News: Kontuzja Koseckiego, kara dla Sulera?

Jakub Kosecki: Jan Urban mi zaufał

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

02.11.2012 09:37

(akt. 04.01.2019 13:33)

- W Legii mam się od kogo uczyć. Naprawdę. Muszę zapieprzać. Dążę do tego, by któregoś dnia stanąć na treningu, podeprzeć się, popatrzeć na kolegów i powiedzieć - w końcu jestem ponad nimi. Ale wiem, że do tego jeszcze daleka droga - mówi o sobie w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Jakub Kosecki.

- Strasznie mnie to denerwowało, bo nie byłem w stanie samemu sobie pokazać, że jednak potrafię, a co dopiero innym. Przychodziły momenty, że łapałem gaz na treningach. Wszystko mi wychodziło. Trener Jacek Magiera podchodził i mówił: "Kosa, oby tak dalej, naprawdę jest świetnie". Co dotknąłem piłki, to wpadała do bramki. Mimo to siedziałem na trybunach. Już nie wiedziałem, czy to tylko mi się wydaje, że jestem dobry, czy może jednak coś robię źle? Przyszło zwątpienie. Postanowiłem, że pójdę na wypożyczenie i jeżeli tam nie udowodnię sobie, że potrafię, to dam sobie spokój.


- W Lechii odpaliłem, wcześniej w Legii czułem się niechciany. Byłem zapchajdziurą, człowiekiem od noszenia pachołków czy tyczek. Nie satysfakcjonowało mnie to. Po zimowym zgrupowaniu wydawało się, że wszystko pójdzie, jakbym chciał. Ale zagrałem pierwszy słabszy mecz ze Sportingiem Lizbona w LE i zostałem odstawiony. Po Sportingu pojechaliśmy w dziewiętnastu do Zabrza. Wylądowałem na trybunach. Wiecie, jakie to uczucie, jeśli komuś na czymś zależy i zostaje tak potraktowany? 


- Jan Urban powtarza, że ważny jest każdy zawodnik. Mówi, że sezon jest długi i każdy dostanie szansę. I tak się dzieje. To widać. Niemal w każdym meczu są roszady. Jest ostra rywalizacja. Gdy trenerem był pan Skorża, bywało z tym różnie. Mówił, że będą zmiany w składzie, no i rzeczywiście były: Radović nie grał na prawej pomocy tylko w środku... Bardzo się cieszę, że Jan Urban obdarzył mnie zaufaniem. Tego mi właśnie brakowało. Zaufania i spokoju. U pana Skorzy wiedziałem, że jak wchodzę na 10 minut, to muszę zrobić coś niesamowitego, żeby w następnym meczu dostać kolejną szansę. Dziś wolę przesadzić, stracić, niż bać się wejść w drybling. Był taki moment w Legii, że się bałem strat, pretensji kolegów i konsekwencji. Czasem, jak się za bardzo chce, to nie wychodzi. Radović teraz jest w wysokiej formie, ale cholernie chce coś strzelić i nic mu nie wpada. Może opowiedzieć, jak to jest. 


Zapis całej, ciekawej rozmowy z Jakubem Koseckim znajdziecie w dzisiejszym numerze "Przeglądu Sportowego"

Polecamy

Komentarze (9)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.