Radovan Pankov: Ekstraklasę nazwałbym małą Premier League
21.10.2024 13:17
O Ekstraklasie
– Może to głupie porównanie, ale Ekstraklasę nazwałbym małą Premier League. Oczywiście nie z taką jakością, ale to znacznie bardziej wyrównana liga. Jeśli rywalizujesz o tytuł, musisz walczyć w każdym meczu, szczególnie na wyjazdach, nawet jeśli grasz z drużyną, która walczy o przetrwanie. Co roku mistrzem zostaje ktoś inny. W minionym sezonie była to Jagiellonia, wcześniej Raków, Lech, dwukrotnie Legia, Piast.
– Liga jest naprawdę wymagająca, przede wszystkim fizycznie. Po drugie, rozegraliśmy do tej pory 19 lub 20 spotkań, a Lech 16 lub 17. Występujesz dwa razy w tygodniu, prawie nie trenujesz przed meczem, a oni przygotowują się na ciebie przez siedem dni. Nie jest łatwo rywalizować w Europie i być konkurencyjnym w Polsce. To samo przydarzyło się wcześniej Rakowowi i Legii, gdy po raz ostatni została mistrzem. Dziewięć "oczek" straty do lidera to nie tak dużo, jak w Serbii. Przewaga topnieje, wszyscy gubią punkty.
– W Polsce nie ma drużyny na poziomie Zvezdy, ale nie wypada oglądać serbskiego futbolu wyłącznie w wykonaniu jej i Partizana. Wszystko kręci się wokół pieniędzy, pod tym względem ligi w ogóle nie są porównywalne. Crvena stale gra w Lidze Mistrzów, 70 mln euro może wynosić jej budżet, w którym mieszczą się Partizan, Vojvodina, Cukaricki i TSC. Tutaj nie ma czegoś takiego. Powtarzam, że to liga bardzo wymagająca fizycznie. Jest duże tempo, sporo biegania, nie ma mistrzów futbolu, bo nie ma pieniędzy na tę dodatkową jakość. Są jednak szybcy gracze, którzy mogą sprawić problemy każdemu.
O TSC i Lidze Konferencji
– Lazetić budował styl przez lata, trochę go zatracili, ale teraz przybył Jovan Damjanović, trener podobnego typu, i widzę, że wracają. TSC jest tam, gdzie powinno być, czyli w fazie ligowej Ligi Konferencji. Nie znalazł się tu przypadkowo. To nie będzie dla nas łatwe, ale mamy mnóstwo takich meczów. Po Dynamie Mińsk jedziemy na Omonię, później mamy Lugano, które wyrzuciło Partizana, potem zmierzymy się na sztucznym boisku z Djurgardens. To trudna grupa, ale naszym celem jest miejsce w TOP 8 na koniec pierwszego etapu i mamy powody do nadziei. W minionym sezonie, w bardzo trudnej grupie z Aston Villą, AZ Alkmaar i Zrinjskim, zdobyliśmy 12 punktów, po czym zostaliśmy wyeliminowani przez Molde.
O kibicach Legii
– Na meczu z Molde trybuna (Żyleta – red.) była zamknięta, a po przeciwnej stronie pojawił się baner: "Surprise, mother*uckers!". Przyjdą, zawsze jakoś znajdą sposób. Już mówi się, że wzięli 550 biletów. Wchodzą wszędzie, wejdą także do Serbii. Dla mnie Delije (grupa fanów Zvezdy – red.) jest zawsze numerem jeden, ale kibice Legii są najbliżej. Zabawni, pomysłowi.
– Kibice odebrali incydent w Alkmaar jako plus dla mnie? Na pewno nie jako minus – ani dla mnie, ani dla Josue. Żarty na bok, nieprzyjemna scena. Ale to było silniejsze ode mnie. Taki już jestem, zawsze stanę w czyjejś obronie. To z pewnością nie powinno mieć miejsca, proces wciąż się toczy. Ale pojawiło się też kilka ważnych goli, jak z Brondby, czy rzut karny przeciwko Midtjylland w minionym sezonie. To nie jest tak, że lubią mnie tylko z powodu aresztu.
O Legii i Warszawie
– Jestem zadowolony. Dobrze czuję się w klubie i mieście, tak jak dzieci i żona. Może trochę się spóźniłem, może powinienem był opuścić Zvezdę rok lub dwa lata wcześniej, ale na niektóre rzeczy nie masz wpływu. Legia i Serbia – to dało rezultaty. Zależy mi na tym, by nie zamykać drzwi, które otworzyli przede mną Serbowie, przede wszystkim Miro Radović – on jest tu legendą, podobnie jak inni. Po prostu staram się nie zepsuć tego statusu.
Całą rozmowę z Pankovem można przeczytać w serwisie Mozzart Sport.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.