Oceny piłkarzy Legii za mecz z Pogonią - zabiegani
28.11.2019 20:25
Gra zespołu 4 (4,00 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Forma legionistów, która wystarczała by gromić rywali z dołu tabeli, okazała się zbyt niska na wywiezienie choćby punktu z wyjazdu do drużyny walczącej o europejskie puchary. Nie ma w tym żadnego przypadku, Pogoń oddała więcej celnych strzałów, dłużej utrzymywała się przy piłce i była po prostu w sobotę zespołem lepszym, a legioniści zdołali przejąć inicjatywę jedynie przez pierwsze dwadzieścia minut po przerwie. Można winić za porażkę środkowych obrońców, którzy popełnili dużo błędów, można wskazywać na nieskuteczność legionistów pod bramką rywala, ale wydaje się, że podstawowa przyczyna leży w pomyśle na ten mecz. Pogoń wychodziła wysoko pressingiem utrudniając legionistom rozegranie piłki i bardzo szybko wracała do obrony, do tego twardo i niekiedy dość ostro broniła w środku pola, zaś wicemistrzowie Polski przez większość meczu przyjmowali rywali na swojej połowie, raczej przesuwając się tylko niż atakując przeciwnika i szczecinianie mogli spokojnie i dokładnie budować ataki od tyłu. Można mieć oczywiście pretensje do sędziego Frankowskiego, że dopuszczał do nadmiernie ostrej gry, ale nikt nie zabraniał legionistom w takiej sytuacji odpowiedzieć tym samym. Różnicę w pracy w defensywie wykonanej na boisku najlepiej widać w przebiegniętym kilometrażu – siedem kilometrów to przepaść, to coś, co na tym poziomie zdarzyć się nie powinno. Skoro rywal postawił takie warunki, legioniści powinni odpowiedzieć tym samym, a tak zostali po prostu zabiegani. Bardzo dobra to nauka dla piłkarzy i trenera, że z mocniejszymi przeciwnikami nie wygra się tylko cierpliwym rozgrywaniem piłki i liczeniem na błędy rywala i stałe fragmenty gry, tylko trzeba dobry rezultat po prostu też wybiegać. A w grudniu legioniści zmierzą się przecież między innymi z kolejnymi drużynami z czołówki, jak Śląsk czy Wisła Płock i jeśli w nich będą tak łatwo oddawać pole przeciwnikom, to rezultaty niestety mogą być podobne.
Radosław Majecki 3 (3,29 - ocena Czytelników). Za pierwszego gola go nie winimy - Buksa po błędzie Wieteski miał tyle czasu na dokładne przymierzenie i włożenie w strzał pełnej siły, że nawet gdyby piłka trafiła przypadkowo w rękę Majeckiego, pewnie by ją i tak przełamała. Wiadomo też, że i za ostatniego gola bramkarz nie jest odpowiedzialny. Co innego z drugą bramką, przy której Majecki stał wysunięty przed linią bramkową i został przelobowany. Albo się wychodzi do interwencji albo zostaje na linii, w innym przypadku bardzo łatwo dostać piłkę „za kołnierz”, za co zawsze odpowiedzialny jest bramkarz, choć oczywiście nie tylko on zawinił przy tym golu. Niepokoiła nas też bardzo w tym meczu tendencja do odbijania piłek przez Majeckiego przed siebie. Nie ma się co oszukiwać, tak młody bramkarz będzie popełniał znacznie więcej błędów niż rutyniarz po trzydziestce, bo brakuje mu bagażu doświadczenia, którego może nabyć tylko poprzez tysiące minut spędzonych między słupkami i trzeba się z tym po prostu pogodzić, zwłaszcza w związku z narzuconym przez PZPN przepisem o obowiązkowym młodzieżowcu.
Marko Vesović 5 (4,36). Zdecydowanie najlepszy legionista w pierwszej połowie meczu , dobrze też prezentował się do utraty drugiego gola. W defensywie nie popełniał błędów, odebrał najwięcej piłek, bardzo często włączał się do ofensywy i dośrodkowywał, z kilku tych podań koledzy mogli zrobić dużo większy użytek. Nie układała mu się współpraca z Wszołkiem, ale nic w tym dziwnego, bo do tej pory ze sobą nigdy nie grali. Dużo słabsze miał ostatnie pół godziny, ale i tak jego występ należy uznać, w przeciwieństwie do sporej części kolegów, za całkiem przyzwoity.
Igor Lewczuk 4 (4,08). Niezła gra w defensywie w pierwszej połowie i niestety dużo niecelnych dłuższych podań. Nie licząc jednej straty poprawił się pod kątem wyprowadzania piłki po zmianie stron, za to miał ogromny udział przy drugim straconym golu, gdy urwał mu się Spiridionović. Lewczuk nie grał w sumie jakiegoś katastrofalnego meczu, nie popełnił wielu błędów, ale ten jeden kluczowy musiał poważnie wpłynąć na jego ocenę.
Mateusz Wieteska 3 (2,55). Sporo wygranych pojedynków, zwłaszcza w powietrzu i katastrofalny błąd przy pierwszym golu. Stoper nie może przewracać się we własnym polu karnym, a potem tak długo zbierać się do dalszej gry. Buksa miał czas przyjąć sobie piłkę, ustawić do strzału, przymierzyć i uderzyć, a do tego pewnie ze trzy razy mógł się podrapać w międzyczasie w głowę. Nic dziwnego, że Aleksandar Vuković spośród trójki stoperów do zmiany wybrał właśnie Wieteskę.
Artur Jędrzejczyk 3 (3,55). „Jędza” jest nieustannie rzucany po pozycjach, co mecz gra praktycznie ostatnio gdzie indziej i efekty tego są dla Legii i samego Jędrzejczyka bardzo złe. Wiadomo, że na lewej obronie radzi sobie najgorzej, oglądaliśmy ten wariant w pierwszych dwóch miesiącach. Sporo błędów w obronie popełnił już przed przerwą, a w ofensywie pokazał się w odróżnieniu od Vesovicia tylko raz, ale za to ze znakomitej strony, bo idealnie wyłożył piłkę na strzał Novikovasowi. Największe jednak efekty miotania „Jędzą” po różnych pozycjach w obronie widzieliśmy po zmianie stron, gdy przeszedł na środek defensywy. Widać było brak zgrania z Lewczukiem, bo na środku obrony reprezentant Polski dawno w Legii nie grał, były problemy z komunikacją, asekuracją i ustawianiem linii spalonego. Do tego doszedł rzut karny, który miał prawo sędzia podyktować, bo Jędrzejczyk w piłkę nie trafił, a piłkarz Pogoni zahaczył o jego wystawioną nogę, a mecz „Jędza” zakończył niechlujnym podaniem do bramkarza, które zamieniło się w rzut rożny dla Pogoni. Był to bardzo zły występ kapitana Legii, trudno jednak nie mieć wrażenia, że jest to konsekwencja rzucania go po pozycjach. Pomysł trzymania na boisku trzech stoperów ma z pewnością związek z liczeniem na stałe fragmenty gry. Ale rotacja pozycji wpływa znacząco na stabilność i pewność gry linii obronnej Legii i samego zawodnika.
Andre Martins 4 (4,46). Poprawna gra jeśli chodzi o wyprowadzanie piłki i dokładność podań, zarówno w pierwszej części meczu, jak i w drugiej, dość ostro traktowali go rywale. Dużo gorzej prezentował się Portugalczyk w destrukcji, bardzo mało miał odbiorów i piłek przejętych, nie nadążał z asekuracją i co tu dużo mówić, za mało od siebie w defensywie dawał. Słaby występ Martinsa, nie do zaakceptowania jest sytuacja, że środkowy pomocnik nie przebiega nawet dziesięciu kilometrów w trakcie całego meczu.
Walerian Gwilia 4 (3,10). Bardzo słaba pierwsza połowa meczu, przede wszystkim jeśli chodzi o operowanie piłką, dużo miał podań bardzo niedokładnych, widać było po prostu, że rzadko ostatnio grywał w podstawowym składzie. Zmieniło się to po przerwie, ale tyko do utraty drugiego gola, bo potem dla odmiany był niemal niewidoczny. Sporo dobrego przez te dwadzieścia minut zrobił, oddał znakomity strzał z rzutu wolnego, po innym jego strzale był rzut rożny, ale tak powinien grać przez cały mecz, a niespełna jego ćwiartkę. W destrukcji, co ciekawe, prezentował się lepiej od Martinsa, co wynikało po prostu ze znacznie większej liczby przebytych kilometrów.
Paweł Wszołek 2 (3,11). Skrzydłowy Legii w sobotę przebywał głową chyba daleko od Szczecina, bo zaczął mecz od dwóch bardzo poważnych błędów przy wyprowadzaniu piłki na własnej połowie i szczęśliwie udało się uniknąć straty gola już w pierwszym kwadransie. Zupełnie nie potrafił zrozumieć się z bardzo ofensywnie nastawionym Vesoviciem i obaj gracze chwilami zabierali sobie miejsce przy linii bocznej. W ofensywie wypadał też fatalnie, tracił piłki w dryblingach i zmarnował dwie znakomite sytuacje podbramkowe, w tym jedną sam na sam z bramkarzem. W sumie z pozytywów zapamiętaliśmy tylko jedno dobre dośrodkowanie do Niezgody. Bardzo zły występ Wszołka, nie dziwimy się trenerowi, że zdjął go z boiska po nieco ponad godzinie gry.
Arvydas Novikovas 3 (2,65). Litwin tradycyjnie nabiegał się niemało, ale efektów tego widać nie było. W destrukcji bywał spóźniony, jak choćby przy pierwszym golu, na jego próby dryblingów w kolejnym już meczu nikt się nie nabiera, przez co miał dużo strat, a jego strzały zazwyczaj nie osiągały celu. Stosunkowo nieźle prezentował się przed przerwą. Gdy chociaż wywalczył kilka stałych fragmentów gry, ale też zmarnował stuprocentową sytuację po podaniu Jędrzejczyka. Po zmianie stron grał dużo gorzej, ale dla odmiany miał znaczny udział przy strzelonym golu, bo to jego mocny strzał zmusił wreszcie do błędu bramkarza Pogoni i wybicia przez niego piłki pod nogi Niezgody. Podziwiamy cierpliwość trenera Vukovicia do Litwina, bo my byśmy zdjęli Novikovasa, podobnie jak i Wszołka najdalej gdzieś po godzinie gry.
Luquinhas 4 (5,34). Przed przerwą niezłe miał tylko pierwsze kilka minut meczu i końcówkę, po zmianie stron błysnął tylko raz fenomenalnym podaniem do Wszołka. Ostro był traktowany przez rywali, wywalczył trzy rzuty wolne, ale też na bardzo długie okresy znikał z pola widzenia. Niestety Legia cofała się na własną połowę przy wyprowadzaniu piłki przez Pogoń, przez co odpadł wicemistrzom Polski atut w postaci odbiorów Luquinhasa na połowie przeciwnika - w sumie Brazylijczyk nie zabrał rywalom ani jednej piłki. Wszystko to składa się niestety na słaby obraz gry Luquinhasa w Szczecinie, choć akurat jego pozostawilibyśmy na boisku na końcówkę meczu. Trener był innego zdania.
Jarosław Niezgoda 5 (4,98). Był aktywny od początku meczu, szukał sobie miejsca w okolicach pola karnego, wychodził niekiedy schodząc na boki, innymi słowy robił wszystko by brać udział w akcji, Niestety, przekładało się to przez długi czas wyłącznie na wywalczone rzuty rożne, bo zanim napastnik Legii zdobył wreszcie bramkę, zmarnował trzy bardzo dobre sytuacje podbramkowe. Niestety koledzy niespecjalnie wykorzystywali ruchliwość Niezgody, bo wskutek pressingu „Portowców” bardzo wolno przechodzili z obrony do ataku i obrońcy Pogoni byli już dobrze ustawieni, gdy legioniści podchodzili pod pole karne rywali. Szukanie Niezgody wysokimi dośrodkowaniami też nie przynosiły efektów, bo szczecińscy obrońcy świetnie kryli napastnika Legii w polu karnym. Cieszy gol, cieszy aktywność, ale gdyby Niezgoda wykazał się lepszą skutecznością, wynik meczu mógł być zupełnie inny.
Michał Karbownik 4 (5,96). Bardzo dobrze zaczął, od ofensywnego wejścia w pole karne, potem jeszcze przejął piłkę na połowie rywala i niestety na tym się skończyło - potem oglądaliśmy już głównie straty, niecelne podania i niekiedy problemy z ustawieniem się w obronie. Wniósł ożywienie z przodu, ale na bardzo krótko, a gry w obronie Legii na pewno nie poprawił.
Jose Kante 3 (4,50). Oczekiwaliśmy z nadziejami na wejście Gwinejczyka, bo ewidentnie brakowało z przodu zawodnika, który mógłby przetrzymać piłkę, a przede wszystkim powalczyć w powietrznych pojedynkach. Spotkał nas srogi zawód, bo Kante pokazał się tylko raz, zaraz po wejściu, gdy podaniem wypracował doskonałą sytuację Niezgodzie, a potem był już kompletnie niewidoczny. Słaba zmiana.
Salvador Agra (4,12) grał zbyt krótko, by go oceniać.
Za najlepszego legionistę sobotniego meczu Czytelnicy uznali Michała Karbownika, redakcja natomiast wybrała Marko Vesovicia, który zresztą miał też najwyższą spośród legionistów notę według InStatu.
Quiz
Historia Legii: Co wiesz o początkach klubu
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.