Koszykówka: Dogrywka we Włocławku. Legia wygrała z Anwilem!
04.05.2022 19:35
Fot. Marcin Bodziachowski
W środę o godzinie 17:30 we Włocławku koszykarze Legii Warszawa rozpoczęli półfinałową rywalizację z miejscowym Anwilem. Od początku oglądaliśmy bardzo dobrą obronę z obu stron, która skutkowała pięcioma nieudanymi akcjami z obu stron. Dopiero po ofensywnej zbiórce, faulowany pod koszem był Adam Kemp, który z linii rzutów wolnych otworzył wynik spotkania. Dobra gra amerykańskiego środkowego Legii spowodowała, że trener Przemysław Frasunkiewicz już w 3 minucie meczu posadził na ławce gwiazdę swojego zespołu Zigę Dimca przy prowadzeniu gości 5:0 i wszystkich punktach zdobytych przez Kempa. Jeśli chodzi o Anwil, to pierwsze punkty w meczu zdobył faulowany weteran Szymon Szewczyk. Po trójce z rogu boiska Raymonda Cowelsa „Wojskowi” prowadzili 8:1, ale po chwili rzutem trzy punktowym z drugiej strony odpowiedział Szewczyk. Wojciech Kamiński znacząco obniżył skład co przynosiło dobre efekty, co prawda pozwoliło otworzyć w ataku Dimca, ale to legioniści grali bardziej zespołowo i mądrze co pozwoliło wygrać pierwszą odsłonę 22:14.
Drugą kwartę oba zespoły zaczęły nerwowo co przełożyło się na skuteczność i dopiero po 2 minutach, po przechwycie, wsadem popisał się Grzegorz Kamiński, który dał bardzo dobrą zmianę. Legia wyszła na dwucyfrowe prowadzenie, ale w okolicach połowy kwarty dobra obrona Anwilu zaczęła napędzać gospodarzy również w ataku. Skutecznie tyłem do kosza zaczął grać James Bell, co pozwoliło zniwelować straty do 6 „oczek”, ale Legia grała zespołowo, bardzo mądrze piłką dzielił się Robert Johnson, a punktowali Jure Skifić czy Muhammad-Ali Abdur-Rahkman. Mimo bardzo gorącej atmosfery w hali Mistrzów, legioniści grali długo i cierpliwie w ataku, co pozwoliło koszykarzom z Warszawy długo utrzymywać 8-punktowe prowadzenie, ale nie utrzymali zimnych głów w ostatniej minucie przed przerwą i do szatni schodzili prowadząc tylko 38:33.
Po zmianie stron dobrze zaczął Bell i po jego penetracji łatwe punkty spod kosza zdobył Dimec, a po chwili sam Amerykanin trafił z półdystansu, niwelując straty do zaledwie jednego „oczka”. W kolejnych akcjach ciężar gry ponownie na swoje barki wziął lider Legii – Johnson, najpierw obsługując ładnym podaniem pod kosz Łukasza Koszarka, by po chwili samemu celnie kończyć dwie kolejne akcje. Przy coraz głośniejszym dopingu zaczynał rozkręcać się Jonah Matthews i w połowie trzeciej kwarty przewaga Legii zmalała do 2 „oczek”. Wreszcie Johnson uruchomił w ataku niewidocznego w tym meczu Grzegorza Kulkę, a w obronie koszykarze Legii mieli duże szczęście, bo gospodarze nie trafili aż 5 rzutów z rzędu zza łuku z otwartych pozycji. Po kolejnym trafieniu za trzy Matthewsa, ważne trafienie zza łuku po drugiej stronie parkietu zaliczył Dariusz Wyka, dzięki któremu „Zieloni Kanonierzy” utrzymali 4-punktowe prowadzenie po trzech kwartach.
Ostatnią odsłonę źle rozpoczęli warszawiacy, ponownie bardzo dobrze atakami Anwilu kierował Bell, a legioniści mieli duże problemy ze skuteczną grą w ofensywie. Z każdą minutą coraz większe znaczenie miała defensywa obu zespołów, a skuteczne akcje były rzadkością. W połowie tej odsłony przewaga Legii zmalała do zaledwie dwóch punktów po efektownym wsadzie Luke’a Petraska, ale wreszcie celną trójkę rzucił Cowels. Na trochę ponad dwie minuty przed końcem wyizolowany z boku boiska był Mathews naprzeciwko Koszarka i z łatwością zmniejszył straty Anwilu do zaledwie jednego punktu, ale bardzo złe akcje w ataku grali legioniści, i oglądaliśmy niezwykle nerwową końcówkę. Na 20 sekund przed końcem z linii rzutów osobistych szansę na doprowadzenie do remisu miał Bell, ale trafił tylko 1/2 rzutów osobistych. Przy wyniku 66:65 dla Legii na linię rzutów osobistych na 9,5 sekundy przed końcem powędrował Kulka podwyższając prowadzenie Legii do trzech „oczek”, ale z zupełnie czystej pozycji z boku boiska na 6,6 sekundy przed końcem trafił Bell doprowadzając do remisu po 68. Ostatnią akcję źle rozegrali legioniści i mieliśmy dogrywkę.
Dodatkowy czas celną trójką otworzył Kulka, ale bardzo dobrze dalej prezentował się Bell, a po chwili po głupim faulu Kulki Petrasek z linii rzutów wolnych wyprowadził Anwil na pierwsze prowadzenie w tym meczu. Z każdą kolejną akcją widać było, że Legii brakuje sił i po chwili indywidualnymi akcjami rozpędzeni gospodarze powiększyli przewagę do 5 „oczek”. Niesamowicie urośli w ostatnich minutach tego meczu koszykarze z Włocławka, a show skradł Bell, który w trudnym momencie trafił kolejną trójkę wyprowadzając gospodarzy na 6-punktowe prowadzenie, ale legioniści się nie poddawali, po przechwycie trójkę w kontrze rzucił Johnson, a po chwili przy kolejnym przechwycie Koszarek był faulowany niesportowo. Kapitan Legii trafił tylko jeden z dwóch rzutów wolnych, ale piłkę z boku miała Legia i Johnson trafił szaloną trójkę z 10 metra wyprowadzając legionistów na jednopunktowe prowadzenie. Na 18 sekund przed końcem doliczonego czasu gry Johnson z linii rzutów wolnych podwyższył prowadzenie Legii do trzech „oczek” i po niesamowitym horrorze Legia Warszawa wygrała pierwszy mecz półfinałowy 83:79.
– Niezwykle emocjonujący mecz, dwie drużyny bardzo się starały. Dużo emocji w końcówce, celne, szczęśliwe trójki z obu stron. Cieszymy się, że wytrzymaliśmy, bo we Włocławku gra się niełatwo. Prowadziliśmy w zasadzie przez całe spotkanie. Szkoda, że było tak nerwowo, lecz to play-offy, żaden zespół nie da nam nic za darmo. Jest 1:0 i jeszcze długa droga przed nami. Gdy przegrywaliśmy sześcioma punktami w dogrywce, to nie zwątpiliśmy. Nie myśli się o takich rzeczach, chce się walczyć, szczególnie, że czasu było dużo. Mamy naprawdę sporo doświadczenia. Wiara także okazała się kluczowa – opowiadał Koszarek.
– Szalony mecz, dużo twardej gry, brudnych zagrań, polało się trochę krwi, ale na koniec udało się zachować chłodną głowę. W dogrywce przegrywaliśmy już sześcioma punktami, lecz mimo tego zwyciężyliśmy. Cieszymy się z pierwszej wygranej. Co było kluczem do zwycięstwa? Właściwie to celne trójki w końcówce i rzuty osobiste – pół żartem, pół serio. Fajnie, że zachowaliśmy zimną krew w ostatnich, najważniejszych rzutach, bo tak naprawdę, to one przyczyniły się do wygranej. Zdążymy odpocząć. Wiadomo, jak to wygląda w tej serii play-off, czyli jeden dzień przerwy i kolejne spotkanie. W czwartek będziemy się regenerować i postaramy się być gotowi na piątkową rywalizację – skomentował Kulka.
– Robi nam się sezon rekordów. Najpierw wygraliśmy we Wrocławiu po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat, a teraz we Włocławku… Nie od dziś wiadomo, że to najtrudniejszy teren w Polsce. Kibice tworzą niesamowitą atmosferę, wszyscy stoją, krzyczą, dopingują. Przez chwilę nie słyszałem nawet własnego krzyku z ławki. Coś niesamowitego. Szczególnie ważna wygrana, mamy teraz przewagę parkietu. Zobaczymy, co przyniesie piątek. Obejrzymy wideo z naszej gry, przeanalizujemy to, co zrobiliśmy źle. Myślę, że nie oddaliśmy dziś tyle rzutów za 3, co zazwyczaj. Graliśmy bardziej do kosza, byliśmy agresywniejsi. Nic, tylko czekać na spotkanie, w którym przyjdzie nam skuteczność – wtedy naprawdę będziemy bardzo niebezpieczni. Myślę, że możemy wygrać tę serię. Moim zdaniem mamy niezwykle dużo broni w ataku. Kiedy dzielimy się piłką, to czujemy flow w grze. Gdy je mamy, to trudno nas przykryć, bo każdy może rzucić za 3. Niełatwo się nas pilnuje. Przez to, że mamy tylu rzucających, to boisko jest bardzo szerokie dla penetracji – było tak w środę. Anwil miał inne założenia, a my – miejsce, aby spenetrować do kosza – mówił Grzegorz Kamiński.
– Mam nadzieję, że piątkowe spotkanie okaże się troszeczkę mniej szalone, że będziemy prezentować się nieco lepiej, jeszcze więcej dzielić się piłką. Wierzę, że zagramy na tym samym poziomie w obronie, a jeśli poprawimy nasze błędy w ataku, to już w ogóle będzie super. Czy wpłynął na nas szum medialny po awansie do półfinału? Szczerze, to nie – ja nic nie widziałem. Byliśmy i wciąż jesteśmy underdogami. Nikt na nas nie stawia, my możemy, a nie musimy. Skupiamy się na tym, aby wygrywać. Media zawsze będą mówić… Niespodzianka, dobrze, w porządku – miejmy nadzieję, że zaskoczymy jeszcze bardziej – dodał "Kamyk".
– Bardzo wyrównany mecz, którego nie chciała przegrać żadna z drużyn. Na boisku były iskry, gospodarze doprowadzili do dogrywki, ale my się w niej nie poddaliśmy. I wygraliśmy czteroma punktami – stwierdził Wyka.
– Dziękuję zawodnikom Anwilu, trenerowi Frasunkiewiczowi za świetny mecz, walkę, zaangażowanie. Słowa podziękowania dla włocławskich kibiców za doping, stworzenie atmosfery. Gratuluję moim koszykarzom. Prowadziliśmy przez prawie 40 minut, a naprawdę niewiele brakowało, żebyśmy przegrali. Powiem szczerze, że w dogrywce był taki moment, w którym złe myśli wkradły mi się do głowy. Duże słowa uznania dla naszych zawodników, że to wytrzymali. Obroniliśmy kilka akcji, zdobyliśmy punkty i wygraliśmy na bardzo trudnym terenie – opowiadał trener Kamiński.
– Co sobie myślałem, gdy Johnson oddał celną trójkę z 10 metra? Robert to czasem taki zawodnik "im trudniej, tym łatwiej". Te dzisiejsze rzuty… pomyślałem sobie, że w końcu musi wpaść. To człowiek, który mnóstwo czasu poświęca na pracę. Oczywiście, nie rzuca o tablicę (tak jak we wspomnianej akcji – red.), bo bym skłamał, ale wierzy w swoje umiejętności. Wybrał rzuty, które były łatwiejsze, bo na 10 metrze nikogo nie było. A że jest w stanie trafiać, to o tym wiemy. W środę przekonali się o tym też kibice we Włocławku – dodał szkoleniowiec stołecznego zespołu.
– Drużynę się buduje przez cały sezon. Nie ma na razie co opowiadać różnych historii, bo nic jeszcze nie wygraliśmy. Zwyciężyliśmy serię ćwierćfinałową i raz w półfinale. Przegraliśmy wcześniej kilka takich spotkań, których nie powinniśmy. Łukasz Koszarek rozegrał w karierze już tyle meczów, że inaczej radzi sobie z takimi sytuacjami, ale dla Grzegorza, Roberta Johnsona czy innych zawodników było to naprawdę dobre doświadczenie. Myślę, że w końcówce sezonu to procentuje. Koszykarze muszą wierzyć w to, co robią. Im rzuty są oddawane później, na zmęczeniu, tym bardziej działa automatyzm – mówił trener "Zielonych Kanonierów".
Anwil Włocławek – Legia Warszawa 79:83 (14:22, 19:16, 19:18, 16:12, d. 11:15)
Anwil: Bell 23 pkt, Mathews 16, Petrasek 13, Dimec 8, Dykes 6, Szewczyk 6, Łączyński 4, Woroniecki 3, Nowakowski 0
Legia: Johnson 22 pkt, Skifić 11, Cowels 11, Abdur-Rahkman 10, Kemp 7, Kulka 7, Wyka 6, Kamiński 6, Koszarek 3
TERMINY KOLEJNYCH MECZÓW PÓŁFINAŁOWYCH:
06.05 (PT) g. 17:30 Anwil Włocławek – Legia Warszawa (Polsat Sport)
09.05 (PN) g. 17:30 Legia Warszawa – Anwil Włocławek (Polsat Sport)
ew. 11.05 (ŚR) g. 17:30 Legia Warszawa – Anwil Włocławek (Polsat Sport News)
ew. 14.05 (SO) g. 17:40 Anwil Włocławek – Legia Warszawa (Polsat Sport)
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.