Grano dzisiaj, czyli mecze Legii z 1 maja – Trzeci Puchar Polski
01.05.2020 13:15
Porażka w Chorzowie
Ostatni raz warszawiacy rywalizowali 1 maja w sezonie 2009/10. Wydawało się, że pod koniec tamtych rozgrywek Legia wraca na właściwe tory, bo wygrała kolejne dwa spotkania, z Piastem (3:0) i Koroną (1:0). Aż przyszła porażka z Ruchem w Chorzowie (0:1), która sprawiła, że drużyna spadła na 4. miejsce w tabeli. Spotkanie z "Niebieskimi" miało miejsce dokładnie 10 lat temu. Wówczas seria ligowych zwycięstw Legii zakończyła się na trzech meczach. Fotoreportaż z meczu w Chorzowie jest dostępny w tym miejscu. O najniższe miejsce na podium legioniści walczyli w ostatniej kolejce sezonu. Podejmowali GKS Bełchatów, a wyprzedzający ich o 2 punkty Ruch Chorzów pojechał do Kielc. Trzeba było pokonać rywala i liczyć na to, że Korona ogra Niebieskich. W Kielcach gospodarze gładko wygrali (3:0), ale cóż z tego, skoro Legia ponownie zawiodła. Na nic zdała się dobra skuteczność Macieja Iwańskiego, który strzelił 2 gole. Przeciwnicy zdobyli tyle samo bramek, a to oznaczało, że w kolejnym sezonie nie wystąpią w zmaganiach o Ligę Europy. Pierwszy raz od 7 lat…
Bezbramkowy remis
W 1974 roku "Wojskowi" wciąż grali w kratkę. Trzy dni po wygranej z zabrzanami polegli w Łodzi z ŁKS (0:1). Po kolejnych 3 dniach, 27 kwietnia, wygrali 2:1 przy Racławickiej z Gwardią Warszawa (gole Tadeusza Nowaka i Kazimierza Deyny), choć poziom meczu nie był olśniewający, a w ocenie obserwatorów sprawiedliwszy byłby remis. Cóż z tego jednak, że zespół Vejvody wygrał derby, skoro 1 maja na własnym boisku stracił punkt (0:0) z wlekącymi się w ogonie tabeli Szombierkami Bytom? Ostatecznie stołeczna drużyna zakończyła rozgrywki na 4. miejscu, co nie miało jednak konsekwencji innych niż utrata brązowego medalu, nominacje do gry w europejskich pucharach zostały bowiem rozdzielone już wcześniej.
Trzeci Puchar Polski
W sezonie 1963/64 legioniści zajęli czwarte miejsce w lidze. Zdobyli jednak na osłodę Puchar Polski. Zmagania o to trofeum zaczęły się dla nich jeszcze przed wznowieniem rozgrywek ligowych. "Wojskowi" w 1/4 finału zmierzyli się u siebie z Szombierkami Bytom, wygrywając po 2 golach Henryka Apostela. O finał zagrali, także przy Łazienkowskiej, z Pogonią Szczecin i wygrali skromnie 1:0. Co może dziwić, oba spotkania oglądała zaledwie garstka widzów – pierwsze ok. 4000, drugie o połowę mniej.
Większej widowni doczekał się dopiero ten najważniejszy mecz – finał, który decyzją PZPN odbywał się również w stolicy, na Stadionie X-lecia, i na cześć ludu pracującego wyznaczono go na 1 maja. Tego dnia, zgodnie z tradycją Święta Pracy, obowiązkowe były pochody z chorągiewkami w rękach, gołąbkami pokoju, kiełbasą zwyczajną i piwem jasnym z syrenką na etykiecie. Po wszystkich uroczystościach partyjni notable przenieśli się na stadion, by obserwować spotkanie o nagrodę Przewodniczącego Rady Państwa, bo tak oficjalnie nazywano wtedy rozgrywki o Puchar Polski. Wyposzczona warszawska publiczność zjawiła się na trybunach giganta w liczbie 25 tys. i na początku zanosiło się, że nie będzie miała wielu powodów do radości.
Rywal Legii – Polonia Bytom, mimo że w tabeli ligowej plasowała się znacznie niżej, na boisku radziła sobie bardzo dobrze. "Wojskowi" od pierwszej minuty zostali zepchnięci do defensywy. Polonia przeważała, ale była skutecznie wybijana z rytmu. Legia nękała ją kontratakami i po jednym z nich Henryk Apostel w 38. minucie płaskim strzałem pokonał Edwarda Szymkowiaka. Bytomianie byli w szoku i niewiele brakowało, a przegrywaliby wyżej, uchronił ich przed tym jedynie bramkarz, który trzykrotnie świetnie bronił uderzenia legionistów. Dość nieoczekiwanie 2 minuty przed końcem meczu padło wyrównanie – Jan Banaś plasowanym strzałem pokonał Stanisława Fołtyna. Konieczna okazała się dogrywka. W niej przeważali uskrzydleni bytomianie, którzy według śląskiej prasy powinni dostać rzut karny za faul na Liberdzie, ale sędzia ocenił sporną sytuację inaczej. Wyglądało na to, że o losach Pucharu Polski zdecyduje… losowanie. W tamtych czasach w przypadku braku rozstrzygnięcia dogrywki nie rozgrywano konkursu rzutów karnych, a PZPN zarządził, że finał nie będzie powtarzany, tylko ma być rozstrzygnięty od razu, za pomocą rzutu monetą.
Minutę przed ostatnim gwizdkiem legioniści przeprowadzili jednak decydującą akcję meczu. Ściemnia się już w błyskawicznym tempie, już nic nie widać! Na 60 sekund przed końcem – i… przed losowaniem – Janusz Żmijewski poszedł po lewym skrzydle i wyłożył piłkę Apostelowi, który… miał lepszy wzrok niż Szymkowiak – opisywała śląska „Trybuna Robotnicza” (104/1964). Organizatorzy spotkania całkowicie się skompromitowali, i to nie po raz pierwszy. Mecz kończył się w ciemnościach, piłka i zawodnicy ginęli w mroku. W tej sytuacji rozstrzygnięcie, które padło w 118. minucie spotkania, było bardziej dziełem przypadku niż przemyślanej akcji. Dlatego legioniści mogą mówić o szczęściu – czytamy na łamach książki „Piłkarski Puchar Polski” (Warszawa 1988). Zresztą i „Trybuna Robotnicza” nie szczędziła organizatorom krytycznych słów.
Gwoli ścisłości należy wspomnieć, że po pierwsze, warunki były takie same dla obu drużyn, a po drugie, z tymi ciemnościami to była lekka… przesada. Dogrywka skończyła się pół godziny przed zachodem słońca, ale skoro reporter śląskiej gazety z wysokości trybun potrafił dostrzec i dokładnie opisać decydującą akcję, powinien przecież uznać, że piłkarze widzieli piłkę lepiej od niego. Wolał jednak stać się rzecznikiem pokonanych, którzy, nie potrafiąc przyjąć godnie porażki, nie stanęli do ceremonii wręczenia pucharu.
Triumfując po raz trzeci w rozgrywkach o Puchar Polski, legioniści stali się ich rekordzistami. Smaczkiem tego meczu był fakt, że Polonię pogrążył rodowity bytomianin, który do stolicy trafił właśnie ze śląskiego klubu. W Warszawie został bohaterem, w rodzinnych stronach wręcz przeciwnie. Kiedy pojechał na urlop do Bytomia, wszyscy jego znajomi, łącznie z rodzicami, wypominali mu te dwa strzelone gole ich ukochanej Polonii. Zdobycie przez piłkarzy Legii pierwszego od 1956 r. piłkarskiego trofeum – w dodatku podczas obchodów XX-lecia Polski Ludowej – zostało docenione przez ministra obrony narodowej, marszałka Mariana Spychalskiego, który wysłał na adres klubu własnoręcznie napisane gratulacje. Podobno robił tak jedynie w nadzwyczaj wyjątkowych okolicznościach - czytamy w księdze na 100-lecie klubu.
Mecz | Sezon | Strzelcy |
2009/2010 |
| |
1993/1994 |
| |
1989/1990 |
| |
1981/1982 |
| |
1973/1974 |
| |
1963/1964 | Apostel II | |
1932 |
Quiz
Czy pamiętasz tych piłkarzy? Cz.2.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.