News: Jakub Szrek: Przygoda z UYL jeszcze się nie skończyła

Jakub Szrek: Przygoda z UYL jeszcze się nie skończyła

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

16.11.2015 18:00

(akt. 07.12.2018 18:51)

- Gol strzelony w początkowych fragmentach meczu dałby nam na pewno dużą motywację i rozbudził zapał oraz chęć walki. Trzeba jednak mieć świadomość, że piłka nożna jest nieprzewidywalnym sportem. Nie możemy dać pewności, że bramka wpadnie w pierwszych minutach, jednakże możemy zagwarantować, że damy z siebie wszystko. Będziemy walczyć do ostatnich chwil - mówi w rozmowie z Legia.Net Jakub Szrek, zawodnik Legii Warszawa. Rewanżowe spotkanie z FC Midtjylland w ramach Młodzieżowej Ligi Mistrzów odbędzie się 24 listopada, o godzinie 16, w Nowym Dworze Mazowieckim.

W meczu młodzieżowej Ligi Mistrzów z FC Midtjylland przegraliście na wyjeździe 0:2. Da się to jeszcze odrobić w rewanżu?

 

- Na pewno nie jest to najlepszy rezultat, ale wynik 0:2 nie jest do nie odrobienia.


Fakt, że graliście na głównym obiekcie Midtjylland, gdzie grali też seniorzy w Lidze Europy, spowodował, że lekko odlecieliście i zbyt optymistycznie podeszliście do meczu?

 

- Nikt nie odleciał. Każdy do tego spotkania podszedł z należytym szacunkiem do rywala, byliśmy bardzo zmotywowani. Chcieliśmy wygrać z Midtjylland. Wiedzieliśmy ze zespół z Danii jest mocny i będzie wymagającym rywalem.

 

W jakich elementach Duńczycy byli od was przynajmniej o klasę lepsi?

 

- Rywale nieźle prezentowali się fizycznie i przegrywali mało pojedynków w powietrzu. Stwarzali duże zagrożenie po stałych fragmentach gry. Ten element miał olbrzymie znaczenie.

 

Mógłbyś opisać tę sytuację z rzutem karnym w doliczonym czasie?

 

- Myślę, że zawodnik Midtjylland był faulowany przed polem karnym i w tej sytuacji Duńczykom należał się tylko rzut wolny.  


Zagrałeś w Danii jako defensywny pomocnik. Nie było to dla Ciebie problemem?


- Nie, ponieważ lubię grać na tej pozycji i czuje się na niej dobrze.

 

A gdzie najlepiej czujesz się na boisku?

 

- Na murawie czuję się dobrze zarówno jako defensywny pomocnik, jak i prawy obrońca. Ciężko jest mi jednoznacznie wskazać, na której pozycji gra mi się lepiej.

 

Pochodzisz z Żar. Czy chłopak z tak małej miejscowości może mieć marzenia o profesjonalnej grze w piłkę?

 

- Uważam, że nie ma znaczenia, kto skąd pochodzi. Najważniejsza jest motywacja, chęć osiągnięcia sukcesu i przede wszystkim ciężka praca. Potrzeba piłkarskiego rozwoju sprawiła, że szybko wyprowadziłem się z Żar. Marzenia o profesjonalnej grze miałem już jako małe dziecko. Wspólnie z rodzicami podjęliśmy odważną decyzję, co pozwoliło mi szybko się usamodzielnić. Zrozumiałem, że jeżeli się chce, to można realizować swoje marzenia.

 

Pamiętasz kto zaprowadził cię na pierwszy trening?


- Stadion mieliśmy bardzo blisko domu, więc spędzałem tam sporą część swojego dzieciństwa. Piłka towarzyszyła mi od najmłodszych lat, a na pierwszy poważny trening zaprowadzili mnie rodzice, którzy widzieli, że jest to moją pasją.

 

Trafiłeś do miejscowego Promienia. Później grałeś w Zielonej Górze. Nie było problemu ze zmianą otoczenia?

 

- Nie, ponieważ większość chłopaków, z którymi grałem w UKP, kojarzyłem z kadr województwa. Miałem ogromne szczęście, że trafiłem na świetnych ludzi, zawodników i trenerów. Bardzo szybko odnalazłem z nimi wspólny język.

 

- W mojej ocenie Jakub nie wyróżniał się w sposób istotny od reszty naszych graczy z zespołu Centralnej Ligi Juniorów. Skauci warszawskiego klubu dostrzegli w nim potencjał – tak powiedział o tobie Tomasz Zawistowski, prezes UKP Zielona Góra. Rzeczywiście byłeś wtedy jednym z wielu?

 

- Każdy ma prawo do własnej opinii, nie chciałbym podważać zdania prezesa, ani wydawać opinii o sobie. Sądzę, że na temat piłkarzy najwięcej mogą powiedzieć trenerzy, bo to oni towarzyszą nam na każdym treningu i meczu. W tej kwestii warto byłoby zapytać trenera, z którym pracowałem od momentu przyjścia do UKP - pana Michała Grzelczyka.

 

101 minut w trzeciej lidze, raz zacząłeś spotkanie w podstawowym składzie. Statystyki na kolana nie powalały, ale grasz teraz w Legii. Jak myślisz – czym przekonałeś do siebie skautów?

 

- W marcu 2014 roku pierwszy raz usłyszałem, że Legia się mną interesuje. Miałem przed sobą ligę makroregionalną. Sądzę, że wyróżniałem się wtedy na boisku. Latem zostałem zaproszony na testy do Legii, lecz nie wypadłem na tyle dobrze, aby tu zostać. Rozegrałem przyzwoitą rundę w Centralnej Lidze Juniorów i zostałem ponownie zaproszony na treningi Przeszedłem pomyślnie kolejne testy i zostałem na stałe.


W Warszawie jesteś już prawie rok – brakuje ci tu czegoś?

 

- Klub daje nam bardzo dużo możliwości i byłbym niesprawiedliwy mówiąc, że czegoś mi tutaj brakuje. Jedyny minus jest taki, że Warszawa jest daleko i rzadko spotykam się z moją rodziną.

 

Warszawa to miejsce, w którym nie brakuje rozrywek. Są centra handlowe, a nocami nie brakuje otwartych klubów. Jak wygląda twój stosunek do nich?


- Po całym dniu, kiedy mam trening i szkołę, cieszę się, że mogę wrócić do domu i odpocząć. Czasami odwiedzam centra handlowe lub wychodzę spotkać się ze znajomymi. Chodzę obecnie do klasy maturalnej i staram się tak planować czas, aby wywiązać się ze wszystkich obowiązków. Na imprezy i zabawę przyjdzie czas. Podczas sezonu ważne jest dla mnie utrzymanie formy, więc kluby omijam szerokim łukiem.

 

W tym sezonie często grywasz w rezerwach pod okiem trenera Krzysztofa Dębka. Na początku sezonu drużyna wpadła w dołek, ale potem się odrodziłą i bardzo dobrze zakończyła rundę. Pojawiają się myśli o walce o awans do drugiej ligi?

 

- Zespół potrzebował czasu na zgranie się. Mamy bardzo młodą grupę zawodników, w której większość dopiero uczy się piłki seniorskiej. Po kilku porażkach nabraliśmy doświadczenia i zaczęliśmy grać dojrzalej. Do awansu jeszcze bardzo daleka droga, ale zrobimy wszystko, by być jak najwyżej w tabeli.

 

Który rywal był najtrudniejszy?

 

- Wiele spotkań było trudnych - kilka niestety przegraliśmy. Najbardziej utkwił mi w pamięci pojedynek z Wartą Sieradz. Jest to drużyna która preferuje zupełnie odmienny sposób gry, bazuje wyłącznie na długich piłkach i stałych fragmentach. Wśród zawodników jest kilku "przecinaków", którzy bardzo utrudniali nam grę. Wymagało to od nas dużego dostosowania się, co było niezwykle uciążliwe.

 

Legia w Centralnej Lidze Juniorów też radzi sobie całkiem nieźle. Do liderującej Jagielloni traci trzy punkty, a już w środę „Jaga” przyjedzie do Warszawy. Ten przeskok z juniora do trzeciej ligi jest odczuwalny?

 

- Myślę, że poziom w trzeciej lidze łódzko-mazowieckiej jest wyższy. Zauważalne różnice to przede wszystkim warunki fizyczne i doświadczenie. Z kolei zespoły z Centralnej Ligi Juniorów prezentują duże umiejętności techniczne i pojedynki z nimi potrafią również być bardzo trudne.


Na koniec przejdźmy jeszcze do UEFA Youth League. Powiedzieliście sobie coś w szatni w Danii tuż po meczu, czy każdy starał się odcinać od tego tematu?

 

- Powiedzieliśmy sobie, że to jeszcze nie koniec. Jest jeszcze rewanż i zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby cieszyć się z wygranego dwumeczu.

 

Te rozgrywki traktujecie jako priorytet, czy jest to dla was tylko i wyłącznie przyjemny dodatek?

 

- Młodzieżowa Liga Mistrzów jest dla nas bardzo ważna, ale równie istotna jest trzecia liga i Centralna Liga Juniorów. Wszędzie dajemy z siebie sto procent. Jesteśmy młodzi, ambitni, marzymy o zrobieniu kariery i tylko z takim podejściem, jesteśmy w stanie coś osiągnąć.

 

Szanse w rewanżu diametralnie spadły, ale szybka bramka może przywrócić Legię do gry.

 

- Gol strzelony w początkowych fragmentach meczu dałby nam na pewno dużą motywację i rozbudził zapał oraz chęć walki. Trzeba jednak mieć świadomość, że piłka nożna jest nieprzewidywalnym sportem. Nie możemy dać słowa, że bramka wpadnie w pierwszych minutach, jednak możemy zagwarantować, że damy z siebie wszystko i będziemy walczyć do ostatnich chwil. 

Polecamy

Komentarze (4)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.