Virgil Van Dijk Miroslav Radović 30 lipca 6 sierpnia

Grano dzisiaj, czyli mecze Legii z 30 lipca – Spotkanie z Celtikiem

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

30.07.2020 09:00

(akt. 29.07.2020 21:53)

Piłkarze Legii grali 30 lipca 10 razy. Równo 60 lat temu przekroczyli barierę 1000. bramek zdobytych na ligowych boiskach.

Minęło pięć lat od wyjazdowego meczu z FK Kukesi w III rundzie eliminacji Ligi Europy. Coraz lepszy Nemanja Nikolić zdobył bramkę na 1:0 dla legionistów, ale gospodarze wyrównali. Cieszyli się z gola 120 sekund, bo Legia znowu prowadziła, za sprawą strzału Jakuba Rzeźniczaka. W tym momencie na murawę padł Ondrej Duda, trafiony w głowę kamieniem rzuconym z trybun. Arbiter przerwał spotkanie, a to oznaczało walkower dla legionistów, czyli w zasadzie przesądzało los rywalizacji. Fotoreportaż jest dostępny tutaj. Trzeba było postawić kropkę nad i w Warszawie i tak się stało. Wojskowi wygrali u siebie 1:0.

Mecz z Celtikiem

Równo sześć lat temu miał miejsce pierwszy mecz z Celtikiem Glasgow w III rndzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Kibice stołecznego zespołu nie zawiedli się na swoich zawodnikach, gdyż obejrzeli świetny mecz w ich wykonaniu. Dwie bramki Miroslava Radovicia, jedna Michała Żyry i Jakuba Koseckiego pozwoliły zdecydowanie pokonać rywali ze Szkocji 4:1. Goście grali całą drugą połowę w dziesięciu, po czerwonej kartce dla Efe Ambrose. Dwóch rzutów karnych nie wykorzystał natomiast Ivica Vrdoljak. Zdjęcia można obejrzeć w tym miejscu. A skrót meczu - tutaj

- Taka jest piłka, czasem jest mało sytuacji i dużo bramek, zaś czasem dużo okazji i mało goli. To fajnie widzieć tak walczącą polską drużynę w pucharach, jestem dumny ze swoich zawodników. Pokazali umiejętności i charakter - powiedział na konferencji prasowej trener Henning Berg

To, co stało się po meczu rewanżowym… Chyba każdy pamięta. Legia wygrała 2:0, ale ze względu na wpuszczenie na boisko nieuprawnionego do gry Bartosza Bereszyńskiego została ukarana walkowerem.

Eliminacje

30 lipca 2009 roku Wojskowi mierzyli się z Broendby Kopenhaga w pierwszym meczu III rundy eliminacji Ligi Europy. Żadna z polskich telewizji nie zdecydowała się na zakup praw do transmisji, choć może to dobrze, bo przynajmniej obyło się bez stanów przedzawałowych. To nie był dzień Legii, a Jana Muchy. Słowak bronił wspaniale, wielokrotnie interweniując w prawie beznadziejnych sytuacjach.

Szczęście było przy nim i przy Legii, bo objęła prowadzenie. Maciej Iwański wykorzystał rzut karny po
ewidentnym faulu na Sebastianie Szałachowskim. Minimalnego prowadzenia nie udało się utrzymać do końca meczu. Duńczycy dostali prezent od sędziego Carlosa Velasco Carballo z Hiszpanii. Żartowano, że arbitrowi zrobiło się żal marnujących sytuacje na potęgę gospodarzy i podarował im rzut karny. Uznał, że Jakub Rzeźniczak przytrzymywał Mortena Rasmussena, ale można oglądać powtórki w nieskończoność i trudno się zgodzić z tą decyzją. Fotoreportaż jest dostępny tutaj.

- Przy rzucie karnym dla Broendby sędzia zachował się trochę groteskowo. Była to zwykła walka w powietrzu, jakich wiele w polu karnym. Zawodnicy często delikatnie się przytrzymują, popychają. Takich sytuacji w meczu zawsze jest co najmniej kilka. Teatralne zachowanie rywala w polu karnym i krzyk wystarczył arbitrowi do podyktowania jedenastki. Trzeba jednak sprawiedliwie oddać, że Duńczycy stworzyli sobie mnóstwo sytuacji bramkowych, nasza gra momentami wyglądała jak obrona Częstochowy. Choć sami także mieliśmy sytuacje, ale udało się wykorzystać tylko jedną - ocenił na gorąco po spotkaniu obrońca LegiiJakub Rzeźniczak. Szczęście skończyło się w spotkaniu rewanżowym. Legia zremisowała 2:2 i odpadła z rywalizacji o LE, nie przegrywając meczu.  

Bez bramek

Dokładnie 15 lat temu legioniści bezbramkowo zremisowali na wyjeździe z Górnikiem Łęczna. W pierwszej połowie Legia grała słabo. Zawodnicy z Warszawy głównie się bronili, a akcje ofensywne były zbyt rzadkie i czytelne. Jedynym plusem była postawa Łukasza Fabiańskiego. Druga połowa była nieco lepsza w wykonaniu warszawiaków, ale w końcówce Górnik stworzył sobie dwie niezwykle groźne sytuacje i był bliższy zwycięstwa. - Było to dobre, emocjonujące widowisko i uważam, że podział punktów jest właściwym odzwierciedleniem tego, co działo się na boisku – skomentował ówczesny trener Legii, Jacek Zieliński.

- Za nami dwa ligowe mecze i dwa remisy. Zdajemy sobie sprawę, że swoją postawą i wynikami zawiedliśmy kibiców. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby w następnych spotkaniach odzyskać zaufanie naszych fanów i zacząć wygrywać. Myślę, że powoli się rozkręcamy i z meczu na mecz będzie coraz lepiej - stwierdził  Sebastian Szałachowski. Zdjęcia można obejrzeć tutaj.

Puchar Intertoto

Wobec braku awansu do regularnych rozgrywek europejskich drużynę zgłoszono do Pucharu Intertoto. Legia znalazła się w grupie V, razem Landskrona BoIS ze Szwecji, czechosłowacką Slavią Praga i szwajcarskim Young Boys Berno.

Aby wygrać grupę, Legia w ostatnim meczu – który miał miejsce 29 lipca - musiała przy Łazienkowskiej pokonać Slavię. To się jednak nie udało, warszawiacy już do przerwy przegrywali 0:2 i z trudem uratowali remis, co było zasługą Kazimierza Deyny, który w przeciwieństwie do Krzysztofa Lasonia oraz Janusza Barana wrócił na ten mecz i strzelił 2 gole – drugiego 2 minuty przed końcem meczu. Premia finansowa trafiła więc do Czechosłowacji.

Tysięczny gol

W 1960 roku, na przełomie lipca i sierpnia, rozegrano trzy następne kolejki, a kibice równie skrupulatnie liczyli punkty, co gole. Według wyliczeń statystyków wychodziło, że Legia zbliża się do 1000. bramki zdobytej na ligowych boiskach. Licznik wskazywał liczbę 998, a że w pierwszym lipcowym spotkaniu Wojskowi ulegli w Zabrzu Górnikowi 0:2, nic się w tej kwestii nie zmieniło.

Tydzień później szansa na jubileuszowego gola była większa, bo drużyna Górskiego grała u siebie z Lechią Gdańsk. Goście bronili się dzielnie, ale biegając za legionistami w duchocie, z każdą minutą tracili siły – wystarczyło ich na pierwszą połowę. Po przerwie rozpoczął się koncert gospodarzy. Najpierw cieszył się Lucjan Brychczy, który dał drużynie prowadzenie. Spiker ogłosił, że to gol numer 999, a więc publiczność czekała niecierpliwie na kolejnego, jubileuszowego. W końcu się udało, a na karty historii wpisał się Tadeusz Błażejewski, który, by nie było wątpliwości, dołożył jeszcze 2 bramki.

Mecz

Sezon

Strzelcy

Wisła Płock – Legia Warszawa (2:3)

2016/2017

Prijović, Kucharczyk, Lewczuk

FK Kukesi – Legia Warszawa (1:2, 0:3 wo)

2015/2016

Nikolić, Rzeźniczak

Legia Warszawa – Celtic Glasgow (4:1)

2014/2015

Radović II, Żyro, Kosecki

Brondby Kopenhaga – Legia Warszawa (1:1)

2009/2010

Iwański

Górnik Łęczna – Legia Warszawa (0:0)

2005/2006

 

Legia Warszawa – Hutnik Kraków (1:0)

1994/1995

Pisz

Olimpia Poznań – Legia Warszawa (2:1)

1988/1989

Łatka

Legia Warszawa – Slavia Praga (2:2)

1976/1977

Deyna II

Legia Warszawa – Lechia Gdańsk (4:0)

1960

Brychczy, Błażejewski III

Legia Warszawa - Warta Poznań (3:0)

1950

Olejnik, Ochmański II

Polecamy

Komentarze (23)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.