Przegląd prasy: Ta ostatnia akcja...
09.11.2020 11:40
Przegląd Sportowy - Doliczony czas, szybka akcja lewą stroną, dośrodkowanie w pole karne, strzał głową i gol. W Poznaniu taki scenariusz meczów z Legią znają doskonale. W kwietniu 2017 roku dogrywał Adam Hlousek, a uderzał Kasper Hamalainen. Wtedy Kolejorz też przebył drogę od 1:0 do 1:2. W niedzielę akcję „kopiuj–wklej” sprzed ponad trzech lat powtórzyli Filip Mladenović i Rafael Lopes. Obóz Legii eksplodował z radości i szczęścia, poznaniaków znowu ogarnęła czarna rozpacz. Przed rokiem też prowadzili w Warszawie, by przegrać 1:2.
W ubiegłorocznym spotkaniu bohaterem Legii był 19-letni wówczas Maciej Rosołek. Zaraz po wejściu na boisku, co wtedy było nieoczywistym ruchem trenera Aleksandara Vukovicia, bo jego drużyna przeżywała trudny moment po odpadnięciu z pucharów i dwóch kolejnych ligowych porażkach z rzędu, trafił na 2:1. Był to jego debiut w ekstraklasie. – Zaczyna się prawdziwa walka o karierę Macieja Rosołka. Dziś zaznaczył swoją obecność. To, jak wiele takich momentów będzie miał w przyszłości, zależy wyłącznie od niego. Mam nadzieję, że będzie wolał przyjść na trening, niż zaliczyć kilka ciekawych ulic w Warszawie – powiedział wówczas trener Vuković. Rosołek spodziewanego postępu nie zrobił. Od spotkania z Lechem wystąpił w tamtym sezonie w 13 spotkaniach ligowych i strzelił dwa ważne gole. W obecnych rozgrywkach błysnął hat trickiem na inaugurację, z Bełchatowem w Pucharze Polski, ale twierdzenie, żę dziś jest bliżej gry niż kilka czy kilkanaście miesięcy temu, byłoby nadużyciem.
W niedzielę zagrał, bo z różnych powodów trenerowi Czesławowi Michniewiczowi brakowało młodzieżowca. W pierwszej połowie jako napastnik, przez niespełna kwadrans drugiej – na skrzydle. I znowu zawiódł. Zmienił go Kacper Skibicki, o którym piszemy obok. Nie minęło dziesięć minut, a 19-letni debiutant – jak Rosołek przed rokiem – cieszył się z pięknego trafienia, które w tamtym momencie ratowało Legii punkt. Skibicki zaczął przygodę z ekstraklasą równie efektownie, jak Rosołek. Tylko od niego zależy, czy tak efektownie rozpoczęta kariera jeszcze szybciej nie wyhamuje.
Gazeta Wyborcza - Lech był faworytem meczu w Warszawie. Po udanych bojach w europejskich pucharach, przy problemach Legii ze składem, prowadził 1:0 i... kolejny raz wszystko stracił. Dla Lecha Poznań zapalił się sygnał ostrzegawczy, nieco przyćmiony wynikami w europejskich pucharach - jeszcze jedna przegrana, zwłaszcza z Legią, wciąż uważaną za faworyta do mistrzostwa, i perspektywa zdobycia czegoś do gabloty się oddali. A kibice wielkopolskiej drużyny nie będą świętować udanej gry w Europie bez krajowego trofeum.
Legia była w trudniejszej od Lecha sytuacji kadrowej, osłabiona urazami i wykluczeniami z gry, świeżo po aferze z COVID-19, jaka wybuchła po meczu z Wartą Poznań. Nie mogła np. wystawić bohatera tej historii, Tomasa Pekharta, gdyż wynik jego testu był „niejednoznaczny”. Osłabiona, ale jednak z lepszymi perspektywami w lidze. Pod wodzą Czesława Michniewicza zaczęła odrabiać straty, jakich narobił Aleksandar Vuković. Wygrana z Lechem przesuwała ją na czoło tabeli, przegrana nie powodowała jeszcze wielkich problemów.
Rok temu Lech przegrał w Warszawie mecz, w którym prowadził po bramce młodego wychowanka Legii, Macieja Rosołka, który przyspieszył wtedy swą karierę. Teraz 19-letni Kacper Skibicki wszedł za niego na boisko i odważnym strzałem z woleja wyrównał na 1:1. W ten sposób plan Lecha runął. Wtedy dopiero mecz stał się bardzo ciekawy i obfitujący w akcje, parady bramkarskie (głównie Artura Boruca) czy niebywałe kontry jak Rafy Lopesa, gdy Lecha ratował Michał Skóraś. Wtedy dopiero poszły ciosy z obu stron. A kiedy sędzia Szymon Marciniak nabierał powietrza, aby po raz ostatni gwizdnąć - właśnie skończyły się doliczone dwie minuty - Lopes samotnie wyskoczył do dośrodkowania Filipa Mladenovicia, uderzył głową i piłka wpadła do siatki.
Fakt - Legia wygrała, choć od 29. minuty przegrywała. Wtedy Mladenović źle wybił piłkę i trafił nią w głowę jednego z zawodników Lecha. Za moment Artur Jędrzejczyk dał się w prosty sposób minąć Daniemu Ramirezowi i rozgrywający Lecha kopnął piłkę wzdłuż bramki Legii, a Josip Juranović tak nieporadnie starał się ją wybić, że strzelił samobója. Artur Boruc zawahał się, czy interweniować, a kiedy już się rzucił, było za późno. Gra defensywna legionistów jest słaba, a Lech nie musiał zbyt wiele się wysilać, by do przerwy pro-wadzić. A przecież obrona to jedyna formacja Legii, która przystąpiła do starcia z wicemistrzem kraju w najsilniejszym zestawieniu. W pomocy i ataku - pomór. Jak nie zakażenia koronawirusem, to kontuzje wykluczyły przyajmniej czteech zawodników którzy graliby od początku.
Gazeta Polska Codziennie - Kacper Skibicki po ostatnim gwizdku był chyba najszczęśliwszym człowiekiem w Warszawie. Choć pomeczowego wywiadu dla Canal + udzielał w maseczce, to było widać uśmiech na jego twarzy. — Cieszyłem się już w sobotę, kiedy dowiedziałem się, że jestem w kadrze meczowej. Dzień później dostałem szansę na wymarzony debiut. Chwilę później gol. Co teraz? Liczę na więcej szans i mam nadzieję, że je dostanę - mówił Skibicki.
Kiedy sędzia Szymon Marciniak gwizdnął po raz ostatni, legioniści rzucili się sobie w ramiona. Szczególnie gratulowali bohaterowi ostatniej akcji Rafaelowi Lopesowi, a także 19-letniemu Skibickiemu. Gracze z Poznania usiedli na murawie ze spuszczonymi głowami. Nie mogli uwierzyć w to, co się stało. — Mecz wyrównany, ale z małą przewagą dla nas - ocenił Bartosz Kapustka, jeden z najlepszych piłkarzy wczorajszego spotkania.
Super Express - Jeszcze kilka dni temu Kacper Skibicki był zawodnikiem trzecioligowych rezerw. Włączony nagle do kadry pierwszego zespołu 19-latek pojawił się na boisku w drugiej połowie hitowego starcia z Lechem i przepięknym strzałem poderwał Legię do walki. Rewelacyjny debiutant wyrównał, a dosłownie w ostatniej sekundzie zwycięską bramkę strzelił Rafael Lopes! W dramatycznym klasyku mistrz ograł wicemistrza 2:1.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.