Kilka uwag po meczu z Ruchem - wizjoner Berg, słaba frekwencja
03.11.2014 10:44
- Wizjoner Berg – Kiedy dzień wcześniej widziałem jak trener Henning Berg ustawia drużynę pod kątem spotkania z Ruchem Chorzów, w pierwszej chwili łapałem się za głowę. Rozgrywający Pinto na lewej obronie, skrzydłowy Bartczak na prawej. Nie zwykłem jednak przed meczem krytykować kogokolwiek, a zwłaszcza Henninga Berga, bo potem i tak wychodzi, że Norweg miał rację. To czego jesteśmy świadkami, jest niesamowite. Wychodzi na to, że jakakolwiek polemika z trenerem Legii nie ma większego sensu, że jeśli mamy wątpliwości, co do czegoś, to dlatego, że nie patrzymy na sprawę tak jak on, że nie widzimy tego co nasz szkoleniowiec. Na początku sezonu, gdy wystawiał drugi skład były wpadki. Ale Norweg był cierpliwy i realizował to, co sobie założył. Przez ostatnie miesiące na treningach często grywał na dwa składy, tak by się one ze sobą zgrywały, lepiej rozumiały. I to, za co Berg był krytykowany, dziś jest chwalony. „Rezerwy Legii ograły Ruch”, „Legijne dzieciaki ograły chorzowian”, Berg upiekł dwie pieczenie na raz” – to tylko niektóre z wybranych tytułów prasowych. Jeden z kibiców napisał na Twitterze - Heniek to geniusz. Serio. Jeżeli wystawi w następnym meczu Młode Wilki rocznik 2003 będę wierzył, że ograją Pogoń – nic dodać, nic ująć.
- Ofensywny piłkarz obrońcą – Robert Bartczak wczoraj debiutował na boiskach ekstraklasy i naprawdę sobie poradził. To największe zaskoczenie meczu, bo to chłopak stworzony do ofensywy, jeden z lepszych dryblerów w zespole. Początki na obronie miał tragiczne, w Gniewinie gubił krycie, nie wiedział jak się zachowywać w poszczególnych sytuacjach, czasem zrezygnowany machał rękami i pokazywał, że nie czuje się dobrze w tym miejscu na boisku. Minęły 4 miesiące i dziś to już zupełnie inny zawodnik. Owszem popełnia jeszcze błędy w defensywie, czasem nie wróci się na czas, ale radzi sobie i to całkiem nieźle. Jego wyjścia do przodu może były rzadkie, ale robiły wrażenie – bez kompleksów, na dużym luzie rozgrywał piłkę w pole karne, woził rywali. A przecież w tym roku nie błyszczał formą nawet w rezerwach… Duże brawa i oby tak dalej.
- Szwochinho – Jeszcze kilka dni temu dziennikarze rozpisywali się o tym, że Szwoch zawodzi w Legii, że nie spełnia oczekiwań, pojawiły się docinki w związku z tym jak nazwał go prezes Bogusław Leśnodorski – Szwochinho. Pisałem by dać mu czas, bo na treningach prezentuje się bardzo dobrze i dość szybko to potwierdził, pokazał że prezes wie co mówi. Z Ruchem zagrał na miarę swojego talentu, ośmieszał rywali – jak przy akcji, gdy był faulowany w polu karnym przez Szyndrowskiego. Gdy wszedł Duda pokazał, że może grać ze Słowakiem kombinacyjnie – do tego stopnia, że aż miło było patrzeć. Naprawdę to bardzo ciekawy zakup – niezły drybling, dobry przegląd pola, a do tego walczący i nieodpuszczający w defensywie.
- Ryczkowski, Kalinkowski - Niedzielny mecz z Ruchem był piątym występem Ryczkowskiego w T-Mobile Ekstraklasie, czwartym w wyjściowej jedenastce. Gol strzelony w 69. minucie był jego premierowym trafieniem w najwyższej klasie rozgrywkowej, zaś drugim w pierwszym zespole. Oba były do siebie bardzo podobne – za pierwszym razem „Ryczi” dostawił nogę po zagraniu Ivicy Vrdoljaka, za drugim po akcji Marka Saganowskiego. Adam miał prawo czuć tremę, czuć się niepewnie – dawno już na tym poziomie nie grał. Momentami niewidoczny, ale dawał radę. Kalinkowski również wystąpił po dłuższej przerwie na tym poziomie i jak sam przyznał czuł się jak przed debiutem. Gra u boku Ivicy Vrdoljaka może mu wyjść tylko na dobre, w ciągu godziny uczy się tyle, co przez pół roku w III lidze. Grał ostrożnie, odpowiedzialnie, czasem za bardzo z tyłu, ale być może takie były założenia. Hmm… tak się promuje młodzież, po takim spotkaniu morale i zapał do wytężonej pracy tylko wzrosną.
- Niska frekwencja – Na meczu z Ruchem było niespełna 13 tysięcy kibiców i pomijając porę roku to zjawisko trudne do wytłumaczenia. Legia wygrywa, odnosi sukcesy, prowadzi w ekstraklasie i w Lidze Europy, a na trybunach coraz mniej ludzi… Nie jest wytłumaczeniem, natężenie meczów – były przecież promocje, można było nabyć trzy bilety w cenie dwóch, o karnecie nie wspominając. W tym samym czasie w cyrku obok Stadionu Narodowego bilety sporo droższe i komplet pod balonem… Władze klubu robią, co mogą - była akcja plakatowa przed spotkaniem, po mieście jeździła Warszawa i zapraszała na Łazienkowską. Jednak na trybunach wciąż pustawo. Jak pytam ludzi, czemu nie przychodzą na mecze, to każdy ma swój powód, każdy inny. Ale dlaczego te wszystkie rzeczy zaczęły wygrywać z miłością do Legii?!
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.