Przegląd prasy: Legia najlepsza jesienią!
03.12.2012 08:55
Przegląd Sportowy - Wszystko było zgodnie z tradycją. Tak jak w poprzednim sezonie Legia ograła Ruch nie tracąc bramki, a Danijel Ljuboja strzelił gola. 0:3 Niebieskich w Warszawie było najniższym wymiarem kary, jaki mógł spotkać wicemistrzów kraju. Zagrali tragicznie. Jacek Zieliński przed spotkaniem mówił, że jego zespół nie może dać rozpędzić się Jakubowi Koseckiemu. 22-latek nie musiał nawet tego robić i tak został po raz kolejny bohaterem. Dawno przy Łazienkowskiej nie gościł rywal, który dałby się tak zdominować jak Ruch. Wydawało się, że trener będzie chciał zagrać ofensywnie. Wystawił przecież aż. trzech nominalnych napastników - Arkadiusza Piecha, Andrzeja Niedzielana i Macieja Jankowskiego. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Co z tego, że próbowali szarpać, skoro rzadko dostawali piłkę, błąkali się gdzieś pomiędzy defensorami gospodarzy i patrzyli, jak ich koledzy w środku pola notują kolejną stratę. Bo walkę o tę newralgiczną część boiska Legia wygrywała i to zdecydowanie. Jan Urban przesunął na prawą stronę Miroslava Radovicia, który często schodził właśnie w kierunku środka, dzięki czemu w tej strefie zawodników gospodarzy było więcej. Inna sprawa, że znaczenie miały przede wszystkim forma i umiejętności będące także po stronie Legii. Daniel Łukasik odbierał, Dominik Furman i Janusz Gol rozgrywali, Radović współpracował z Ljuboją. Przyjemnie było na to patrzeć W przeciwieństwie do gry Niebieskich, w której było więcej przypadku, niż pomysłu.
Gazeta Wyborcza - Legia zakończy jesień na prowadzeniu po raz pierwszy od 17 lat. Jan Urban ma najbardziej skuteczny i wszechstronny zespół w lidze i może bić się o tytuł, na który klub czeka od sześciu lat. Legia będzie mistrzem jesieni bez względu na wynik ostatniego w rundzie spotkania ze Śląskiem za tydzień. Poprzedni sezon warszawiacy skończyli na trzecim miejscu na własne życzenie. Na początku wiosny rozbili we Wrocławiu Śląsk 4:0, z łatwością wygrali Puchar Polski. Przez większość rundy prowadzili, ale im bliżej było jej końca, tym bardziej przypominali biegacza, który ma już dość wyścigu. Punkty tracili prawie w każdym meczu, prowadzenie - na tydzień przed końcem sezonu. Obecny trener Legii też z nią przegrywał. W latach 2007-10 dwukrotnie kończył za plecami Wisły. Za każdym razem trener Jan Urban walczył nie tylko z rywalami. Kontuzje, chybione transfery czy kibole szydzący z piłkarzy - to była jego codzienność. Dwukrotnie po 14 kolejkach jego Legia miała na koncie 28 punktów. Teraz ma ich 33.
Rzeczpospolita - Żeby pierwszy raz od 1995 roku Legia zakończyła jesień na pierwszym miejscu, potrzebne było zwycięstwo z Ruchem Chorzów. Przyszło dość łatwo. W pierwszej połowie gola strzelił Jakub Kosecki, a kiedy po przerwie obie drużyny grały w osłabieniu, zrobiło się więcej miejsca i gospodarze dołożyli kolejne dwie bramki. Dla Danijela Ljuboi był to już dziesiąty gol w sezonie, Kosecki trafił po raz siódmy i coraz głośniej domaga się renegocjacji kontraktu. Podobno zarabia mniej od rezerwowych, a w rundzie jesiennej był jednym z najlepszych zawodników zespołu. Głos w tej sprawie zabrał już nawet jego ojciec - Roman, wiceprezes PZPN. Wspomniał coś nawet o ofertach dla syna ze swoich byłych klubów: Atletico Madryt i Galatasaray, ale to raczej socjotechniczna gierka, która ma pomóc Kubie w otrzymaniu podwyżki. Legia mistrzem jesieni na jedną kolejkę przed jej zakończeniem została zasłużenie. Wygrała 10 spotkań, przegrała tylko jedno. Ma najskuteczniejszy atak, pokazuje młodzieńczą fantazję. Kilka meczów - jak wczoraj - wygrała na luzie, ale często traciła gola, jako pierwsza i z jednym wyjątkiem, zawsze potrafiła w takich spotkaniach zdobyć choćby punkt. W klubie zapowiadano, że jeśli po jesieni przewaga nad drugą drużyną w tabeli będzie spora, być może uda się utrzymać skład, a może nawet go wzmocnić.
Polska the Times - Podobnie jak z faktem, że na pierwszoplanową postać w Legii wyrósł tej jesieni Jakub Kosecki - zawodnik jeszcze nie tak dawno temu niechciany (przez poprzedniego trenera) i notorycznie wypożyczany. W niedzielę znów był bohaterem, tak jak w dwóch poprzednich meczach z Widzewem i Lechem Poznań. W niedzielę trafił do siatki dwukrotnie, a pierwszy gol znów mógłby aspirować co najmniej do bramki tygodnia, choć tym razem nie był to rajd przez pół boiska. Młody skrzydłowy dopadł w 29. minucie do piłki, po pechowej interwencji Piotra Stawarczyka, a będąc sam na sam z Michalem Peskoviciem zachował się jak stary wyga. Zamarkował strzał, poczekał aż bramkarz Ruchu usiądzie na ziemi, a następnie spokojnie przerzucił nad nim piłkę. Druga bramka dla Legii również padła po jego strzale - tym razem Kosecki znów zachował się jak rasowy snajper, bezlitośnie wykorzystując kolejny błąd chorzowskiej obrony, którą tylko w niewielkim stopniu tłumaczy brak ukaranego kilka minut wcześniej czerwoną kartką Żeljko Djokicia (druga żółta za przepychanki z Inakim Astizem, Hiszpan w efekcie również musiał opuścić boisko). Był to jego siódmy gol w sezonie. Na koniec Kosecki pomógł Danijelowi Ljuboi strzelić swoją dziesiątą bramkę. Po jego podaniu Serb przełożył sobie futbolówkę z lewej na prawą nogę i spokojnie strzelił tuż obok słupka
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.