alfarela i piłkarze Motoru nie tylko zaczęli tracić siły, ale też wiarę w możliwość odrobienia strat. „Wojskowi” zdecydowanie dominowali już w tym okresie gry na boisku, strzelili czwartego gola i od tego momentu gra stała się otwarta. Biegania w obronie i realizacji defensywnych założeń taktycznych było coraz mniej, a sytuacji podbramkowych z obu stron więcej. W końcówce przy dość „radosnym futbolu” obejrzeliśmy kolejne dwie bramki. To drugie zwycięstwo z rzędu przy Łazienkowskiej trzema bramkami, od ponad dwóch lat legioniści w lidze nie strzelili w meczu pięciu goli. W niedzielę oglądaliśmy wreszcie Legię ofensywną, która oddała dziesięć celnych strzałów i do tego skuteczną. A zwycięstwo mogło być jeszcze bardziej okazałe. Brakowało niekiedy koncentracji przy rozgrywaniu piłki na własnej połowie, spore problemy stwarzali rywale po stałych fragmentach gry, ale na budowanie akcji przez legionistów patrzyło się z przyjemnością. Nie bardzo rozumiemy jakiekolwiek narzekania czy to po meczu z Motorem, czy wcześniej z Radomiakiem. Nikt w Legii w niedzielę nie zagrał słabego meczu, piłka nożna jest grą błędów i będą się one zdarzać zawsze, a legioniści nie tylko popełnili ich o wiele mniej od rywali, ale te potrafili pomyłki przeciwnika bezlitośnie wykorzystać. Do tego mecze z taką liczbą sytuacji podbramkowych i stawianiem na atak zamiast kurczową obronę zawsze są dużo przyjemniejsze do oglądania niż typowe Ekstraklasowe „autobus i laga na aferę” i takich właśnie efektownych zwycięstw przy Łazienkowskiej życzymy sobie jak najwięcej.

Kacper Tobiasz 6 (5,99 - ocena Czytelników). Przy obu golach nie zawinił, tuż przed stratą pierwszej bramki dobrze przypilnował bliższego słupka, zbijając strzał na rzut rożny. Obronił w końcówce jedno niezbyt trudne uderzenie, wcześniej przeszkodził ofiarnie rywalowi w oddaniu strzału po pierwszym koszmarnym błędzie Wszołka rzucając się pod nogi przeciwnika. Poza tym miał do złapania jedno dośrodkowanie, bardzo dobrze grał nogami, jego podania docierały do kolegów, również te długie. Dwa gole wpuszczone, ale nie z jego winy. Ocena wyjściowa.

Rafał Augustyniak 7 (6,24). W defensywie raz tylko pozwolił wejść swoją stroną rywalowi w pole karne, dwa razy ratował się faulem niedaleko pola karnego. Poza tym bardzo dużo interwencji udanych, zarówno na ziemi, jak i w powietrzu, wraz z Ziółkowskim pewnie przecinali wysokie dośrodkowania lublinian w pole karne. Podobało nam się też wprowadzanie przez Augustyniaka piłki do gry, pomylił się tylko raz, raz też stracił piłkę, ale pod polem karnym Motoru. Miał swój udział przy drugim rzucie karnym, najpierw oddał bardzo dobry strzał z trudem obroniony przez bramkarza Motoru, potem zgrał piłkę w pole karne. Dobry mecz Augustyniaka.

Jan Ziółkowski 8 (6,90). Ani jednego błędu w obronie, dobre ustawianie się, dużo wybitych wysokich dośrodkowań z pola karnego, zresztą w ogóle w powietrzu rywale nie mieli przy nim wiele do powiedzenia. Dwa długie podania były niecelne, poza tym grał dokładnie, nie miał też żadnych strat, z piłką przy nodze zachowywał zimna krew. Już sama gra w obronie zasługiwała na wysoką ocenę, a do tego doszła asysta w stylu napastnika, gdy się zastawił w polu karnym Motoru i idealnie odegrał piłkę Alfareli. Bardzo dobry mecz młodzieżowca, trener Feio umiejętnie wprowadza go do gry wtedy, gdy rywal nie ma silnego i wysokiego napastnika. Jest to jak na razie udany pomysł na rozwój młodego obrońcy.

Sergio Barcia 5 (5,76). Hiszpan ma zalety jeśli chodzi o wyprowadzanie piłki, ale błędów w obronie wciąż popełnia za dużo. Najpierw to jego stroną wszedł rywal w pole karne i oddał strzał z ostrego kąta wybroniony przez Tobiasza. Chwilę później przy wynikłym z tego rzucie rożnym to Barcia krył Rudola i jest odpowiedzialnym za utratę gola otwierającego mecz. W pierwszej połowie popełnił jeszcze dwa błędy – raz stracił piłkę na kontrę dla rywala, nie zablokował też jednego dośrodkowania w pole karne. Kolejny problem z blokowaniem dośrodkowującego rywala miał miejsce dziesięć minut po przerwie, potem przez dłuższy czas mieliśmy dobry okres gry Hiszpana. W końcówce niestety znów pozwolił rywalowi na strzał, ale chwilę wcześniej po stracie Wszołka też stanął przy słupku i zablokował strzał z ostrego kąta. Oddał na początku meczu jeden celny, ale lekki strzał. Z trójki obrońców Barcia był zdecydowanie najmniej pewnym w tym meczu, a do tego zawalił gola. Ocena końcowa może być w związku z tym co najwyżej mocno przeciętna.

Paweł Wszołek 5 (4,71). Nabiegał się dużo, sporo pomagał w obronie, oddał na początku meczu strzał, po którym był rzut rożny i pewnie wykorzystał rzut karny dając Legii prowadzenie. Brakowało natomiast dobrych dośrodkowań. Po zmianie stron dwie niezłe wrzutki zagrał, ale znów więcej dawał w obronie niż w ataku. Dostałby na pewno pozytywną ocenę, gdyby nie końcówka meczu – jedno podanie w polu karnym do rywala może jeszcze byśmy jakoś wybaczyli, ale dwóch w ciągu kilku minut na pewno nie możemy. Dobrze, że skończyło się tylko na jednym golu dla Motoru, bo powinny być dwa. Tak koszmarnych błędów nie powinno się popełniać nawet przy wysokim prowadzeniu, a tu mowa o dwóch, stąd ocena musi być niestety obniżona i to mimo strzelonego gola z jedenastu metrów.

Claude Goncalves 6 (5,42). Szybko dostał żółtą kartkę, ale na szczęście nie wpłynęło to specjalnie na jego grę. Goncalves przestał się wreszcie chować i od początku meczu w niedzielę starał się uczestniczyć w wyprowadzaniu piłki, a do tego sporo piłek w środku zebrał. Udanie wracał do obrony, raz tylko nie zablokował strzału, poza tym przydawał się w defensywie. Wreszcie tym razem nie stracił ani razu piłki przy wyprowadzaniu piłki, nawet przyjmując tyłem do bramki rywala piłkę umiał ją odegrać dokładnie z pierwszej piłki w stylu Slisza, sfrustrowany Ndiaye dostał w takiej sytuacji żółtą kartkę za faul na Portugalczyku. Po godzinie Goncalves został zmieniony, miała na to na pewno wpływ żółta kartka, ale też trzeba pamiętać, że Portugalczyk grał ostatnio regularnie co trzy dni i ta zmiana była pewnie planowana już przed pierwszym gwizdkiem. Niezły w sumie mecz Goncalvesa.

Bartosz Kapustka 9 (8,34). Rodzi się lider. Najwięcej przebiegniętych kilometrów, dwa gole, strzały, mnóstwo kontaktów z piłką, wywalczane stałe fragmenty gry, wyprowadzanie piłki, dośrodkowania, podania prostopadłe, przejmowanie piłek w środku pola – Kapustka robił w tym meczu dosłownie wszystko. Przez pierwsze pół godziny brakowało czasem nieco dokładności, później niemal wszystkie podania znajdowały adresata, a pomocnik Legii praktycznie nie tracił piłek. Dawno nikt nie robił na nas takiego wrażenia, jeśli chodzi o wkład w grę zespołu, nawet Josue w kilku tylko swoich występach zagrał na takim poziomie, jak Kapustka z Motorem. Kapitalny występ „Kapiego”, po którym odżył nawet temat powołania go do kadry narodowej. Ciekawe co myślą teraz ci, którzy na początku sezonu wysyłali go na ławkę rezerwowych czy wręcz na trybuny.

Luquinhas 7 (6,31). Wywalczył w pierwszej połowie rzut karny, nie jego wina, że Pekhart nie zamienił tego na gola. Bardzo dobrze utrzymywał się z piłką na połowie przeciwnika nic sobie nie robiąc z bliskiego krycia rywali. Z podobną bezradnością pomocnicy Ekstraklasowych klubów próbowali w ostatnich latach zabierać piłkę Josue i też kończyło się to co najwyżej faulami i kartkami. Brazylijczyk w drugiej połowie miał dwie dobre okazje do zdobycia bramki, oba jego strzały zostały jednak zablokowane i kończyło się na rzutach rożnych. Zmieniony został w końcowej fazie meczu, gdy wynik był już rozstrzygnięty. Dobry mecz Luquinhasa, przypominający znów te lipcowe, w sierpniowych bowiem błyszczał zdecydowanie mniej.

Ruben Vinagre 7 (6,15). Niesamowicie aktywny, bardzo dużo dośrodkowań i wejść ofensywnych, Vinagre niekiedy też starał się schodzić do środka i szukać podań prostopadłych. Nie wszystkie może dośrodkowania mu wychodziły, ale były zazwyczaj mocne i grane na dobrej wysokości. Po faulu na nim rywal dostał żółtą kartkę, z kolei Vinagre został upomniany za bezsensowne trzymanie piłki w rękach i uniemożliwianie rywalowi wznowienia gry. W obronie Portugalczyk też grał dobrze, raz spektakularnie minął go łatwo rywal na boku i dowiedzieliśmy się od komentatorów, że Vinagre nie potrafi bronić... A był to jedyny błąd Portugalczyka w defensywie w całym meczu. Vinagre wywalczył jeden stały fragment gry, miał duży udział przy trzecim golu, bo to jego prostopadłe podanie napędziło akcję. Sam też raz uderzył na bramkę, ale zbyt lekko i bramkarz nie miał problemów z interwencją. Widać było po nim narastające zmęczenie w drugiej połowie, dlatego w końcówce został zmieniony. Naprawdę dobry występ, zastanawialiśmy się nawet nad wyższą oceną. Wygląda na to, że po ponad roku Legia znalazła w końcu następcę Mladenovicia.

Migouel Alfarela 7 (6,42). Dużo biegania w pressingu, ale też i sporo strat przez pierwsze pół godziny. Niemniej to on dwa razy dograł piłkę do Kapustki w pole karne i ma asystę przy pierwszej bramce. Miał też udział przy drugim rzucie karnym, bo to on naciskał Stolarskiego i po części zmusił go do błędu. Im dłużej trwał mecz, tym lepiej zgrywał się z resztą zespołu Alfarela, tuż po zmianie stron strzelił gola po efektownej zespołowej akcji i ładnym zwodzie, jeden z jego strzałów był zablokowany, kolejny trafił w słupek, ale sędzia i tak wcześniej odgwizdał rzut wolny. Byłaby nawet od nas wystawiona wyższa ocena dla Francuza, gdyby nie błąd w kryciu w pierwszej połowie przy rzucie rożnym, Alfarela zupełnie odpuścił przeciwnika i Tobiasza uratował słupek. Gdyby piłka wpadła do siatki byłby winnym utraty gola, koledzy z obrony mieli do niego w tej sytuacji ogromne pretensje. Niezależenie od tej jednej sytuacji, jesteśmy naprawdę zadowoleni z tego, co pokazał. Zmieniono go planowo, podobnie jak Goncalvesa, po godzinie gry.

Tomas Pekhart 5 (4,25). Dość słaba pierwsza połowa, raz tylko utrzymał się przy piłce, raz przydał się w defensywie przy stałym fragmencie gry, starał się w pressingu, przeważnie jednak starcia z rywalami przegrywał i dość łatwo przewracał się przy kontakcie z przeciwnikiem, a przecież do ułomków nie należy. Rzecz jasna najgorszą rzeczą, jaka mu się przytrafiła, był zmarnowany rzut karny. Do drugiego już nie podszedł. Po przerwie częściowo odkupił swoje winy, bo zagrał dwa dobre prostopadłe podania do Luquinhasa, każde z nich Brazylijczyk mógł zamienić na gola. Potem niestety Pekhart znów nieco zniknął i miał problemy z utrzymywaniem się przy piłce. Generalnie żaden z legionistów w niedzielę nie zagrał słabego meczu, ale występ Czecha należy ocenić co najwyżej jako mocno przeciętny, zwłaszcza biorąc pod uwagę zmarnowaną „jedenastkę”.

Marc Gual 6 (3,74). Nie rozumiemy tego, co dzieje się wokół Guala w komentarzach pomeczowych. Czasem piłkarz zagra dobrze, czasem źle, w lipcu Hiszpan był chwalony, teraz podobno każdy jego występ jest beznadziejny. A wcale tak nie jest, bo ten niedzielny akurat był całkiem niezły. Hiszpan nie stał biernie pod bramką przeciwnika, tylko bardzo często wracał się po piłkę, by rozpocząć akcję. Owszem, dwa razy w ten sposób piłkę stracił na swojej połowie i to musi w przyszłości poprawić, ale takie właśnie cofanie się po piłkę dało okazję do strzelenia dwóch bramek – to jego wyjście do piłki i podanie umożliwiło Celhace zagranie na wolne pole do Kapustki, a w doliczonym czasie gry to właśnie Gual kapitalnym podaniem prostopadłym wypuścił Morishitę i Nsame i połowę zasługi przy tym golu należy przypisać właśnie jemu. Strat miał też mniej niż ostatnio, poza tymi dwoma na swojej połowie pamiętamy jedno dwa niecelne podania w ofensywie i jeden nieudany drybling. Dokładnych odegrań piłki, zwłaszcza tyłem do bramki z rywalem na plecach miał znacznie więcej. Za każdym razem, gdy oceniamy piłkarza, nie interesuje nas, jak grał trzy dni temu, tydzień temu, czy w zeszłym roku - oceniamy jego postawę wyłącznie w danym spotkaniu. A z Motorem Gual dał akurat całkiem niezłą zmianę.

Jurgen Celhaka 6 (5,65). Sporo zebranych piłek w środku pola i podanie wyprowadzające akcję przy czwartym golu. Asysta to tak naprawdę nie była, ale jak widać Albańczyk wcale nie gra już wyłącznie do tyłu, jak na początku swojego pobytu przy Łazienkowskiej, tylko stara się grać w piłkę. W niedzielę próbował nawet strzałów zza pola karnego. Niezła zmiana, zagrał na podobnym poziomie, co Goncalves.

Ryoya Morishita 7 (6,31). Raz udanie interweniował w defensywie, ważniejsze jednak było to, co Japończyk robił z przodu w bardzo otwartej końcówce meczu. A tu błyszczał ruchliwością, często wychodził na pozycję i dostał trzy razy piłkę, jedną okazję zmarnował, raz po jego podaniu na minimalnym spalonym był Nsame, a w ostatniej swojej akcji wyłożył Kameruńczykowi piłkę do pustej bramki. Jak widać, niekiedy nawet dwadzieścia minut wystarczy, by pokazać się z dobrej strony. Nie zagrał naszym zdaniem gorej od Luquinhasa i dostaje taka samą notę.

Jean Pierre Nsame 7 (6,26). Kameruńczyk już został oceniony po dwóch miesiącach jako transfer chybiony. Nsame grał dotąd mało, w dodatku był kontuzjowany, a każdy piłkarz przed definitywną oceną przydatności naszym zdaniem powinien dostać minimum pół roku. W niedzielę zagrał dwadzieścia minut i dwa razy trafił do siatki, z tym, że raz był na minimalnym spalonym. Widać było, że wie, w którym miejscu przy akcjach należy się ustawiać w polu karnym, by dostać podanie, w Ekstraklasie czasem nawet to wystarczy, by strzelić kilkanaście goli w sezonie. Nsame przydał się też raz w obronie gdy zablokował strzał z rzutu wolnego. Gol i udana zmiana.

Kacper Chodyna grał zbyt krótko, by go oceniać.

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy i redaktorzy wybrali Bartosza Kapustkę.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

8.34 Bartosz Kapustka

6.9 Jan Ziółkowski

6.42 Migouel Alfarela

6.31 Luquinhas

6.31 Ryoya Morishita

6.26 Jean-Pierre Nsame

6.24 Rafał Augustyniak

6.15 Ruben Vinagre

5.99 Kacper Tobiasz

5.76 Sergio Barcia

5.65 Jurgen Celhaka

5.42 Claude Goncalves

4.71 Paweł Wszołek

4.25 Tomas Pekhart

3.74 Marc Gual

Polecamy

Komentarze (36)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.