prasa  przeglad prasy

Przegląd prasy: Legia może świętować

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

06.04.2021 12:20

(akt. 06.04.2021 12:20)

Wtorkowa prasa sportowa po meczu Legii z Pogonią jest zgodna, że kwestia tytułu mistrzowskiego została praktycznie rozstrzygnięta. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Super Express - Legia już może świętować; Rzeczpospolita - Legia Warszawa już praktycznie obroniła tytuł; Przegląd Sportowy - Chyba wszystko jasne; Głos Szczeciński - Mistrzostwo odjechało, jeden zespół zagrał w hicie; Gazeta Polska Codziennie - Tytuł już o krok; Sport - Najlepsza obrona ligi rozmontowana.

Przegląd Sportowy - Nas nie dogoniat - mogliby zaśpiewać piłkarze trenera Czesława Michniewicza. Między 7. a 30. minutą strzelili Pogoni cztery gole i rywal był na łopatkach. Przewaga lidera nad wiceliderem urosła do dziesięciu punktów. W XXI wieku tylko raz zdarzyło się, by w tym momencie rozgrywek (po 23 kolejkach) przepaść między pierwszym a drugim zespołem ligi była większa. - Rywalizacja o mistrzostwo wydaje się przesądzona, ale my nadal mamy swoje cele i musimy o nie walczyć. Z Legią wszystko zadziało się zbyt szybko i zbyt łatwo straciliśmy gole - narzekał napastnik Pogoni Adam Frączczak. - Pierwsze trzy akcje dały gospodarzom trzy bramki.

W takiej sytuacji trudno o wygraną z najlepszym przeciwnikiem w lidze - stwierdził trener Kosta Runjaic. Legia miała ponad 20 minut chwały. Udawało jej się niemal wszystko. Szczecinianie spróbowali zagęścić środek boiska, by uniknąć prostopadłych podań, więc na skrzydłach kapitalnie spisywali się reprezentanci swoich krąjów - Chorwat Josip Juranović (dwie asysty) oraz Serb Filip Mladenović (siódma bramka w sezonie). Dwa gole dołożył niezawodny Czech Tomas Pekhart, po 44 spotkaniach do siatki trafił też obrońca Mateusz Wieteska (ostatnio cieszył się z gola we wrześniu 2019 roku z Lechią) i było jasne, że zespół z Warszawy przerwie serię spotkań bez zwycięstwa z Pogonią. W poprzednim sezonie legioniści przegrali z tym zespołem wszystkie trzy mecze, jesienią w Szczecinie było 0:0 dzięki świetnej postawie bramkarza Dantego Stipicy. W sobotę Chorwat nie miał nic do powiedzenia w akcjach, po których warszawianie kierowali piłkę do siatki.

Głos Szczeciński - W meczu na szczycie, w spo-tkaniu o którym mówiło się, że rozstrzygnie rywalizację o mi-strzostwo Polski, Legia War-szawa rozbiła Pogoń Szczecin 4:2. Przesądził koszmarny początek spotkania w wykonaniu Portowców.

Runjaic i Michniewicz znali doskonale stawkę spotkania, więc i po składach to było widać. Legia w najsilniejszym zestawieniu, a Pogoń... z dwoma zaskoczeniami. Młodzieżowcem był Kacper Smoliński, choć spodziewano się, że zagra Kacper Kozłowski, niedawny debiutant z kadry narodowej. W ataku zagrał Adam Frączczak, który wrócił do pierwszego składu po kilkunastu meczach przerwy. Skąd ten wybór? Luka Zahović i Adrian Benedyczak średnio spisywali się w ostatnich meczach ligowych, w dodatku byli na meczach reprezentacyjnych i nie trenowali z zespołem. Taką okazję wykorzystał Frączczak, który na treningach musiał pokazać odpowiednią jakość. I trzeba pamiętać, że zwyżkę dyspozycji Frączczak pokazał już w Białymstoku. Tam zdobył gola, którego sędziowie nie uznali, ale zachował się jak rasowy snajper pola karnego. Takiego gracza drużyna potrzebowała od dawna.

Pogoń fatalnie rozpoczęła spotkanie. Legia od razu chciała pokazać, że chce dominować i już w trzeciej ofensywnej akcji objęła prowadzenie. Dośrodkowanie z prawej strony nie dotarło do Thomasa Pekharta, ale do piłki dopadł Filip Mladenović, który strzałem bez przyjęcia trafił idealnie po długim słupku.

Gazeta Polska Codziennie - Piłkarze Legii Warszawa uczynili w sobotę duży krok w kierunku obrony mistrzowskiego tytułu. Lider tabeli w hicie 23. kolejki gładko pokonał u siebie zajmującą drugie miejsce Pogoń Szczecin 4:2 i ma nad Portowcami 10 pkt przewagi. Podopieczni trenera Czesława Michniewicza kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa. To była szósta z rzędu wygrana w ekstraklasie Legii, która tak dobrej serii nie miała od ośmiu lat. Od marca do maja 2014 r. stołeczna ekipa wygrała osiem kolejnych spotkań.

Gospodarze szybko dali rywalom do zrozumienia, że na korzystny wynik w Warszawie nie mają co liczyć. Już w czwartej minucie prowadzenie Legii dał Filip Mladenović. Serb w tym sezonie zdobył siedem bramek, co czyni go najskuteczniejszym obrońcą ekstraklasy. Po niespełna pół godzinie gry stołeczny zespół prowadził... 4:0. Dwie bramki zdobył Tomas Pekhart, w tym jedną z karnego, a raz z gola cieszył się Mateusz Wieteska. Pekhart w obecnym sezonie zanotował już 21 trafień, co czyni czeskiego napastnika zdecydowanym liderem klasyfikacji strzelców. Od tego momentu tempo nieco osłabło. Tuż przed końcem pierwszej połowy bramkę dla Pogoni zdobył Adam Frączczak. Natomiast w 83. minucie na 4:2 z rzutu karnego trafił Kamil Drygas. Przed spotkaniem piłkarze Legii, dzięki inicjatywie środowiska kibiców, wyszli na rozgrzewkę w koszulkach z napisem: „Solidarność z wolnymi sportowcami Białorusi".

Super Express - Mistrzowie Polski wjechali na autostradę do obrony tytułu. Ogromna przewaga po meczu na szczycie! Wystarczył niecały kwadrans, by piłkarze Pogoni Szczecin padli na deski w meczu na szczycie ekstraklasy. Legia Warszawa szybko wbiła Portowcom trzy gole, a cały mecz wygrała 4:2. Mistrzowie Polski uciekli drugiej w tabeli Pogoni już na 10 pkt i mogą powoli chłodzić szampany.

- To była nasza najlepsza pierwsza połowa w tym sezonie - mówił po meczu Tomas Pekhart, napastnik Legii. Szczecinianom strzelił dwa gole, dzięki czemu ma ich w lidze już 21. W sezonie składającym się z 30 kolejek może dobić do strzeleckiego wyniku Nemanji Nikolicia, króla strzelców w barwach Legii w sezonie 2015/16. Węgier strzelił wtedy 28 goli, ale miał na to aż 37 kolejek. - Gram teraz najlepszy sezon w życiu. Poprzednio moim rekordem było 19 goli w lidze - dodał czeski snajper. Pogoń chwaliła się najlepszą defensywą w lidze (przed meczem z Legią tylko 13 straconych goli w 22 meczach), ale na Łazienkowskiej ten mur ze Szczecina szybko się zawalił.

Rzeczpospolita - Lider rozbił na Łazienkowskiej Pogoń 4:2, ale pierwsza i druga drużyna w tabeli powinny pokazać grę na znacznie wyższym poziomie. Legia powtórzyła to, co niedawno zrobiła w Lubinie. Tam pierwszą bramkę strzeliła w 6. minucie, a po 19 minutach prowadziła z Zagłębiem 3:0. Skończyło się na 4:0 i czterech golach Tomasa Pekharta. Tym razem Pekhart strzelił dwa, a 3:0 legioniści prowadzili po kwadransie.

Pogoń ma znacznie więcej atutów niż Zagłębie. W 21 meczach straciła tylko 13 bramek - najmniej w ekstraklasie. Nawet po spotkaniu w Warszawie jest pod tym względem najlepsza. I oto zawodnicy takiej linii defensywnej dają sobie wbić cztery bramki w pół godziny. Gdy-byśmy ich nie znali, powiedzielibyśmy, że to grupa kolegów, zebranych w ostatniej chwili, którzy nigdy wcześniej razem nie grali. Legia nie pokazała niczego wyjątkowego. Wystarczyło, że przerzucała pilicę z jednego skrzydła na drugie i z powrotem. Josip Juranović z prawej strony i Filip Mladenović z lewej biegali swobodnie, nikt im nie przeszkadzał w dośrodkowaniach. A kiedy już piłka trafiła pod bramkę, stoperzy Pogoni patrzyli jak Pekhart, a nawet Mateusz Wieteska zdobywają łatwe gole.

Legia bywa nazywana „polskim Bayernem”, jednym z przejawów jej finansowej przewagi nad konkurentami są na większości pozycji zawodnicy lepsi niż w innych klubach. Nawet jeśli w skali europejskiej są przeciętni (włącznie z liderem listy strzelców Tomasem Pekhartem), to na ekstraklasę wystarczy. Do końca rozgrywek pozostało siedem kolejek. Legia ma o dziesięć punktów więcej niż Pogoń. Takiej przewagi nawet trener Czesław Michniewicz nie roztrwoni.

Sport - Pogoń Szczecin wyszła na murawę w Warszawie jakby przestraszona. Świadczyły o tym dwie bardzo niepewne interwencję Dantego Stipicy na początku spotkania, które były przedsmakiem tego, co wydarzy się w pierwszej połowie. Już po 4 minutach gry bramkę zdobył Filip Mladenović. Chwilę później dwukrotnie do siatki trafił Tomasz Pekhart, w tym raz z rzutu karnego. Obrona Pogoni, do tej pory uważana za jedną z najlepszych w lidze, wyglądała jak grupa amatorów. Błędy popełniali właściwie wszyscy z bloku defensywnego, ale najbardziej rzucała się w oczy słaba dyspozycja Luisa Maty. Portugalczyk szybko, bo już po 24 minutach został zdjęty z boiska. Lecz niewiele to zmieniło, bo do przerwy piłkarze ze stolicy zdążyli jeszcze raz zadać cios gościom, a bramkę głową zdobył Mateusz Wieteska. Pogoń dała radę odpowiedzieć jednym golem „do szatni”, którego autorem był Adam Frączczak. Po zmianie stron zaliczka z pierwszej połowy wystarczyła Legii na spokojne zwycięstwo u siebie.

Polecamy

Komentarze (39)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.