Koszykówka: Przedłużyć serię ćwierćfinałową
10.05.2024 23:00
Legioniści w dwóch pierwszych spotkaniach, które zostały rozegrane w Szczecinie, byli bardzo bliscy "wyrwania" przynajmniej jednego zwycięstwa. W obu prowadzili przez zdecydowaną większość meczu, a prowadzenie tracili tuż przed końcem. Niewiele zabrakło, by scenariusz powtórzył się także w rywalizacji numer trzy. Tym razem to King lepiej zaczął występ i w pierwszych minutach wyszedł na prowadzenie, ale w czwartej kwarcie warszawiacy zdołali odskoczyć na 10 punktów. Kiedy przewaga utrzymywała się na 3 minuty przed końcem, wydawało się, że nic nie będzie w stanie odebrać miejscowym wygranej. I wtedy, ku zaskoczeniu stołecznej publiczności, fantastycznie dopingującej "Zielonych Kanonierów", zaciął się atak gospodarzy, zaś rywale trafili parę rzutów, zmniejszając straty. Kiedy na 9 sekund przed końcem, przy wyniku 90:88, Marcel Ponitka został sfaulowany (po dograniu Christiana Vitala) przy rzucie, wystarczyło, by wykorzystał oba rzuty wolne. Tymczasem rozgrywający, tak jak kilkanaście sekund wcześniej, spudłował oba rzuty, dając tym samym szansę gościom na doprowadzenie do dogrywki lub rzut na wygraną. Przeciwnicy zaplanowali rzut z dystansu, lecz piłkę, którą Andy Mazurczak posłał w stronę Tony’ego Meiera, przejął Aric Holman, co dało Legii zasłużone zwycięstwo.
Stołeczni koszykarze przez cały mecz grali niezwykle agresywnie w obronie. W końcu znowu w wysokiej dyspozycji był Vital, który nie tylko wykonywał katorżniczą pracę w obronie, ale zdobywał punkty – łącznie 28 (na bardzo dobrej skuteczności), więcej niż w dwóch wcześniejszych spotkaniach razem wziętych. Legioniści trafili 50 procent rzutów za trzy (więcej niż za 2 pkt.), a te były solidnie selekcjonowane. Nieźle funkcjonował szybki atak, zbiórki, a wyraźnie słabiej rzuty wolne.
Z ważnych graczy kolejny słabszy występ w serii z Kingiem miał Raymond Cowels. Mniej widoczny był także Jamajczyk, Tyran De Lattibeaudiere, który bardzo dobrze spisywał się w obronie, zaś w ataku miał mniej okazji do pokazania umiejętności. Oprócz Vitala, na wyróżnienie zasługują z pewnością Michał Kolenda oraz Holman – nie do zatrzymania dla szczecinian. W ostatnich akcjach spotkania numer trzy, trener Marek Popiołek nie mógł skorzystać z Lorena Jacksona, który doznał urazu. Jak przyznał po meczu sam szkoleniowiec, Jackson jest tak zdeterminowany, że nie ma takiej możliwości, by zabrakło go w rotacji na sobotnią, czwartą rywalizację warszawsko-szczecińską.
– Kto nie lubi takich meczów, kiedy ma się okazję grać przy takiej publiczności, w domu, wiedząc, że ma się nóż na gardle... Wiedząc, że jeśli dziś nie pójdzie, to zaczynamy sezon ogórkowy, a przecież nikt tego nie lubi. Szczególnie, kiedy coś się w sezonie wygra i ma się ochotę na więcej – powiedział po czwartkowym występie Kolenda, który zdobył 18 punktów, trafiając 6/7 z gry, w tym 4/5 zza łuku. Szkoleniowiec Kinga, Arkadiusz Miłoszewski, zwracał uwagę, że jego koszykarze najsłabiej spisywali się w bronieniu szybkich ataków Legii, czyli z odpowiednim powrotem do defensywy. I to będzie chciał z pewnością poprawić przed czwartym meczem.
Sobotni mecz będzie 50. występem Vitala w barwach Legii. Lider stołecznego zespołu będzie miał szansę przekroczyć barierę tysiąca punktów dla "Zielonych Kanonierów" (we wszystkich rozgrywkach). Obecnie ma ich na koncie 985, w tym 616 w Orlen Basket Lidze (śr. 19,9).
Początek sobotniego meczu zaplanowano na godz. 20:30, transmisja w Polsacie Sport 3. Bilety można kupować TUTAJ – radzimy się spieszyć, bo schodzą się jak świeże bułeczki. W przypadku wygranej Legii, decydujące spotkanie (numer pięć), zostanie rozegrane we wtorek, 14 maja, w Szczecinie.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.